Okej, wreszcie obejrzane.
Ogółem jest dokładnie tak jak podejrzewaliśmy z Deymosem od pół roku. Dla kogoś zupełnie obcego to jest typowe bardzo średnie serialidło, niewyróżniające się niczym na tle innych seriali.
Zaś pod względem to jak to dobra jest to adaptacja książek Sapkowskiego, to:
Miałem zamiar omówić każdy odcinek z osobna, co było dobre a co nie, ale za dużo by tego było. Powiem więc krótko:
Pierwszy odcinek.
Doskonale sobie sprawę, że nie da się zrobić ekranizacji czegokolwiek dokładnie tak samo jak w oryginale, dlatego fabułę pierwszego odcinka oceniam jako dość wierną Mniejszemu Złu. Tyle że odnoszę wrażenie, że przedstawiona w serialu historia nie daje nawet połowy impactu emocjonalnego, jakie dawało opowiadanie lub choćby komiks Polcha. Wydaje mi się to wynikać z wycięcia tych fragmentów powieści, które showrunnerce zapewne wydały się nieistotne. Renfri nie wydaje się być tak istotną dla Geralta i widza jak powinna. Głównie dlatego, bo podjęto kardynalny błąd nie pokazywania jej backstory (Choć wiadomo że było ono nakręcone) no i usunięto całkowicie wątek o Tridamskim rozwiązaniu. Jest to chyba też pierwsza adaptacja tego opowiadania, w którym nie padają ostatnie słowa Renfri (Zimno mi.. Obejmij mnie…)). Bardzo brakuje mi też tu postaci wójta Caldemeyna, z którym od wielu lat Geralt był najwyraźniej zaprzyjaźniony. To właśnie przez ten fakt ostanie jego słowa w opowiadaniu dawały tak mocne wrażenie. Zamiast tego na jego miejsce dostajemy jego córkę Marilkę, którą główną rolą w opowiadaniu było to, że miała 4 lata i truła tyłek ojca, by ten ją zabrał na jarmark. To jest właśnie jedna z zmian, nad którą mam ochotę cytować Katarzynę Łaniewską:
Tą sentencję często sobie powtarzałem oglądając całość, bo odnosiłem wrażenie, że niektóre zmiany są wprowadzone tylko po to bo tak.
Naprawdę zdaniem naszej showunnerki za mało jest w wiedźminie kobiecych postaci więc trzeba dowalać kolejną? Koniec końców jest to moim zdaniem lekkie zmarnowanie potencjału opowadania. Co do wątku Ciri: Z grubsza mamy to co było w książce, więc bez zaskoczeń. Aktorka Calanthe w ogóle do niej nie pasuje, ani z wyglądu, ani ogółem, widać, że tutaj postawiono lachę na to postać i wybrano byle kogo. Spore zmarnowanie postaci Eista, bo o ile chłop spoko wygląda i gra nieźle, to za cholerę nie przypomina tego ze Skellige. Naprawdę można było lepiej dobrać do niego kostiumy i charakteryzację. Freyę oceniam takie mech, podobnie Musiała. Nilfgaardczycy wypadają całkiem nieźle, pod warunkiem że są pokazywani z oddali i nie widać szczegółów ich wyglądu. Bitwa to jakiś żart pod każdym względem, łącznie z rozmową Calanthe i Eista w trakcie niej. Normalnie ustawka kiboli w śmiesznych strojach, z Cahirem spokojnie strzelającym do kogo popadnie ze szczytu wzgórza.
Drugi Odcinek:
Kompletna masakra Krańca Świata. Nasza wspaniała showrunnerka nieraz powtarzała jak to chce zachować "słowiański" i "polski" klimat książek, po czym gdy trafia jej się opowiadanie idealne do tego co ona z tym robi? Wywala 80% historii i zostawia jakieś resztki XD Tak samo z Granicą Możliwości. Chyba nie muszę mówić, że teraz widać jak na tacy, że w wielu sprawach Lauren zwyczajne kłamała a wielu użytkowników tego forum naiwnie wierzyło w każde jej słowo.
Teraz też rozumiem jej zdziwienie, kiedy Bagiński starał się prostować jej wypowiedź po jak stwierdziła że Geralt nie uważa Jaskra za przyjaciela. Batey stara się jak może odgrywać postać barda, ale Cavillowy Geralt przez cały czas traktuje go jak gówno które przykleiło mu się do buta i nie chciało odpaść. Ani przez moment nie widać, by darzył go jakąkolwiek sympatią, nawet akcja po ataku dżina wypada bardziej śmiesznie niż dramatycznie. Widać dla Lauren Jaskier to ten typowy wkurzający sidekick znany z większości amerykańskich filmów, a nie oddany przyjaciel i druh Białego Wilka. Znaczy, Pankrac też w książkach bywał głupi, irytujący, trzeba go było ratować, ale no bez przesady.
Trzeci odcinek:
Kompletna masakra pierwszego opowiadania. Jedyne co się w nim miarę zgadza to walka ze strzygą. Reszta, łącznie z Foltestem do zaorania.
Czwarty Odcinek:
Chyba najlepszy, ale tylko dlatego bo siłą rzeczy musiał być wierny opowiadaniu (Na szczęście Lauren nie przyszło do głowy, by z Calanthe robić matkę Ciri)
Piąty odcinek:
Meh, widać teraz, że nie mogliśmy mieć pierwszorzędnego dżina i niszczenia Rinde, bo trzeba było robić wątki młodej Yennefer i Ciri. Tych wątków dodam, w ogóle nie oglądałem, bo tak jak zapowiadałem wiele miesięcy temu, przewijałem je. Uważam, że nic na tym nie straciłem, a sam serial tylko by zyskał na ich usunięciu.
Szósty Odcinek: Kompletna Masakra, za to że związek Geraltai Yen potoczył się tutaj kompletne na odwrót niż w opowiadaniu, za to jak Geralt potraktował Jaskra na koniec i za całokształt zaczynam życzyć ekipie scenarzystów z showrunnerką na czele jak najgorzej.
Siódmy Odcinek: Mech, zapychacze, wydarzenia których prawie nie było, większość do przewinięcia.
Ósmy Odcinek: No mamy trochę z Coś więcej, więc lepszy niż poprzedni, ale za samo zakończenie, fakt że Geralt wcale Ciri wcześniej nie spotkał, i zakończenie na: "Kim jest Yennefer?" zamiast na: "Jestem twoim przeznaczeniem" "Jesteś czymś więcej Ciri. Czymś więcej" życzę ekipie i Lauren jak najgorzej. Choć teraz nawet jakby Netflix zmienił showrunnera to wiele to nie da, szkoda już się dokonała. Patrząc co zrobiono z opowiadaniami, a wywalono z nich praktycznie 80% tego co było w nich dobre, to sagę też zapewne czeka masakra.
Najlepsze jest to, że z Deymosem od pół oku domyślaliśmy się że tak będzie, ale większość użytkowników tego forum uparcie twierdziła, że nie można oceniać produkcji po zdjęciach z planu, trailerach, bo dopiero o obejrzeniu można wyrobić swoje zdanie. Cóż, ten serial, będący koszmarną adaptacją i marnym serialem, który może tylko śnić o takim sukcesie jak Gra o Tron, stał się kolejnym przykładem że można, a wręcz powinno się takie produkcje mieszać z błotem jeszcze przed ich ukończeniem. A ci, którzy się z tym nie zgadzają, mogą, cytując Trochę Poświęcenia:''
Całować psa w rzyć"