Wszystko o Batmanie (i uniwersum DC)

+
Gaga jako Harley pasuje doskonale, natomiat jeśli to faktycznie będzie musical to sorry, spasuję. Nie rozumiem tego gatunku i tyle.
 
Jeszcze dodam od siebie Sweeney'a Todda :p Jak ktoś lubi estetykę Burtona, a niezbyt jest przekonany do musicali, to może być dobre wejście w ten gatunek :D
 
A widziałeś kiedykolwiek jakiś dobry musiacal? Dźwięki muzyki, Deszczowa piosenka? Którykolwiek z klasyki Disneya?

Ja widziałem w tych czy innych okolicznościach znakomitą większość "klasyków", głównie przez moją siostrę, która jest fanatyczką gatunku. I co, i nic. Lubiłem za gówniarza śpiewane animacje Disneya, ale starym capem będąc musical nie podchodzi mi zupełnie. Nie mam nic naprzeciwko gatunkowi samemu w sobie, co nie znaczy, że muszę go lubić.

Odnośnie Jokera, to dalej drapię się w głowę, bo drastyczna zmiana gatunku filmowego, w kontynuacji strasznie trąci mi pretensjonalnością. Zmianą dla zmiany. Idąc tym torem, dostaniemy zwieńczenie trylogii w postaci familijnej animacji 3D.
 
w kontynuacji strasznie trąci mi pretensjonalnością. Zmianą dla zmiany.
Raczej nie chcą robić kopii tego co już było, podejrzewam że sequel będzie kręcony z perspektywy Harley, która na świat może patrzeć właśnie w musicalowy sposób, nie jak Arthur. Wtedy taka zmiana ma sens, a na pewno film zyska na świeżości, by działało to jako samodzielna produkcja, nie typowy sequel robiony dla kasy. Może to będzie szmira, ale zapowiada się ciekawie.
 
A ja jakoś tego sobie nie wyobrażam podobnie jak @Nars. Ale może to też dlatego, że po prostu nie lubię tego gatunku za specjalnie.
 
Kiedy pojawiła się informacja o kolejnej części Jokera pomyślałem sobie, że jedyna opcja na sensowną kontynuację, to przedstawienie historii Harley, tego jak ta postać się przeobraża i zaczyna widzieć na nowo świat, w pokręcony, i odklejony od rzeczywistości sposób. Nie widzę tego filmu jako pełnoprawny musical, ale jeśli sobie przypomnimy to w oryginale mieliśmy już nawiązania do tego gatunku patrząc na taniec na schodach z muzyką w tle, co nadawało indywidualny charakter tej produkcji. Im dalej szliśmy z fabułą tym bardziej ona przypominała "szaleńczy taniec z diabłem w bladym świetle księżyca" ;)
Joker ma w sobie pełno wyróżników, które nie pozostawiają widza obojętnie. Na to też liczę w kolejnej części. Najchętniej oglądnąłbym coś podobnego, w klimacie moralnego niepokoju. Widzę tu możliwość na wkładanie elementów musicalowych, ale nie chciałbym by zdominowały całość. Jeśli miałoby to stanowić element podkreślenia, takiego swoistego naznaczenia, do jakiego punktu doszła Harley to nie widzę w tym nic złego. Oby tylko całość była utrzymana w dobrym tonie i w zgodzie z charakterem poprzednika, bo tego chyba każdy najbardziej się obawia, że całość może pójść w drugą stronę.
Nie ma problemów kiedy mówi się o świeżej franczyzie z nowymi aktorami, gdzie autorzy bawią się konwencją. To trafia do jakiejś części odbiorców. Gorzej jest kiedy mamy już jakiś film, który ma swój wydźwięk, dobranych wcześniej aktorów, do których dodajemy kolejnych i wokół nich tworzymy nową historię. Wówczas zabawa konwencją w stosunku do pierwowzoru jest ryzykowna i niekoniecznie pożądana. Nie chcemy przecież nowego filmu z częścią aktorów z innego filmu, tylko kontynuację czegoś co już zdążyliśmy poznać i polubić.
 
Eh, ja mam trochę problem z Jokerem.
W sensie realizacja, muzyka i wybitna kreacja Joaquina - wszystko na plus, i choćby dlatego warto obejrzeć.
Ale przy tym na jedną trzecią filmu zabrakło scenariusza, więc Philips wypełniał ten czas kolejnym montażem obrazującym trudne życie bohatera i jego chorobę psychiczną, żebym przypadkiem nie zapomniał, już po kilku wcześniejszych scenach, jaki to on nie jest pokrzywdzony przez życie.
W pewnym momencie film był już dla mnie przerostem formy nad treścią, a że ta "forma" tematycznie nie jest lekka, to seans mnie zwyczajnie męczył.

Całość była na tyle oryginalna, jeżeli chodzi o podejście do kultowej postaci, że powinna pozostać jednorazowym wyskokiem - idea sequela nie ma dla mnie zbytniego sensu, nieważne jak artystycznie zaangażowany i udziwniony ma być.
A już w ogóle kontynuacja klasycznych tropów związanych z postacią w oparciu o pierwszy film w moim odczuciu totalnie rozmija się z jego klimatem i sposobem przedstawienia Jokera.

Innymi słowy, Hollywood kuje żelazo, póki gorące, nie mogą przecież odpuścić krytycznego sukcesu i nie robić kontynuacji i tak właśnie odbieram wieści o niej - jako klasyczny skok na kasę.
 
Dla mnie Joker to fajny film, dobry, ale z zerowym rewatchability, nie widzę żadnego powodu, żeby po niego sięgać jeszcze raz. A w szczęśliwych swoich czasach oglądałem ulubione filmy więcej razy.

Sensu sequela nie widzę i nie wierzę, by powtórzył sukces poprzednika, to był jednorazowy strzał. No, ale Holly będzie teraz próbowało przez jakiś czas powtarzać ten sukces.
 
Jokera można oglądać kilka razy, aby wyłapać jakieś szczegóły, które się przegapiło (rozkminiać co działo się na prawdę, a co było zmyślone).

Nie jest to co prawda film wybitny jeśli chodzi o warstwę fabularną, ale w cale taki być nie musiał. Zaryzykuję stwierdzenie, że wydarzenia były tylko pretekstem aby pokazać samą postać oraz jej przemianę.
Kontynuacji nie chciałbym zobaczyć, bo Joker stanowi niejako zamkniętą opowieść (jego sukces mógł niejako przypieczętować taki, nie inny los), a plotki o musicalu mnie trochę przerażają.

Zobaczymy co z tego wyjdzie.
 
W tym momencie mógłbym przejść do retoryki, że nie każdy lubi dramaty i że jest to gatunek filmowy, który w ostatniej dekadzie jest mało lubiany a twórcy muszą stosować różne zabiegi estetyczne, fortele które przyciągną widza do kina na nieco trudniejszą tematykę, jaką autor chciałby unaocznić szerszej widowni w przystępny dla niej sposób.
To było długie zdanie :) Wracając jednak do sedna, myślę że w tym momencie po prostu widać, że każdy może mieć nieco inne upodobania i inaczej odbierać dany film. To co dla jednych będzie dłużyzną dla innych może być elementem tworzącym głębię całej historii. Nie ma tu się z czym spierać kiedy "każdemu jego porno" ;) Dla mnie Joker plasuje się bardzo wysoko, ogólnie jako film. Nie jest to film, do którego często się wraca, jednak przyznam, że kiedy jakiś czas temu natknąłem się na niego w tv to zatrzymałem się i z zainteresowaniem oglądnąłem do końca.
Czy kolejny Joker to skok na kasę? Oczywiście, że tak. Od niepamiętnych czasów tak działa Hollywood. W niczym mi to jednak nie przeszkadza, o ile jest to robione dobrze. Druga część Jokera stoi dla mnie pod wielkim znakiem zapytania i ze sporą ilością obaw. Tu akurat trzeba oddać, że pierwsza część broni się jako jednorazowy strzał. Niezbyt skomplikowany i przerysowany dramat, o schorowanym człowieku postawionym w trudnej sytuacji życiowej był świetnym pomysłem, który wyszedł.
Mocno się zastanawiam nad tą kontynuacją. Mam sporo wątpliwości. Nawet jeśli film wyjdzie nie nagorzej, jako film sam w sobie, to może mocno podzielić widzów na zwolenników jednej, lub drugiej części.
 
W tym momencie mógłbym przejść do retoryki, że nie każdy lubi dramaty i że jest to gatunek filmowy, który w ostatniej dekadzie jest mało lubiany a twórcy muszą stosować różne zabiegi estetyczne, fortele które przyciągną widza do kina na nieco trudniejszą tematykę, jaką autor chciałby unaocznić szerszej widowni w przystępny dla niej sposób.
Akurat była by to o tyle błędna retoryka, że w ogóle nie o ciężar gatunkowy chodziło w mojej wypowiedzi, tylko o fakt, że niewiele poza samymi założeniami i szeroko pojętą realizacją miał film do zaoferowania. Scenariusz napisany był na krótszy metraż, takie odniosłem wrażenie oglądając.
Czy kolejny Joker to skok na kasę? Oczywiście, że tak. Od niepamiętnych czasów tak działa Hollywood. W niczym mi to jednak nie przeszkadza, o ile jest to robione dobrze.
Problem w tym, że rzadko kiedy robi się to dobrze, a dzisiaj rimejków, sequeli, prequeli, sidequeli, rebootów jest tyle, że odczuwam przesyt.
Są sytuacje, w których od podstaw tworzy się historię tak, by miała ciąg dalszy i są takie, w których coś jest zamkniętą całością - a kontynuacje dopisuje się wyłącznie z chęci odcięcia kuponów od sukcesu oryginalnego pomysłu. Czy tak będzie tym razem - nie mam pojęcia i absolutnie nie uprzedzam się do kontynuacji Jokera z Phoenixem, ale podchodzę do niej z chłodną rezerwą.
Ja po prostu zawsze wolę w takich wypadkach, by pieniądze przeznaczone na ciąg dalszy filmu, który go wcale nie potrzebuje, zostały wydane na coś oryginalnego - a to, mam wrażenie, dzieje się teraz bardzo rzadko.
 
Akurat była by to o tyle błędna retoryka, że w ogóle nie o ciężar gatunkowy chodziło w mojej wypowiedzi, tylko o fakt, że niewiele poza samymi założeniami i szeroko pojętą realizacją miał film do zaoferowania. Scenariusz napisany był na krótszy metraż, takie odniosłem wrażenie oglądając.
I nie chciałem zbytnio wchodzić w tego typu retorykę, tylko zaznaczyć fakt, że niektórzy mogą to samo odbierać w nieco inny sposób. Dla mnie Joker, czy ostatni Batman nie wydawały się zbyt długie. Ich tempo jest dla mnie ok. Choć realizatorsko ten ostatni jest według mnie trochę słabiej zrobiony.
Problem w tym, że rzadko kiedy robi się to dobrze, a dzisiaj rimejków, sequeli, prequeli, sidequeli, rebootów jest tyle, że odczuwam przesyt.
Są sytuacje, w których od podstaw tworzy się historię tak, by miała ciąg dalszy i są takie, w których coś jest zamkniętą całością - a kontynuacje dopisuje się wyłącznie z chęci odcięcia kuponów od sukcesu oryginalnego pomysłu. Czy tak będzie tym razem - nie mam pojęcia i absolutnie nie uprzedzam się do kontynuacji Jokera z Phoenixem, ale podchodzę do niej z chłodną rezerwą.
Ja po prostu zawsze wolę w takich wypadkach, by pieniądze przeznaczone na ciąg dalszy filmu, który go wcale nie potrzebuje, zostały wydane na coś oryginalnego - a to, mam wrażenie, dzieje się teraz bardzo rzadko.
I w tym miejscu możemy razem wznieść kufelek dobrego trunku, bo w pełni się z tobą zgadzam :beer:
Jak miałbym zestawić ze sobą Jokera z Birdmanem, kto zgadnie który film wygra? ;)
 
Dziwi mnie że nic o tym się tu jeszcze nie pojawiło. Film o Bat-girl, który kosztował 90 milionów, który został już w całości nakręcony i w zasadzie tylko czekał na premierę w HBO Max został skasowany. Wyrzucili do kosza gotowy projekt z Batmanem Keatona i oscarowym aktorem w drugoplanowej roli, robiony na platformę na której nie mają wystarczająco contentu.
HBO MAX dosłownie się zwija. 70% ich załogi, która była odpowiedzialna za produkowanie contentu ma zostać zwolniona.
WB rezygnuje z większości projektów, które miały się na tej platformie w przyszłości pojawić.
Nie tylko Batgirl pada ofiarą tax-refund. Wszelkie filmy i seriale, które się pojawiły na platformie, a które nie zadowalają wynikami WB będą usuwane, a korporacja będzie je sobie wliczać w straty. Już podczas kwartalnego podsumowania WBD możemy usłyszeć o anulowaniu takich seriali DC jak Young Justice, Doom Patrol, Titans czy nawet animowanej Harley Quinn. Nie byłbym też pewny losów spin-offów Batmana, być może pewny jest tylko drugi sezon Peacemakera.
Ludzie jadą po Davidzie Zaslavie jak po burej kobyle, i nie bez powodu, w tej chwili każda produkcja WB którą ludzie oczekują może zostać skasowana na rzezcz tax refund.
 
Dziwi mnie że nic o tym się tu jeszcze nie pojawiło.

Śledzę to od samego początku i intencjonalnie tu nie wrzucałem, bo nie mam już sił do DC. Jestem niemalże fanatykiem, a nic tylko regularnie dostaję po czterech literach. Co kilka miechów afera, co kilka miechów zmiana dowodzenia, koncepcji. Niekończąca się saga wzajemnie wykluczających się informacji o statusie Cavilla. Teraz zmiana właścicieli, kolejna czystka, kasowanie gotowych projektów, bo można odpisać od podatku, zwolnienia, zaciskanie pasa, nieznany status Flasha i de facto Keatona...

Ktoś pod jednym z newsów w twitterze wrzucił tego gifa z podpisem, jakie to uczucie być aktualnie fanem DC:

homelander-hallway.gif


Cóż, ja się pod tym podpisuje obiema rękami. Jestem zmęczony, mam dość, nie mam hajpu, mam wyłącznie mniejsze i większe obawy.


być może pewny jest tylko drugi sezon Peacemakera.

Jest bezpieczny, przynajmniej według JC.
 
Cóż, ja się pod tym podpisuje obiema rękami. Jestem zmęczony, mam dość, nie mam hajpu, mam wyłącznie mniejsze i większe obawy.
Zrozumiałe. Ja coraz bardziej mam dość MCU, i choć WB nie radzi sobie lepiej, to przynajmniej liczyłem że na ich zasadzie działania na chybił trafił od czasu do czasu trafią im się ciekawe produkcje, ale w tej chwili już nawet na to nie ma co liczyć.
Jokera 2 jak na razie nie anulowano, i co więcej potwierdzono że Lady Gaga zagra Harley Quinn.
Wcale bym się nie zdziwił jakby Gaga okazała się lepszą Harley niż Margot Robbie.
 
Zaczęło się dziać w DC:

  • Henryk wraca już oficjalnie jako Supcio (szkoda, że nie wytrzymali z ogłoszeniem tego do premiery Black Adama). Przy okazji tego faktu, sporo sprawdzonych insajderów zgodnie przyznaje, że Skała, był instrumentalny w powrocie Cavilla, że walczył o to 6 lat, i że to Walter Hamada był przeciwny jego powrotowi (z jakiegoś powodu) i dopiero zmiana ekipy zarządzającej pozwoliła go obejść i doprowadzić do powrotu HC.
  • Pisze się właśnie Man of Steel 2
  • James Gunn rozwija kilka projektów wewnątrz DC
  • Matt Reeves pracuje nad kontynuacja Gacka jak również jest zaangażowany w kilka spinoffów poświęconych złolom z jego świata (z Pingwinem na czele)
  • The Rock, ma olbrzymie parcie na film Black Adam vs MoS
  • Poza tym maja ponoć już gotowy scenariusz do kontynuacji Flash

Bardzo daleko mi do hurra optymizmu, ale pozytywny koniec żałosnej dramy z Cavillem, ewidentne nabieranie rozpędu, po latach stagnacji i generalnie nowy zastrzyk energii dają jakieś światełko w tunelu, że uniwersum zaczęło iść w jakimiś kierunku.

Mam nadzieje, że Peacemaker nie był ostatnią dobrą rzeczą z DCEU.
 
Tęsknię za czasami, gdy uniwersa miały sens a nie były hucznie zapowiadane by sypać się po dwóch - trzech, a czasem jednym filmie.

Na filmach by się skupili, wtedy wychodzą dobre.
 
No to jak to w końcu?
Mieli DCU rozwiązywać, a teraz jednak dalej bedą crossovery z innymi bohaterami?
 
Top Bottom