[UWAGA! - SPOILERY] Serial Wiedźmin (Netflix) - wrażenia spoilerowe

+
Już widzę scenę, w czasie której Deymos, podpierając się chodzikiem, ze starczą powolnością podchodzi do chłopa i memłając zagaja - To powiedz mi, ekhem, młody człowieku, jakie to u ciebie wrażenia po tym nowoczesnym Wiedźmaku, he?
 
A ja dzisiaj rozmawiałem z młodym (18 lat) człowiekiem, któremu serial bardzo się podoba. Nie zdradziłem się ze swoim stanowiskiem bo chciałem wyciągnąć informacje, ale żadnego konkretu nie uzyskałem poza tym że jest fajny, bo jest dużo akcji.
A młodzieniec był obeznany z wiedźmińskim tematem, czy tylko oglądał serial?
 
Mówiłem, zbyt wygórowane oczekiwania, zbyt mało tolerancji. Jeśli zaczynasz od dna, to musisz wziąć pod uwagę, że za chwilę może ci się przydać szpadel, by zejść tam, gdzie prowadzi cię nieuchronność przeznaczenia.
Tak, ostatnio właśnie zasłyszałem takie powiedzenie, że "gdy myślisz, że to już dno, Netflix chwyta za szpadel".
 
Ja się w sumie dziwię osobom, które czytały Sagę i dały radę obejrzeć cały sezon. Ja pierwszy odcinek oglądałem na trzy razy, przy drugim jest jeszcze gorzej. Czytałem Wasze posty i raczej nic nowego tutaj nie napiszę (zwłaszcza, że ledwo ten sezon liznąłem), ale już pomijając zmiany, które zasadniczo służą tylko spłyceniu i przeinaczeniu książek, to całość jest cholernie nudna i drętwa. Dialogi są tak nieporadnie napisane, że litość bierze. Tutaj nie można odczuć nawet zwykłej naturalności, a co dopiero sznytu Sapkowskiego. Mam czasami wrażenie, jakby postaci wygłaszały swoje kwestie do samych siebie. Raczą nas ciągle albo nadętymi frazesami, albo ekspozycjami, albo historyjkami, które silą się nieudolnie na humor. To się też przekłada na to, że między postaciami w ogóle nie czuć żadnej chemii, co boli jak cholera. Nie muszę też chyba dodawać, że za każdym razem jak słyszę "chaos", to mnie pusty śmiech bierze i mam ochotę wyłączyć odcinek.

Czytałem, że pierwszy odcinek jest uznawany za "najlepszy" i może rzeczywiście aż takich wielkich odstępstw od "Ziarna prawdy" tam nie ma, ale są mimo wszystko gubione niuanse, które przesądzały o końcowym wybrzmieniu tej historii. Przez to, że Geralt zna Nivellena, nie jesteśmy w stanie się przekonać, że wiedźmin to nie mrukliwy rębajło, który zarzyna każdego potwora na drodze. Geralt w opowiadaniu nie zna Nivellena, a mimo wszystko nie atakuje go, choć mógłby mieć do tego podstawy. Zamiast tego przyjmuje jego zaproszenie i jak gdyby nigdy nic podążą za nim do dworku na kolację. Piękne wymieszanie opanowania, klasy i śmiałości. Geralt z serialu Nivellena pewnie by posiekał na plasterki bez zbędnych ceregieli. Jeżeli Cavill naprawdę musiał zabiegać specjalnie o to, by jego wiedźmin mógł czasami błysnąć inteligencją, to naprawdę się boję, jakby to wyglądało bez jego interwencji. Odcinkowi nie pomaga też Ciri, która w trakcie walki z bruxą zachowuje się po prostu jak idiotka. Choć przed sekundą widziała wampirzą formę Vereeny, to gdy ta pada ranna, bez namysłu podbiega, by nakryć ją kocem (w jakim celu w ogóle?). Ona się zdaje ma już te kilkanaście wiosen na karku, przetrwała rzeź Cintry i tułaczkę przez Sodden, mogłaby przejawiać choćby namiastkę instynktu samozachowawczego.

Ale w drugim odcinku tych absurdów jest jeszcze więcej, a to co zrobiono z Kaer Morhen i z wiedźminami to już jest chyba jakaś forma trollingu. Można odnieść wrażenie, że Lauren Hissrich nie tylko tego gatunku i uniwersum nie zna i nie rozumie, ale wręcz nie cierpi i robi wszystko, by widzom go obrzydzić. Wątku Yennefer, Fringilli i Francesci nawet nie chce mi się próbować zrozumieć. I tak mi się zdaje, że na tym się skończy moja przygoda z Wiedźminem od Netflixa.​
 
Ja się w sumie dziwię osobom, które czytały Sagę i dały radę obejrzeć cały sezon.
Ja po prostu od wejścia przyjąłem, że to nie będzie miało za wiele wspólnego z książkami, bo i trudno było tego oczekiwać po pierwszym sezonie. I tak sobie to oglądałem, zastanawiając się, co autor wiersza miał na myśli. Oczywiście okazało się, że moje przypuszczenia były poważnie niedoszacowane, co pozwoliło mi dotrwać tylko do szóstego odcinka, bo związek Tissai z Vilgefortzem przegiął pałę goryczy, choć przecież na tle innych wyczynów scenarzystów nie był czymś wartym szat rozdzierania. Pamiętajcie młodzieńcy, człowiek nigdy nie wie, co go złamie, taka prawda.
 
Ja oglądając tego fanfika starałem się nie szukać za dużo tych nawiązań do książek, których i tak nie ma a obejrzeć tylko dla samego obejrzenia i jakoś się zmęczyło... Choć coś mi się wydaje, że niedługo trzeba będzie sobie na nowo odświeżyć książki i ponownie nasycić mózg tą jedyną i niezmienną wersją Wiedźmaka :love:
 
starałem się nie szukać za dużo tych nawiązań do książek, których i tak nie ma
Coś tam na początku jeszcze wrzucali, chcąc easter eggami zadowolić ortodoksów, ale przeważnie pasowało to do sceny jak kożuch u świni. Najlepiej to wychodziło gdy nie trzeba było angażować aktorów do wygłaszania kwestii mówionych, jak na przykład szczurza skóra rozwieszona na ścianie komnaty Ciri. Później oczywiście nastąpił całkowity odjazd od książek i zostawały kwiatki typu Geralt żegnający Płotkę z nawiązaniem do mgły w scenie spotkania ze śmiercią. Wyglądało to co najmniej głupio.
 
Wypowiedź Lauren na temat Eskela.

Wiedzieliśmy, że w tym odcinku musimy kogoś zabić. W pierwszej wersji scenariusza, który napisaliśmy, ten los miał spotkać zupełnie nowego Wiedźmina, którego nigdy wcześniej nie spotkaliśmy.

Nagle pomyśleliśmy:„ Och, nasza publiczność spotka Coena, Lamberta, Eskela czy Johna. Kto z nich miałby umrzeć? John”.

Naprawdę ciężko o tym myśleliśmy. Wiem, że są fani, którzy kochają Eskela i myślą „dlaczego to zrobiliśmy?” ale, szczerze mówiąc, jego śmierć zmienia wszystko dla Geralta. Myślę, że to napędza Geralta potrzebą zorientowania się, co się dzieje z Ciri i zrobienia tego jak najszybciej, bo wie, że w innym przypadku ryzykuje utratę jej i swoich braci.


Nie wiem w jaki sposób niby śmierć Eskela zmienia wszystko dla Geralta? Tak serio to nie poczułem że te postacie się lubią, w ogóle nie czułem nawet tego że Geralt jest do nich podobny czy ma coś z nimi wspólnego. Ktoś sobie w pewnym momencie stwierdził że trzeba zrobić retrospekcje jak Geralt i Eskel gadają ze sobą jak przyjaciele, tak żeby powiedzieć widzowi 'Ej bo wiesz oni się lubili'.

W ogóle sam motyw że oni musieli kogoś zabić to jakiś żart. Nic nie musieli tylko tak wymyślili w scenariuszu. Oczywiście nikt nie myśli o tym by zbadać tą sprawę, Geralt musi dowiedzieć się od Ciri że leszy jest w lesie (!), wiedźmini wcale nie chcą zemsty na leszym ale mają problem że Geralt zabił zainfekowanego Eskela. Wiedźmini w sumie są mięsem armatnim, oni mieli tylko walczyć w tle z bazyliszkami gdy Geralt wyciągał demona z Ciri.
 
W ogóle sam motyw że oni musieli kogoś zabić to jakiś żart. Nic nie musieli tylko tak wymyślili w scenariuszu.
Kontekst jest pewnie taki, że musieli kogoś zabić bo potrzebowali tego do wprowadzenia wątku zmutowanego Leszego, który potem przeradza się w wątek potworów z monolitów itd. Co nie znaczy że musieli ten wątek wprowadzać, a tłumaczenie że Eskel zginął bo "zmieniło to Geralta" jest bez sensu, na Geralcie to nie zrobiło większego wrażenia. I zakładam że na widzach niezapoznanych z uniwersum też.
 
Tak kontekst wiadomy tylko że nie trzeba było wprowadzać tego w scenariuszu, w sensie całego wątku z monolitami. Wydaje się trochę dziwne że nikt nie zastanawiał się czym są te monolity które przecież stoją w różnych miejscach. Pomyśleć można by było że ludzie zaczęli by to traktować jako miejsca kultu lub przynajmniej budowali by wokół nich osady. Wygląda na to że nawet elfy nie mają o tym pojęcia, a powinny pamiętać czasy gdy monolitów nie było.
 
Wypowiedź Lauren na temat Eskela.

Wiedzieliśmy, że w tym odcinku musimy kogoś zabić.
Logikę to zabili z premedytacją, ciężko uwierzyć że team pisarski i showrunnerka potrafią wpadać na takie banały, boje się przyszłych sezonów co z tego wyjdzie, a najlepsze że na końcu dalej będzie pisać że oparte na książkach A.S - przecież to działa bardziej na szkodę niż tak "lubiane" przez Sapkowskiego gry.
 
I nie zgadzam się z przedmówcami, że Yennefer nie powinna grać aktorka około 40-stki - dla mnie właśnie taka byłaby idealna do tej roli. W książkach było napisane, że Yennefer ma cerę i ciało młodej dziewczyny, ale nie było napisane wprost, że Yennefer wygląda tak młodo z twarzy.
Nie mówiłem że nie powinna grać jej 40 letnie kobieta, wspomniałem tylko że to bzdura mówić że powinna ją zagrać 40 letnia kobieta a nie dwudziestoparolatka(bo taka była narracja w artykule że zgodnie z lore tak powinna wyglądać a to bzdura). Bo w książce nigdzie nie ma ani jednej wspominki że w jej wyglądzie jest cokolwiek z 40 letniej kobiety.
 
Kontynuując rewatch...


Odc. 1: Ziarno Prawdy
Odc 2: Kaer Morhen
Odc 3: Straty
Odc 4: Redańska Inteligencja

Odc5: Odwrót

Odcinek piąty napisała scenarzystka stojąca za Granicą Możliwości i drugą połową wątku złego Dopplera.


Plusy:

  • Rience - nigdy nie uważałam go za interesującą postać w książkach, jednak jego serialowa wersja strasznie przypadła mi do gustu. Przystojne, charyzmatyczne ciasteczko z pięknie zwizualizowaną magią ognia. Ciekawym smaczkiem było zbliżenie na palce, które można odebrać jako nawiązanie do dalszych wydarzeń nad zamarzniętym jeziorem…

  • Ratunek Jaskra - jeden z najbardziej ikonicznych momentów “Krwi Elfów”, miło oglądało mi się jego ekranizację. Genialny był sposób w jaki Yen oparzyła twarz Riencowi. Poza tym kocham jej dalszą dynamikę z Jaskrem w tym odcinku, zwłaszcza tekst o damie w opałach. Z przyjemnością usłyszałam też po raz kolejny “Burn, Butcher, Burn”, w którym się zakochałam

  • Oxenfurt - bardzo dopieszczone wizualnie, podobnie jak Gors Velen w poprzednim odcinku. Zarówno panorama miasta, jak i wystrój ulic, dbałość o detale w kostiumach i dekoracjach. Żałuję, że nie dostaliśmy takiej Wyzimy w pierwszym sezonie. Jako minus dodam tylko, że poza inną uniformą żołnierzy, nie widać by Redańczyczy mieli inny styl ubioru niż Temerczycy w Gors Velen, architektonicznych różnic również nie dostrzegam, więc niestety nie zadbano o wizualne rozróżnienie tych królestw. Jedyne co różni te miasta to pogoda, wciąż lepsze niż nic. Charyzmaczyczna sexworkerka wyglądała bardzo naturalnie w fabule tego odcinka, w przeciwieństwie do pań w Kaer Morhen.

  • Ciri wiedźminką - bardzo przemawia do mnie motywacja stojąca za Ciri, gdy ta chce przejść wiedźmińskie mutacje. Świetny jest moment, gdzie Ciri mówi Geraltowi, że chce być ona silna i obojętna na przeszłość niczym on, a Geralt tłumaczy jej, że nie potrzebuje ona mutacji, by być wyjątkowa. Bardzo mocny dialog, napisany i zagrany w wiarygodny sposób

  • Starsza Krew - serial nadal nie tłumaczy czym ona jest, jednak spodobał mi się motyw, gdzie Ciri uświadamia sobie, że jej babcia nienawidziła elfów mimo własnego rodowodu.

  • Dol Dusza - miłym smaczkiem jest to, że w języku elfów "soul" to polskie "dusza". Szkoda mi było, że w wizji nie powrócono do przeżyć Triss ze wzgórza Sodden, jednak jak sekwencja wizji miała się odnosić tylko do pamięci genetycznej Ciri to ma to sens. Spodobała mi się wizualizacja tej sekwencji, to, że Cahir i Dara mieli na sobie ubrania z pierwszego sezonu oraz złowieszcza oniryczność tego momentu. Świetnie zagrana była reakcja Triss na tą wizję oraz reakcja Ciri na jej słowa. Niestety usunięto bardzo krótką scenę, gdzie Geralt wracający do zamku szukając Ciri wpada na wciąż roztrzęsioną Triss (jest do obejrzenia na youtube).

  • Lara Dorren - choć jeszcze nie powiedziano kim jest to bardzo klimatycznie wypadła w tej wizji, w swej żółtej sukience, wśród kwiatów rosnących w kałużach jej krwi. Zdziwiło mnie tylko, że określają ją wojowniczkę, a nie czarodziejkę. Cieszy mnie, że tak jak w książkach poznajemy dwie wersje tej legendy, choć ani baśń opowiedziana przez Nivellena ani ten fragment w wizji nie ilustrują momentu przekazania przez Larrę swej córeczki królowej Cerro ani opowiadają nam więcej o jej historii. Mam nadzieję, że w przyszłości zostanie to nam pokazane. Jako minus muszę wskazać brwi Larry, bo mimo tego, że w serialu widzimy, że naturalne brwi Ciri i Pavetty są białe - Larra widocznie też farbuje je na czarno, tak jak Ciri od niedawna. Dodam od siebie, że uważam, że wątek miłosny Larry byłby lepszym pomysłem na prequel niż Koniunkcja Sfer i pierwotnie myślałam, że tytuł "Blood Origin" właśnie będzie oznaczał origin Starszej Krwi 🙂

  • Dziki Gon - bardzo mnie cieszy, że w końcu widzimy jak zgodnie z książkami i mitologią Gon faktycznie mknie po niebie. Strasznie mnie rozczarowało, że poza komiksową animacją na początku W3 Gon w grze galopował jedynie po ziemi 😛

Minusy:

  • Wycięto flashback o młodym Geralcie - w trakcie produkcji zatrudniono aktora do roli małego Geralta, młodego Vesemira (niepodobnego do tego z anime, jednak strasznie podobnego do aktora grającego starą wersję), oraz mentora Vesemira - Deglana, którego znamy z anime. Nie wiem czy flashback miał dotyczyć treningu, czy jedynie mutacji, jednak został on wycięty i jedyną klatką, która trafiła do serialu jest moment, gdzie Vesemir chcąc wstrzyknąć Ciri mutagen widzi na chwilkę zmutowane oczy małego Geralta, gdzie w tle słychać młodego Vesemira mówiącego jego imię. Szkoda mi wyciętego flashbacku, jednak jeżeli podobnie jak pokazana w drugim odcinku zbroja Deglana gryzie się on drastycznie z wizerunkiem z anime to może nie warto narzekać.

  • Motyw Yennefer - soundtrack pierwszego sezonu był niezwykle przemyślany, a każdy z głównych bohaterów miał instrument przewodni. W wypadku Yennefer był to obój, który najczęściej występował w jej scenach, grając zwykle przepiękny serialowy motyw Yennefer w różnych aranżacjach. W pierwszym sezonie Yen miała własny motyw muzyczny, który był zarezerwowany tylko dla niej. Miałam obawy wobec nowego kompozytowa, bo bałam się, że nie będzie kontynuował koncepcji stworzonych przez kompozytorów pierwszego sezonu. I stało się. W scenie, gdzie Ciri opowiada Vesemirowi, że chciałaby z Geraltem pojechać do Cintry, w tle słyszymy obój grający motyw muzyczny Yennefer, bez powodu. Zakładam, że nowy kompozytor uznał, że to po prostu smutna melodia ilustrująca tęsknotę, więc można ją umieścić w dowolnym miejscu. Ogromnie mnie to wkurzyło. To jakby w GOT charakterystyczny motyw Lannisterów (Deszcze z Castamere) ilustrował nagle i bez powodu jedną scenę z Jonem Snow, a Marsz Imperialny zagrał w jakiejś scenie Jar Jar Binksa. W polskim serialu również irytowało mnie, że piękny "Pocałunek Yennefer" puszczano czasem w randomowych momentach niezwiązanych z Yennefer. Jestem strasznie wściekła, że nowy kompozytor tym sposobem rozwalił koncepcję oryginalnych kompozytorów, którzy zaprojektowali ten charakterystyczny motyw muzyczny specjalnie dla Yennefer.

  • Motyw Renfri - a potem w tej samej scenie(!), Ciri i Vesemir będąc w laboratorium rozmawiają o kwiatach feainnewedd, więc z jakiegoś powodu nowy kompozytor umieścił tam melodię, którą oryginalni kompozytorzy stworzyli specjalnie dla Renfri. Renfri ma w pierwszym odcinku przepiękny, charakterystyczny motyw muzyczny, który w smutnej aranżacji świadomie umieszczono potem w scenie, gdzie Geralt opowiada o Renfri Foltestowi i raz jeszcze, gdzie Triss daje Geraltowi broszkę Renfri. A teraz genialny nowy kompozytor uznał, że ta sama aranżacja motywu Renfri wciśnięta zostanie bez powodu do sceny, gdzie Vesemir i Ciri rozmawiają o Starszej Krwi. Żenada. Dobrze, że kompozytor nie wpadł na to, by do tej sceny puścić przy następnym dialogu Ciri i Vesemira piosenkę “Toss a Coin”... To jakby nowa projektantka kostiumów ubrała Ciri w tej scenie w suknię Tissai z pierwszego sezonu, bo przecież ładny kostium, to po co się ma marnować… Ogromna gafa ze strony nowego kompozytora.

  • Okruch Lodu - Jedną z największych wad pierwszego sezonu jest dla mnie pominięcie tego opowiadania (jednego z moich ulubionych) , które należało zekranizować po przygodzie ze smokiem. Wówczas z większą przyjemnością oglądałabym interakcje Istredda i Geralta niż w okolicznościach z tego odcinka, choć muszę przyznać, że Henry świetnie odgrywa sarkazm Geralta, następnie jego dialog na temat Yen, a do tego ma na sobie bardzo klimatycznie wyglądającą pelerynę. Spodobało mi się również, że Istredd zajął się rodowodem Ciri.

  • Monolity - zastanawiając nad tym po co wprowadzono je do serialu zakładałam, że albo to relikty z czasów elfiej potęgi, albo coś co będzie się wiązać z koniunkcją, lub Dzikim Gonem. Nie mam problemu z traktowaniem ich jako blizn po Koniunkcji, jednak interpretacja, że wszystkie znane potwory w uniwersum dotarły do niego przez portale powstałe dzięki monolitom, moim zdaniem jest naciągana. Ale przynajmniej w końcu wiemy co to, oraz wytłumaczono nam obecność przerośniętego wija i zarażającego leszego w tym sezonie. Co do samych monolitów to o ile w pierwszym sezonie faktycznie widywaliśmy monolity występujące pojedynczo w krajobrazach, tak w anime oraz w drugim sezonie wydaje mi się, że nie ma ich niemal wcale (poza tym w Cintrze i jednym nowym w Kaer Morhen)

  • Calanthe - oglądając odcinek założyłam, że nie dali rady sprowadzić Jodhi May, więc w scenie widzimy siedzącą tyłem do widza statystkę z fryzurą Calanthe. Jednak w napisach końcowych odcinka Jodhi May jest obecna. W takim razie nie wiem czemu pokazano nam tylko jej plecy, jak mogli ucieszyć fanów cameo jednej z najbardziej wyrazistych postaci z pierwszego sezonu. 😕 Chyba, że faktycznie jest tam statystka, której Jodhi jedynie udzieliła głosu w tej jednej linijce dialogu.

  • Pavetta - cieszę się, że powróciła do tej sceny, jednak w pierwszym sezonie miała rozjaśnione włosy oraz brwi, a tu ma brzydką i sztuczną perukę oraz czarne brwi, które najwidoczniej tak samo jak Ciri pofarbowała po wydarzeniach z pierwszego sezonu. Sukienkę też ma niestety nudniejszą niż w pierwszym sezonie, lecz nadal zieloną. Miłym detalem jest naszyjnik ze szmaragdami oraz fakt, że w przeciwieństwie do pierwszego sezonu nie ma już brzydkich soczewek Ciri tylko swoje naturalne oczy. Duny wyglądał przepięknie szlachetnie w tej scenie i ucieszył mnie nawet bardziej. Ale wracając do brwi - serial zamiast po prostu wytłumaczyć, że Ciri zaczęła je malować - niepotrzebnie zrobił retcon, gdzie nagle zarówno Pavetta jak i nawet Lara mają czarne brwi, bo Ciri też już ma.
  • Mutageny - naciągana mi się wydaje łatwość z jaką Triss z Vesemirem odtworzyli wiedźmińskie mutageny i nie podoba mi się wciśnięcie do nich Starszej Krwi...
 
A młodzieniec był obeznany z wiedźmińskim tematem, czy tylko oglądał serial?
Pisałem na szybko i nie wspomniałem - nie, nie czytał książek, nie grał w gry.
Post automatically merged:

, a najlepsze że na końcu dalej będzie pisać że oparte na książkach A.S - przecież to działa bardziej na szkodę niż tak "lubiane" przez Sapkowskiego gry

No mi już serial narobił przysłowiowego "smrodu i gówna" bo parę razy w rozmowach zdarzyło mi się powiedzieć że uwielbiam te książki a ktoś w odpowiedzi "no, tak, tak - widziałem ten serial, obejrzeliśmy trzy odcinki ale wiesz... Te książki serio są takie dobre? ". Czy coś w tym stylu ;)
 
Last edited:
Ten sezon to jeszcze większy misz masz niż pierwszy. Porównywanie tego do Herculesa czy XENY to obraza dla tych seriali.
Nie martw się. Dalej będzie tylko gorzej.
ale wiesz... Te książki serio są takie dobre?
Na twoim miejscu odpowiedziałbym coś w stylu: "Gdyby nie były to na ich podstawie nie powstałyby gry, komiksy, polski film i serial, oraz ten netflixowy.
Jakoś mi się skojarzyło:
bandicam 2021-12-26 09-37-42-112.png
 
Na twoim miejscu odpowiedziałbym coś w stylu: "Gdyby nie były to na ich podstawie nie powstałyby gry, komiksy, polski film i serial, oraz ten netflixowy.
To akurat wcale nie jest takie oczywiste, bo marka nie musi być dobra żeby była eksploatowana. Musi być popularna, a to co popularne nie zawsze jest dobre i vice versa ;)
 
Top Bottom