Jeśli chodzi o książki, to wydaje mi się, że Yennefer już wcześniej współpracowała z czarodziejami z Kapituły, ale dopiero po Sodden zasłużyła, by dostać miejsce w Radzie Czarodziejów. Pamiętam, że Triss zastanawiała się nad tym, czy Geralt wie, jaki był udział Yennefer w "manipulowaniu genetycznym" starszej krwi, a tym zajmowali się raczej ci starsi czarodzieje.
Poza tym ciężko mi sobie wyobrazić książkową Yen odzywającą, się w taki sposób do Tissai, jak to jest w serialu. Już kiedyś o tym na forum pisałam, ale zawsze odnosiłam wrażenie, że Tissaia jest jedyną osobą w uniwersum wiedźmińskim, której Yennefer bezgranicznie ufa i której jest się w stanie podporządkować.
No właśnie, dokładnie to, czyli pamięć mnie nie myli. Poza tym 30 lat na dworze Aedirn i ani jednego kontaktu z Tissaią? Zero ustaleń Kapituły co do polityki tego kraju, żadnych wskazówek dla Yen, narad? Maluje się z tego obraz czarodziejów, którzy posyłają młódki na dwory, a potem odcinają się od tego wszystkiego, żeby na koniec dopiero ogarnąć tyłki (nie wszyscy). Z Fringillą to samo, nie mieli pojęcia co się tam dzieje? Rozumiem w książkach, gdzie Nilfgaard był niejako egzotycznym, niedostępnym krajem dla czarodziejów Północy (i vice versa), ale skoro w serialu ich wpływy tam sięgały, to dlaczego pozwalać nastoletniej czarodziejce na taką samowolę? Zrzucają winę na Fringillę, podczas gdy dziesiątki starych, potężnych czarodziejów nie robiło nic. W książce zrobili coś, zamiast bronić własnych interesów, co robili zawsze, garstka biła się pod Sodden, chociaż wcale nie musiała, z nowym wrogiem, nieznanym. Tutaj de facto kontrolują świat, mają wpływy w Nilfgaardzie, ale tak naprawdę, to nie. Fringilla przypomina mi nieco Rience'a, który bez Vilgefortza przecież nic by nie zdziałał. A Vilgefortzowi się udało, bo knuł intrygę powoli i skrupulatnie, w cieniu. O Fringilli wszyscy wiedzieli, a jedyny komentarz o jej pobycie w Nilfgaardzie to prześmiewczy tekst Yen.
Ta kropla, czy raczej wiadro wody, które drąży w tym momencie skałę spójności historii z Sagi może mieć zbyt duże skutki. W Krwi Elfów słyszymy o bohaterskim wyczynie 22 czarodziejów i wyobrażamy sobie potężną bitwę, stanięcie naprzeciw wrogiemu, nieznanemu porządkowi świata. A w serialu mamy potyczkę koleżanek, która powstała tylko dlatego, że Yennefer fochnęła się i nie chciała pojechać do Nilfgaardu, a nikt ze starszych czarodziejów nie ogarnął przez jakieś 60 lat co się odwala na Południu.