@
zi3lona - odniosę tu do Ciebie, bo mam wrażenie, że rozumiem, co piszesz i jak. Byłam w stanie wejść do każdego linkowanego przez Ciebie tekstu, Twoje wypowiedzi odbierałam jako merytoryczne, byłam w stanie rozróżnić, kiedy mówisz poważnie i podajesz poważne przykłady, a kiedy stosujesz ironię lub kpisz w reakcji na wypowiedzi kolegów.
Gdybym chciała sobie kiedyś z nudów zrobić encyklopedię łapania za słówka, wyciągania z wypowiedzi cytatów bez kontekstu i nadawania im własnego oraz dość przykrej w gruncie rzeczy taktyki zaszczuwania atakami ad personam, wykpiwającymi nie Twoje opinie, a Ciebie samą, to myślę, że dwa powyższe posty jitiego posłużyłyby mi za bazę, zdecydowanie.
Nie zgadzamy się ze sobą wielokrotnie, mamy różne zdania na różne tematy ale powiem Ci jedno (i gdybyś była narsem, grreggiem czy innym sylvinem, to powiedziałabym Ci to samo, więc to nie przypadek jajniczej solidarności, stety albo niestety) - daruj sobie. Darujmy.
Jak to jeden nasz mądry kolega powiedział (pozdro, @
Vattghern), w dyskusji przychodzi taki moment, kiedy przeciwne strony okopują się na swoich stanowiskach i nie ma najmniejszej szansy na przekonanie ich argumentacją, bo ona zostanie odrzucona - czasem z podaniem powodu, czasem bez.
Dyskusja w tym wątku poszła dokładnie w tym kierunku, nie zawaham się powiedzieć, że od pierwszego kopa, znaczy posta. Tu nie było - w mojej opinii - miejsca na polemikę z czymkolwiek, tu zostało stworzone miejsce do zaprezentowania swoich poglądów i w odpowiedzi na czyjąś reakcję - ponownego zaprezentowania swoich poglądów.
Ale dyskusji - nie.
Przyznaję, dla mnie często to ton rozmowy ma deko większe znaczenie niż treść. Może dlatego, że mi się wydaje, iż sposób, w jaki jeden rozmówca trakcuje drugiego, prezentuje swój punkt widzenia itp - mówi najwięcej o nim samym i o intencjach. Nie ukrywam, że intencje lonerunnera odebrałam negatywnie, być może źle, z jitim to samo. Mimo to usiłowałam pewne kwestie uściślić, nie udało mi się jednak uzyskać odpowiedzi wprost i dalej nie wiem, jaka był intencja zakładającego temat.
A że na poziomie subiektywnego odbioru pewnych kwestii trudno mówić o możliwości przekonywania się nawzajem (bo subiektywne znaczy moje własne i najmojsze, taka prawda), to dla mnie się w tym momencie próby dyskusji kończą.
Nie akceptuję wizji i zdania kolegów na temat sjw, Twoja wizja, @
zi3lona, jest mi bliższa, bo brzmi dla mnie sensowniej i trafiają do mnie Twoje argumenty (za to masz te wszystki plusy, pora to ujawnić) - pewnie dlatego, że płeć ma tu akurat spore znaczenie, ja rozumiem, co poetki mają na myśli, czy to jest Janion, czy Anita; rozumiem, o jakich mówią problemach, dla mnie to nie jest przejaskrawianie i głupota. Nie uważam się przez to za gorszą w żadnym razie - ani za lepszą.
każdy ma prawo do własnego zdania.
Ale potrafię poznać moment, w którym próby przekonywania do własnego poglądu są już skazane na porażkę.
Szkoda czasu obu stron.
Tym niemniej dzięki za możliwość lektury wszystkich postów, też się z nich czegoś nauczyłam.