Ekranizacja Sagi - czy za drugim razem będzie lepiej? (Hollywood, Platige Films, Netflix)

+
Status
Not open for further replies.
Myślę, że padnie jeszcze kilka słów o tym jak niesamowite detale są na pięknych kobiecych sukniach, szczególnie na tej sukience studniówkowej Yen z wczesnych lat 2000 (przepraszam, wiem że to jad ale nie mogę przeboleć kreacji z bolerkiem).
 
Co Bagiński miał na myśli pisząc o projekcie, który dostarczy nam rozrywki w przyszłym roku? Wiedźmin wyjdzie jednak w 2020 czy miał na myśli coś innego np. Saint Seiya?
 
@HuntMocy Nawet nie strasz, od początku projektu mówiono o premierze w 2019. Gdy teraz mieliby to zmienić, to Lauren i reszta ekipy powinna podzielić los Nikefora Muusa.
 
mam wrażenie, że jak na razie jesteście jedyną grupą, która pozostaje w zdrowym balansie, a kogoś muszę zamęczać moimi dywagacjami bo rodzina i przyjaciele już mnie słuchać nie mogą.
Ten zdrowy balans to raczej wyszukiwanie pozytywów, które by nie były przesłonięte przez negatywy i przekonanie, że jeśli za kilkanaście dni nie zaprezentują czegoś obiecującego, to zapanuje powszechne zniechęcenie spowodowane kolejną i zapewne ostatnią (bo więcej nie będzie) zmarnowaną szansą na stworzenie porządnej ekranizacji Wiedźmina.
Tutaj siedzi wiele osób, które książkowy cykl sobie cenią i znają dość dobrze i prawdopodobnie tylko poważne zaniżenie oczekiwań zdoła nas uchronić przed zawodem, bo jeśli oprzeć się na dotychczasowych informacjach, nie wygląda to niestety na coś, co ma wiele wspólnego z książkami. Po początkowej euforii niewiele zostało. Zniknęła, rozmyła się gdzieś ta wiara, że Wiedźmin trafił w dobre ręce, które w odpowiedni i co ważne wierny sposób przełożą treść na obraz. Nic, co do tej pory zostało nam pokazane, nie pozwala stwierdzić z całym przekonaniem, że to będzie dobry serial. Nawet nie tyle, że dobra ekranizacja WIedźmina, ale dobry serial jako taki.
Z drugiej strony jednak wiadomo, że serial ten jest traktowany priorytetowo, że tworzy go zespół złożony z ludzi doświadczonych i znanych, przynajmniej jeśli mówimy o ekipie technicznej, zasilany ciężarówkami dolarów. Tak więc warunki do stworzenia czegoś dobrego są.
Ale znowu, cały czas nie widać tego choćby jednego kadru, jednego zdjęcia, dialogu, który by jasno, wyraźnie i bez wątpliwości nam oznajmił, że jest to Geralt na miarę Sapkowskiego.
I oczywiscie wszelkie dywagacje miło widziane.
 
Co do tej gadki o pancerzach, wy ludzie naprawdę nie zauważyliście, że Bagiński odniósł się konkretnie do tych nilfgaardzkich?
 
Jestem ciekaw czy Pan Sapkowski,Bagiński i Lauren będą występować razem w jakimś wspólnym panelu.
Taki zestaw osobowości zapowiada się dosyć ciekawie.
 
Słyszałem, że Sapkowski ma być na jakimś oddzielnym panelu. Ale nie wiem czy będzie miał po prostu jakiś dodatkowy, czy może w ogóle nie pojawi się na tym netfliksowym.
 
Co do tej gadki o pancerzach, wy ludzie naprawdę nie zauważyliście, że Bagiński odniósł się konkretnie do tych nilfgaardzkich?
I co z tego? Nawet jeśli są świadomi tego jak beznadziejne są, jak i innych błędów jak wygląd Aretuzy czy włosów Calanthe, to i tak teraz nic z tym nie zrobią. Dla nich to temat do żartów, dla nas ponury dowód na to jak wywalone mają na te adaptację.
 
Ten zdrowy balans to raczej wyszukiwanie pozytywów, które by nie były przesłonięte przez negatywy i przekonanie, że jeśli za kilkanaście dni nie zaprezentują czegoś obiecującego, to zapanuje powszechne zniechęcenie spowodowane kolejną i zapewne ostatnią (bo więcej nie będzie) zmarnowaną szansą na stworzenie porządnej ekranizacji Wiedźmina.
Tutaj siedzi wiele osób, które książkowy cykl sobie cenią i znają dość dobrze i prawdopodobnie tylko poważne zaniżenie oczekiwań zdoła nas uchronić przed zawodem, bo jeśli oprzeć się na dotychczasowych informacjach, nie wygląda to niestety na coś, co ma wiele wspólnego z książkami. Po początkowej euforii niewiele zostało. Zniknęła, rozmyła się gdzieś ta wiara, że Wiedźmin trafił w dobre ręce, które w odpowiedni i co ważne wierny sposób przełożą treść na obraz. Nic, co do tej pory zostało nam pokazane, nie pozwala stwierdzić z całym przekonaniem, że to będzie dobry serial. Nawet nie tyle, że dobra ekranizacja WIedźmina, ale dobry serial jako taki.
Z drugiej strony jednak wiadomo, że serial ten jest traktowany priorytetowo, że tworzy go zespół złożony z ludzi doświadczonych i znanych, przynajmniej jeśli mówimy o ekipie technicznej, zasilany ciężarówkami dolarów. Tak więc warunki do stworzenia czegoś dobrego są.
Ale znowu, cały czas nie widać tego choćby jednego kadru, jednego zdjęcia, dialogu, który by jasno, wyraźnie i bez wątpliwości nam oznajmił, że jest to Geralt na miarę Sapkowskiego.
I oczywiscie wszelkie dywagacje miło widziane.

Pięknie ubrałeś w słowa wszystkie moje odczucia wobec tej produkcji. Tym co mnie najbardziej smuci jest fakt, że nie dostaniemy kolejnej ekranizacji. Przez cały ten czas kiedy wszyscy czekaliśmy na magiczne "amerykanie robią wiedźmina", nawet kiedy wydawało się to totalnie abstrakcyjne jakieś 10-15 lat temu, to wciąż można było mieć nadzieję na dobrą ekranizację, natomiast teraz jeżeli nic z tego nie wyjdzie, to koniec i jakoś niesamowicie mnie ten fakt smuci. Wciąż chcę wierzyć, że coś z tego wyjdzie i będzie to dobra produkcja, ale po ostatnim zwiastunie jest mi naprawdę ciężko. I mam wrażenie, że ludzie którzy są tak zajarani serialem nie wiedzą w czym jest problem- nie w braku słowiańskości, czy kijowej muzyce, a w tym, że wszystko wygląda jak niskobudżetowe, fanowskie produkcje o elfach puszczane w niedzielę rano na TV6, że z przepięknych lokacji, w których kręcono zrobiono plastikowe, rozmyte tła, które wyglądają jak fototapeta u mojego dziadka w salonie. Ja nie mam oporów przeciwko zmianom, niech rozwijają wątek Yennefer, niech Fringilla będzie czarna, ale niech to wciąż będzie adaptacja, niech to jakoś wygląda. Wyobrażacie sobie Tir na Lia zrobioną w stylu Aretuzy? Serce mi pęka jak pomyślę, że po dwóch latach czekania (naprawdę wyczekiwałam tego jak mało kto) dostaliśmy Smoki Camelotu połączone z estetyką Spartacusa. Na szczęście wciąż jeszcze może to uratować scenariusz i aktorstwo, więc w tym pokładam całą swoją nadzieję.
 
Pięknie ubrałeś w słowa wszystkie moje odczucia wobec tej produkcji. Tym co mnie najbardziej smuci jest fakt, że nie dostaniemy kolejnej ekranizacji.
Nie byłbym taki pochopny w tych osądach. Jeszcze 10 lat temu Wiedźmin był w Ameryce marką praktycznie nieznaną, Dziki Gon bardzo ją spopularyzował, kto wie jak stanie się znany po premierze serialu? Może komuś za kilkanaście lat zechce się zrobić porządny remake, a jeśli Redzi nadal będą robić gry to fandom nie umrze. Będą ludzie chętni + będzie popyt, choć to takie gdybanie mimo wszystko.
 
I co z tego? Nawet jeśli są świadomi tego jak beznadziejne są, jak i innych błędów jak wygląd Aretuzy czy włosów Calanthe, to i tak teraz nic z tym nie zrobią. Dla nich to temat do żartów, dla nas ponury dowód na to jak wywalone mają na te adaptację.
No cóż, dla mnie też te pancerze to porażka, dlatego właśnie jestem ciekaw, jak Bagiński i reszta zamierzają ich bronić na panelu.
 
Na szczęście wciąż jeszcze może to uratować scenariusz i aktorstwo, więc w tym pokładam całą swoją nadzieję.
Jak jeszcze w pewnym stopniu jestem skłonny dać wiarę, że przynajmniej niektórzy aktorzy i aktorki są w stanie wykreować interesujące postacie (i nie mam tu na myśli Cavilla), tak pokładanie nadziei w jakość scenariusza wywołuje u mnie poważne zadziwienie. Wszelkie znaki na niebie i na ziemi, w tym te, o których nie śniło się filologom, wskazują na to, że scenariusz spowoduje łysienie u każdego miłośnika sagi. Cokolwiek było priorytetem dla Hissrich i jej ekipy scenarzystów, a można chyba przyjąć, że nie stało za tym wierne trzymanie się książek, to w widoczny sposób wpłynęło na serial. I nie jest to wpływ, który dawałby mi powody do nadmiernego optymizmu. Jakiegokolwiek optymizmu tak właściwie.
Ja uważam, że serial będzie w porządku pod względem technicznym, czyli kostiumy, scenografia (chociaż już widać, że nie przełoży się to na zgodność z treścią książek), praca kamery, efekty itd. Aktorsko też się zapewne obroni i sam mam nadzieję na dobrą rolę Chalotry, ale jestem przekonany, że scenariusz doprowadzi mnie do zejścia, bo z takiego połamańca nic dobrego wyjść nie może.
 
Może komuś za kilkanaście lat zechce się zrobić porządny remake
Rimejki wiecznie żywe, też myślę że bez względu na jakość / sukces serialu Netfliksa kiedyś nowa wersja by jeszcze powstała. Marka jest już całkiem wyrobiona, a nie takie tytuły odświeżano. Po 20-30 latach to jak znalazł :)

Jeśli chcą, by ich nadal traktowano poważnie, to nie będą ich bronić. Przyznają że są do dupy i że nic już nie można z tym zrobić, bo sezon już ukończmy.
Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek spyta ich podczas wywiadu o te pancerze, to cóż, będą musieli coś wymyślić, bo przyznać ze są do dupy to nie mogą :p Choć Bagiński już przyznał, ale prywatne wiadomości to co innego niż wywiady

tak pokładanie nadziei w jakość scenariusza wywołuje u mnie poważne zadziwienie. Wszelkie znaki na niebie i na ziemi, w tym te, o których nie śniło się filologom, wskazują na to, że scenariusz spowoduje łysienie u każdego miłośnika sagi.
Też nie nakręcam się na nie wiadomo jak jakościowy scenariusz (patrząc na doświadczenie scenarzystów, po prostu "nie ma tragedii"), ale wystarczy mi jak będzie po prostu porządny jak na standardy telewizji, a reszta aspektów produkcji (mam nadzieję) zrobi swoje. Scenariusz na pewno będzie kontrowersyjny dla wielu miłośników książek, ale tak to jest z adaptacjami. Pewnie już to tutaj pisałem, ale często nie rozumie się jak one działają, albo w ogóle czym są. Fan uniwersum który jest zakochany w książkach oczekuje jak największej "zgodności" z materiałem źródłowym, a poprzez zgodność rozumie się wyjątkowo dokładne przeniesienie wszystkich wydarzeń, opisów itd. Na ekran, zachowanie pierwotnej struktury, nawet jeśli ta struktura może nie działać w ekranowym medium z różnych powodów. Fanowi jest to obojętne, bo dla niego niezwykle satysfakcjonujące jest samo oglądanie scen, które dobrze zna z ulubionej książki. Tyle mu wystarcza do udanego seansu. Też tak miałem :p Myślę, że kiedy jakaś ekranizacja jest właśnie tak wyjątkowo wierna oryginałowi, to jest to bardziej zasługa książki, a nie twórców. Niektóre są napisane i skonstruowane w dość filmowy sposób i nie są konieczne większe modyfikacje, by produkcja "siadła" u przeciętnego widza.

Wiedźmin na tym polu jest niestety IMO dość problematyczny, a przynajmniej zbiór opowiadań, które trzeba było jakoś sklecić ze sobą w sensowną całość (na wzór sagi) i ta całość musi grać jako angażujący widza serial. Pisanie ekranizacji nie polega na przepisywaniu oryginału i ewentualnemu wprowadzaniu poprawek, a tworzy się scenariusz od podstaw, tak jakby się konstruowało każdy inny oryginalny film / serial. Z zachowaniem zasad rządzących filmowym storytellingiem. Z materiału źródłowego wybiera się to, co czyni go ciekawym i co jest przekładalne na język filmowy, a jak czegoś brakuje, by historia działała jako film, to się dokłada samemu, starając się wpasować w ton opowieści i klimat.
To co widzimy w Wiedźminie, czyli m.in. Dodatkowy wątek Yennefer, przerobiona wizyta Ciri w Brokilonie, pokazanie (również najpewniej przerobionej) bitwy o Sodden to właśnie efekt tego przekładu na strukturę serialową i jest to zupełnie normalne. Można powiedzieć, że twórcy serialu tworzą własną wersję lore tak jak zrobiło to CDPR z grami. Na pierwszym miejscu stawia się jakość i działanie historii w danym medium, a dopiero później wierność oryginałowi. Może to brzmieć rozczarowująco dla hardkorowego fana, ale patrząc na sprawę racjonalnie to jest to jedyne słuszne podejście jeśli chce się przyciągnąć uwagę szerokiej widowni. I założę się, że gdyby Wiedźmin trafił do HBO zamiast Netfliksa, albo do jakiejś innej platformy to podejście w realizacji wiele by się nie różniło.

Ja mam tylko nadzieję, że to co napisała Lauren z ekipą trzyma się kupy i zmiany, które teraz wywołują u niektórych szok i niedowierzanie nabiorą sensu po obejrzeniu całości.
 
Fanowi jest to obojętne, bo dla niego niezwykle satysfakcjonujące jest samo oglądanie scen, które dobrze zna z ulubionej książki.

Protestuję przeciwko takiemu uogólnieniu :p

Fan fanowi nierówny, bynajmniej. Przedstawiasz to trochę tak, jakby poziom i feeling serialu był mu kompletnie obojętny, byleby ekranizacja była kartka w kartkę, a tak nie jest.

Istotne jest z kolei to, co wielokrotnie poruszałem na łamach tego wątku - czy scenarzyści są w stanie stworzyć scenariusz, który przewraca książki do góry nogami, a przy tym zachowuje wszystko to, za co książki ASa pokochały rzesze. I przede wszystkim - czy potrzebne jest przewracanie książek do góry nogami.

Dla mnie po tym co widziałem i co znam z twórczości osób odpowiedzialnych za tę materię odpowiedź ani na jedno, ani na drugie pytanie nie może być twierdząca. Dodatkowo, nie zgadzam się z tym, że zabiegi które wymieniasz to "normalny efekt przekładu na strukturę serialową" - takimi rzeczami może być zmiana kolejności wydarzeń, jeśli chronologia książki jest lekko zakręcona, albo modelowe wręcz pokazanie wydarzeń, które w książce są wspominane albo opowiadane przez jakąś postać, ucięcie niektórych wątków, jeżeli dla całości nie są potrzebne itd. Ale nie dopisywanie całych historii, linii fabularnych, zupełne burzenie struktury wydarzeń albo drastyczne zmiany postaci i ich roli w fabule, a takie rzeczy mają miejsce przy tej ekranizacji i jak wynika ze słów Lauren, to są zupełnie przemyślane rzeczy - jej wizja serialu, którą ona ma po przeczytaniu książek. Nie chęć zekranizowania książek, tylko na ich kanwie opowiedzenia jakiejś zupełnie swojej historii. W rzeczach, o których piszesz nie ma absolutnie nic, czego by bez niewielkich korekt nie dało się przenieść na ekran.

Gdyby pominąć słówko "ekranizacja" to coś takiego można by nawet spokojnie przeboleć - ale jest jeszcze druga rzecz, czyli umiejętność wydobycia tego, co w książkach było ważne. Posłużę się tym przykładem po raz wtóry - gry Redów. Ja doskonale widziałem grając w W1, że w tej grze maczali palce ludzie, którzy te książki kochali, fascynowali się nimi, a pewnie niejeden rozkminiał nie raz, jak by tu przelać na medium wizualne te książki. I udało im się, wydobyli i uwypuklili esencję Sapkowskiego - lokacje, muzyka, brak czarno-białego świata, okrucieństwo, cynizm itd. To wszystko się z gier wręcz wylewa. Opowiedzieli inną historię? Owszem. Trochę gorszą? Owszem. Ale duch został zachowany. I gry stały się hitem, mimo że gameplayowo i mechaniką oględnie mówiąc nie zawsze wymiatały.

Patrząc na te tony przegadanych przez nas materiałów i wieści nadchodzący serial nie zapowiada i tego - niech każdy sam sobie opowie szczerze, ile klimatu z książek ASa poczuł w zwiastunie. Ja - ani trochę.

Może to brzmieć rozczarowująco dla hardkorowego fana, ale patrząc na sprawę racjonalnie to jest to jedyne słuszne podejście jeśli chce się przyciągnąć uwagę szerokiej widowni.

To samo pewnie myśleli twórcy jakiegoś Inferno czy innego Złotego Kompasu.
 
Wiedźmin na tym polu jest niestety IMO dość problematyczny, a przynajmniej zbiór opowiadań, które trzeba było jakoś sklecić ze sobą w sensowną całość (na wzór sagi) i ta całość musi grać jako angażujący widza serial.
Wcale nie trzeba było. Istnieje coś takiego jak seriale antologiczne, w których każdy odcinek to odrębna historia i jakoś nie przeszkadza im to w zdobywaniu dużej popularności. Patrz choćby Black Mirror, Love Death and Robots, itd. Spokojnie obroniłby się serial o Wiedźminie, w którym każdy odcinek to byłoby osobne opowiadanie. Zmiana fabuły w taki sposób, by zachować ciągłość wątków, to decyzja (jak mniemam) Lauren i uważam, że jest to decyzja niesłuszna. Nie ma sensu na siłę tłumaczyć jej jakimiś trendami czy normami medium, bo jak widać nie są one aż tak powszechne.
 
Status
Not open for further replies.
Top Bottom