The Vanishing of Ethan Carter

+
A propos Rothko i Pollocka - to jest po pierwsze sztuka, którą trzeba oglądać na żywo (szczególnie Rothko), po drugie, dobrze jest wiedzieć dlaczego robili to, co robili i jakie koncepcje za tym stały. Sztuka współczesna tak ma, że trzeba się do jej oglądania przygotować (nie, nie jestem specjalistką, ani znawczynią) :p

No tak... Tyle, że obrazy to nie gry, a poza tym nie każdy musi wiedzieć (i się ekscytować) tym co akurat pan Adrian miał na talerzu gdy myślał o stworzeniu The Vanishing of Ethan Carter :harhar: ...
Dodatkowo nie każdemu musi odpowiadać ten rodzaj "sztuki", a i nie każdy może być takim snobem aby płacić powyższe kwoty.
@mrrruczit, wyobraź sobie, że niektórzy z "recenzentów" tak właśnie robią. Widzą plusy i minusy gry, a ostateczną decyzję przekładają nad cenę danego produktu - polecając go po ewentualnym spadku cen do (w ich ocenie) adekwatnej wartości plusów/jakości względem obciążenia naszego portfela.
 
czy jeśli gra kosztuje 5 zł, oferuje 100h rozgrywki ale jest marna, to ma dostać wyższą ocenę za niską cenę i długość? No chyba nie.
Nie chodzi o gry o różnej jakości ale odpowiadając na Twoje pytanie to tak, zawartość gry - czyli co dostajesz za daną grę, w takiej a nie innej cenie, jest częścią składową oceny (w wielu przypadkach recenzenci podają to jaki plus i adekwatnie minus jeśli gra jest krótka) Inną sprawą jest jak duży wpływ ten fakt ma na tą ocenę. Przecież nie dasz grze oceny 10/10 tylko dlatego, że ma 1000 godzin rozgrywki. Dlaczego długość i cena ma wpływ? Dlatego, że celem recenzji jest danie rekomendacji lub nie do zakupu danego produktu. Nie jestem akurat zwolennikiem sprowadzania recenzji gry do numeru ale to już inna sprawa.
PS: Czy w takim razie ocena gry powinna się zmieniać po każdej obniżce? Np. Ethan dostaje 6/10 na premierze za 3h za 60 zł, potem jest obniżka i kosztuje 40 zł, więc ocena wyniesie 7/10?
Nie nie powinna się zmieniać. Recenzje mają określony cel. Wydawane są w okolicy premiery i wtedy też mają największy wpływ. Równie dobrze mogę zapytać o gry sprzed 10 lat i jak wytrzymały próbę czasu, jak bardzo adekwatne są te recenzję w tej chwili. (na przykład jeśli gra dostaje 10/10 pod względem graficznym). W każdym razie, cała ta dyskusja pokazuje problem związany z używaniem numerków do oceny gry. Na szczęście nie wszyscy tak robią (np. TotalBuiscuit, swoją drogą cena ma znaczenie w jego recenzjach)
 
Widzę, że niektórzy za wszelką cenę biorą porównania z czapy. Raz piszą o obrazach, raz o koncertach, tutaj chodzi o gry, które są całkowicie odmiennym medium. Gry stawiają na interakcję, a nie bierną obserwację czy słuchanie dlatego porównywanie do filmów, książek, czy muzyki jest chybione. W grach długość rozgrywki też jest ważna (przynajmniej dla mnie), bo dłuższe obcowanie z danym tytułem pozwala wsiąknąć w świat przedstawiony, zżyć się z bohaterami, przez co historia w niej zaprezentowana bardziej do nas trafia. 3-4 godziny w grze mijają jak z bicza strzelił, na dodatek w recenzjach można przeczytać, że po jednorazowym ukończeniu nie ma po co do niej wracać. Dlatego stosunek długość/cena dla niektórych nie jest taki głupi. Niech sobie "The Vanishing" będzie najgenialniejszym przeżyciem, ale nadal nie zmienia to faktu, że po 3 godzinach znowu nie będę miał w co grać. Jak mam 60 zł to chyba normalne, że chcę je rozdysponować tak by zakupiona gra dała mi te kilkanaście/kilkadziesiąt godzin rozgrywki. Nikt od "Zaginięcia" kilkudziesięciu godzin gameplayu nie oczekiwał, ale 6-10 byłoby dobrym wynikiem. Nie zapominajmy też, że długość rozgrywki świadczy o rozbudowaniu fabuły, a przez 3 godziny nie opowie się tyle, co przy sześciu.
Decyzja o zakupie to już święte prawo konsumenta. Dla jednego "The Vanishing" będzie warte swojej ceny, dla drugiego już nie. I to trzeba uszanować.
 
Last edited:
Widzę, że niektórzy za wszelką cenę biorą porównania z czapy. Raz piszą o obrazach, raz o koncertach, tutaj chodzi o gry, które są całkowicie odmiennym medium.
Takie porównanie tez było:



PS: Ilu dyskutantów w ogóle przeszło grę? ;)
 
Takie porównanie tez było:
PS: Ilu dyskutantów w ogóle przeszło grę? ;)

Dobrze wiesz, że głupio prowokujesz, bo tutaj właśnie rozchodzi się o cenę (czyli ewentualne kupno za obecną ilość złotówek) gry u osób, które właśnie "narzekają", iż długość rozgrywki nie jest tyle warta.
 
PS: Ilu dyskutantów w ogóle przeszło grę? ;)
No, ja nie ukończyłem, zagram jak stanieje. Tyle, że nie chodzi tutaj o stosunek jakość/cena a długość/cena. I ze względu na to drugie, stwierdzam, że 20zł za godzinę rozgrywki jest dla mnie nieopłacalne. Chyba nie muszę ukończyć gry by o tym dyskutować? Co innego gdybym wypowiadał się na temat jakości fabuły.
 
No, ja nie ukończyłem, zagram jak stanieje. Tyle, że nie chodzi tutaj o stosunek jakość/cena a długość/cena. I ze względu na to drugie, stwierdzam, że 20zł za godzinę rozgrywki jest dla mnie nieopłacalne. Chyba nie muszę ukończyć gry by o tym dyskutować? Co innego gdybym wypowiadał się na temat jakości fabuły.
No i widzisz, dla mnie arbitralny podział "x złotych za godzinę gry jest OK, ale więcej już się nie opłaca" w oderwaniu od jakości gry jest całkowicie niezrozumiały.

------------------

Tak czy siak - bardzo się cieszę że kupiłem i przeszedłem, trochę mi to przypomina sytuację z Banner Saga - też cena niby była wysoka, ale gra cudowna :)
 
Ile razy widzę zwrot "porównanie z czapy", to mam ochotę darować sobie dalszą dyskusję, bo to takie niefajne sformułowanie, lekceważące trochę.

Podobnie jak mrrruczit uważam, że jeśli coś jest dobre, to nie musi być długie, a jeśli nie jest długie, a jest dobre i przy tym kosztuje, to nie stanowi to dla mnie problemu w sumie. Część z Was uważa inaczej - że albo będzie dobre, długie i wtedy warte swojej ceny, albo do widzenia, nie będziecie przepłacali.
No i Wasza sprawa, ale - serio - nie jest to prawda absolutna przez to ;)

Nie rozumiem sensu przekonywania się nawzajem, każdy sobie sam wybiera, co lubi i za co będzie płacił, przepłacał albo niedopłacał xD W zasadzie niezwykle jest to zbieżne z dyskusjami o niższości jabłka tego czy tamtego sprzętu, bo po co płacić za coś więcej, skoro można mniej. I nie trafia argument, że ktoś płaci za markę, design, obsługę czy nawet logosa, bo uważa, że mu się to opłaca. Jemu może, Wam nie musi, ale naprawdę nie róbmy z tego autorytatywnych zasad, bo się nie da :p
Równie dobrze możemy zacząć dowodzić, dlaczego nie warto kupować markowych ciuchów, skoro można dostać no-name'y o identycznym kroju i kolorze. A jednak "logo", jakiś tam dyskretny detal, skrojenie szwów czy co tam jeszcze jest dla ludzi decydujące przy zakupie i czy to powód, żeby rzucać kamieniami? :>

Ja tam nikogo nie przekonuję do swoich racji, kiedy widzę, że nie idzie, no i właśnie widzę :p
 
@undomiel9 W takim razie zazdroszczę Ci sytuacji , w której jesteś, czyli cena nie gra roli. Jak coś jest dobre to zapłacisz ile Ci podyktują i będziesz zadowolona., nawet jeśli to będzie 500 stów za 2 godziny zabawy.
 
@undomiel9 W takim razie zazdroszczę Ci sytuacji , w której jesteś, czyli cena nie gra roli. Jak coś jest dobre to zapłacisz ile Ci podyktują i będziesz zadowolona., nawet jeśli to będzie 500 stów za 2 godziny zabawy.
Nie zagolopowywuwuj się - mamy krótsza zabawę i mniejszą cenę, a nie krótsza zabawę i większą cenę ;)

A dyskusja zaczęła się od utyskiwania Iwana, że skoro gra jest krótka i nie ma multi, to twórcy są leniwi. No ale cóż, to olbrzymie studio złożone z 8 osób które machnęły sobie gierkę przez 2 lata jako bodajże pierwsi w historii wykorzystując technologię fotogrametrii... :D
 
Dzięki Wam stałem się świadomym człowiekiem i od teraz będę wybierał w kinie te najdłuższe filmy, bo cena biletu ta sama.
 
Zmieniając trochę temat, jak wypada polska wersja językowa? A może wszyscy jako przykładni obywatele świata graliście po angielsku w polską grę? ;)
 
Zmieniając trochę temat, jak wypada polska wersja językowa? A może wszyscy jako przykładni obywatele świata graliście po angielsku w polską grę? ;)
Jest dobra. Wprawdzie niestety angielska wydaje się być znacznie lepsza, ale jak nie lubię polskich wersji tak w tą można spokojnie grać (mówię o głosach, do napisów chyba nie miałem zarzutów).

PS: Ale ja wolę Wieśka2 po angielsku, więc mogę być niemiarodajny ;)
 

Jeśli "cena nie gra roli", to, cytując, "nie jesteś świadomym konsumentem". Nieważne, jak dużymi kwotami się dysponuje, "świadomy" konsument zawsze weźmie pod uwagę aspekt ceny, a tym samym kwestię opłacalności kupna danego dobra.

A porównania po raz kolejny od rzeczy. Nikt nie twierdzi, że kupno x jest nieopłacalne, tylko że w przypadku takiego samego poziomu i tak dalej (sprawdź moje poprzednie posty), kupno x jest mniej opłacalne od kupna y pod względem ekonomicznym. Ale pisałem to już z pięć razy i nic, więc wątpię, że ktoś za szóstym razem zrozumie ;)
 
Upartyś.
Ale ja też^^
Wiesz co, ja już chyba wiem, czemu nie możemy się dogadać ;)
Dla Ciebie chyba nie większego znaczenia, że coś jest konkretnym tytułem, bo porównujesz produkty poziomami i przeliczasz to na rozrywkę, wszystko bardzo wymiernie. Ja tak nie umiem w sumie; nie gram w jakąśtam grę na określonym poziomie, tylko w konkretną.To samo z filmem - nie umiem porównać poziomu Bonda do Batmana, czy jest taki sam, czy dostarcza mi podobnej rozrywki, to kwestia lubienia klimatu, nieporównywalnego całkiem. Wspomniałam wcześniej o koncercie Paula: chyba się zgodzisz, że poziom rozrywki/jakości/klasyki porównywalny do Jaggera czy innego Stinga, hm?
No i widzisz, choćby za godzinę koncertu McCartney'a brali tyle, co za 3-godzinne show Stinga i The Police, to ja nie powiem, że się nie opłaca... Mówisz, że nie jestem w takim razie świadomym konsumentem, ale nie bierzesz pod uwagę, że są różne kryteria, hm?
Na półce stoją dwie EK: trzypłytowy Firefly i 20-płytowi Friendsi. Obie edycje po 250 złotych. Która się bardziej opłaca dla Ciebie?
Dla mnie Friends. Bo ich lubię. Ale nie dlatego, że dostanę x sezonów więcej.

No to się nie spierajmy, kto ma większą rację, bo to jest mocno subiektywne jednak. Tak sądzę.

Ed. Bo aspekt ekonomiczny nie dla każdego jest najistotniejszy, kiedy mowa o opłacalności. Są jeszcze emocje ;)
 
Last edited:
Zmieniając trochę temat, jak wypada polska wersja językowa? A może wszyscy jako przykładni obywatele świata graliście po angielsku w polską grę? ;)

Co prawda, wybredny jeśli o dubbing idzie nie jestem (nie przeszkadza mi np. pan Kopczyński jako Jaskier, Saskie też mogę zaakceptować :p), więc może moja opinia nie jest do końca miarodajna, ale uważam, że polskie udźwiękowienie daje radę. Jest w porządku, tylko przeszkadza niedopasowanie ruchu ust do kwestii. Czasami aż oczy bolą, kiedy Ethan ze słuchawek/z głośnika coś mówi, a jego postać na monitorze nie.
 
Po przerwie wymuszonej brakiem grafy, powrót do giercowania. Na pierwszy ogień poszedł Ethan Carter :p

The Vanishing of Ethan Carter (Zaginięcie Ethana Cartera) to gra stworzona przez polskich Astronautów (The Astronauts) na czele z Adrianem Chmielarzem o której od samego początku tak naprawdę było niewiele wiadome. Producenci stronili od wszelkiego rodzaju informacji i ograniczali się do niezbędnego minimum. Uruchamiając ją po raz pierwszy, mamy identyczne wrażenie.

Zostajemy wrzuceni do świata o którym nic nie wiemy, nie mamy pojęcia dokąd mamy iść i co robić. Jedyny cel jaki przyświeca nam przez całą grę to odnalezienie tytułowego Ethana Cartera. Tu do akcji wkracza detektyw Poul Prospero, który przybywa do Red Creak Valley i którym nam jako graczom przyjdzie pokierować. Gra od pierwszych minut nas nie rozpieszcza, nie prowadzi za rączkę wręcz przeciwnie. Jesteśmy zdani tylko na siebie i swoje zdolności. Nie mamy żadnej mapy, żadnego przewodnika, jedyne co nam pozostaje to eksploracja otaczającego nas świata i szukanie poszlak które czasami ukryte są w najmniej spodziewanym miejscu.

Tutaj warto wspomnieć o najważniejszej części naszej detektywistycznej pracy czyli rozwiązywaniu zagadek. Ich rozwiązywanie jest banalnie proste, odbywa się według określonego schematu. Po zdobyciu wszystkich poszlak musimy ułożyć określone sceny w należytej kolejności co daje nam pełną wizualizację zdarzenia która miała miejsce w danej chwili. Dodatkowo każda poszlaka zawiera kilka tekstowych wyjaśnień, do nas należy wskazanie właściwego. Każda rozwiązana w ten sposób zagadka coraz bardziej przybliża nas do głównego celu jakim jest odnalezienie tytułowego Ethana Cartera. Należy się do tego zadania przyłożyć gdyż pod koniec gra zweryfikuje nasze poczynania i jeśli należycie nie odrobimy pracy domowej to niestety czeka nas bolesny powrót i szukanie zaginionych elementów układanki. Kolejny aspekt o którym nie sposób nie wspomnieć to oprawa audio-wizualna czyli to czym gra się wyróżnia na tle konkurencyjnych produkcji. Jak na grę tworzoną przez niewielkie polskie studio, składające się z kilku osób gra wygląda rewelacyjnie. Widoki zapierają dech w piersiach, czasami ma się ochotę stanąć i patrzeć na otaczające nas krajobrazy wzbogacone śpiewem ptaków, szumem wiatru. Niestety nie spotkamy tutaj żywych postaci.

Niesamowicie szczegółowe tekstury, elementy otoczenia, poruszająca się pod wpływem podmuchu wiatru trawa ale i również podziemne lokacje jak kopalnia sprawiają że chce się wejść do tego świata. Wszystko to dzięki technologii fotogrametrycznej pozwalającej na generowanie fotorealistycznych krajobrazów wzorowanych na rzeczywistych lokacjach. Można by tu jeszcze sporo pisać ale nie sposób dostrzec też kilka minusów. Ten przepiękny świat byłby jeszcze lepszy gdyby był wypełniony żywymi postaciami, niestety takowych nie spotkamy w grze. Niektóre osoby może drażnić również rozmieszczenie automatycznych punktów zapisu stanu gry. Są one od siebie dość odległe i czasami trzeba się sporo wracać. Długość gry też nie wszystkich może satysfakcjonować, grę rozwiązując przy jednym podejściu wszystkie zagadki można spokojnie przejść w 5-6h. Ja osobiście czułem lekki niedosyt, gdy już gra zaczynała robić się coraz ciekawsza nagle nasępił koniec. Jednak biorąc pod uwagę cenę gry to dobry wynik.

Podsumowując Astronautom udało się stworzyć świetną grę, pozwalającą przeżyć niesamowitą przygodę w przepięknej oprawie audio-wizualnej. Wiadomo są gry lepsze pod względem tematyki detektywistycznej jak choćby Sherlock Holmes lecz gra polskich Astronautów nie jest taką która wyleci z pamięci kilka dni po jej skończeniu. Oczywiście nie jest to pozycja idealna, pozbawiona mankamentów. Taka gra chyba jeszcze nie została stworzona. Jednak biorąc pod uwagę za i przeciw, zdecydowanie górę biorą plusy.

Plus:

+ historia
+ rewelacyjna oprawa audio-wizualna
+ zapierające dech w piersiach krajobrazy
+ ciekawe zagadki
+ brak przysłowiowego „prowadzenia za rączkę” gracza

Minus:

- pusty świat gry
- odległe punkty zapisu
- dla niektórych krótka

Ocena: 4/5

1 – gniot, którego dotknięcie patykiem powoduje długotrwały uraz
2 – ciekawa pozycja ale sporo jej jeszcze brakuje do ideału
3 – można zagrać ale niekoniecznie
4 - solidna pozycja, zapewnia świetną zabawę na długie godziny, posiada minimalne błędy
5 – trzeba zagrać, tytuł zasługujący na miano gry roku
 
tl;dr ale... Pusty świat gry? Dla mnie to był plus - brak durnych znajdziek nadających się tylko do zdobywania aczików nie wybija z gry, dzięki czemu sławetna imersja dostaje +10 do... siebie :)
 
Pusty świat, chodziło mi bardziej o to że nie było tam żadnej żywej osoby. Tylko my i otaczająca nas przyroda.
 
Top Bottom