Karczma "Nowy Narakort" czynne od 6 do 22 [zamknięte na czas remontu]

+
Status
Not open for further replies.
Ale serek - o ile mi wiadomo - nie jest jeszcze całym forumem, więc w tym kontekście było to raczej mało poważne i nie wiem, czy takie potrzebne ;)
 
Ale serek - o ile mi wiadomo - nie jest jeszcze całym forumem, więc w tym kontekście było to raczej mało poważne i nie wiem, czy takie potrzebne ;)

A widziałaś kiedyś serka poważnego i piszącego posty wnoszące coś do dyskusji w karczmie... Gdziekolwiek w sumie też ciężko ale tu jest wybitnie niepoważny...
 
Owszem, widziałam, co nie zmienia faktu, że czasami lepiej nic nie napisać, niż napisać głupio - uwaga z gatunku ogólnych, bez konkretnego adresata ;)

I chyba na tym możemy zakończyć analizę merytoryczną jednowyrazowego posta, jest tyle innych tematów do fajnego spamu...

O, na ten przykład dziś gościłam w Zespole Szkół Rolniczych i byłam w absolutnym szoku: dotąd mi się wydawało, że topką topek jest liceum ogólnokształcące, elita intelektualna i wylęgarnia talentów na wysokim poziomie. Z potencjałem.
A dziś grzecznie odszczekuję.
Ileż frajdy ci uczniowie mają z nauki, to widać! Ile z tego wyniosą i jak to pięknie zaprocentuje! Ale też dlatego, że lokalna szkoła miażdży: od mechatroniki przez IT, architekturę krajobrazu czy hotelarstwo po agroturystykę, lakiernictwo i florystykę. Jeden chłopak nakręcił nawet jakiś fanowski filmik o Obcym, prezentował swoje modele i wyszło, że szkoła go mocno finansowała i wspierała.
Super sprawa.
I były kucyki!
I smalczyk, szynka z dzika, swojski miód wrzosowy oraz ziemniaki z ogniska.
Pokaz barmański (specjalizacja barmańska też jest).

Ok, wszyscy znajomi wiedzą, że mnie można żarciem przekupić, ale tym razem kupiło mnie zaangażowanie kadry w rozwój uczniów - i zaangażowanie uczniów w zdobywanie wiedzy.

Fantastyczna sprawa, jestem pod ogromnym wrażeniem.
 
Smalczyk pewnie ze świnki, po rodzinie :p

Szynkę zjadłbyś, zapewniam :D

W sumie z dodatkowych myśli: najlepsi znajomi, których mam, są po szkołach zawodowych/technicznych, a nie po LO. Po LO nietrudno o bucerstwo i się teraz zastanawiam, czy też przypadkiem nie odwalam bufonady w tym momencie ;)
Ale chyba coś w tym jest, że jeśli ktoś od wczesnych lat "kierunkuje się" na zawód, łączy teorię z praktyką i stawia na pracę, a nie na ą ę, to szybciej dojrzewa.
 
W sumie z dodatkowych myśli: najlepsi znajomi, których mam, są po szkołach zawodowych/technicznych, a nie po LO. Po LO nietrudno o bucerstwo i się teraz zastanawiam, czy też przypadkiem nie odwalam bufonady w tym momencie ;)
Ale chyba coś w tym jest, że jeśli ktoś od wczesnych lat "kierunkuje się" na zawód, łączy teorię z praktyką i stawia na pracę, a nie na ą ę, to szybciej dojrzewa.

Chyba coś w tym jest - patrząc na moją klasę z LO, pewna grupa osób łapałaby się do kategorii "bucostwo".
Z drugiej strony, jest też grupa wspaniałych, za którymi rzuciłbym się w ogień i zapytał, co tak zimno :)

Kwestia szczęścia, ja akurat miałem go wiele.
 
Imo 50% szkoły i 50% rodziców, jedno bez drugiego nic nie zdziała.
Jasne, że bazę daje dom, ale w kluczowym momencie rozwoju (gimnazjum/szkoła średnia) to na szkołę spada ciężar wychowywania, ukierunkowania; bo wkoło pełno różnych pokus (fajna rozmowa z wicedyrektorem dziś o pobliskim sklepie z dopalaczami i o tym, jak szkoła wezwała karetkę do ucznia z objawami padaczki po zażyciu jakiegoś g***na, po czym przyjechała matka i zrobiła raban, nie wyraziła zgody na badanie dziecka, klasyczne klapki na oczach i to od dawna) - trzeba czymś dzieciaki zainteresować - choćby "siłką" i fitnessem w ofercie WF-u.
@kpt_wlodzimierz - myślę, że z LO nadal jest chyba tak, jak z niektórymi "elitarnymi" kierunkami studiów (kiedyś prawo i medycyna, dziś chyba bardziej IT) - są ludzie, którym się wydaje, że sam wybór takiej ścieżki daje im +100 do atrakcyjności, podczas gdy najczęściej jest dokładnie odwrotnie.
 
Last edited:
Szkoła szkołą, ale rodzice są tym czynnikiem, który kształtuje człowieka na dzień dobry. Szkoła średnia tylko to, w pewnym sensie, podkreśla.
Widziałem w trakcie pracy w szkole wiele ciekawych rzeczy. Chłopak z biednej, naprawdę biednej rodziny, uczył się jak z nut. Wszędzie był najlepszy. Na spotkaniach w trakcie wywiadówek, rozmawiając z nim i z jego rodzicami, czułem, że, rodzice bardzo chcieli, by syn był kimś. Zachęcali go do nauki, dopingowali.
I przykład z drugiej strony: dziewczyna. Miała, co prawda problemy, ale... Właśnie - rodzina miała ją w poważaniu. "Jak zda, to zda, a jak nie, to nie - tyle" Zero wsparcia, zero dopingu...Empatia leżała. Dziecko nie potrafiło się od tego odciąć...
 
Last edited:
Szkoła szkołą, ale rodzice są tym czynnikiem, który kształtuje człowieka na dzień dobry. Szkoła średnia tylko to, w pewnym sensie, podkreśla.

Powiem Ci tak: fajnie by było w to wierzyć. Nie, inaczej: fajnie, gdybyś miał rację.
Ale ja znam świetnych ludzi, których dzieci to przykład na to, że patologia niekoniecznie rodzi się z patologii, niestety.
Może trochę na zasadzie buntu, z przekory dziwnej, a może w poszukiwaniu własnej drogi młodzi ludzie popełniają idiotyzmy, zwłaszcza w oparach owczego pędu za klasowymi prowodyrami. Żeby się sprawdzić. Żeby "pokazać" (komu? Precyzji brak).
I czasem człowiek tak sobie życie zaplącze, że nawet nie umie nikogo wpuścić, żeby dać sobie pomóc.

Ale to skrajne sytuacje chyba.

Na pewno wiele zależy od tego, kto dostaje etykietę autorytetu w oczach młodziaka, jak to wygląda z czasem i szczerym zaniteresowaniem.
To cholernie ważne, żeby się nie dać wyścigowi za kasą i sukcesami, i "samorealizacją" - żeby w tym wszystkim pamiętać, że się nie jest samemu.
Egoizm to największe paskudztwo, a tak bardzo promowane ostatnio.
Zdrowy egoizm ok, jasne, tylko kto decyduje, który jest który? ;)
 
@kpt_wlodzimierz - myślę, że z LO nadal jest chyba tak, jak z niektórymi "elitarnymi" kierunkami studiów (kiedyś prawo i medycyna, dziś chyba bardziej IT) - są ludzie, którym się wydaje, że sam wybór takiej ścieżki daje im +100 do atrakcyjności, podczas gdy najczęściej jest dokładnie odwrotnie.

Medycyna, prawo, architektura, być może marketing/ekonomia - te wymieniłbym na 100% biorąc pod uwagę moje doświadczenia z ostatnich lat studiowania.

Oczywiście generalizuję, ale naprawdę te przyciągają takich ludzi jak magnes. Na całe szczęście lubią oni wyłącznie swoje własne towarzystwo, więc niespecjalnie mi przeszkadzają :D

I przyznaję, moje LO dało mi małe poczucie elitarności - bynajmniej nie z powodu "hej-a-my-nie-jestesmy-z-zawodówki-lub-technikum" ale dlatego, że miałem w nim długie okresy naprawdę ciężkiego z@p^$%@lu. Co jak co, ale wykonanie pracy często daje satysfakcję i tak jest i w tym przypadku :)
 
Last edited:
Szynkę zjadłbyś, zapewniam :D

O tak, dziczyzna to najlepsze co może być do zjedzenia na tym świecie :D

A co do porównań LO i zawodówek to dużo też od znajomych zależy, z którymi się zadajesz. Często widziałem ludzi, którzy wcześniej uczyli się świetnie, a po tym jak wpadli w złe towarzystwo zmienili się diametralnie.
 
Last edited:
@undomiel9 A co masz do ludzi którzy na studiach wybrali kierunki związane z IT? :p Zresztą to i tak medycyna i prawo wciąż są tymi elitarnymi kierunkami i to się raczej nigdy nie zmieni, a bo to i prestiż jest i masę pracy wymaga, a i potrzebne... z naciskiem na medycynę. :p
 
@undomiel9 A co masz do ludzi którzy na studiach wybrali kierunki związane z IT? :p Zresztą to i tak medycyna i prawo wciąż są tymi elitarnymi kierunkami i to się raczej nigdy nie zmieni, a bo to i prestiż jest i masę pracy wymaga, a i potrzebne... z naciskiem na medycynę. :p

Prestiż zawodu lekarza skończył się imo w momencie, w którym zaczęły się głośne skargi tej grupy na niewystarczające zarobki. Raptem wyszło, że aby dobrze zarabiać (a w każdym razie mniej się skarżyć), trzeba się naprawdę przyłożyć. I obserwuję koniec dynastii lekarskich - jeszcze nie tak dawno zawód (i kontakty, i układy) przechodziły "po rodzinie", wobec czego traktowano zawód elitarnie. Ale teraz to zaczęła być działalność jak każda inna, co poniekąd odbrązowiło status i wyszło wszystkim na dobre.
Z prawnikami chyba nadal jest po staremu, panuje jakieś skostnienie w interesie, ciężko się wybić. Mam znajomą po prawie, aplikacja zrobiona, ale pomysłu (odwagi?) na założenie własnej działalności - kancelarii, biura notariusza? - chyba brak, wobec czego od lat szuka pracy i się odbija; w kancelariach nikt nie oddaje stołka, a poza zawodem pani ma kwalifikacje za wysokie, odrzucana z miejsca. Może też z obawy, że za dużo wie i w mig wyczai nieprawidłowości, po co to komu. I summa summarum prestiż szlag trafia, bo to taki swoisty inbred jest. A kto szanuje chów wsobny poza osobnikami tego gatunku? ;) Więcej tu sadzenia się niż faktycznej rangi imo. Ale nie znam środowiska za dobrze od środka, może się więc mylę. Z zewnątrz fasada śliczna za to. Tylko ludziom coraz trudniej wciskać kit.

IT natomiast wyrosło na takiego trochę niesfornego chłopca, z którym raptem trzeba się liczyć, bo bez niego ani rusz w żadnej praktycznie dziedzinie.
Geekostwo jest w modzie i swoisty hipsteryzm, taka aura Branży i Wtajemniczenia.
Jasne, znam kilku normalnych fachowców z dystansem do siebie (szypencjuszu, pozdrawiam), jednak ogólnie patrząc coraz więcej osób wybiera taką karierę dla rangi.

Kpt - ale ja nie zaprzeczam, że wciąż jeszcze istnieją licea z tzw. tradycjami, uznane, mające zasłużenie dobrą opinię. Tyle, że ich niewiele i coraz bardziej się psują przez obecność gimnazjów, które drastycznie zaniżają poziom do spółki z nową maturą (już nie taką nową w sumie) - w efekcie po kształceniu ogólnym na studia trafia coraz więcej niedouków, którzy na starcie przegrywają z absolwentami techników i zawodówek znakomicie przygotowanymi merytorycznie i praktycznie.
 
Uczęszczam obecnie do zawodówki i czasem rozśmiesza mnie ta pogarda osób, które chodzą do innych szkół. Niektórzy uważają, że jak ta "lepsza" szkoła gwarantuje im egzamin dojrzałości, to są mega dojrzali i patrzą na takich jak ja z góry. Nie mówię w tym momencie o wszystkich i broń Boże nie chciałbym kogoś obrazić. Po prostu znajdzie się gdzieniegdzie zgraja (...), którzy plotą, co im ślina na usta przyniesie, jednocześnie rozpowszechniając stereotypy. Nie staram się robić czegoś podobnego i szanuję decyzje życiowe innych.

Swoje życie ukierunkowałem tak, a nie inaczej, ponieważ tego chciałem, o tym marzyłem i byłem tego świadom. Nie wybrałem się do zawodówki z powodu braku jakichkolwiek aspiracji życiowych (na odwal się) - coś mnie tam popchnęło, jakaś ciekawość, pasja. Nie zamierzam zakończyć edukacji na tym etapie, chcę się dalej rozwijać, ale małymi kroczkami, powolutku.
 
I właśnie o tym mówię - wbrew pozorom (czy też ww. stereotypom, imo można to tak traktować), ludzie wybierający szkoły zawodowe są mądrzejsi i dojrzalsi. Bo wiedzą konkretnie(j), czego w życiu chcą.


Sama poszłam do LO, bo chciałam być tłumaczem; wiedziałam, że żadne technikum mi tego nie da, tu było potrzebne podbijanie umiejętności humanistycznych, zresztą wtedy to wyglądało bardzo biednie w sferze szkół zawodowych. Nie mówię jednak, że byłam jakoś mocno dojrzała... i, tak, owszem, uważałam liceum za szkołę dla tych intelektualnie lepiej rozwiniętych. Tylko wtedy to chyba faktycznie tak było.

Ale czasy się zmieniają, komu zależy, ten nadąża i wie, gdzie najlepiej uderzyć - tylko ta dojrzałość i wiedza, czego się chce, to jednak najistotniejszy element.
Wydaje mi się po prostu, że licea wybierają głównie ci, którzy nie mają precyzyjnych planów, a przy tym wpaja się im, że to nobilitująca szkoła.
 
A ja... Nie wiedziałem czego chce i poszedłem do liceum... a i jak mam być szczery średnie zdanie miałem o uczniach techników, wiadomo było wyjątki ale jakie zdanie miałem takie miałem... A na studiach diametralna zmiana - ludzie naprawdę są mega inteligentni, a do tego wiedzą z zagadnień IT odskakują ode mnie lata świetlne i teraz trwa u mnie walka o zrozumienie podstaw, a oni spokojnie się rozwijają. Ot... złośliwość losu zwana moją głupotą... No ale da się też zrozumieć Informatykę będąc kompletnym żółtodziobem ale o wiele, wiele trudniej.. A programowanie to dla mnie pomimo pół roku prób klepania kodu to wciąż czarna magia...
 
Kpt - ale ja nie zaprzeczam, że wciąż jeszcze istnieją licea z tzw. tradycjami, uznane, mające zasłużenie dobrą opinię. Tyle, że ich niewiele i coraz bardziej się psują przez obecność gimnazjów, które drastycznie zaniżają poziom do spółki z nową maturą (już nie taką nową w sumie) - w efekcie po kształceniu ogólnym na studia trafia coraz więcej niedouków, którzy na starcie przegrywają z absolwentami techników i zawodówek znakomicie przygotowanymi merytorycznie i praktycznie.

Podpisuję się obiema rączkami, nogami i czym tam jeszcze byś chciała ;D
Kolejnym problemem jest to, że owa zgraja niedouków i tak kończy studia, bo uczelnie są strasznie pazerne na kase i nie chcą tracić studentów. Znam "inszynierów" ode mnie z roku, którym z oporami dałbym miotłę do ręki.
Problem będzie się pogłębiał, bo teraz wchodzi długotrwały niż demograficzny i uczelnie będą się zabijać o studentów. Skorzystają na tym wyłącznie lenie i debile.
 
Status
Not open for further replies.
Top Bottom