Bar "Forlorn Hope" (czynne tylko 6-22)

+
Status
Not open for further replies.

Yngh

Forum veteran
Już Ci ktoś ten trójkącik pizzy odpali z dobrego serca (nie ja, ale nadzieję trzeba mieć).
Nie lubię być tego typu pasożytem ;). Dlatego nigdzie z nikim nie chodzę, jak nie mam kasy. Zresztą, czuję się wtedy goły i w ogóle jest beznadziejnie :p.

Znam w Krk świetną pizzerię, w sam raz!
A gdzie jest? :)
 

Attachments

  • cyber-magnet-21.jpg
    cyber-magnet-21.jpg
    87 KB · Views: 29
@Yngh, ale serio uważasz, że pizza podzielona między kilka osób wyjdzie jakoś masakrycznie drogo czy tak się krygujesz tylko? ;p

Nooo... jest taka jedna koło Mangghi, w ogóle nie wygląda, a ponoć najlepsze w Krakowie robią.
 
Hmm, pamiętam, że ze znajomymi studenckimi był układ, że kto aktualnie ma, ten płaci. I nigdy jakoś nie było zgrzytów, bo rotacja występowała spora i nikt nie czuł się pokrzywdzony ;D
 
O, też dobry pomysł :D

@mario - widzę, że mają też lody. Tylko nie wiem, czy zdąży dojechać ciepła ;p (lody to na pewno, ale jakby nie o to chodzi)
 

Yngh

Forum veteran
Zaraz, zaraz, Ty chcesz zamówić jedną pizzę na kilka osób? Jak rozumiem, dbasz o naszą talię i nasze zdrowie? :p A sama w tym momencie szamasz całą pizzę albo niedługo będziesz szamać, bo jest już w drodze? ;)

Bez kasy nie chodzę z nikim gdziekolwiek, niezależnie od tego, czy wychodzi tanio, czy nie. Jeżeli ktoś coś komuś stawia, to nie powinno się to dziać z musu, tylko z własnej, dobrej woli... z "czystego" koleżeństwa, a nie dlatego, że ktoś chciał "jechać" na gapę (trudno założyć, że jest inaczej, jeżeli robi się wypad bez żadnych pieniędzy).

Nie wchodzę też w układy ze studentami - za łatwo być wtedy wycyckanym, a z oddawaniem różnie bywa.
 
No ale jeśli brak kasy u Ciebie = brak Ciebie na spotkaniu, to można założyć, że towarzystwo będzie zubożone. Zatem przyjąć należy, że postawienie Ci pizzy będzie z korzyścią dla grupy, prawda? ;>

Nie no, miałam na myśli tych, którzy jedzą normalnie ;p
 
Noale to się uprzedza przed. I albo wyciągający na imprezę mówi A to soraski, bo aż tyle nie mam, żeby za dwie osoby bulić. Albo Spoko, ja stawiam/dzielimy na obecnych. I nie ma problemu. Znaczy wiadomo, jak człowiek już jakąś stabilizację finansową załapie, to na ogół problem nie występuje. Ale na studiach to było normalne, u mnie.

E:
Und, a kysz, znowu szybsza jesteś ;D
 
Nie występuje
*kiwa głową*

I jest zrozumienie sytuacji. Oraz to, co tam wyżej bazgrałam, a do czego się nie przyznam. To kot przyszedł i napisał, tak, to kot (nie mam kota). Ale to kot.
 

Yngh

Forum veteran
No ale jeśli brak kasy u Ciebie = brak Ciebie na spotkaniu, to można założyć, że towarzystwo będzie zubożone. Zatem przyjąć należy, że postawienie Ci pizzy będzie z korzyścią dla grupy, prawda? ;>
Założenie bardzo na wyrost, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że przecież nigdy się nie spotkaliśmy "w realu" (na spotkanie z okazji 8-lecia forum Wiedźmina nie dotarłem). No chyba, że jesteś ryzykantką. NIgdy nie wiesz, kto jest po drugiej stronie... =>

Noale to się uprzedza przed. I albo wyciągający na imprezę mówi A to soraski, bo aż tyle nie mam, żeby za dwie osoby bulić. Albo Spoko, ja stawiam/dzielimy na obecnych. I nie ma problemu. Znaczy wiadomo, jak człowiek już jakąś stabilizację finansową załapie, to na ogół problem nie występuje. Ale na studiach to było normalne, u mnie.
Noale nie wymagam, by inni brali ze mnie przykład przecież ;). Jak u Ciebie się taki układ sprawdzał, to ok. W każdym razie ja w takie "grupowe" zabawy nie wchodzę... no chyba, że grupa byłaby tak liczna, a wydawanie kasy tak spontanicznie, że nikt nigdy by nie doszedł do tego, kto ile dał. Wtedy sam często byłbym gapowiczem, he he. Generalnie jednak podobne sprawy to tylko w cztery oczy, bez łańcuszków, bez ściemy, i tylko z dobrymi znajomymi. This is serious business.
 
Mówiłam ogólnie o grupie, jako takiej...

A tymczasem pizza zeżarta, dopycham się smakowitymi opisami z bieżącej lektury o Japonii.
Domy handlowe w Tokio mają po kilkanaście pięter, z czego kilka to wyłącznie knajpki i jadłodajnie dla dowolnej grubości portfela. Jakość wszystkiego - niesamowita, a ceny od przystępnych po bardzo niskie; autorem książki jest fan mangi/anime, więc na tym się najbardziej skupia... że rynek z drugiej ręki to produkty świeżo po premierze, raz macane albo i wcale, nówki sztuki nieśmigane, poniżej 50% oryginalnej ceny, jak nie lepiej.
Przytacza anegdotę, jak to na jednym z konwentów (jeszcze więcej okazji i tony towaru) spotkał Amerykanina, który oszczędzał kilka lat, żeby tam przyjechać na zakupy fanowskie. I stał pośród półek, i na zmianę śmiał się i płakał - że to dopiero drugi dzień z zaplanowanych 2 tygodni, a on już wszystko wydał. Szaleństwo.

Zawsze chciałam tam pojechać, fascynuje mnie ten kraj, ale mam obawy, że zostałabym przezeń pożarta i wypluta.
 
Psychicznym, myślę.
Dostałabym na głowę, kolokwialnie mówiąc.

No bo to jest taki ogrom wszystkiego, tyle możliwości - materialnych jak najbardziej, ale i tych duchowych, płynących choćby z rozmów z ludźmi o mentalności kompletnie różnej od tego, co znam.
Skoro przerywam lekturę co chwila, bo się nadmiernie ekscytuję opisami, to co dopiero, gdybym tam była i miała okazję pomieszkać, obcować codziennie z kulturą - także tą pop.
Tam jest wszystko szyte na miarę, wyprzedzające o krok Twoje najdziksze marzenia i oczekiwania - i na wyciągnięcie ręki. Albo i bez.

Oczywiście mówię o sytuacji, w której trafiam tam z masą pieniędzy do wydania.
 

Yngh

Forum veteran
Oczywiście mówię o sytuacji, w której trafiam tam z masą pieniędzy do wydania.
Przy takim założeniu równie dobrze mogłyby to być najwspanialsze dni Twojego życia. No chyba, że rzeczywistość okazałaby się kompletnie inna od Twoich oczekiwań - wtedy byłoby rozczarowanie. W każdym razie, jeżeli kraj Cię fascynuje i środki materialne nie byłyby wielkim ograniczeniem, to brzmi to wręcz jak bajka.
 
@Yngh - jasne, że tak. Ale wyobrażasz sobie po tym wszystkim powrót do tego, co jest tutaj?
Mózg zryty.

Oczywiście jest też taka opcja, że zostaję tam i tam pracuję, ale to mrzonka - w każdym razie na tyle, na ile "znam" tamtejsze realia; w pracy jest bardzo trudno, skomplikowana hierarchia; frustracje i stres to chleb powszedni.
Dlatego życie poza pracą (jakieś 20%, jak szacuję, co już o czymś świadczy) musi rekompensować minusy związane z pracą zawodową - dlatego jest takie poukładane, najwyższego sortu i do wyboru, do koloru.
 

Yngh

Forum veteran
@Yngh - jasne, że tak. Ale wyobrażasz sobie po tym wszystkim powrót do tego, co jest tutaj?
Mózg zryty.
Generalnie tak jest po każdej bardzo przyjemnej wycieczce. Osobiście określam to jako "back to reality". Fajnie było, skończyło się, a teraz koniec pieprzenia i będzie jak zwykle :). Dlatego najlepiej wracać wtedy, kiedy Ci się znudzi lub zatęsknisz za ojczyzną ;). Tutaj wiadomo, często nie jest to możliwe, ale znowu, przyjmując, że środki materialne nie byłyby ograniczeniem, mogłabyś się trochę krajem nacieszyć. Jakbyś wyrzuciła forum z zakładek, to może zatęskniłabyś za community. O. :p:p:p
 
Ja się w zasadzie z Tobą zgadzam, tylko, widzisz, bywają takie fascynacje i marzenia, które wymykają się standardowym zasadom i trzeźwemu osądowi. W każdym razie ja tak mam.
Na co dzień racjonalna profesjonalistka, mam swoje obszary schiz i wówczas nie znasz granic ni kordonów, stać mnie na wiele, może nawet na zbyt wiele. Fakt faktem, że niektóre tematy lubią się wypalać i po jakimś czasie oglądam się za siebie ze zdziwieniem, co mnie tak kręciło właściwie?
Ale Japonia nieodmiennie pozostaje w sferze marzeń, nieosiągalna, do "polizania" przez szybę - więc nadal są emocje i w ogóle... szał ciał.
Dlatego obawiałabym się o stan swojego zdrowia psychicznego, gdyby mi było dane dopaść to, na czym mi tak cholernie zależy ;)

..tak samo mam z fotografią profesjonalną. Gdyby mi ktoś zafundował 3 lata wyjęte z życiorysu i róbta co chceta, hulaj dusza piekła nie ma, to bym zrobiła własne studio i ho ho ho. By było.

... tak samo mam z książkami. Hopsium dyrdum na punkcie niektórych lektur i niech ręka boska broni, żebym kiedyś miała okazję przelecieć się śladami tego czy innego ukochanego bohatera.

Fiksacja, no mówię ;)
Zwykłych zasad nie stosuje się.
 

Yngh

Forum veteran
Nie wiem, sama musisz zdecydować (ba, tylko i wyłącznie Ty jesteś w stanie to uczynić!), co jest lepsze - zrealizować marzenia, czy cały czas lizać je przez szybę... i niech Latający Potwór Spaghetti strzeże Cię przed tym, byś kiedyś doszła do wniosku, że zmarnowałaś szansę na realizację największych, najbardziej intensywnych i bynajmniej nie skrytych pragnień na własne życzenie, z powodu lęku przed tym, że byłoby po prostu za dobrze.

 
Ha.
A nie patrzyłam na to w ten sposób.
W zasadzie należę do osób, które opracowują sobie plan A, B i C na wypadek ewentualnych porażek. Takie siupy głową do przodu, bo przecież - jak mówisz: intensywnie, szaleńczo - to na palcach jednej ręki zliczę. Dość teraz poparzonej ;)

...to która to była ta właściwa pigułka, bo, cholera, nigdy nie pamiętam? :D
 
Status
Not open for further replies.
Top Bottom