Nie obraziłbym się gdyby w przypadku Matrixa sięgnięto po taśmę, tak jak to zrobiono z sequelami Gwiezdnych Wojen. Piękny look mieliby wtedy gwarantowany i nawet kiepski color grading pewnie dużo by nie popsuł.
Ale jak sam wspomniałeś cyfra rządzi w świecie filmu już od wielu lat (w hollywoodzie chyba tylko Nolan i Tarantino uparcie zostają przy taśmie) i jakoś sobie radzi. Film nakręcony dobrą cyfrową kamerą, dobrze oświetlony i obrobiony wygląda niemal równie dobrze jak z taśmy. Rzadko mi się zdarza trafić na tak brzydkie, jadące sterylnością i cyfrowością filmy jak nowy Matrix, dlatego jestem zawiedziony. To nie wina kręcenia kamerą cyfrową, po prostu najwidoczniej kiepsko sobie dobrali sprzęt i/lub ekipę
Plus te decyzje kreatywne które sprawiły, że masa ujęć wyglądała jeszcze gorzej, bo ta migawka albo "poklatkowe spowolnienie" (chodzi mi o ten efekt z poruszaniem się analityka).
Są pewne decyzje, które mogły niektórym nie podejść. Zostawanie przy taśmie można różnie tłumaczyć w przypadku innych reżyserów, każdy z nich ma "swoich ludzi" operatorów, dźwiękowców, kaskaderów itd. i robi filmy jak może. Taśma nie gwarantuje dobrego filmu (np. Tenet Nolana). Na pewno w tym przypadku przez to, że użyli cyfry i bardzo dobrze wkomponowali efekty komputerowe do scen, przez co film wizualnie zyskuje wobec sequeli.
Kompletnie nie rozumiem np. dlaczego czarny kot w ostatniej scenie zarówno stojąc na murku a potem w rękach Keanu jest full CGI, to jest naprawdę ciężko zauważyć, spece od efektów komputerowych musieli się dobrze bawić przy produkcji. Były sceny które wyglądały bardzo dobrze , były ujęcia artystyczne (kilka silhuote shots, bardziej subtelnych niż te z Killa Billa od Tarantino
). Widać, ze kolorystycznie koncepcja była taka, żeby dominowały kolor niebieski i czerwony ze promiennym słonecznym w nowym matrixie. Jest sporo scen gdzie to zostało wyraźnie zaznaczone. Jakaś myśl jednak kierowała ekipą. Co do samych efektów np. rozmowy analityka, to nie sądzę, żeby ten zabieg miał wywołać efekt wow, ale też nie twierdzę, że to jest też jakoś super wykonane.
Tak sobie to wymyślili.
Poza Raidem który rządzi to z nowszych rzeczy świetne walki były w Tyler Rake: Ocalenie.
Post automatically merged: Yesterday at 7:04 PM
Coś mi się nie dodało. Dla mnie Matrix 4 ląduje w worku zupełnie niepotrzebnych sequeli, które wyglądają jak popłuczyny po poprzednich filmach i są od nich gorsze w każdym calu. Taki casus czwartej części Piratów z Karaibów gdzie niby są postaci z poprzednich części, niby chodzi o to samo ale całość wali brakiem pomysłu, chęci, polotu i kiepską realizacją.
Podróba Smitha to dramat. Sceny akcji są nie. angażujące. W tym filmie jednak przede wszystkim brakuje STAWKI. W poprzednich częściach mieliśmy na szali los całej ludzkości, a tu?
Tylko mi bardziej chodziło, że w latach 90 tych i 80 tych miałeś masę filmów kopanych. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, a z pustego to i Salomon nie naleje. Są dziedziny życia ludzkiego, cywilizacji, gdzie z różnych względów następuje regres a nie progres. Kino kopane w takiej formie jak to było 30-40 lat temu to przeszłość, a co za tym idzie, ogólny poziom tego elementu w filmach spadł, bo skad nieby masz brać doświadczonych choreografów, specjalistów od sztuk walki w filmach. To jak porównywać Seagala z lat 90 tych do Seagala z 2020 roku. To zawsze był kuglarz, ale teraz to klaun.
Co do Smitha w nowym Matrixie, to akurat aktor go grający górował warsztatowo nad resztą ekipy i kradł każdą scenę, w której był. Nie przypadł do gustu? Okej, przecież Hugo Weaving to mistrz rzemiosła, więc można zrozumieć. Z drugiej strony przestaje rozumieć jak można obojętnie przechodzić obok gry aktorskiej Keanu Reevesa, który jest strasznym drewniakiem. Oglądając nową część uznałem, że ludzie którzy animowali go w Cyberpunku to istni geniusze... Nie sądzę, żeby ten aktor zdolny był do takiej ekspresji jak w grze komputerowej tzn. mowa ciała, mimika twarzy itd. wygląda to tak, że on użyczył jedynie twarzy i głosu Silverhandowi, za resztą jego "gry aktorskiej" odpowiada studio.