Ja trochę pomarudzę
Ekwipunek w tym uzbrojenie, powinny wynikać z mechaniki gry, a jednocześnie być przyjazne dla gracza i nie stanowić gwałtu na logice. Wynika z tego kilka kwestii:
1. Wiedźmin był wojownikiem bazującym na sprawności i zwrotności, nie na sile. Biorąc pod uwagę wagę przeciętnego miecza, naprawdę trudno wyobrazić sobie Geralta taszczącego ich więcej niż trzy. Każdy kolejny powinien wiedźmina znacząco spowalniać. Podobne zastrzeżenie dotyczy zbroi. Płytowa w ogóle nie powinna być dostępna (wyłączając specyficzne sytuacje fabularne- np. trybuna honorowa na defiladzie wojsk).
Z drugiej strony większość graczy lubi zbierać i spieniężać ciekawy ekwipunek znaleziony w lochach lub przy zabitych wrogach. Myślę, że rozsądnym kompromisem byłoby ograniczenie "ciężkiego sprzętu" noszonego przez Geralta do dwóch zbroi (na sobie + "zapasowa") i czterech mieczy. Ponieważ świat musi być spójny, powinno to mieć odzwierciedlenie w ekonomii- sprzedaż takiego sprzętu powinna dać istotny dochód (w W2 całego złomu zwyczajnie nie opłacało się taszczyć ze sobą, bo zarobić można było grosze).
2. Fajnym i niebanalnym pomysłem były książki, dzięki którym można było poznać potwory i historię świata. Szkoda, że pomysł został w W2 praktycznie porzucony (książki były drogie, a nie były niezbędne, więc rzadko je kupowano).
3. Broni się pomysł surowców rzemieślniczych, ale też warto wprowadzić pewne ograniczenia ilościowe- w końcu Geralt obładowany rudą żelaza i skórami miał więcej wspólnego z płatnerza-domokrążcy niż wiedźmina. 40 wilczych skór w torbie to spora przesada.
4. Surowce alchemiczne również nie były jednorodne- z jednej strony mieliśmy zielsko praktycznie pozbawione wagi, z drugiej ciężkie mózgi, serca i gnaty (swoją drogą warto by pomyśleć nad wprowadzeniem jakiegoś systemu konserwacji surowców- może to być amulet, potraktowanie ich eliksirem czy choćby wsadzenie do butelki z wódą- jak sobie wyobraziłem Geralta noszącego w upale te mózgi utopców czy oczy nekkerów, to dziwiłem się, czemu nikt w jego otoczeniu nie padł od zapachu padliny).
5. Rupiecie w grach RPG odgrywają dwie role- po pierwsze sporą część z nich można korzystnie spieniężyć (np szkło powiększające, lornetki, broszki itp), po drugie świat wydaje się pełny i dopracowany. Żywność w W1 była praktycznie nieprzydatna (można ją było użyć do regeneracji żywotności, ale mało kto to robił), za to wypełniała świat i przydawała się w pewnych sytuacjach fabularnych (daj psu kawał mięsa, a wpuści cię do domu, daj pijakowi kufel piwa, a podzieli się z tobą informacją).
6. Pamiętajcie, że Płotka to koń, a nie TIR z przyczepą i również powinna mieć swój maksymalny udźwig. Kolekcjonerom broni, mieczy i różnego żelastwa można dać możliwość wynajęcia w którymś z miast magazynu.
7. Co do broni dystansowej- wiedźmini z niej praktycznie nie korzystali- prawdopodobnie dlatego, że trafienie i zabicie potwora jednym strzałem było dość trudne. Są gracze, którzy jednak lubią walczyć w ten sposób i być może warto im dać taką możliwość- Geralt mógł przecież bez problemu opanować strzelanie z łuku lub kuszy. Oczywiście umiejętność byłaby rozwijana niemal od zera (choć w Krwi Elfów mamy dowód, że łuk nie jest bronią zupełnie obcą wiedźminom).
Ekwipunek w tym uzbrojenie, powinny wynikać z mechaniki gry, a jednocześnie być przyjazne dla gracza i nie stanowić gwałtu na logice. Wynika z tego kilka kwestii:
1. Wiedźmin był wojownikiem bazującym na sprawności i zwrotności, nie na sile. Biorąc pod uwagę wagę przeciętnego miecza, naprawdę trudno wyobrazić sobie Geralta taszczącego ich więcej niż trzy. Każdy kolejny powinien wiedźmina znacząco spowalniać. Podobne zastrzeżenie dotyczy zbroi. Płytowa w ogóle nie powinna być dostępna (wyłączając specyficzne sytuacje fabularne- np. trybuna honorowa na defiladzie wojsk).
Z drugiej strony większość graczy lubi zbierać i spieniężać ciekawy ekwipunek znaleziony w lochach lub przy zabitych wrogach. Myślę, że rozsądnym kompromisem byłoby ograniczenie "ciężkiego sprzętu" noszonego przez Geralta do dwóch zbroi (na sobie + "zapasowa") i czterech mieczy. Ponieważ świat musi być spójny, powinno to mieć odzwierciedlenie w ekonomii- sprzedaż takiego sprzętu powinna dać istotny dochód (w W2 całego złomu zwyczajnie nie opłacało się taszczyć ze sobą, bo zarobić można było grosze).
2. Fajnym i niebanalnym pomysłem były książki, dzięki którym można było poznać potwory i historię świata. Szkoda, że pomysł został w W2 praktycznie porzucony (książki były drogie, a nie były niezbędne, więc rzadko je kupowano).
3. Broni się pomysł surowców rzemieślniczych, ale też warto wprowadzić pewne ograniczenia ilościowe- w końcu Geralt obładowany rudą żelaza i skórami miał więcej wspólnego z płatnerza-domokrążcy niż wiedźmina. 40 wilczych skór w torbie to spora przesada.
4. Surowce alchemiczne również nie były jednorodne- z jednej strony mieliśmy zielsko praktycznie pozbawione wagi, z drugiej ciężkie mózgi, serca i gnaty (swoją drogą warto by pomyśleć nad wprowadzeniem jakiegoś systemu konserwacji surowców- może to być amulet, potraktowanie ich eliksirem czy choćby wsadzenie do butelki z wódą- jak sobie wyobraziłem Geralta noszącego w upale te mózgi utopców czy oczy nekkerów, to dziwiłem się, czemu nikt w jego otoczeniu nie padł od zapachu padliny).
5. Rupiecie w grach RPG odgrywają dwie role- po pierwsze sporą część z nich można korzystnie spieniężyć (np szkło powiększające, lornetki, broszki itp), po drugie świat wydaje się pełny i dopracowany. Żywność w W1 była praktycznie nieprzydatna (można ją było użyć do regeneracji żywotności, ale mało kto to robił), za to wypełniała świat i przydawała się w pewnych sytuacjach fabularnych (daj psu kawał mięsa, a wpuści cię do domu, daj pijakowi kufel piwa, a podzieli się z tobą informacją).
6. Pamiętajcie, że Płotka to koń, a nie TIR z przyczepą i również powinna mieć swój maksymalny udźwig. Kolekcjonerom broni, mieczy i różnego żelastwa można dać możliwość wynajęcia w którymś z miast magazynu.
7. Co do broni dystansowej- wiedźmini z niej praktycznie nie korzystali- prawdopodobnie dlatego, że trafienie i zabicie potwora jednym strzałem było dość trudne. Są gracze, którzy jednak lubią walczyć w ten sposób i być może warto im dać taką możliwość- Geralt mógł przecież bez problemu opanować strzelanie z łuku lub kuszy. Oczywiście umiejętność byłaby rozwijana niemal od zera (choć w Krwi Elfów mamy dowód, że łuk nie jest bronią zupełnie obcą wiedźminom).