Ostatnio obejrzałem sobie do końca Dorohedoro, o którym pisałem już dosyć dawno temu. Dla przypomnienia, historia Dorohedoro rozgrywa się na skraju dwóch światów, pełnego slumsów Hole i świata czarowników, którzy wybierają się wśród "śmiertelników" w celu przeprowadzenia "ćwiczeń" na mieszkańcach Hole, często skutkującymi hybrydami ludzi oraz zwierząt, ale też nie tylko. Głównymi bohaterami w tej historii są Kaiman i Nikaido, dwóch mieszkańców Hole, z czego Kaiman ma głowę jaszczura oraz amnezję i stara się odnaleźć czarownika, który tak go urządził. Co więcej, w jego wnętrzu żyje teraz jakiś mężczyzna, który zdaje się być kluczem do tej tajemnicy. W celu znalezienia odpowiedzi, zaczynają polować na czarowników w Hole, co przyciąga uwagę przywódcy magów, Ena, który sprowadza na nich dalsze kłopoty.
Jest to niezwykle oryginalna seria, łącząca w sobie koncepcje high fantasy rodem z Elder Scrollsów z industrialną, cyberpunkową stylistyką, a przyprawiająca to wszystko sporą dozą psychodelii, czarnego humoru, ekstremalnej przemocy i... ciepła. Nie wiem jakim cudem seria, w której większość postaci zachowuje się nieraz jak psychopaci (i to po obu stronach barykady), a lejąca się krew i flaki mogłyby wypełnić powierzchnię Jeziora Szkoderskiego, może być jednocześnie tak czarująca i sympatyczna, ale Q Hayashidzie jakoś się ta sztuka udała.
Dwie rzeczy, które wyróżniają Dorohedoro pośród wielu innych mang i anime jest wizualny styl, przywołujący na myśl produkcje rodem z lat 80'tych, zarówno w kwestii teł, jak i, jakby to określić, większej masywności postaci. O ile styl wizualny mangi jest zwyczajnie dla anime nieosiągalny, bo stoi on na naprawdę imponującym poziomie, tak Studio Mappa stworzyło całkiem dobrą imitację ze swoim połączeniem klasycznej rysowanej kreski z CGI (które na ogół całkiem nieźle się uzupełniają), w czym szczególnie na plus wyróżniają się fantastyczne tła przywodzące na myśl Akirę, i to też nie bez powodu, bo Shinji Kimura, dyrektor artystyczny tego anime, odpowiadał również za tła w tamtym klasyku. Ogólnie gdyby nowa adaptacja Berserka stała na takim poziomie wizualnym, myślę że mało kto by na nią narzekał.
Drugim aspektem, który sprawia, że Dorohedoro aż tak zapada w pamięć są jego bohaterowie oraz świat. Nie ma tutaj żadnego podziału pomiędzy dobrem, a złem, czarownicy dopuszczają się okrutnych zbrodni na mieszkańcach Hole, mieszkańcy Hole dopuszczają się równie okrutnych zbrodni na czarownikach, mieszkańcy Hole dopuszczają się okrutnych zbrodni na innych mieszkańcach Hole, a czarownicy na innych czarownikach, itd. Pomimo tego całego chaosu, wszystkie centralne postacie w tym świecie posiadają własne zasady moralne i oczywiście bliskich, za których są gotowi oddać życie. Zarówno nasi protagoniści, czyli Kaiman i Nikaido, jak i antagoniści tacy jak En, Shin, Noi, Fujita i Ebisu są zdolni zarówno do czynów szlachetnych i bezinteresownych, jak i do okrucieństwa, ale to wszystko jest wyważone w takich proporcjach, że zawsze przyjemnie się ich ogląda, w czym pomagają też ich wzajemne relacje oraz interakcje.
Na początku wydawało mi się, że anime trochę za bardzo gna do przodu, ale po porównaniu go z mangą okazało się, że powodem takiego stanu rzeczy jest to, że jest ono niezwykle wierną adaptacją mangi, być może jedną z najwierniejszych jakie widziałem, do takiego stopnia, że nie dodaje nic pomiędzy tym co zostało pokazane na jej panelach, dlatego też w jednym odcinku potrafi zaadaptować trzy różne, niepowiązane ze sobą historie. Później jednak fabuła staje się mniej epizodyczna, a bardziej skupiona, więc przestaje to być problemem, ale niektórych może to na początku trochę odrzucić, szczególnie jeżeli są przyzwyczajeni do bardziej tradycyjnych adaptacji, które zawsze w jakimś tam stopniu rozciągają materiał z mangi żeby ten wpasował się w ramy odcinka serialu. Ta wierność prowadzi też jednak do tego, że pierwszy sezon zwyczajnie się urywa, nawet bez żadnego sensownego cliffhangera czy jakiegoś konkretnego zamknięcia, co też może pozostawić pewne poczucie niedosytu.
Piękny świat, doskonałe postacie, sporo brutalnej akcji, czarny humor, styl fantasy mieszający się z industrialem, to wszystko czyni Dorohedoro produkcją prawdziwie wyjątkową, chociaż gdyby ktoś kazał mi ją zaklasyfikować jako jakiś konkretny gatunek, przyznam, że byłbym w kropce. Czy jest to czarna komedia? Czy jest to anime akcji? Czy są to Okruchy Życia? Czy jest to fantasy? Na to jest tylko jedna, konkretna odpowiedź.
To Dorohedoro.
(Żeby nie było wątpliwości, jest to prawdziwy, w żadnym stopniu nie edytowany ending z tego anime.)