Seriale

+
Ja w ten weekend planuję sobie obejrzeć (zacząć oglądać - nie wiem ile odcinków ma serial) Fallout.
 
No Fallout trzyma poziom i nawet intryga całkiem spoko, że aż chce się dalej oglądać. Chapnąłem cały serial na raz. Ortodoksyjnie można by było się do drobnostek przyczepić, ale ogólnie widać że bardzo dobry poziom utrzymany. Dla ludzi nieobeznanych z tematem to będzie po prostu ciekawe postapo na poziomie sporo wyższym od przeciętnej.
 
No Fallout trzyma poziom i nawet intryga całkiem spoko, że aż chce się dalej oglądać. Chapnąłem cały serial na raz. Ortodoksyjnie można by było się do drobnostek przyczepić, ale ogólnie widać że bardzo dobry poziom utrzymany. Dla ludzi nieobeznanych z tematem to będzie po prostu ciekawe postapo na poziomie sporo wyższym od przeciętnej.
O taką opinię nic nie robiłam! Przymierzam się do seansu, ale wokół pełno recek „jak gry, nie jak gry, lepsze gorsze, gry ogólnie słabe, gry ogólnie fajne, odzwierciedlili nie odzwierciedlili”…. a ja, cóż, nie grałam, tylko chciałam to obejrzeć jak serial ;) I oto recenzja „jak serial” it is, dziękuję Ci.
 
1 sezon serialu Fallout z dużą radością już obejrzałem i liczę, że powstaną kolejne sezony.

Na filmweb ocena 8,0 na podstawie 3347 ocen więc wygląda, że nie tylko mi się podobało.

Jako, że serial bazuje na popularnej marce wydaje mi się, że zaznajomieni z nią gracze w naturalny sposób będą w stanie bardziej wsiąknąć w ten świat i wychwycić więcej smaczków.

Jednak poziom aktorstwa, zdjęć i ogólna wizja świata w tej wersji postapo jest na tyle atrakcyjna, że każdy miłośnik sience fiction znajdzie tutaj coś dla siebie.
 
Last edited:
Obejrzałem również.
Oczekiwania miałem zerowe. Obrazki na zwiastunach mi się podobały, obecność Jonathana Nolana nastawiała na całość raczej pozytywnie, a i Walton Goggins w jednej z głównych ról uznawałem za miły dodatek.

No i w sumie jestem zadowolony. Nie grałem nigdy w oryginalne gry. Przygodę z serią zacząłem od trzeciej części, ale nigdy jej nie ukończyłem. Tak naprawdę w uniwersum wsiąkłem dopiero przy okazji New Vegas. Część czwartą przemilczę, bo to jedna z gorszych, tych mocno hajpowanych gier, z jakimi miałem styczność. No i w sumie tak nikłe doświadczenie z serią wystarczyło, bo odniesień do NV jest tu najwięcej i czułem się wystarczająco zaznajomiony z całością, by przez wszystkie osiem odcinków wyglądać tak:

1713158180984.png


Scenariusz może nie jest szczególnie lotny - i trochę szkoda niewykorzystanego potencjału tak unikalnego ujęcia (przynajmniej w medium filmowym) gatunku post-apo - ale mimo wszystko jest wystarczająco solidny, by widz nie czuł się podczas seansu jak idiota. Dużym plusem jest tutaj względna zgodność ze światem przedstawionym w grach, co pomaga serialowi istnieć jako jego naturalne rozszerzenie. Centralny wątek opowieści będzie ciekawy szczególnie dla tych, którzy w ogóle nie mieli z Falloutem styczności.
Wydaje się, że w tym przypadku twórcy faktycznie byli fanami oryginału i nie powzięli sobie za cel ulepszać go w każdym szczególe swoimi wspaniałymi pomysłami, tylko oprzeć się na tym, co faktycznie czyni tą franczyzę wyjątkową - przynajmniej w oczach jej miłośników.
Po serialowych ekranizacjach Wiedźmina, Halo, czy Resident Evil ciężko tego nie docenić.

Wartość produkcyjna stoi na bardzo wysokim poziomie. Scenografia, kostiumy, efekty - czuć tutaj przywiązanie do detali i miłość do pierwowzoru. W związku z tym bardzo dobrze mi się to oglądało, nawet mimo wad. Setting jest na tyle unikalny, że nawet średnia historia w nim osadzona po prostu zrobiła robotę, ale też sporo może się w tym względzie zmienić na lepsze w sezonie drugim, biorąc pod uwagę sam finał.
Jest zatem potencjał.
 
Czy wam też aktor grający Maximusa przypomina trochę Denzela Washingtona? Mógłby go zagrać w autobiografii albo coś.
Skojarzył mi się też z Jonathanem Majorsem, mogliby go wziąść w zastępstwo do Marvela.
 
Bardzo przypominał ;-)

Wchodzę sobie potem na filmweb a tam pierwszy komentarz dotyczy właśnie jego wyglądu.

Czy wam też aktor grający Maximusa przypomina trochę Denzela Washingtona? Mógłby go zagrać w autobiografii albo coś.
Skojarzył mi się też z Jonathanem Majorsem, mogliby go wziąść w zastępstwo do Marvela.
 
Obejrzałem pierwszy odcinek Fallouta, bo niestety nie mam na razie czasu na więcej i muszę dawkować, ale wg mnie jest więcej niż dobrze :D. Naprawdę czuć klimat z gier. Choć w New Vegas do którego jest ponoć najwięcej nawiązań jeszcze nie grałem.
 
Serial na plus, wydaje mi się, że pierwszy odcinek był najlepiej zrealizowany.
Grałem we wszystkie fallouty oprócz konsolowego Brotherhood i Fallout 76. Mój ranking to F1 > F3> FNV > F2 > F4 >FT. Klimat serii oddali, choć różni się on nawet znacznie pomiędzy poszczególnymi częsciami. F1 i F3 są bardziej ponure i depresyjne. W FNV i F4 za duże znaczenie mają moim zdaniem frakcje, w serialu są tylko tłem...na szczęście.
Miejscami jest genialnie, ale są momenty kiedy się dłuży, takie 8/10.
 
Skończyłem wczoraj Fallouta, ale zanim opiszę swoje wrażenia to muszę się odnieść do modelu dystrybucji. Zaskoczyło mnie że Amazon zdecydował się opublikować cały sezon jednocześnie. Zazwyczaj chyba wrzucają 2-3 odcinki na start co ułatwia wciągnięcie się, a potem co tydzień po jednym. To całkiem niezły system, bo moim zdaniem netflixowy model wrzucania całości na premierę ma mnóstwo minusów zarówno dla seriali jako medium, dla platformy streamingowej jak i dla samych widzów i już tłumaczę swój punkt widzenia.

Serial - cóż, przez takie podejście seriale przestały niejako być serialami z konkretną strukurą odcinków, a zaczęły być wielogodzinnymi, często rozciągniętymi filmami. Ciężko odróżnić jeden odcinek od drugiego i często siada przez to tempo, bo np. w jednym odcinku mamy samą akcję, a w następnym powolne lizanie ran i rozmowy. Moim zdaniem filmy powinny być filmami, a seriale serialami.

Platforma - z biznesowego punktu widzenia wrzucanie całości jest bez sensu, bo nawet długi mający 10+ odcinków sezon wystarczy na miesiąc i co potem? Dlatego Netflix musi trzaskać kolejne seriale na potęgę żeby utrzymać subskrybentów co odbija się zwykle na budżecie i jakości. W przypadku emisji raz w tygodniu nawet 5-6odcinkowy sezon to już dwa miesiące opłacania abonamentu, a przy dłuższych produkcjach nawet trzy lub cztery. Można zatem utrzymać zainteresowanie tworząc znacznie mniej wysokoprofilowych seriali w ciągu roku, a to z kolei może przełożyć się na większe budżety i większą ilość czasu na dopieszczenie produkcji. Dodatkowo, jeśli już ktoś opłaca abnament na danej platformie przez dwa, trzy, cztery miesiące to w oczekiwaniu na kolejne odcinki ulubionego serialu prawdopodobnie zainteresuje się resztą oferty i być może wkręci w inne seriale zostając z platformą na dłużej. No i jeszcze jeden plus czyli znacznie większy szum wokół produkcji, która jest z widzami przez kilka czy kilkanaście tygodni, a to z kolei zwiększa szanse na przyciągnięcie jeszcze większej ilości widzów. Szum natomiast robią zarówno widzowie komentując i spekulując z tygodnia na tydzień jak i media branżowe, które po każdym odcinku wypluwają porcję newsów, zapowiedzi, artykułów, recenzji czy analiz. Taki serial zostaje w naszej świadomości na dłużej podczas gdy o tych wypuszczych w całości na premierę szybko się zapomina nawet jeśli były dobre.

Widzowie - w poprzednim punkcie wspomniałem o budowaniu szumu poprzez dyskusje i spekulacje i to też jest moim zdaniem wartość dodana. Nawet jeśli ktoś nie ma czasu lub możliwości żeby obejrzeć najnowszy odcinek w dniu premiery to raczej i tak zdąży go nadrobić przed wypuszczeniem następnego, a co za tym idzie będzie mógł wskoczyć do dyskusji. Ba, nawet jeśli ktoś zainteresuje się danym serialem w trakcie sezonu, bo wszyscy znajomi o tym gadają to nadal nie będzie miał do nadrobienia wielu odcinków więc łatwiej się skusić na rozpoczęcie przygody z nową produkcją.

Efekt tego ostatniego punktu widać w powyższych postach. Fallout zadebiutował raptem tydzień temu, ale już część z was zdążyła obejrzeć wszystkie odcinki. Ja z kolei skończyłem wczoraj, a np. @Yakin ma za sobą dopiero pierwszy odcinek. W takiej sytuacji nie ma o czym spekulować, bo wszystko jest jasne już w dniu premiery w czym nie pomagają też media branżowe publikując materiały omawiające zakończenie czy inne spoilerowe elementy, nie ma też miejsca na dyskusję, bo jak widać, każdy ogląda w swoim tempie.

Wiem, że netflixowy model ma wielu fanów, bo dyskusja mniej ich interesuje niż konsumowanie treści, a kiedy jakiś serial się komuś spodoba to czekanie tydzień na kolejne odcinki może być męczące, ale moja opinia jest właśnie taka jak powyżej - lepsze jest dawkowanie sobie niż napchanie się na raz.

Mając to odhaczone mogę przejść do wrażeń z serialu, które być może mało kogo obejdą, bo przecież już widzieli cały sezon parę dni temu i teraz oglądają co innego :p

Nie jestem wielkim znawcą tego uniwersum, ale na pewno zaliczyłbym siebie do grona fanów. Grałem w większość produkcji z tego świata tj. jedynkę, dwójkę, Tacticsa, trójkę i New Vegas. Żadna z tych gier nie była doskonała, ale każda miała w sobie świetne elementy. Niesamowicie podoba mi się pomysł na taką alternatywną wersję historii ludzkości i ten dziwny, retro-futurystyczny świat, w którym powaga i brutalność mieszają się z absurdem i czarnym jak smoła humorem nie uciekając przy tym od komentarza na temat kondycji społeczeństwa i wielu innych palących tematów. Twórcy serialu moim zdaniem sumiennie odrobili pracę domową i świetnie odwzorowali ten świat. Każdy kto jest choćby pobieżnie zaznajomiony z którymś z Falloutów bez trudu pozna, że to jest ten konkretny świat, a także wyłapie przynajmniej część smaczków i nawiązań i tym samym poczuje się tu jak w domu. Bardzo mnie przy tym cieszy, że twórcy poszli najlepszą w moim odczuciu drogą dla ekranizacji gier wideo i zamiast oferować odartą z interaktywności fabułę znaną z pierwowzoru zaproponowali nową historię osadzoną w tym samym świecie. Jako że ów świat jak już wspominałem został odwzorowany bardzo dobrze to serial można śmiało traktować jako kolejną część serii.

Sama historia nie jest jakaś wybitna, ale sprawnie opowiedziana więc ani przez chwilę się nie nudziłem. Na plus na pewno kilka wątków, które uzupełniają wiedzę o świecie i pewnych wydarzeniach znanych z gier. Być może nie każdemu przypadnie to do gustu szczególnie, że najwięcej nawiązań jest do gier powstałych pod sztandarem Bethesdy, które nie cieszą się sympatią fanów oryginalnego cyklu, ale ja jestem zadowolony.

W serialu śledzimy losy trójki bohaterów pochodzących z różnych światów i choć najbardziej wybija się tutaj Ghul to jednak pozostała dwójka też da się lubić. Każdy jest inny, każdy ma swoje doświadczenia i cele, każdy też przechodzi jakąś drogę. Czułem jakby twórcy chcieli w ten sposób zaprezentować jak odmienne może być podejście graczy do kreowania swojej postaci. Pragmatyczny twardziel dbający tylko o własny interes, dobroduszna idealistka, naiwniak który chce dobrze ale mu nie wychodzi.

Czy są jakieś minusy? No pewnie! Dialogi momentami są kiepskie, a żarty tak czerstwe, że aż czuć piasek między zębami, do tego choć sam świat wygląda w większości dobrze i wiarygodnie to jednak tego samego nie mogę powiedzieć o CGI w tym przede wszystkim o pojawiających się czasami mutantach różnego typu. Widać, że przydałby się większy budżet choć z tego co wiem wyniósł on ponad 150 milionów dolarów, a więc niemało.

Podsumowując, do ideału trochę zabrakło, ale jest naprawdę dobrze. Serial powstał z poszanowaniem marki i dostarczył mi sporej rozrywki. Mam nadzieję, że oglądalność będzie zadowalająca dla Amazona i szybciutko zapowiedzą drugi sezon, bo mając tak solidną bazę może powstać coś jeszcze lepszego.

 
Skończyłem serialowego Fallouta i niestety będę musiał się wyłamać jeżeli chodzi o zachwyty.

Jeśli chodzi o plusy dodatnie, jak każdy, muszę pochwalić ogólny poziom realizacji pod kątem kostiumów, scenografii itp. Świat w serialu wygląda jak Fallout (bardziej w bethesdowym wydaniu, ale wiadomo, czego innego się spodziewać jak to oni produkowali) i widać w nim zaskakująco rzadko spotykaną w adaptacjach dbałość o oddanie nieraz nawet drobnych detali. Fajne były też liczne nawiązania do gier, nie tylko pod kątem wizualiów i lore, ale nawet mechaniki w rodzaju odniesień do perków i statystyk postaci czy minigierki z hakowaniem z F3. Pod kątem wykonania zdarzają się wprawdzie kiepsko wyglądające sceny z wykorzystaniem efektów komputerowych (jedna z końcowych scen kojarzyła mi się z Małymi Agentami 3D), ale nie są to poważne wady.

Te wybrzmiewają dla mnie niestety w większości pozostałych aspektów serialu. Pierwszym poważnym problemem jaki z nim miałem był jego ton, mieszający powagę z komedią, wobec czego nie byłem jakoś negatywnie uprzedzony, w końcu już od Fallouta 2 seria nie traktowała siebie ze śmiertelną powagą, ale dobry Boże, wyważenie proporcji między komedią, a dramatem w tym serialu było dla mnie zwyczajnie tragiczne. I to do tego stopnia, że wszystko wybrzmiewało nie tak jak powinno, komediowe sceny nie bawiły, a poważne sceny traciły impakt, bo towarzyszący im kontekst był nieustannie obracany w żart.

Słabuje także scenariusz, z średnimi dialogami i dosyć płaskimi postaciami, które niby przechodzą jakiś tam arc, ale ze względu na powyższy ton nie wypadają one konsekwentnie i nie budzą zainteresowania. Każda z głównych postaci wpisuje się w określony archetyp i pomimo doświadczeń, które powinny jednak mieć na nich jakiś tam wpływ, spływa to po nich jak po kaczce, aż do finału, gdzie jest sugerowane, że niby zaszła w nich jakaś zmiana, ale nie sprawia to, że retroaktywnie nagle stają się ciekawsi w poprzednich odcinkach. Najlepiej chyba wypada wątek krypty 33 i Norma, brata Lucy, który jako jedyny budził moją ciekawość, reszta miała swoje momenty, ale na ogół oglądanie ich szło mi jak krew z nosa pod górkę (szczególnie Maximusa). Historia cierpi także z powodu dużej ilości nic nie wnoszących i mało emocjonujących zapychaczy oraz kompletnego olewania przez scenarzystów związku przyczynowo-skutkowego, przez co postacie zdają się być rzucane we właściwy moment i właściwy czas przy zerowej podbudowie albo z mocno naciąganym wyjaśnieniem.

W skrócie, nie jest to zły serial, ale chociaż był fajnie zrobiony, to dłużył mi się niemiłosiernie przez te 8 odcinków i w trakcie przez większość czasu znajdowałem się w stanie emocjonalnym jaki można pokrótce opisać jako "wy****ne". Gdybym miał zawrzeć swoje odczucia w formie oceny, wahałyby się pomiędzy 5-6/10.
 
Szogun skończony i w sumie smutek bierze, że tak szybko dobrnął do końca bez szans na kontynuację.



Dla mnie to jeden z lepszych seriali ostatnich lat, można powiedzieć, że ścisła czołówka. Autentyczne, zniuansowane postacie; ciężko mi właściwie znaleźć kreację, która byłaby słaba czy przeciętna. Nie wiem, na ile jest to zasługa książki, a na ile scenarzystów, ale bardzo mi się podobało, że bohaterzy są faktycznie osadzeni w przedstawionych realiach, a nie jak to czasami bywa, że postacie pozytywne są przedstawicielami naszej współczesnej kultury i naszego systemu wartości w jakimś dawnym, zacofanym świecie. I to, co również było dla mnie świetne, to że udało im się stworzyć postacie, które przez to, że łączą w sobie różne sprzeczności, to są tym bardziej prawdziwe. Podobnie jak z ukazaniem tego, że bohaterowie mogą służyć jednocześnie różnym panom czy też ideom, co wcale nie musi oznaczać, zasługują na miano dwulicowych czy hipokrytów. W ogóle można zauważyć, że te pewne motywy czy sentencje krążą cały czas w powietrzu i co jakiś czas dają o sobie mniej lub bardziej subtelnie znać. Widać wysoką klasę scenarzystów, ale także aktorów. Kostiumy, scenografia i przedstawienie epoki robią wrażenie, jeśli ktoś lubi klimaty feudalnej Japonii, to na pewno będzie miał na czym zawiesić oko.

Krótko mówiąc, polecam wszystkim, którzy spragnieni są XVII-wiecznej Japonii oraz prowadzonej powoli i subtelnie fabuły, pełnej dworskich intryg i ludzkich szachów 5D.​
 
To serial na motywach znanej książki, scenarzyści dobrze potraktowali materiał źródłowy i udało im się przekazać zwłaszcza różnice kulturowe.
„Gainjin” Japończyków raczej nie zrozumie, ich kultura jest bardzo odmienna, w tym tok myślenia, priorytety, potrzeby. Serial to dobrze oddaje i może nawet lepiej niż powieść. Anjin-san w tej odsłonie pozostaje do końca obcy, nie umie pojąć wielu kwestii, jak np. motywacji Toranagi czy Mariko.
Kwintesencją tej odmienności jest dialog na klifie w ostatnim odcinku - kiedy subtelne grymasy i mruknięcia odsłaniają całą machinę działań tytułowego bohatera, a wszystko odbywa się w tonie idealnego porozumienia i pogodzenia się z losem.
Przedziwne, fascynujące. Jak i cała kultura, która mnie od lat intryguje, a która dla przeciętnego „nie-Japończyka” będzie zawsze poza zasięgiem. Zawsze będziemy tam obcy.

Też polecam ten serial, jest znakomicie zrobiony.
 
Top Bottom