Anime i manga

+
@mrrruczit, niezły poślizg, w Japonii film wyszedł rok temu :p Produkcja na poziomie anime z Devil May Cry, wygląda spoko, ale treść marna (choć w Bayonettę nie grałem więc nie mam porównania).

Bo Japońcom to i tak wszystko jedno ;P

Niby tak, ale jakiś kanon zawsze się tworzy. Na ogół w databookach czy opisach z tomików można znaleźć romanizacje imion i nazw. Co prawda niektóre są absurdalne, np. Arucard w bookletach dorzucanych do Hellsinga :p ale mimo wszystko jakiś kanon dobrze mieć. Ciężko się odzwyczaić od skanlacji i fansubów jeśli w ten sposób miało się pierwszy kontakt z daną serią, to fakt.
 
Przypomniałem sobie ostatnio o GitS: Arise (którego dotąd widziałem tylko 1 odcinek) i z racji tego, że czwarta i ostatnia część już dawno wyszła, postanowiłem w końcu to dokończyć. Szczerze, nie mogę w to uwierzyć, że ta seria jest taka słaba. To nie jest GitS, którego lubię, to nie są ci sami bohaterowie, których losy śledziłem z zainteresowaniem. A przede wszystkim, to nie jest prawdziwa Motoko Kusanagi. Infantylizacja i indolencja głównych postaci (zwłaszcza to, co zrobili z Saito! ;P) naprawdę przeraża. Kreska też jest mimo wszystko gorsza niż w serialu sprzed 12 lat, a pewnie nawet i w filmie sprzed lat 19. Do tego dochodzi przekombinowana fabularna papka, za którą często ciężko nadążyć. Dwa pierwsze odcinki słabiutkie, trzeci już lepszy, gdy już się niemal uformowała cała ekipa, zobaczę jeszcze, jak będzie z czwartym (bo przynajmniej z zapowiedzi wygląda ciekawie). Tak czy inaczej, jedyną i prawdziwą major Kusanagi, którą chcę oglądać, jest ona:


BTW: Czarnym koniem tego jesiennego sezonu animowego, takim jak Aldnoah.Zero poprzedzającego go sezonu letniego, będzie IMO Nanatsu no Taizai. Piekielnie zabawne i mocno niestandardowe anime się z tego zapowiada, a kreską przywodzi na myśl Dragon Questa ;P No i ci przesadnie przepałerzeni bohaterowie:
 
Last edited:
No, niestety Arise nie powala ani wykonaniem ani fabułą. Do tej pory widziałem dwa odcinki i jak próbuję sobie przypomnieć co się w nich działo to mam czarną dziurę. Łudzę się że ten nowy zapowiedziany film to jednak będzie coś innego, a nie ciąg dalszy bądź kompilacja Arise.

A ostatnio w ogóle jakoś nowości odstawiłem już całkiem i wróciłem do Hokuto no ken :D

 
Choć romans z m&a mam już definitywnie za sobą, to wczoraj moją uwagę przykuła bardzo pozytywna opinia o "Berserku" rzucona na innym forum. Niegdyś zdarzyło mi się zapoznać z bodaj paroma początkowymi rozdziałami mangi, ale wątek jakby się urwał. Teraz jednak chciałbym dać tej serii szansę, bo wygląda na całkiem zacną propozycję fantasy. Kumpel, który obcował z tym tytułem poleca mangową wersję, a tutaj chciałem zapytać, jak to jest z anime i filmami, na czym warto się skupić, jak rozpocząć faktyczną przygodę z tą franczyzą?
 
@galadh, witamy w sekcie :D

Generalnie z Berserkiem jest tak że z całej serii najlepsza jest manga, a ponieważ w tym miesiącu zaczęła u nas wychodzić to śmiało można w to wejść bez zabaw ze skanlacjami lub ściąganiem importów ;) Z drugiej strony, seria jest długa i ciężka, a pierwsze rozdziały nie rzucają na kolana ani treścią ani kreską więc łatwo się odbić dlatego bezpieczniejsze mogą okazać się ekranizacje. Zarówno serial z '97 jak i niedawna trylogia filmów bazują na tym samym wątku z mangi, Erze Złotego Wieku, który można uznać za coś w rodzaju prologu do właściwej opowieści. Jest lżejsze, mniej tu hardkorowych scen i głupawego humor, który może odrzucać mniej zajawionych na japońszczyznę. Serial jest kiepski od strony technicznej (leciwość i ograniczony budżet dają o sobie znać), ale oferuje pełniejszą wersję historii. W filmach na odwrót, lepszy technicznie, ale skupili się głównie na scenach przemocy i seksu, a fabuła jest mocno zubożona. Będzie to więc kwestia gustu co wolisz ;)


Warto się zapoznać, bo to naprawdę jedna z najlepszych serii dark fantasy jaka kiedykolwiek powstała (i to nie tylko jeśli chodzi o japońskie produkcje).

A tak poza tym, z czym się do tej pory zetknąłeś jeśli chodzi o mangę i anime oraz czemu zakończyłeś swoją przygodę z tematem? ;)
 
Last edited:
Obejrzałem sobie Amon: The Apocalypse of Devilman i w sumie to się zawiodłem. Fabuła jakaś nie powalająca, wygląd niektórych demonów wydawał mi się strasznie dziwny. Tak naprawdę tylko Amon i Saylos wyglądali przyzwoicie. Ogólnie nie wiem czym kierowali się twórcy kiedy tworzyli szatana, którego z początku uznałem za jakiegoś anioła. Szybka akcja jak w Blood: The Last Vampire, raz do obejrzenia i nie korci, żeby powracać do tego tytułu ponownie. 6/10.
 
@ A tak poza tym, z czym się do tej pory zetknąłeś jeśli chodzi o mangę i anime oraz czemu zakończyłeś swoją przygodę z tematem? ;)[/QUOTE] Moja miłość do M&A rozpoczęła się w stosunkowo wczesnym okresie podstawówki i trwała jakoś do przełomu gimnazjum i liceum, a jej źródłem był kumpel ze szkółki, z którym mam dobry kontakt do dziś. Wiadomo, najpierw był Dragon Ball, którego po jakimś czasie zastąpiły Naruto i Full Metal Alchemist, gdy JPF wziął się za polskie wydania, a jednocześnie w TV leciały wtedy takie popularne serie jak Pokemon, Digimon, następnie Beyblades czy w końcu Yu-Gi-Oh; w przypadku ostateczniego wsiąkłem też w karciankę, co było początkiem nie tak długiej przygody z TCG (która w kolejnych latach objęłą MTG, WoW-a i parę innych serii). Moją uwagę zdobyły też papierowe wydania Kenshina i Ranmy (i garść innych tytułów, o których już pewnie nie pamiętam), a już bardziej w gimnazjum zainteresowałem się także Bleachem, jednocześnie coraz bardziej zagłębiając się w fora i społecznościi poświęcone M&A, karciankom itd, dzięki czemu poznałem osoby z bardziej wyrafinowanym gustem w tej materii, które poleciły mi różne bardziej ambitne i tym samym przytłaczające - czasami psychodeliczne - serie. Z okresu gimnazjum najbardziej zapamiętałem być może Death Note, to było akurat moje prywatne odkrycie. Wkrótce zagłębiłem się też w Gantza. Największy wpływ na mnie miały chyba Naruto, FMA i DN. Ostatecznie jakoś we wczesnym liceum urok tego medium bardzo dla mnie zbladł, gdyż wraz z dorastaniem zwyczajnie straciłem zainteresowanie. Nie powiedziałbym może otwacie, że z tego "wyrosłem", ale z całą pewnością coś się poważnie zmieniło, zacząłem jednak szukać innych wartości i sposobów wyrażania emocji. Jakoś pod koniec gimnazjum zaczęła się moja miłość do kina (od dziecka byłem nim w sumie bardzo zainteresowany i obecność na seansach zawsze należała do rytuałów), które dzisiaj zajmuje naczelne stanowisko wśród moich ulubionych mediów. Jak jednak widać, nie umarło to we mnie zupełnie, jako że pożyczony przez Ciebie dzień po napisaniu postu pierwszy tomik mangi Berserk niedługo zostanie skonsumowany, a jednocześnie dumam, czy aby nie byłoby fajnie wrócić do Gantza i dokończyć go. Zastanawia mnie też, jak tam z tym One Piece, któremu nigdy nie dałem szansy. Cóż, nigdy nie jest za późno.
 
Ranmę i Kenshina odradzam, przynajmniej jeśli chodzi o polskie wydanie za którym stał Egmont. Firma całkiem wycofała się z japońskich komiksów więc serie niedokończone zostały przerwane, a reszta jest trudno dostępna ponieważ wszystkie wydane serie poleciały do niszczarki. Pomijam fakt że oni głównie tłumaczyli z angielskiego czy niemieckiego przekładu, a tłumaczenie tłumaczenia daje zwykle kiepskie efekty.

Gantz niestety zepsuł się z czasem jak już kilka razy pisałem, a końcówka jest słaba jak nie powiem co. Filmy aktorskie były całkiem spoko, fabularnie równie durne, ale wykonanie pierwsza klasa ;)

Co do One Piece'a, ten sam target co Dragon Ball, Naruto czy Bleach. Jeśli przy nich dobrze się bawiłeś to i One Piece ci podejdzie. Mnie się znudził po jakiś 10 czy 11 tomach, ale może to dlatego że mam mniej czasu na tasiemce i szukałem wymówki żeby odpuścić? Seria ma dziwaczną kreskę i na początku ciężko się przyzwyczaić, kiedy jednak się to uda (mnie zajęło to chyba trzy rozdziały) to czyta się już dobrze.

Jeśli szukasz czegoś ambitniejszego to warto zainteresować się ofertą wydawnictwa Hanami. Stawiają przede wszystkim na tytuły dla dojrzałego czytelnika, w dodatku większość z nich to jedno-dwutomówki więc mimo wyższej ceny niż u innych wydawców, raczej nie zbankrutujesz. Jeśli zaś chodzi o anime to najlepszą robotę na naszym rynku zrobiło IDG ze swoją serią Kina Domowego w ramach której wypuścili mnóstwo klasyków takich jak Ghost in the Shell, Akira, Ninja Scroll, Perfect Blue czy Grobowiec Świetlików - filmy, które wypada znać nawet jeśli nie jest się fanem japońszczyzny, ale ceni się po prostu dobre kino. Obecnie trudne do kupienia, ale większość z nich mogę ci pożyczyć przy okazji na DVD ;)

PS. W Pokemony TCG też swojego czasu grywałem, a nie tak dawno temu miałem nawet krótki powrót do tematu (boosterki tak bardzo kusiły mnie w pracy, że pękłem :p ). Może nawet udałoby mi się złożyć jakieś dwie talie więc jakby co to możemy kiedyś pyknąć :D
 
Last edited:
@galadh

Zauważyłem, że znakomita większość z przytoczonych przykładów, należy do gatunku shonen, czyli jest skierowana w domyśle do chłopaków w wieku nastu lat.

Nic dziwnego, że "wyrosłeś" z tego typu anime.

Spróbuj przetestować seinen, z całym spektrum GITS'ów, Berserków, Cowboy Bebop'ow, Akir, Egro Proxy'ch, Black Lagoon'ów, Neon Genesis Evangelion'ów, Darker than Black'ów, Garden of Sinners'ów itp.

Choć granice są umowne, bo taki zakwalifikowany jako shonen FMA ma pełno przemocy, niegłupią fabułę i liczne wątki etyczno - psychologiczne, a taki Attack on Titans, mimo kwalifikowania go jako seinen odstrasza mało ambitną fabułą i papierowymi postaciami.
 
Ranmę i Kenshina odradzam, przynajmniej jeśli chodzi o polskie wydanie za którym stał Egmont. Firma całkiem wycofała się z japońskich komiksów więc serie niedokończone zostały przerwane, a reszta jest trudno dostępna ponieważ wszystkie wydane serie poleciały do niszczarki. Pomijam fakt że oni głównie tłumaczyli z angielskiego czy niemieckiego przekładu, a tłumaczenie tłumaczenia daje zwykle kiepskie efekty.

Nie jest to żadna przeszkoda, gdyż od lat bezproblemowo korzystałem ze skanlacji. Tak czy siak, nie mam zbytniej ochoty na powrót do tych tytułów, jeśli już to Kenshin, wzbudzał na pewno jakąś sympatyczną nostalgię.

Gantz niestety zepsuł się z czasem jak już kilka razy pisałem, a końcówka jest słaba jak nie powiem co. Filmy aktorskie były całkiem spoko, fabularnie równie durne, ale wykonanie pierwsza klasa ;)

Ogromna szkoda, pamiętam moment, gdy wciągnąłem się w to na wiele rozdziałów, bodaj po tym, gdy protagonista niemal stracił wszystko, a potem odniósł spektakularny tryumf, bodaj przy "misji" z dinozaurami. Wtedy to budziło emocje.

Co do One Piece'a, ten sam target co Dragon Ball, Naruto czy Bleach. Jeśli przy nich dobrze się bawiłeś to i One Piece ci podejdzie.

Ale chyba ma bardziej lekki, przygodowy charakter? Nie mówię, że to źle, ale strzelam, że to jednak nieco inna... paleta barw.

Ghost in the Shell, Akira, Ninja Scroll, Perfect Blue czy Grobowiec Świetlików - filmy, które wypada znać nawet jeśli nie jest się fanem japońszczyzny, ale ceni się po prostu dobre kino. Obecnie trudne do kupienia, ale większość z nich mogę ci pożyczyć przy okazji na DVD ;)

Och, jak się pewnie mogłeś spodziewać, jestem zaznajomiony z większością tych tytułów - Ghost in the Shell i Akirę znam od lat, gdy Grobowiec Świetlików w końcu nadrobiłem w tym roku. Ninja Scroll i Perfect Blue (EDIT: PB w sumie miałem na tapecie od jakiegoś czasu, na śmierć zapomniałem!) dodaję do listy, chętnie skorzystam z pożytkiem z Twoich zbiorów, wielkie dzięki. :>

PS. W Pokemony TCG też swojego czasu grywałem, a nie tak dawno temu miałem nawet krótki powrót do tematu (boosterki tak bardzo kusiły mnie w pracy, że pękłem :p ). Może nawet udałoby mi się złożyć jakieś dwie talie więc jakby co to możemy kiedyś pyknąć :D

Ja chyba akurat w Pokemon TCG specjalnie nie grałem i choć coś by się w zbiorach znalazło, to nie wiem, czy wystarczyłoby na złożenie godnej talii. Ale tak czy siak, na wątek TCG choćby w ramach Hex-ingu jestem jak najbardziej otwarty, najchętniej wróciłbym do MTG, wiadomka.


Zauważyłem, że znakomita większość z przytoczonych przykładów, należy do gatunku shonen, czyli jest skierowana w domyśle do chłopaków w wieku nastu lat.

Nic dziwnego, że "wyrosłeś" z tego typu anime.

Tak właśnie myślałem, że ktoś wskaże ten jak najbardziej celny wniosek. To chyba trochę kwestia nie do końca fortunnego zapisu postu - bardziej ambitnych, niszowych serii była podobna ilość, a po prostu skupiłem się na wypisaniu tego, od czego się zaczęło. Jak najbardziej masz rację, z samymi shonenami żyć się oczywiście nie da.

Spróbuj przetestować seinen, z całym spektrum GITS'ów, Berserków, Cowboy Bebop'ow, Akir, Egro Proxy'ch, Black Lagoon'ów, Neon Genesis Evangelion'ów, Darker than Black'ów, Garden of Sinners'ów itp.

Choć granice są umowne, bo taki zakwalifikowany jako shonen FMA ma pełno przemocy, niegłupią fabułę i liczne wątki etyczno - psychologiczne, a taki Attack on Titans, mimo kwalifikowania go jako seinen odstrasza mało ambitną fabułą i papierowymi postaciami.

Z Berserkiem będę na dniach porządnie zaczynał (w końcu, kiedyś była już próba), Bepopa zaliczyłem jakoś za czasów podstawówki/gimnazjum (...), Akirę znam dobrze, a reszta to trafne sugestie. Za NGE miałem się kiedyś zabierać i nic z tego nie wyszło, ale faktycznie będę miał to na uwadze, podobnie jak Ergo Proxy. O reszcie serii chyba nie słyszałem i zainteresuję się tematem.

Dzięki panowie, może jeszcze czeka mnie druga, dojrzalsza miłość do M&A. Będę dawał znać i popytam o dalsze rekomendacje. Yay!
 
Last edited:
Ale chyba ma bardziej lekki, przygodowy charakter? Nie mówię, że to źle, ale strzelam, że to jednak nieco inna... paleta barw.

Wydaje mi się że jest bardziej zwariowana, choć bywają bardziej szalone serie tego typu ;) Przykładem może być Gintama, niby typowy shonen, a jednak całość sprowadza się do parodiowania kultury i popkultury, przebijania czwartej ściany itd.

PS. Ergo Proxy też mam na DVD jakby co, jeden z lepszych seriali wydanych w Polsce :)
 
@mrrruczit Bayonetta pod kątem filmu jest dla mnie słaba, gra na klocku jest nawet przyjemna, mam własny egzemplarz i fajnie grało się z kumplami. Wyzwania, osiągnięcia, ścieżka dźwiękowa, combosy oprawione cukierkową formą z nutką groteski, dla fanów DMC mogę polecić z czystym sumieniem. Atrakcją dla męskiej części graczy jest to że protagonistka traci jakby swoje ubranie w trakcie walki, ponieważ cały kostium składa się z włosów! Z nich też tworzy magiczne stworzenia z innych wymiarów.. nie będę więcej opowiadać, nie chcę spoilerować. Polecam jako odskocznię od "normalnych" gier i urozmaicenie zimnych jesiennych popołudni. Osobiście przypadł mi do gustu głos głównej bohaterki i te niektóre jej powiedzonka.
 
Jedna z moich ulubionych świeżych serii wciąż kontynuowana, parę dni temu w Japonii wyszedł czwarty tomik :)



Drifters to seria Kohty Hirano, autora Hellsinga. Akcja rozgrywka się w baśniowym świecie gdzie walczą ze sobą dwa stronnictwa. Obie grupy rekrutują dodatkowych żołnierzy wśród bohaterów historycznych z naszego świata, spotkamy tu chociażby takie postacie jak Nobunaga Oda, Joanna d'Arc, Hannibal, hrabia de Saint-Germain czy Butch Cassidy. Co dostajemy w efekcie? Wojnę totalną, w której udział biorą magowie, elfy, krasnoludy, smoki, gobliny oraz inne potwory, a także samuraje, rewolwerowcy, piloci myśliwców, legioniści czy komandosi :D Całość utrzymana w podobnym klimacie jak wspomniany Hellsing, mamy więc mnóstwo akcji, czarny humor i absurdalne gagi, a całość polana sosem o smaku gore.

Seria nie doczekała się jeszcze ekranizacji, ale bardzo prawdopodobne, że takowa jest w produkcji. Do ostatniej części Hellsinga dołączony był kilkuminutowy zwiastun, który co prawda nie mówi nic konkretnego na temat serialu/filmu/cokolwiek, ale wątpliwe jest żeby miała to być jedynie zajawka mangi. Materiał do obejrzenia poniżej:


Wersję amerykańską wydaje znane wszystkim Dark Horse Comics, a polską wersję ma w planach JPF (wydali wcześniej Hellsinga).
 
Z ciekawości obejrzałem sobie Ibara no Ou, nie wiem czy ktoś słyszał o tym tytule. Film na jeden raz i skierowany raczej do osób, które lubią przyjemne klimaty i szczęśliwe zakończenia, bo tam coś takiego jest. Po "horrorze" z elementami sci-fi oczekiwałem czegoś więcej. Początek ciekawy, informacja o chorobie, typowa muzyka pod klimaty horrorów, a potem klapa. Poza tym strasznie denerwowały mnie te modele 3D potworów, wole zdecydowanie starą animacje. Nie rozumiem trochę jak można uważać ten film za bardzo dobry, ale każdy ma swoje opinie.

Odchodząc od tematu, kiedyś sporo pisaliście o Berserku i szczerze zaciekawił mnie ten tytuł, więc pewnie niedługo zacznę go oglądać :)
 
Ja ostatnio wpadłem w sieci na coś takiego:



Pierwsze co mnie uderzyło to "25th Anniversary"... WTF!!!
Przecież film powstał w 1995 roku, czyli za rok będzie miał dopiero (dopiero?!!!) 20 lat. Tak więc skąd te 6 dodatkowych na karku, które biją do nas z okładki?
Okazało się, że jest na to niby sprytne wyjaśnienie i chodzi o 25-lecie mangi na której film bazuje, ale nie bardzo rozumiem jak się to ma do samego anime (poza stroną marketingową).
Ale nie narzekajmy, wydania pierwszego filmu na blu-ray nie było chyba nigdzie poza Japonią (nie liczę zeszpeconej wersji Ghost in the Shell 2.0), tak więc jakaś okazja jest. Jednak tu pojawia się kolejne "ale". O ile jakość video jest ponoć dobra to już audio w wersji japońskiej zostało w starym stereo, podczas gdy angielski dubbing mamy w czystym 5.1 (why?!).
Jednak prawdziwym gwoździem do trumny wydania jest praktycznie zupełny brak JAKICHKOLWIEK dodatków!
Nie tego człowiek spodziewa się po edycji jubileuszowej (nawet gdy ów jubileusz jest udawany).

Cóż chyba poczekam, te 6 lat, na prawdziwe wydanie z okazji 25-lecia. Mając oczywiście nadzieję, że takowe powstanie i będzie odpowiednio bogate.
 
Ewentualnie można by SAC (serial) dorzucić jednak jak patrzę na ceny to... stwierdzam, że trzeba było kupować podczas wydawania serii, a nie teraz :teeth:.

Oczywiście trzeba mieć na uwadze, iż serial jest serialem więc pod względem budżetu produkcji jest gorszy, a efekty komputerowe są częstsze i bardziej widoczne (Innocence miał tego też masę, ale tam jest zupełnie innym poziom wykonania). Poza tym mimo iż poruszamy się w tym samym uniwersum mamy nieco więcej luźnego (niekiedy typowo japońskiego) humoru i luźniejszej atmosfery.
Jednak moim zdaniem warto (oczywiście mając powyższe na uwadze).
 
Poza tym mimo iż poruszamy się w tym samym uniwersum mamy nieco więcej luźnego (niekiedy typowo japońskiego) humoru i luźniejszej atmosfery.

Dzięki temu jest bliższa mandze, bo ona jest bardzo komediowa (co nie znaczy że lekka w odbiorze) ;)
 
Poza tym mimo iż poruszamy się w tym samym uniwersum mamy nieco więcej luźnego (niekiedy typowo japońskiego) humoru i luźniejszej atmosfery.
Luźniejszy humor jest tylko w postaci Tachikom, cała reszta jest bardzo poważna.

A ja już jakiś czas temu skończyłem Arise i powiem, że dwa ostatnie odcinki są ciut lepsze od dwóch pierwszych. Pewnie dlatego, że Sekcja 9 jest już w komplecie, szkoda tylko, że totalnie spłycili jej członków (a zrobienie z Saito chciwego, leniwego tchórza woła już o pomstę do nieba ;P). W końcowych odcinkach sporo było nawiązań do serialu i zapożyczonych z niego motywów (jak np. Kusanagi hackująca Batou, by znokautował się własną pięścią), ale mimo wszystko każdy z nich jest dużo gorszy nawet od najsłabszych odcinków serialu. Gorsze są też od nowych odcinków Psycho-Passa 2, który teraz dosłownie rozjeżdza Arise i niszczy pod każdym względem :) Inspektor Tsunemori mocno dojrzała w tej serii, a ostatnio w każdym epku jest jakaś rozpierducha :)

 
Last edited:
Top Bottom