Ja się nie pytam o racjonalizm takiej a nie innej decyzji, tylko z jakiej paki ktoś chce mi zakazywać jakiegoś środka poruszania się?
Żeby nie było - zgadzam się, że można by liczbę samochodów poruszających się na raz ograniczyć (poranny korek do Warszawy to tragedia, nie chce mi się wierzyć że ci wszyscy ludzie MUSZĄ jechać samochodami).
przede wszystkim chciałbym, zebyś przystopował z roszczeniowo-nowoprawicowym hurrr durr jakim prawem mi zakazujecie hurr durr. rozmowa traci wiele na powadze, jeśli we wszystkim odwołujemy się do tego, ze każdy człowiek jest istotą ultrawolną i niczym nieskrępowaną, a wszystkie nakazy i zakazy to zbrodnia.
Firnomir skumał, że swój wniosek przesadziłem i zrobiłem to celowo. wyciągnął nawet konkluzję, pod którą się podpisuję, choć doszedł do tego z innych przesłąnek niż ja (co nie oznacza, że błędnych). kwestia samochodów jest bardzo prosta: zajmują w mieście miejsce, które jest dla ludzi (przypominam, miasta są dla ludzi). centra miast już nam się nie rozrosną - nie przybędzie w nich przestrzeni. za to przybędzie samochodów, bo wbrew słowom prezesa kaczyńskiego, w Polsce dzieje się lepiej - jest to fakt. w zwiazku z tym, jakkolwiek droga nie byłaby benzyna i auta, ludzie
będą kupować ich coraz więcej. w efekcie, ulice zawsze będą za wąskie, a miejsc parkingowych za mało. to z kolei prowadzi w umysłach włodarzy miast do genialnego pomysłu: zaspokoimy wasze potrzeby! co się robi? po pierwsze, wyburza pod drogi budynki (centra miast, przypominam), niejednokrotnie o nieocenionych walorach estetycznych, nie wspominając o czymś takim jak urbanistyka. po drugie - buduje parkingi. nie podziemne, bo są za drogie, tylko orzemy zielony sralnik pod blokiem i wykładamy go kosteczką. na trzy lata na osiedlu jest spokój.
gorzej jest w centrum - tam też trzeba stawać, a problemy podobne - budowanie pod ziemią jest drogie. zatem: opłaty za parkingi podziemne też są drogie. nie lubimy płacić za coś, co możemy mieć za darmo, pomyśleli leszek z krystyną i zaparkowali na chodniku. za ich śladem poszli inni. w efekcie, wąskie uliczki w centrum miasta, które są domeną europejskiej średniowiecznej spuścizny są przeładowane autami. wściekli są wszycy - leszek i krystyna, bo do rynku muszo iść 200, a nie 15 metrów, przechodnie, bo trzeba mieć oczy dookoła głowy, mieszkańcy, bo głośno, władze miasta, bo lud narzeka i ekolodzy, bo nie mogą spać przez to wszystko.
w polsce standardem jest 1 osoba na 1 auto. dla przypomniena dodam, ze autobus zabierze osób 150, a zajmuje miejsca tyle, co cztery auta. tramwaj podobnie.
odpowiadając krótko na 'jakim prawem, dlaczego, hurr hurr' - bo na rozum narodu nie ma co liczyć i jedynym skutecznym wyjsciem z tej sytuacji jest zamordyzm. każdy w swych oczach jest wyjątkowy i to właśnie jemu należałby się ten luksus, więc wszystkich należy potraktować tak samo. oczywiście powinno odbyć się to z pewnymi wyjątkami (pojazdy służb ratowniczych i innych z kogutami i rpzede wszystkim komunikacja zbiorowa). wielkie kompleksy P+R na rogatkach miast, a stamtąd niezawodna (podkreślam to, musiałaby być perfekcyjna) komunikacja miejska. pomysł śmierdzi nieco utopijnie, bo potrzebna byłaby rewolucja na niewyobrażalną skalę, ale wierzę, ze moze się udać - dlatego trzymam kciuki za
hamburg
w sprawnie działającym dużym mieście nikt tak naprawdę nie potrzebowałby auta.