Nie uważacie, że ingerowanie kartami w czyjś deck jest zbyt mocne i zbyt głupie? Gwint jest mocno taktyczny bez porównania do takiego HSa gdzie losowość robi połowe roboty. Szykujesz deck, bawisz się tymi kartamiw chodzisz do gry z jakimś planem A B ewentualnie C i trafiasz na Nilfgaard. Rzuca wiedzminów spala ci 2 złote karty kluczowe dla taktyki, 3 złota ci kradnie zamianą a 4 złotą zagrywa sobie z twojego decku i nagle okazuje się, że 4 kozackie karty, które wybrałeś sobie do decku straciłeś. Najśmieszniejsze jest to, że straciłeś je w zamian za 3 brazy przeciwnika heh. Miałem taką sytuacje ostanio i mam coraz częściej, bo taki deck znów wrócił do łask. Nie przeszkadza mi jego siła, bo sa bardziej przegięte karty, bardziej chodzi mi o ingerencje w czyjś deck, nie za bardzo da sie to skontrować. Tak sobie pisze i tak połowa z was będzie pisała o płaczu, a ktoś odpowiedzialny za grę nawet tego nie przeczyta już nie mówiąc o pomysleniu czy to ma sens. Pozdro