Iorveth nie jest młody. To nie jest jakiś podlotek, któremu jakiś wstrętny "ludź" nadepnął na odcisk, więc zaczął się mścić na wszystkich przedstawicielach gatunku. On oglądał powolne wymieranie swojego ludu przez długie lata.
Moim zdaniem to akurat działa na jego niekorzyść, ponieważ powinien zdać sobie sprawę z tego, że cel, który chce osiągnąć, jest nierealny, ponieważ całkowicie odseparowany od rzeczywistości. Czasy, gdy elfy były jakąś znaczącą siłą, minęły - siłą za wiele nie wskórają, zwłaszcza jeżeli ich głównym celem stało się zabijanie ludzi czy uprzykrzanie im życia w inny sposób. Iorveth powinien dawno zdać sobie z tego sprawę. Jedyne, na co nieludzie mogą liczyć, to na jakąś formę ograniczonej autonomii w ramach społeczeństwa zdominowanego przez ludzi. Niepodległość i pełna niezależność jest po prostu poza ich zasięgiem. Nawet jeżeli udałoby im w jakiś sposób osiągnąć te cele, sukces byłby krótkotrwały - jak tylko jakiś ambitny władca zdołałby zgromadzić odpowiednie środki, nowe państwo zostałoby zmiecione z powierzchni ziemi. Zbyt dużo krwi przelanej za nierealne idee moim zdaniem.
Paradoksalnie najlepszą szansą nieludzi na odzyskanie chociażby części dawnej chwały był sojusz z Nilfgaardem. Wtedy ta walka miała jakiś sens, bo była szansa na zwycięstwo. Oczywiście Cesarstwo mogłoby nieludzi zdradzić, ale lepszych opcji na horyzoncie nie widać.