Teraz ze wszystkiego trzeba zrobić maszynę do mielenia hajsu - tym bardziej mnie to bawi, że sztuka scenariuszowo to absolutny crap, który Rowling jeszcze uznała za "kanon" - istny maraton śmiechu.
Bardzo bym chciał, żeby oryginalna obsada omijała ten debilny pomysł szerokim łukiem.
Opinie co do jakości scenariusza i książki na jego podstawie wcale nie są tak jednoznaczne. W sensie, że to niczego nie warte dno. Wręcz przeciwnie. Można znaleźć sporo opinii całkiem pozytywnych, choć większość osób się zgadza, że nie jest to taki poziom jak siedmioksiąg.Dlatego jeśli rzeczywiście miałoby to trafić na ekran, wolałbym jednak oryginalną obsadę. Czarnoskórej Hermiony raczej bym nie strawił, to zdecydowanie za daleko idąca ingerencja w kanon (podobnie jak czarnoskóry Johnny Storm w ostatniej "Fantastycznej czwórce"...). A z ostateczną opinią co do jakości książki na podstawie scenariusza wstrzymam się do października, gdy ukaże się polskie tłumaczenie i sam się z nim zapoznam. Bo choć podejście do tego typu kontynuacji mam raczej sceptyczne, to zapoznam się choćby z czystej ciekawości.