[UWAGA! - SPOILERY] Serial Wiedźmin (Netflix) - wrażenia spoilerowe

+
Mam nadzieję, że będzie tak jak z tą plotką z pierwszego sezonu o spotkaniu Yennefer, Geralta i Myszowora. Wzięła się chyba z tego, że cała trójka była w tym samym czasie widziana na planie. Może nakręcili sceny walki, ale udziału w nich Henry i Freya nie brali.
 
Tbh spotkanie Myszowora z Yen i Geraltem brzmi dużo strawniej niż wiele elementów, które się w serialu znalazły.
 
A ja trochę z innej beczki, a trochę z tej beczki.

Właśnie obejrzałem dodatki do LotR z rozszerzonej edycji... Po raz drugi w życiu, pierwszy raz oglądałem je po wyjściu wydań 4-płytowych. To było X lat temu i byłem wtedy nastolatkiem, teraz jestem starym chłopem i znacznie "mocniej", bardziej świadomie odbieram te materiały, bo przez ten czas dużo dowiedziałem się o tworzeniu filmów w ogóle a adaptacji w szczególności.

Bardzo polecam wam fragmenty o przenoszeniu trylogii na ekran, przyjemnie jest posłuchać twórców scenariusza i ich wspomnień dotyczących dylematów, trudności, decyzji, jakie musieli podjąć. Mniej przyjemnie można to sobie zestawić z procesem powstawania i wypowiedziami twórców Wiedźmina, ale można dzięki temu zrozumieć, skąd tak duża różnica jakościowa między tymi dwiema adaptacjami.

To dla mnie bardzo dobre porównanie, ponieważ zarówno trylogia, jak i saga o Wiedźminie to dla mnie fantastyczne dzieła literatury fantasy, które zasługiwały na znakomite przeniesienie na ekran tak znamienitej prozy. Jednak przy dziele jakim jest LotR Wiedźmin wypada jak puszczenie brzydkiego bąka pod każdym względem i myślę że nikt nie ma co do tego złudzeń.

Ale gdy obejrzymy sobie te dodatki, uświadamiamy sobie jak bardzo twórcy fascynowali się książkami - współscenarzystka czytała je min. raz w roku, od kiedy skończyła 16 lat :) Scenariusz przechodził poprawki wielokrotnie, był przepisywany z powodu zmian koncepcji w zakresie ilości czasu ekranowego i liczby filmów, w jakich miała się zmieścić cała ekranizacja. Naprawdę, gdy oni opowiadają o całości procesu czuć że mają dużą świadomość, co należy z książek pokazać, co można odpuścić, jakie scenki dodać i co one wnoszą, jak budują poszczególne postaci. W prostych słowach - słychać, że ktoś kocha materiał źródłowy i wie co robi.

Tym bardziej robi się smutno, gdy się widzi jaki los spotkał naszą perełkę fantasy :(( Na szczęście mogę się upić bezalkoholowym radlerem. Na zdrowie!

 
Na vimeo jest self tape australijskiej modelki Monique Dobell, która próbuje swych sił w aktorstwie. Materiał to monolog Essi do Geralta w zbyt małej izdebce. Prawdopodobnie to nic, ale mimo wszystko nieco dziwny wybór.
 
Czyżby chcieli też wcisnąć Trochę Poświęcenia? Whatever.

Najlepsze jest to, że gdybym nie obejrzał pierwszego sezonu to pewnie jarałbym się powstającym prequelem, anime i newsami z planu kolejnego sezonu, a tak, to mam to wszystko gdzieś.
Edit.
Chyba szkic Kaer Morhen. Nic ciekawego, taka bieda kopia growego.
bandicam 2020-09-12 20-44-32-696.png

Teraz jak się przyjrzałem to chyba dorobili małe miasteczko w tej opuszczonej przez wszystkich Dolinie Gwenellech. Przynajmniej teraz wiadomo z skąd netflixowi wiedźmini będą brać panie do towarzystwa.
 
Last edited:
zarówno trylogia, jak i saga o Wiedźminie to dla mnie fantastyczne dzieła literatury fantasy, które zasługiwały na znakomite przeniesienie na ekran tak znamienitej prozy. Jednak przy dziele jakim jest LotR Wiedźmin wypada jak puszczenie brzydkiego bąka pod każdym względem i myślę że nikt nie ma co do tego złudzeń.
Wg mnie nie ma nawet co porównywać najlepszych filmów fantasy w historii(dla mnie oczywiście, chociaż dla większości zapewne też), które są też świetną adaptacją(na tyle ile mogły być) do serialu o Wiedźminie, który adaptacją jest słabą, a miejscami fatalną, a serialem to co najwyżej niezłym jak ktoś się uprze.
Ale gdy obejrzymy sobie te dodatki, uświadamiamy sobie jak bardzo twórcy fascynowali się książkami - współscenarzystka czytała je min. raz w roku, od kiedy skończyła 16 lat :) Scenariusz przechodził poprawki wielokrotnie, był przepisywany z powodu zmian koncepcji w zakresie ilości czasu ekranowego i liczby filmów, w jakich miała się zmieścić cała ekranizacja. Naprawdę, gdy oni opowiadają o całości procesu czuć że mają dużą świadomość, co należy z książek pokazać, co można odpuścić, jakie scenki dodać i co one wnoszą, jak budują poszczególne postaci. W prostych słowach - słychać, że ktoś kocha materiał źródłowy i wie co robi.
Nie ma co się dziwić, Jackson to prawdziwy fanatyk Tolkiena i zrobił prawdopodobnie najlepszy film jaki tylko mógł, mało tego, tam praktycznie cała ekipa była zajarana tematem, więc nic dziwnego, że trylogia wyszła genialnie. Gdyby tylko za Wiedźmina wzięli się tacy ludzie jak Cavill, którzy jarają się tematem tylko na stanowisku reżysera i scenarzysty(i może jeszcze HBO zamiast Netflixa, albo film kinowy) i jestem pewien, że byłby z tego świetny serial/film.
 
Włączyłem sobie powtórnie trailer Diuny i tam na serio widać, że robił to ktoś, kto chce uradować każdego fana cyklu. Oddano szczegóły tak drobne, jak bicz przy pasie Bestii albo kształt zagłowia łóżka. Coś, co dostrzeże tylko ktoś dobrze pamiętający tekst. To jest właśnie ta troska o materiał wejściowy.

Poza tym mam dziwne wrażenie, że gdzieś już widziałem aktorkę grającą Wielebną Gaius Helen Mohiam, ale nie mam pojęcia, skąd to wrażenie, bo przejrzałem listę jej występów, a jest imponująca, i nie widzę tam nic, co by wywołało to skojarzenie.

Teraz jak się przyjrzałem to chyba dorobili małe miasteczko w tej opuszczonej przez wszystkich Dolinie Gwenellech. Przynajmniej teraz wiadomo z skąd netflixowi wiedźmini będą brać panie do towarzystwa.
Wiesz, oni w miejsce Bitwy o Wzgórze wsadzili ruiny elfiej twierdzy (w sensie Ogrodzieniec). Raz, że w oczywisty sposób nie było tam żadnej twierdzy, a dwa, że elfy takich twierdz nie budowały. Dlatego obecnie rywalizują już tylko o to, czy w drugim sezonie odwalą większą baryłę niż w pierwszym, a wiemy, że poprzeczka wisi całkiem wysoko.
 
Last edited:
Włączyłem sobie powtórnie trailer Diuny i tam na serio widać, że robił to ktoś, kto chce uradować każdego fana cyklu. Oddano szczegóły tak drobne, jak bicz przy pasie Bestii albo kształt zagłowia łóżka. Coś, co dostrzeże tylko ktoś dobrze pamiętający tekst.

Zabawne jest to że w Wiedźminie też można znaleźć drobne detale, które wielu czytelnikom mogły umknąć, a jednak twórcy adaptacji je wyłapali i umieścili w serialu. Szkoda, że jednocześnie pokpili tak wiele innych, wręcz elementarnych elementów, które wydawały się nie do pokpienia :(
 
Które to detale? Musiały mi umknąć w lawinie tych wszystkich adaptacyjnych potworków.
Po przeszukaniu pamięci znalazłem w niej jeden fragment, czyli samobójstwa obrońców ostatniej twierdzy w Cintrze, łącznie z podawaniem trucizny dzieciom. To mogę uznać za poprawne przeniesienie szczegółu książki do serialu. Strzała w oko Eista to drugi, szkoda tylko, że wystrzelona przez Cahira. Reszta to bagno koszmarnych decyzji ekipy Hissrich, w którym topi się wszystko, co by chciało wystawić głowę ponad powierzchnię.
W jednym krótkim trailerze Diuny jest tego więcej niż w całym sezonie Wiedźmina. A przy tym nie mam najmniejszego wrażenia, że te drobne oznaki 'fanostwa' otoczone są marną popeliną wychodzącą z każdej sceny i każdego zdania. Nie krzywię się na widok strojów i scenerii, nie bolą mnie uszy od słuchania beznadziejnie napisanych dialogów. Nie zastanawiam się, z jakich to powodów zatrudniono danego aktora i czy na pewno chodziło o umiejętności aktorskie oraz dopasowanie do roli.
 
Mi też detale umknęły :(

Ekranizacja Wiedźmina to przeciwieństwo ekranizacji robionych pieczołowicie przez fanów/entuzjastów materiału źródłowego.

A przecież mamy tak blisko właściwy przykład, czyli chociażby pierwszy Wiedźmin. To znaczy - kolejne pewnie też, ale z pierwszego jest film dokumentalny gdzie niektórzy twórcy wypowiadają się o lore i słychać, że robili to miłośnicy prozy ASa, których każda decyzja odbiegająca od książek (np. kreacja Triss) może nie tyle bolała, co była powodem dyskusji i została uczyniona z pewną świadomością. To właśnie temu zawdzięczamy niezaprzeczalną zaletę jedynki - Klimat przez duże K. Udało się wyciągnąć esencję materiału źródłowego.

W serialu klimatu próżno szukać, netflixowa bezpłciow, momentami niestaranna papka.
 
Pamiętam, jak czytałem artbook do Wiedźmina 2. Cytaty z książek przy ilustracjach były fenomenalnym dodatkiem czyniącym z tej pozycji coś więcej, niż tylko zbiór konceptów i komentarzy. A i w samych komentarzach było sporo odniesień do tego jak twórcy podchodzili do strony artystycznej (ale i nie tylko artystycznej). Był to moment, w którym dopiero co wchodziłem głębiej w ten świat i zachęciło mnie to mocno, jeszcze przed zagraniem w W2, by sięgnąć po książki ponownie.
 
Gry i serial w ogóle ciężko porównywać pod względem zaangażowania twórców w projekt, bo w pierwszym brały udział osoby, które w dużej mierze wychowały się na Wieśku, a w drugim zaangażowani są ludzie, którzy dopiero teraz zaznajamiają się z materiałem źródłowym. Nawet sama Lauren przyznała, że początkowo nie przyjęła propozycji bycia showrunnerką w Wieśku, dopiero po dłuższym zastanowieniu przyjęła propozycję. Nie była to zatem osoba zafascynowaną tą tematyką i nie byłoby w tym nawet nic złego, gdyby po prostu zatrudniła kilku fanów (a nawet fanatyków serii) do tworzenia scenariusza. Niestety tak się nie stało.

Wydaje mi się, że poza brakiem osób, które byłyby fanami całego uniwersum, w gronie scenarzystów zabrakło po protu kogoś z naszego, słowiańskiego, kręgu kulturowego. Nie chodzi tutaj tylko o kwestię tłumaczenia, które w języku angielskim jest moim zdaniem dość nieudane, ale także o obecność kogoś, kto potrafiłby przedstawić wydarzenia z książki w szerszym kontekście. W serialowym Wiedźminie widać wpływ zachodniego sposobu patrzenia na świat, dość twarde rozróżnienie na dobro i zło, ciemiężonych i ciemiężców (o tym była ostatnio ciekawa dyskusja na reddicie w kontekście relacji elfów i ludzi). W książkowym Wieśku takich jasnych podziałów nie było. Większość postaci znajdowała się niejako w moralnej "szarej strefie". Każda postać była zdolna zarówno do czynienia dobra jak i zła (z głównymi "bohateriami" włącznie). Ponadto Wieśka w dużej mierze od wielu innych dzieł fantasy odróżniało to, że koncentrował się raczej na sferze mikro a nie makro. Geralt, Yennefer i Ciri nie walczyli o większe dobro, ocalenie ludzkości etc., tylko o tych, którzy byli im najbliżsi. O roli kobiet w książkach Sapkowskiego versus w serialu już tutaj pisałam, więc może nie będę poruszać tego tematu ponownie, ale generalnie w mojej opinii duży wpływ na sposób postrzegania żeńskich postaci w uniwersum wiedźmina w wersji netflixowej miały po prostu różnice kulturowe.
 
Wydaje mi się, że poza brakiem osób, które byłyby fanami całego uniwersum, w gronie scenarzystów zabrakło po protu kogoś z naszego, słowiańskiego, kręgu kulturowego.
To nawet nie jest brak dogłębnej wiedzy o samym Wiedźminie, która by mogła zaowocować jeśli nie miłością do tworzywa, to chociaż porządną rzemieślniczą robotą, tylko o gatunku fantasy jako takim, o archetypach.
 
W serialowym Wiedźminie widać wpływ zachodniego sposobu patrzenia na świat, dość twarde rozróżnienie na dobro i zło,

To nie jest zachodni sposób patrzenia na świat, to jest sposób patrzenia na świat skierowany do odbiorcy najniższego gustu. 100% słowiańskie filmy Papryka Vegi też wizji świata pełnego subtelnych odcieni szarości raczej nie przemycają :)

I to jest problem na każdej płaszczyźnie serialowego Wiedźmina - za znakomity materiał źródłowy wzięli się ludzie (czy też wyznaczono ich) nie znający nie tylko jego samego, nie tylko gatunku ogólnie, ale będący ogólnie przeciętnymi/miernymi twórcami w swojej branży ludzie.

Ze zideologizowaniem się zgadzam, z tym że również nie winiłbym za to kręgu kulturowego per se, a raczej czasów w jakich powstaje serial. 15 lat temu nikomu by pewne pomysły nie przyszły do głowy, pod żadną szerokością i długością geograficzną. Zresztą, problemem jest nie tyle sama ideologia tu i ówdzie, ale naginanie i dokręcanie materiału źródłowego do jakiejś ideologicznej wizji. Ale potem i tak znajdzie się ktoś, kto zakrzyknie: "Ale jak to, przecież książki Sapkowskiego to same w sobie są takie i takie".

Ale jak widać nie do końca takie. Warto sobie zadać pytanie, czy gdy AS pisał to co pisał, to przyświecała mu ta sama motywacja, co szanownej pani Lauren? Przypuszczam, że wątpię.
 
Gdy Netflix głosił powstawanie tej produkcji, to wydawało mi się, że zależy im na stworzeniu wysoko budżetowego serialu fantasy mogącego konkurować z Grą o Tron. No i wygląda na to że tak było, ale ewidentnie kierownictwu nie zależało na zachowaniu podobnej jakości. W przeciwnym wypadku ta sytuacja:
Lauren przyznała, że początkowo nie przyjęła propozycji bycia showrunnerką w Wieśku, dopiero po dłuższym zastanowieniu przyjęła propozycję.
w ogóle nie miałaby miejsca. No bo po co by proponować taki ważny projekt babie, która może i współpracuje z platformą od jakiegoś czasu, ale tematu nie zna i ją nie obchodzi? Nie wiem kto powinien tym wszystkim kierować, na pewno nie Bagiński, bo po jego Legendach Polskich widać było, że chłop również nie umie w pisanie fabuły i dialogi. Ciężko mi jednak uwierzyć, by w całym Hollywood nie byłoby osoby, którą jarałby marka i miała na nią pomysł.
 
To nie jest zachodni sposób patrzenia na świat, to jest sposób patrzenia na świat skierowany do odbiorcy najniższego gustu. 100% słowiańskie filmy Papryka Vegi też wizji świata pełnego subtelnych odcieni szarości raczej nie przemycają :)
Trochę jest to porównywanie jabłek do gruszek, ale oczywiście można się zgodzić, że takie uproszczenia są często czynione dla ułatwienia odbioru dzieła przez mniej wymagających widzów. Niemniej jednak nie wiem na ile to się tyczy netflixowego Wiedźmina, bo nie wydaje mi się, że twórcy celowali tylko w widzów o najniższym guście (zabawa z liniami czasowymi sugeruje, że próbowali stworzyć coś bardziej wymagającego, ale im nie wyszło). Poza tym sama Lauren na twitterze przyznała, że amerykańskie spojrzenie na świat będzie odzwierciedlone w Wiedźminie. Odnosiła się np. do kwestii niewolnictwa i tego jaki ono miało wpływ na decyzje, które podejmowała w serialu. Moim zdaniem ten wpływ dość mocno widać w sposobie przedstawiania relacji elfów i ludzi w serialu, który jest bardziej jednostronny niż to było w książkach. Wydaje mi się, że osoba spoza zachodniego kręgu kulturowego inaczej zinterpretowałaby ten element świata wiedźmińskiego, co po prostu wynika z różnic w doświadczeniach poszczególnych kultur. Nie twierdzę czy ta interpretacja byłaby lepsza czy gorsza, ale wydaje mi się, że serial dużo skorzystałby na różnorodności perspektyw.
 
Czytam powyższą dyskusję i przypomniało mi się jak wielu tutaj cieszyło się, że Wiedźmina będzie robić Netflix...
Niestety Netflix zrobił błąd i powierzył materiał kobiecie, bo to kobieta, a nie Bagińskiemu, który moim zdaniem podołałby wyzwaniu... Gdyby to była pani Bagińska to zrobiłaby serial...
Niestety w Netflix za duży nacisk kładzie się na zatrudnianie "z klucza", a nie najlepszych, nie patrząc na ich płeć, pochodzenie, narodowość, a filmy/seriale tworzy się tak, by ukazywały "odpowiednie wartości", a nie ciekawą historię i wyrazistych bohaterów.
W sumie da się pogodzić te obie rzeczy ale za to musi zabrać się artysta, a nie kiepski rzemieślnik...
 
Wydaje mi się, że Bagiński nie został wybrany nie dlatego, że nie jest kobietą, a raczej dlatego, że nie jest po prostu jednym "ze swoich". Z tego co widzę po różnych produkcjach, to Netflix lubi zatrudniać osoby, z którymi już współpracował przy innych projektach. Lauren została po prostu zatrudniona "po znajomości" i sama następnie "po znajomości" zatrudniła kolejne osoby (z którymi już wcześniej współpracowała).
 
Włączyłem sobie powtórnie trailer Diuny i tam na serio widać, że robił to ktoś, kto chce uradować każdego fana cyklu. Oddano szczegóły tak drobne, jak bicz przy pasie Bestii albo kształt zagłowia łóżka. Coś, co dostrzeże tylko ktoś dobrze pamiętający tekst. To jest właśnie ta troska o materiał wejściowy.

Ciężko im będzie dorównać wersji Lyncha. Choć prawdopodobnie adaptacja będzie bardziej wierna.
 
Top Bottom