Sens życia, filozofia, polityka, gospodarka

+
Status
Not open for further replies.
Szczerze mówiąc nie mam wyrobionego zdania w kwestii wychowania seksualnego. Z jednej strony jest masa mądrych słów, z drugiej masa histerii (i jak zwykle człowiek jest zakładnikiem obu w/w).

W podstawówce na biologii puszczano nam filmy video o prokreacji, były spotkania w gabinecie pani psycholog, dostawaliśmy książeczki o dorastaniu, które cytowaliśmy sobie dla śmiechu („Po lekcji wychowania fizycznego pod prysznicem zauważyłem, że członek Jurka jest większy od mojego. Czy to znaczy, że on jest bardziej mężczyzną niż ja?” – Pomijam, że natryski w szkole w tamtych czasach to były gruszki na wierzbie).

W gimnazjum miałem bodaj „wiedzę o społeczeństwie” – nudny i strata czasu. W LO podobnie (plus doszło trucie dupy prezentacjami). W liceum miałem też kilka wizyt pań psycholog, skrajnie żenujących; raz dały zadanie: powiedz coś pozytywnego o koledze/koleżance z ławki. Do dziś wspominamy przy piwie, jak mój kumpel spalił buraka, kiedy musiał powiedzieć coś pozytywnego o takiej mendzie społecznej jak ja.

No ale ja jestem rocznikiem nieudanej reformy edukacji, dorastałem w czasach bez komórek i Internetu. Może się pozmieniało.

Suma homarów: nie znam się na tym, ale z drugiej strony moje doświadczenia pokazują, że ci, którzy mają znać się za mnie też czasem gówno się znają.
IMO edukacja seksualna jest potrzebna, ale konkretna i kompetentna. Żadne wytyczne dla wychowawców, którzy mają „jakąś wiedzę”, czy dodatkowe przedmioty (prowadzone, w moim przypadku, przez nauczycielkę historii) nie załatwią sprawy, a jedynie sprowadzą ją do komediii ala "członek Jurka" (no bo przecież dziecko nie rozumie).
 
IMO edukacja seksualna jest potrzebna, ale konkretna i kompetentna.

Niedawno słuchałem w TokFM audycji, w której gościła przedstawicielka grupy edukacyjnej Ponton. Z tego co mówiła wyłaniał się czarny obraz młodzieży dzwoniącej na telefon zaufania z pytaniami pokroju "Wsadziłam tam sobie cytrynę, czy to zabije plemniki mojego chłopaka?" albo innymi, równie wstrząsającymi.
 
Przecież to jakieś idiotyczne ekstrema z czapy, no ja przepraszam bardzo, jak to ma być argument za promowaniem edukacji seksualnej czterolatków, to chyba ktoś źle się za to zabiera.
Nie wierzę w taki ciemnogród nastolatków XXI wieku, w dobie dostępu do wszystkiego czegu dusza zapragnie via internety.
Jestem za to skłonna uwierzyć w zerową komunikację na osi dzieci-rodzice, ale czy rozwiązaniem tego będzie na serio edukowanie o seksie w przedszkolu? Czy to tylko maskowanie innego problemu udawaniem, że się coś nowocześnie robi jak w cywilizowanej Europie?
Od tyłka strony to. I to dosłownie.
 
No dobrze, ale czy to nadal ma w jakikolwiek sposób zaradzać podstawowemu problemowi pod tytułem "brak komunikacji" oraz "moje dziecko wychowuje telewizja, bo ja nie mam czasu"?

Ja naprawdę trochę chyba nie rozumiem, dlaczego sprawy seksu i ogarniania w tym zakresie mają stanowić podwaliny budowania jednostki od maleńkości?
Wydawało mi się, że są inne kwestie ważniejsze?

Poza tym - acz jest to wiedza z gatunku "gdzieś słyszałam" - problemy z rozkminianiem elementów współżycia mają amerykańscy nastolatkowie (pierwsze skojarzenie to "American Pie", znane ze słyszenia), więc zasadnicze pytanie brzmi, skąd to się wszystko bierze?
Mam głębokie wrażenie, że edukacja seksualna powinna stanowić element dobrej edukacji w ogóle, a jeśli już się pojawia, to w jakimś kosmicznym oderwaniu od rzeczywistości. Przy jednoczesnym nacisku na wagę tej sfery.

Naprawdę chciałabym się dowiedzieć, dlaczego to jest nagle takie ważne, kluczowe wręcz?
Bo nie widzę związku jakoś i jw. upatruję problemy z młodzieżą w czymś całkiem innym.

To nie ma być złośliwe, wyjaśniam od razu.
Mnie po prostu ogarnia czarna rozpacz, kiedy sobie obserwuję, co się dookoła dzieje i jak się chce to naprawiać.
 
Ale przecież rzecz się rozbija o to właśnie, że żadnej dobrej, systemowej edukacji seksualnej nie ma. A byłoby z korzyścią dla dzieci, gdyby stanowiła właśnie jej normalny, naturalny element. Bez ideologizowania, dostosowana do wieku i aparatu pojęciowego, uzgodniona z rodzicami, z wykwalifikowaną kadrą. Do tego, m.in. dążą ludzie z Pontona. A nasza dyskusja rozwinęła się w nawiązaniu do projektu ustawy, który, moim zdaniem, może cholernie dużo popsuć.
Dlatego nie bardzo rozumiem, do czego nawiązujesz pisząc to:
(...)Mam głębokie wrażenie, że edukacja seksualna powinna stanowić element dobrej edukacji w ogóle, a jeśli już się pojawia, to w jakimś kosmicznym oderwaniu od rzeczywistości. Przy jednoczesnym nacisku na wagę tej sfery.
Naprawdę chciałabym się dowiedzieć, dlaczego to jest nagle takie ważne, kluczowe wręcz?
Bo nie widzę związku jakoś i jw. upatruję problemy z młodzieżą w czymś całkiem innym.
To nie ma być złośliwe, wyjaśniam od razu.
Mnie po prostu ogarnia czarna rozpacz, kiedy sobie obserwuję, co się dookoła dzieje i jak się chce to naprawiać.
 
zi3lona said:
Bez ideologizowania, dostosowana do wieku i aparatu pojęciowego, uzgodniona z rodzicami, z wykwalifikowaną kadrą.
Co to oznacza w praktyce? Pytam serio, bo to tylko hasła. Nie mam nic przeciwko edukacji seksualnej, ale to, w czym uczestniczyłem, oraz o czym zdarzało mi się czytać, mija się wg mnie z celem. Jakieś przykłady z innych państw? Przykładowa lekcja może? Chodzi mi o konkrety, bo takich "powinno się", "dostosowany", "odpowiedni" itp. to mam dość.
 
Bo ja niekoniecznie śledziłam Waszą wcześniejszą i skupiłam się bardziej na aspekcie, że niezrozumiałe jest dla mnie nadawanie większej wagi sprawom seksu i seksualności, kiedy leżą kwestie ważniejsze.
 
Let me google that for you - edukacja seksualna a odsetek ciąż wśród nastolatek. To tyle w temacie "hurr kiedyś ludzie sami wiedzieli durr". Bo gówno wiedzieli i wielu nadal, tak, w dobie Internetu i komórek, wie. Pokazują to statystki.

A co do WHO i edukowania dzieci. Ja rozumiem, że w naszym polskim, katolickim paradygmacie dzieci są święte i czyste, tyle że to nieprawda. A wiedza o dość ważnej sferze życia, także w tym wieku, może pewnie zapobiec późniejszym zaburzeniom na tym tle. Bo jakoś nie wyobrażam sobie przeciętnego, wąsatego Polaka jak sam z siebie tłumaczy swojemu dziecku, że jest coś takiego jak masturbacja, jest to przyjemne, nie ma w tym niczego złego, ale wiąże się z określonymi normami kulturowymi.

A co do wychowania do życia w rodzinie czy jak to się tam nazywało - to było w moich szkołach strasznie do dupy, ale przynajmniej dokładnie nam wykładali na czym polegają poszczególne metody antykoncepcji, jakie mają wady, zalety etc. Jedyna osoba z mojej szkoły, którą znam i która zaszła w ciążę przed osiemnastką na te lekcje nie chodziła.
 
Last edited:
@Yngh
Przywoływane wyżej zalecenia WHO są dobrym punktem wyjścia. Plus to, co robi Ponton. Edukacja oparta na aktualnym stanie wiedzy naukowej.
 
Btw @undomiel9 - ja po części rozumiem Twój punkt widzenia, że Twoim dzieciom to by nie było potrzebne, bo sama zrobisz to lepiej etc. I pewnie masz rację. Z tym, że statystyczny rodzic ma w tych sprawach podejście bliższe koledze @gregmastruda. Mówienie o seksie to już dżendery i cioty w rurkach, hurr durr, myślmy sami wiedzieli.
 
A byłam ciekawa, kto wyskoczy ze zgniłym katolicyzmem i dlaczego właśnie Firnomir ;)

Mam wrażenie, że panuje nie tylko moda na pojazd po Kościele, ale moda uzupełniająca: na promowanie otwartości w sferze seksu.
Bezkrytycznie, na fali, za to z dużą dozą pewności siebie i swoich racji.

Dziękuję, postoję w obu tych przypadkach.

A dlatego dziękuję i postoję, że mam wrażenie, iż średnio rozgarnięta normalna rodzina polska/amerykańska/katolicka/protestancka/ateistyczna/spaghetti/włoska/zgoła starocerkiewnosłowiańska i praindoeuropejska będzie w stanie w sposób jednoznaczny i rozgarnięty przekazać w trakcie wychowywania swoim potomkom to, co powinni wiedzieć, aby mieć własnych potomków i jednocześnie pozostawiać w szczęściu, zdrowiu, pomyślności i opiece społecznej nawet.

Za dużo myślenia serio czasami szkodzi.
 
A byłam ciekawa, kto wyskoczy ze zgniłym katolicyzmem i dlaczego właśnie Firnomir

Stwierdziłem fakt - katolicyzm seksualność dzieci neguje. Jest też dominującą w Polsce formacją kulturową. Gdzie go nazwałem zgniłym? Znaczy ja wiem, że jestem dla Ciebie wrogiem Kościoła i w ogóle, ale czytanie każdego mojego posta, w którym cokolwiek na ten temat piszę, "pod klucz", jest trochę bez sensu.

Za dużo myślenia serio czasami szkodzi.

Moim zdaniem najbardziej szkodliwą postawą jest "zdroworozsądkizm" - bierzemy zastany światopogląd, internalizujemy jego normy, nazywamy je zdrowym rozsądkiem i bronimy, bo to przecież zdrowy rozsądek. Bez myślenia, bez refleksji.

A dlatego dziękuję i postoję, że mam wrażenie, iż średnio rozgarnięta normalna rodzina polska/amerykańska/katolicka/protestancka/ateistyczna/spaghetti/włoska/zgoła starocerkiewnosłowiańska i praindoeuropejska będzie w stanie w sposób jednoznaczny i rozgarnięty przekazać w trakcie wychowywania swoim potomkom to, co powinni wiedzieć, aby mieć własnych potomków i jednocześnie pozostawiać w szczęściu, zdrowiu, pomyślności i opiece społecznej nawet.


Czego dowodzi info, o którym pisał Ponton, czy które pokazuje link do Googla, który podałem, tak? To właśnie nazywam zdroworozsądkizmem.
 
Nie wierzę w taki ciemnogród nastolatków XXI wieku, w dobie dostępu do wszystkiego czegu dusza zapragnie via internety.
Skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? Zaletą sformalizowanego, jednakowego dla wszystkich systemu nauczania jest to, że dociera tak do dzieci z dobrych rodzin, jak i do dzieci z rodzin patologicznych, które mają pięcioro rodzeństwa, bo mama była pijana i cytryna w pochwie nie pomogła.

Co do Internetów i XXI wieku. Internet to niestety nie encyklopedia, zwłaszcza jeśli się nie wie gdzie i czego szukać (czyt. samosie i inne takie). Dlatego chociażby metody antykoncepcji to jest IMO absolutne minimum, które szkoła wpajać powinna.
 
Last edited:
Raport. No dobrze.
Chciałam tylko zauważyć, że np. MEN sporządził raport o - uwaga, o tym nudziłam już sto razy - 6-latkach w szkole.
I gdybym ja na tym raporcie bazowała, to by mój 6-latek szykował właśnie wyprawkę. A wystarczyło rozpuścić wici i pogadać z wieloma osobami z różnych zakątków polskiej edukacji, żeby sobie wyrobić odmienne zdanie, niż to widniało w raporcie MEN. A nawet: w raportach, bo ich było więcej.

Śmiem też twierdzić, że znalazłby się raport KK na temat wpływu pobożności w wieku 65+ na komfort życiowy emeryta.
I co z tego?

Jeśli ktoś zainteresowany jakimś tematem i wdrażaniem czegoś sporządzi sobie raport, to on z automatu staje się studnią prawdy o zjawisku?

Nie wiem, czemu się uparcie z ludzi chce robić gamoni, podczas gdy z mojej perspektywy to wygląda tak, że wg mnie gamoniami są zwolennicy reformy edukacyjnej, bo nie wiedzą, głąby, co czynią.
I będę sprawiedliwa w tym momencie?
No właśnie niezbyt, bo patrzę sobie ze swojego punktu widzenia i szafuję ocenami pod swoje widzimisię.

Chyba gdzieś tu jest błąd?
@lonerunner - ale ja wyżej piszę, że nie mam nic do dobrze prowadzonej edukacji seksualnej, serio. Tylko generalnie odbieram propozycje o edukowaniu kilkulatków w zakresie masturbacji źle, bo - ja przepraszam, ale muszę to napisać - skoro w tym kraju (a i nie tylko w tym) dzieje się źle, jeśli chodzi o obywateli, o edukację w ogóle, o międzyludzkie relacje, to branie się za wdrażanie najnowszych nauk i poglądów zamiast, do cholery, podstaw, uważam za chybione, szkodliwe i na siłę.
Lepiej napisać nie umiem.
 
Last edited:
Co ja tu znajduje; edukacja seksualna dzieci 4 letnich - ktoś kto na to wpadł powinien walnąć się w głowę młotkiem i to najlepiej z całej siły.
Żaden normalny rodzic, żaden normalny człowiek nie będzie takiemu maluchowi opowiadał o masturbacji czy do niej nakłaniał.
Na każdego który tego spróbuje jest art. 200 kk (nawet jak będzie to robił telefonicznie z drugiego końca świata), a na propagatorów takich "edukacji" art. 200b kk. Koniec kropka - polskie prawo jest tu jednoznaczne.
 
lonerunner said:
Dlatego chociażby metody antykoncepcji to jest IMO absolutne minimum, które szkoła wpajać powinna.
Na podstawy starczą jakieś 2 lekcje, można by to uwzględnić w programie biologii w sumie, przy omawianiu jakichś tematycznie powiązanych kwestii.
@Firnomir Jeśli chodzi o masturbację, co tu jest do tłumaczenia? Pewnie z ~90% Twoich kolegów z gimnazjum to robiło, z różną częstotliwością, a wątpię, by rodzice z nimi o tym rozmawiali. Nigdy też nie słyszałem, by ktokolwiek z moich kolegów rozmawiał o masturbacji z kimś innym, bo niby po co? Problemy to mogą mieć właśnie ludzie bardzo religijni, którzy źle się czują z samogwałtem, a to robią tak czy siak.
 
Ed. i jakby w charakterze a propos vel deux ex machina właśnie dostałam na fejsbuku info, by zgłaszać stronę pt. "Najpiękniejsze 13-latki" (nie będę nawet linkowała). Wiadomo, za co.

Z jednej strony - no ależ! No przecież! To nie o to w seksie chodzi! Jak tak można! Za młodo! Za szybko!
Tak? Na pewno?
A przecież można z drugiej strony: no ależ! No przecież! Ludzkie ciało jest piękne, seks jest piękny, już sam Nabokov!... klasyka wręcz!... Nie brońmy ludziom miłości, przecież wielu 13-latków jest świadomych potrzeb swojego ciała, natury nie oszukasz, dojrzewają teraz szybciej i zyskują świadomość, niejeden 13-latek wie o seksie więcej ode mnie i chcą to robić, czują, że mogą, czy my na pewno możemy im odmawiać tej wolności?
Zróbmy może raport.

Ironizuję teraz głęboko, ale jak tak myślę, to dałoby się to prędzej czy później nagiąć wszystko do ram normy. Co z tego, że dziś to oburzy nawet Fira czy zi3loną? Drzewiej masturbacja oburzała ich prababki, a tu proszę, surprise.

Rozumiecie, co mam na myśli? ;)
Znów nie złośliwie absolutnie, może trochę z przekory akurat Was wywołuję, ale... serio, jesteście w stanie na 100% zapewnić siebie samych, że za x lat związki z nieletnimi nie zostaną usankcjonowane i zjawisko pedofilii się rozmyje?
Zanim mnie zakrzyczycie z oburzeniem, że to całkiem inne kwestie i jak mogę porównywać, to może jednak przyjmijcie, że amerykańscy naukowcy nie takie jeszcze prawdy mogą nam objawić na podstawie badań i raportów.

Bo tyle to wszystko jest warte, ile jest warte w danym momencie. Nie wcześniej i nie później.
A to imo słaba podstawa do bazowania swojego życia i światopoglądu na.
 
Status
Not open for further replies.
Top Bottom