W latach szkolnych byliśmy całą klasą na wycieczce w Zakopcu. W schronisku poznaliśmy z kumplami milutkie Ślązaczki (a my z centrum Mazowsza). W trakcie rozmowy jednak byliśmy na straconej pozycji, bo kiedy chciały coś między sobą powiedzieć w tajemnicy przed nami, to wcale nie musiały się z tym kryć - po prostu przechodziły na śląski. Operowały taką gwarą, której ni w ząb nikt z nas pojąć nie był w stanie . Ten "oficjalny" śląski, którego Wy tutaj używacie, jest zrozumiały - poza niektórymi, specyficznymi określeniami.