Mówiłam ogólnie o grupie, jako takiej...
A tymczasem pizza zeżarta, dopycham się smakowitymi opisami z bieżącej lektury o Japonii.
Domy handlowe w Tokio mają po kilkanaście pięter, z czego kilka to wyłącznie knajpki i jadłodajnie dla dowolnej grubości portfela. Jakość wszystkiego - niesamowita, a ceny od przystępnych po bardzo niskie; autorem książki jest fan mangi/anime, więc na tym się najbardziej skupia... że rynek z drugiej ręki to produkty świeżo po premierze, raz macane albo i wcale, nówki sztuki nieśmigane, poniżej 50% oryginalnej ceny, jak nie lepiej.
Przytacza anegdotę, jak to na jednym z konwentów (jeszcze więcej okazji i tony towaru) spotkał Amerykanina, który oszczędzał kilka lat, żeby tam przyjechać na zakupy fanowskie. I stał pośród półek, i na zmianę śmiał się i płakał - że to dopiero drugi dzień z zaplanowanych 2 tygodni, a on już wszystko wydał. Szaleństwo.
Zawsze chciałam tam pojechać, fascynuje mnie ten kraj, ale mam obawy, że zostałabym przezeń pożarta i wypluta.