Smaczki, szczególiki, tajemnice czyli rozmaitości wiedźmińskiego świata

+
Nie mogłem się powstrzymać, przepraszam.

Aleś Pan trafił, Mesjeu Uj :D.
 
Naszła mnie myśl, że postać z sagi imieniem Bonhart mogła być wiedźminem ze szkoły kota. W końcu posiadał on bardzo duże umiejętności posługiwania się mieczem, na arenie rozpoznał bezbłędnie gdzie Ciri nauczyła się walczyć, w dodatku miał on zapędy psychopaty, a jak wiemy z "Sezonu Burz", koty właśnie były tak opisywane. No i jego oczy, wodniste i rybie, też jakby nienaturalne, może pozostały mu takie po nieudanej mutacji? Miał też medaliony, może kota był jego, a pozostałe faktycznie zabrał od martwych wiedźminów, kto wie, może mścił się na wiedźminach za to co mu zrobili? (coś al'a Berengar) Wiem, że mocno to wszystko naciągane, ale kiedyś od razu po przebudzeniu o czymś takim pomyślałem i chciałem się tym podzielić :p.
 
Już jedną taką myśl "zaraz po przebudzeniu" wprowadzono w życie, niezbyt dobrze została przyjęta, choć jej echo wygasa by powrócić w lutym. Twoja koncepcja jest całkiem logiczna, chociaż wątpię by w takiej sytuacji Bonhart dałby się Ciri na Styddze.
 
Coś w tym jest... ale jakoś wolę widzieć Bonharta jako zwykłego człeka, który po prostu umie robić mieczem, a dzięki umiejętnościom, doświadczeniu i sztuczkom potrafi poradzić sobie nawet z wiedźminami :p
 
Umiejętności Bonharta były więcej niż imponujące (szczególnie walka ze Szczurami). Jednak o wiedźminach zawsze wypowiadał się jako "o nich" , czyli się z tą "grupą zawodową" nie identyfikował. W walce nie używał znaków, nie wspomagał się alchemią, nie nosił miecza na plecach, nie wspominając o tym, że mimo iż kojarzył i umiał rozpoznać wiedźmiński styl walki, to sam go nie stosował. Żadna z obytych osób które spotkał, go z wiedźminem nie pomyliła (Janeczka wręcz go wyśmiała).

Być może jest to człowiek, który wiele w życiu widział, był diablo utalentowany w szermierce i w trakcie wojaczki, lub zabawy w handel spotkał się z jakimś wiedźminem (może z Brehenem ;P), może kiedyś spróbował "sałatek i grzybów", co to jadła je Ciri w Warowni przed przybyciem Merigold.

Może jakiś zdolny i łasy na kasę czarodziej próbował stworzyć super żołnierzy dla jakiegoś władyki na wzór wiedźminów i w konsekwencji otrzymał ludzi szybszych i silniejszych, ale z rozchwianą psychiką i ciągotami do okrucieństwa (ergo, eksperyment się zakończył niepowodzeniem)?

Spekulować można bez końca, jednak dla mnie jest za dużo niewiedźmińskich rzeczy w Bonharcie, by za takiego go traktować uważać.
 
Last edited:
Postać Bonharta jest pewnego rodzaju żartem Sapkowskiego, grą z czytelnikami:
1. Dość prawdopodobna jest inspiracja : Leonem Zawodowcem. Ciri pełniłaby tu rolę Matyldy. Oczywiście Sapkowski nie byłby sobą, gdyby nie odwrócił schematu, tworząc z baśniowego, charakterystyczny dla swojej twórczości, brzydko-prawdziwy.
2. Jest to też odwrócenie schematu łowcy-nagród znanego z westernów. Ich twórcy, gdy wprowadzali taką postać, kierowali fabułę w stronę przemiany moralnej- z zimnego zawodowca powstawał szlachetny idealista. Sapkowski znowu zabawił się z czytelnikami- Bonhart przechodzi pewną przemianę. Z zimnego łowcy nagród, psychopaty, zawsze solidnie wypełniającego kontrakt, staje się takim samym psychopatą, który jednak nie waha się oszukać zleceniodawcy dla własnych korzyści.
3. Mamy też tu pewne odniesienie do legendarnego "kodeksu wiedźmińskiego". Brak tu miejsca by rozwinąć ten wątek, wspomnę tylko, że "kodeks" taki nigdy prawdopodobnie nie istniał, istniały jednak pewne niepisane zasady, którym wierni byli wiedźmini. Bonhart to przykład "wiedźmina" pozbawionego tych zasad, kogoś, kim mógł stać się Geralt, gdyby nie został wychowany przez Vesemira.
 
O, przypomniało mi się coś.

Wielokrotnie słyszałem teorie, jakoby Maxima Mundi była napisana po podboju Północy przez Cesarstwo. Bullkupa.
Kerack, miasto w północnym królestwie Cidaris, przy u ujściu rzeki Adalatte. Niegdyś stolica oddzielnego królestwa K., które skutkiem rządów nieudolnych i wygaśnięcia linii panującej podupadło, znaczenie straciło i przez sąsiadów podzielone i wcielone zostało. Ma port, fabryk kilka, latarnię morską i z gruba 2,000 mieszkańców.
Effenberg i Talbot,
Encyclopaedia Maxima Mundi, tom VIII
— Sezon burz, str. 19
Nawet uznając, że Cidaris po podboju nadal miałoby tytularnie status królestwa, to niezbyt chcę mi się wierzyć, że cesarze dawaliby podległym sobie królestwom aż taką autonomię, żeby do woli się ze sobą biły i przeprowadzały rozbiory.
 
Z pewnością była pisana przynajmniej trzy stulecia po sadze. Są wzmianki z wydarzeń z szesnastego wieku, a postacie znane z książek opisywane są jako mityczne lub legendarne. Podejrzewam nawet, że mógł to już zbyć okres wzorowany na naszej epoce wiktoriańskiej. Ale nie wydaje mi się, by doszło do podbicia Północy, przynajmniej jakiegoś dłuższego.
 
Ciekawostka taka (i pstryczek w nos personom twierdzącym, iż Redania nie ma z Polską nic wspólnego, oprócz herbu :p)
— Ja studiuję traktaty historyczne — poczerwieniał Jarre — a z nich można dowiedzieć się więcej, niż gdyby siedziało się w radzie. Czytałem Historię wojen, napisaną przez marszałka Pelligrama, Strategię diuka de Ruytera, Przewagi elearów redańskich Bronibora…

Hmm...
Przewagi elearów polskich (Poznań 1623) stanowią ważny dokument do badań nad dziejami lisowczyków (z lat 1619-1623), jest wartościowym źródłem do historii wojskowości oraz dziejów wojskowego prawa. Okazuje się bardzo przydatnym zapisem w badaniach socjologicznych, ilustruje bowiem przynajmniej niektóre przejawy mentalności ówczesnych Polaków. Przewagi, oprócz zapisu konkretnych faktów historycznych, dostarczają prawdy innej kategorii, mianowicie przekonują o wysokich aspiracjach i ambicjach narodu, zgodnych z duchem sarmatyzmu oraz ideą Rzeczypospolitej postrzeganej jako przedmurze chrześcijaństwa. Ponadto książka Dembołęckiego jest szczególnie cennym zapisem paremiograficznym, z pewnością godnym odnotowania pośród źródeł zasilających rejestr Nowej księgi przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich.

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/24718/przewagi-elearow-polskich

Pozostaje tylko dokończyć słowami Jarrego:
Czy wiesz, co to jest analogia?
 
Zastanawiałem się dosyć często, jak to możliwe, że z czterech statków z ludźmi, czyli optymistycznie licząc z kilkuset osób, udało się stworzyć liczne państwa na tak rozległym obszarze i przy tak niesprzyjających warunkach w trochę ponad tysiąc lat. Odpowiedź w sumie jest prosta. Nie dało się. Te cztery statki to była tylko pierwsza grupa. Być może nawet sam Jan Bekker odbył kilka kursów.
"- To wydarzenie rzeczywiście miało miejsce?
- Wątpię - uśmiechnął się czarodziej. - Bardziej prawdopodobne jest, że w czasie pierwszej podróży i lądowania Bekker wraz z innymi rzygał żółcią, przewieszony przez burtę.
...
- A to? Jakie wydarzenie przedstawia ten obraz?
- Poznawanie Wybrańców. Bekker i Giambattista poddają magicznemu testowi dzieci kolejnych przybywających osadników, by wykryć Źródła."
Czas Pogardy
Teraz to wygląda logiczniej, a i wyjaśnia różnice kulturowe między poszczególnymi grupami.
 
Last edited:
@raison d'etre
No i hipotezę tę niejako potwierdził sam AS w genealogiach :)
Powiadają, że pod takim właśnie znakiem przodkowie Cintryjczyków w ujście rzeki Jarugi wpłynęli przed laty i taki znak ich wódz swym herbem uczynił.
Dynastia cintryjska, Coram II
Ujście Jarugi to jednak sporo na południe od Novigradu i Delty, gdzie miało miejsce Pierwsze Lądowanie.

Poza tym, wydaje mi się, że oprócz imigracji zza oceanu (?) sporą rolę odegrali także osadnicy z terenów dzisiejszego Cesarstwa - w końcu we wszystkich północnych prowincjach, od Ebbing i Maecht po Nazair, Wspólny jest językiem pospolitym. No i sądząc po podbojach Normanów i ich krajach w Europie, sądzę, że przynajmniej w wiekach VIII-IX sporą rolę w kształtowaniu nowych państw i kolonizacji krain na północ od Amell odegrali mieszkańcy Skellige. Ba, może wspomniani "przodkowie Cintryjczyków" to właśnie wyprawa kolonizacyjna Wyspiarzy, którzy swoim wikińskim zwyczajem zajęli elfią Xin'treę i urządzili tam własne państwo?

No i odczuwam ciągle sentyment do swoich teorii o Wożgorach i Daukach. Choć wydaje mi się teraz, że zamiast rdzennych mieszkańców raczej byli jednymi z plemion kolonistów, ewentualnie nadeszli ze wschodu, jak w przyszłości Haakowie.

No i jeszcze są Rivi, którzy są prawdopodobnie odrębną grupą etniczną. W sumie, skojarzyli mi się z dziejami Węgrów:
 
Poza tym, wydaje mi się, że oprócz imigracji zza oceanu (?) sporą rolę odegrali także osadnicy z terenów dzisiejszego Cesarstwa - w końcu we wszystkich północnych prowincjach, od Ebbing i Maecht po Nazair
Nie rozumiem. Zza oceanu w znaczeniu z innego kontynentu tego świata? Oraz sugerujesz, że Nilfgaardczycy są jakimiś pierwotnymi, rdzennymi mieszkańcami?
 
Nie rozumiem. Zza oceanu w znaczeniu z innego kontynentu tego świata? Oraz sugerujesz, że Nilfgaardczycy są jakimiś pierwotnymi, rdzennymi mieszkańcami?
Nie tyle rdzennymi, co przybyłymi w innych okolicznościach. Do Narnii ludzie też w końcu na różne sposoby przybyli. Co prawda nie posądzam antycznych szaf o możliwość przeniesienia całego narodu, jednak w jednym z wywiadów z AS-em obiła mi się kiedyś o oczy sugestia o Trójkącie Bermudzkim.
 
- Ale przecież oni naprawdę walczą o wolność - Ciri uniosła głowę, spojrzała na krasnoluda szeroko otwartymi zielonymi oczyma. - Tak jak driady w lesie Brokilon. Zabijają ludzi, bo ludzie... niektórzy ludzie ich krzywdzą. Bo to kiedyś był wasz kraj, krasnoludów i elfów, i tych... niziołków, gnomów i innych... A teraz są tu ludzie, więc elfy...
- Elfy! - parsknął Yarpen. - Jeżeli chodzi o ścisłość, one akurat są tu takimi samymi przybłędami jak i wy, ludzie, choć przybyły na swoich białych okrętach dobre tysiąc lat przed wami. Teraz to na wyprzódki pchają się z przyjaźnią, teraz to jesteśmy bracia, teraz to zęby szczerzą, gadają: "my, pobratymcy", "my, Starsze Ludy". A dawniej, kur... Hm, hm... Dawniej to świszczały nam ich strzały koło uszu, gdyśmy...
- To pierwsze na świecie były krasnoludy?
- Gnomy, jeśli idzie o ścisłość. I jeśli idzie o tę część świata. Bo świat jest niewyobrażalnie wielki, Ciri.
- Wiem. Widziałam mapę...
- Nie mogłaś widzieć. Nikt jeszcze nie narysował takiej mapy i wątpię, by prędko to nastąpiło. Nikt nie wie,co jest tam, za Ognistymi Górami i Wielkim Morzem. Nawet elfy, chociaż te chwalą się, że wszystko wiedzą. Gówno wiedzą, powiadam ci.

I wtedy nagle przychodzi Koniunkcja Sfer i pojawiacie się tutaj wy, ludzie. Pojawiają się tu niedobitki ludzi, przybyłe z innego świata, z waszego dawnego świata, który udało wam się totalnie zniszczyć, waszymi własnymi, wciąż owłosionymi rękami zniszczyć, zaledwie pięć milionów lat po wykształceniu się jako gatunek.

Jeżeli więc elfy zjawiły się przed ludźmi, czyli przed Koniunkcją Sfer to nie mogły przybyć z innego świata, a co najwyżej lądu, który mógł być czymś podobnym do np. Númenoru. Jednak nijak nie wyjaśnia to pochodzenia Nilfgaardczyków, mieszkańców Zerrikanii i Haklandu a już tym bardziej enigmatycznych Dauków i Wożgorów. Skłaniałbym się ku teorii, że wraz Koniunkcja Sfer w tym świecie nie pojawiła się wyłącznie jedna grupa ludzi, która wylądowała u ujścia Jarugi i w delcie Pontaru. Skądś przecież musieli się wziąć Nilfaardczycy posługujący się językiem przypominającym Hen Llinge, podobnie zresztą jak wyspiarze ze Skellige, że już nie wspomnę o ludach zza Gór Ognistych odrębnych etnicznie. No i jeszcze ci Daukowie i Wożgorowie... Moim zdaniem kiedy nastąpiła Koniunkcja w różnych miejscach Kontynentu pojawiły się różne grupy ludzi, a jedną z nich stanowił Bekker et consortes.
 
Elfy potrafiły się przemieszczać między światami przed Koniunkcją. To właśnie zanik tego zjawiska sprawił, że z jakiegoś powodu zatraciły tą zdolność. Wyżej jest dyskusja na ten temat.
Co do samych statków są dwie możliwości. Albo faktycznie elfy przypłynęły z innego kontynentu, tylko właściwie nie wiadomo po co, bo ciężko przyjąć, że potrzebowały przestrzeni życiowej, albo po prostu łatwiej załadować wszelkie graty na statki i dopiero wówczas się przenieść do innego świata. Mniej z tym kłopotów niż z długaśną karawaną wozów.
 
Last edited:
Jeżeli więc elfy zjawiły się przed ludźmi, czyli przed Koniunkcją Sfer to nie mogły przybyć z innego świata, a co najwyżej lądu, który mógł być czymś podobnym do np. Númenoru. Jednak nijak nie wyjaśnia to pochodzenia Nilfgaardczyków, mieszkańców Zerrikanii i Haklandu a już tym bardziej enigmatycznych Dauków i Wożgorów. Skłaniałbym się ku teorii, że wraz Koniunkcja Sfer w tym świecie nie pojawiła się wyłącznie jedna grupa ludzi, która wylądowała u ujścia Jarugi i w delcie Pontaru. Skądś przecież musieli się wziąć Nilfaardczycy posługujący się językiem przypominającym Hen Llinge, podobnie zresztą jak wyspiarze ze Skellige, że już nie wspomnę o ludach zza Gór Ognistych odrębnych etnicznie. No i jeszcze ci Daukowie i Wożgorowie... Moim zdaniem kiedy nastąpiła Koniunkcja w różnych miejscach Kontynentu pojawiły się różne grupy ludzi, a jedną z nich stanowił Bekker et consortes.

Ano właśnie. Są jeszcze zresztą Murzyni (powtarzam za AS-em, nie bić!), zapewne żyjący w Ofirze i Zangwebarze (Zangwebar to nawiasem mówiąc według pewnej encyklopedii dawna nazwa Zanzibaru).
 
Jeżeli więc elfy zjawiły się przed ludźmi, czyli przed Koniunkcją Sfer to nie mogły przybyć z innego świata, a co najwyżej lądu, który mógł być czymś podobnym do np. Númenoru. Jednak nijak nie wyjaśnia to pochodzenia Nilfgaardczyków, mieszkańców Zerrikanii i Haklandu a już tym bardziej enigmatycznych Dauków i Wożgorów. Skłaniałbym się ku teorii, że wraz Koniunkcja Sfer w tym świecie nie pojawiła się wyłącznie jedna grupa ludzi, która wylądowała u ujścia Jarugi i w delcie Pontaru. Skądś przecież musieli się wziąć Nilfaardczycy posługujący się językiem przypominającym Hen Llinge, podobnie zresztą jak wyspiarze ze Skellige, że już nie wspomnę o ludach zza Gór Ognistych odrębnych etnicznie. No i jeszcze ci Daukowie i Wożgorowie... Moim zdaniem kiedy nastąpiła Koniunkcja w różnych miejscach Kontynentu pojawiły się różne grupy ludzi, a jedną z nich stanowił Bekker et consortes.


I wtedy nagle przychodzi Koniunkcja Sfer i pojawiacie się tutaj wy, ludzie. Pojawiają się tu niedobitki ludzi, przybyłe z innego świata, z waszego dawnego świata, który udało wam się totalnie zniszczyć, waszymi własnymi, wciąż owłosionymi rękami zniszczyć, zaledwie pięć milionów lat po wykształceniu się jako gatunek.

Czyli jeszcze nie wszystko stracone, a wręcz przeciwnie - wszystko przed nami. Bowiem w zależności od przyjętej hipotezy, Homo Sapiens na ziemi pojawił się 1,9 mln lat lub 190 tys. lat temu. Zależnie od tego, czy Homo Erectus będziemy traktowali jako gatunek rozumny.
 
Top Bottom