No i jest jeszcze jeden problem, nie wszystkie książki wyszły w USA, a to znacząco zmniejsza zainteresowanie tematem.
Większość filmów na świecie nie jest ekranizacją ani adaptacją żadnych książek, ich źródło jest więc jeszcze mniej znane, niż Saga. Czemu więc mają miliony fanów?
Gry natomiast są gotowcem i na zachodzie są popularniejsze od pierwowzoru.
Zekranizuj grę z szesnastoma zakończeniami i nie naraź się na głosy hejterów.
Książki są gotowcem, a potencjał mają sporo większy. Ile nakręcisz filmów na podstawie wiedźmińskich gier? Najwyżej trzy, przy czym sukces jest wątpliwy - nieliniowa struktura fabuły jest genialna w przypadku gier, jeśli jednak spróbować cosik takiego przełożyć na inne media, albo dostaniemy nieciekawy skrót z wyciętą sporą częścią fabuły, albo coś, co może i jest ciekawe, ale przeskakujące wątki utrudniają odbiór dzieła ("Sezon burz" się kłania - powieść odbieram bardzo pozytywnie, ale jeśli miałbym powiedzieć, co jest jej motywem przewodnim, odpowiedź byłaby raczej trudna).
Z kolei Saga ma spory potencjał do ekranizacji.
Primo, fabuła starczy na dochodową serię pięć, sześc filmów, i to dobrze ze sobą powiązanych.
Secundo, przywiązanie do gier nie ma tu nic do rzeczy - przecież marka "The Witcher" może przyciągnąć nawet ludzi nieobeznanych ani z książkami, ani z adaptacjami. Fani gier będą tym bardziej ukontentowani, bo nie dostaną "odgrzewanego kotleta", a kolejną dobrą opowieść w uniwersum.
Tertio, Saga z grami jest mocno powiązana - przecież jest Nilfgaard, wątek Dzikiego Gonu, Wiewiórki, Dolna Marchia. Fani gier dostaną porządny prequel.