Forumowa filmówka

+
Jak Obama wygrał wybory to też było zaskoczenie, a teraz już się*przyzwyczaili. Do ciemnoskórego Bonda też się*przyzwyczają:)
 
Jest różnica między prawdziwą postacią, a jej odtworzeniem w sztuce czy popkulturze więc zdziwienie w przypadku czarnoskórego prezydenta jest trochę nie na miejscu. Jednak jakby Obamę w filmie zagrał biały to byłaby głupota tak samo jakby Busha zagrał czarny. Inny przykład żeby nie było że popadam w skrajności odnośnie komiksowych superbohaterów? Chinkę Chun-Li w Street Fighterze z 2009 roku zagrała biała aktorka (argument, że ma azjatyckie korzenie do mnie nie trafia skoro jest biała, a nie skośna) i jest to dla mnie głupota. Festiwal głupoty mamy też w Grze o Tron gdzie kilku białych bohaterów zagrali czarni aktorzy podczas gdy bohaterowie (dość ważni moim zdaniem), którzy w książkach naprawdę byli czarnoskórzy zostali wycięci ze scenariusza.

Kolor skóry to oczywiście tylko jeden z aspektów, jestem po prostu przeciwnikiem przerabiania oryginalnego konceptu. Jeśli ktoś sięga po daną postać lub historię to powinien się jej trzymać tworząc adaptację i dotyczy to zarówno koloru skóry czy włosów jak i charakteru lub tła fabularnego. Jeśli nie potrafi lub nie chce odwzorować pierwowzoru to niech stworzy własną, oryginalną historię. Nie jestem zresztą w tym odosobniony, wystarczy spojrzeć ile wypowiedzi na tym forum przedstawia żale odnośnie chociażby koloru włosów Geralta, bo skoro w książkach były opisywane jako 'białe jak mleko' to mają być białe jak mleko, a nie szare nawet jeśli będzie to wyglądać głupio albo śmiesznie. Ktoś powie, drobiazg, pierdoła, która nie ma wpływu na postać i fabułę, a jednak dla wielu fanów jest to drzazga w tyłku.

I tyle ode mnie, bo już coraz bardziej zbaczamy z tematu. Sama dyskusja jednak wydaje mi się ciekawa i jeśli ktoś ma ochotę jeszcze pogawędzić to przeniesiemy posty do bardziej pasującego tematu ;)
 
No ale Bond z książek już dawno przestał być podobny do Bonda z filmów, więc to czy teraz będzie biały, czarny, czy brunatny nie ma wielkiego znaczenia, imo.
 
A wg mnie Bond w wykonaniu Craiga ponownie zbliża się do literackiego pierwowzoru. I to mi się podoba. A w wykonaniu czarnoskórego aktora, żeby nie wiem jak dobrego i utytułowanego, to już nie będzie Bond, tylko jakiś tam sobie agent. Nie obejrzałbym takiego filmu, podobnie jak nie zamierzam oglądać nowej wersji Fantastycznej Czwórki. Tak drastyczne zmiany w przypadku tak kultowych bohaterów są dla mnie nie do zaakceptowania. Na szczęście czarnoskóry Bond, to na 99% żart, bo gdzieś czytałem wywiad z Craigiem, gdzie mówił, że planowane są kolejne filmy z jego udziałem. Oprócz 'Spectre" oczywiście :).
 
Czarny Bond to pikuś, w sumie nie jest to zbyt drastyczna zmiana. Będzie ciekawie, gdy ktoś wpadnie na pomysł, by Bond była kobietą ;).
 
A mi się nie podoba, bo to by oznaczało kolejny reset bondowskiego kanonu. Od Craiga i "Casino Royale" historia Bonda miała być opowiadana na nowo - rozumiem, przecież nie będzie się wmawiać widzom, że jeden facet żyje od niemal początku zimnej wojny.

Ale po kiego restartować teraz? Jakoś dużo czasu nie minęło od Kasyna, wydaje mi się, że linię zapoczątkowaną przez nie można by spokojnie pociągnąć jeszcze z parę filmów, zmieniając ewentualnie aktora na podobnego.

Ale zmiana aktora na czarnoskórego musi oznaczać kolejny reset historii, bo wmawianie widzowi, że Craig był przez te trzy filmy czarny, byłoby jeszcze głupsze od hipotetycznego kontynuowania historii z poprzednich, zimnowojennych Bondów.

Chociaż, była już w serii zmiana Koreańczyka w aryjczyka, więc może uda się jakoś fabularnie wyjaśnić zmianę koloru. Ot, może w ramach jakiejś misji będzie musiał się zakamuflować, a później przypadnie mu do gustu / nie będzie miał ochoty powtarzać zabiegu?
 
Chyba się*nie zrozumieliśmy, chodzi o pewnego rodzaju "bunt" - "jak to, czarny prezydent USA!?" / "jak to, czarny Bond?"

Ludzie przyzwyczajają się*do czegoś/kogoś i nie zawsze zmiany im w pierwszym momencie odpowiadają. Utrwalone myślenie pozostaje, ale widocznie czas na zmiany. Jeśli czarnoskóry będzie niewypałem, to więcej takiej osoby do filmu nie zatrudnią, proste.
 
Mi tam zasadniczo zwisa kolor skóry Bonda, byleby wyjaśnili jego zmianę fabularnie. Bo na kolejny reset historii nie mam najmniejszej ochoty.
 
Mi tam zasadniczo zwisa kolor skóry Bonda, byleby wyjaśnili jego zmianę fabularnie. Bo na kolejny reset historii nie mam najmniejszej ochoty.

Jak można fabularnie wyjaśnić to, że Bond nagle staje się Murzynem, chociaż od 1952 roku jest biały? Przecież to jest absurd. Podobnie jak w wypadku Johnego Storma. To już nie będzie Fantastyczna Czwórka, tylko jakieś nie wiadomo co...
 
Ogólnie Bondy stały się średniakami . Najlepszy film z serii jaki oglądałem o bondzie to Casino Royale . Potem niestety już coraz słabsze a Skyfall z przereklamowana melodią Adele - Taka nuda , nawet nie obejrzałem tego filmu do końca co mi się rzadko zdarza ....
Dlatego nie mam nadziei na nowy odcinek o bondzie bo to jest zwykłe odcinanie kuponów i odgrzewanie tego samego kotleta ...
 
Jak można fabularnie wyjaśnić to, że Bond nagle staje się Murzynem, chociaż od 1952 roku jest biały? Przecież to jest absurd. Podobnie jak w wypadku Johnego Storma. To już nie będzie Fantastyczna Czwórka, tylko jakieś nie wiadomo co...

W jednym z Bondów potrafili zmienić Koreańczyka w typowego aryjczyka, więc się da :p


Ogólnie Bondy stały się średniakami . Najlepszy film z serii jaki oglądałem o bondzie to Casino Royale . Potem niestety już coraz słabsze a Skyfall z przereklamowana melodią Adele - Taka nuda , nawet nie obejrzałem tego filmu do końca co mi się rzadko zdarza ....
Dlatego nie mam nadziei na nowy odcinek o bondzie bo to jest zwykłe odcinanie kuponów i odgrzewanie tego samego kotleta ...
O czym Waść, za przeproszeniem, chędoży? Po Kasynie było tylko "Quantum of Solace" i właśnie "Skyfall". Odgrzewanie kotleta to ja odczuwałem przy Bondach z Brosnanem, tragiczne były w porównaniu do wcześniejszych.
A Skyfall w życiu bym nudnym nie nazwał.
 
No ale Bond z książek już dawno przestał być podobny do Bonda z filmów, więc to czy teraz będzie biały, czarny, czy brunatny nie ma wielkiego znaczenia, imo.
Batman zarówno Burtona, jak i Nolana też jest średnio podobny do komiksowego, a mimo to średnio widzi mi się Bruce Wayne Murzyn.

Czarnoskóry Bond to IMO kolejna absurdalna próba udowodnienia, że rasizmu nie ma. Znak czasów.
 
To, jakie znaczenia nadajesz potencjalnemu wyborowi na Bonda ciemnoskórego aktora, świadczy bardziej o Tobie, niż o próbie udowodnienia czegokolwiek przez producentów, moim zdaniem. Ale łotewer, jak już pisałam, nie bardzo rozumiem cały ten szum. Aktor jest dobry, jeśli scenarzyści staną na wysokości zadania, to historia też będzie dobra, więc dla mnie to żaden problem, czy aktor jest z pochodzenia Szkotem, Sierraelończykiem albo Hindusem.
 
To, jakie znaczenia nadajesz potencjalnemu wyborowi na Bonda ciemnoskórego aktora, świadczy bardziej o Tobie
Tak, wydało się, jestem rasistą!

Bo fakt, że nie podoba mi się zmiana koloru skóry postaci-ikony bardzo o mnie świadczy. Źle oczywiście.
 
Dla mnie czarnoskóry Bond to jest jak najbardziej Udowadnianie. Że nie ma granic ni kordonów, wszyscyśmy równi itd itp. Zobaczycie, że machną Silmarilion z ciemnoskórymi tam, gdzie ich w powieści nie było. No taki mamy trend i nie mam z tym problemu (w sensie: z widzeniem tego). Problem mam natomiast z tym, że jw. kilka osób pisało - Bond jest biały, no sorry. Scarlett O'Hara jest biała, Frodo jest biały, pan Rochester jest biały i Snape jest biały. I Han Solo. I Agent Cooper.
Ale Wuj Tom jest czarny, Kingsley z Pottera, Piętaszek i Harradinowie.

Więc nie lubię zmiany konwencji celem Udowadniania, bo uważam, że nie ma takiej potrzeby. Nie mam kłopotów z równością ras i kolorów skóry, więc nołsękju, proszę nie przesadzać w tem kinie^^
 
Dla mnie czarnoskóry Bond to jest jak najbardziej Udowadnianie. Że nie ma granic ni kordonów, wszyscyśmy równi itd itp.

Skoro decyzja o obsadzeniu w roli Bonda czarnoskórego aktora budzi taką dyskusję, to widocznie udowadniać wciąż trzeba. To nie jest reboot/kontynuacja Czterech Pancernych z czarnoskórym Janikiem w roli głównej. Mowa o współczesnej wersji fikcyjnego agenta wywiadu, który od ponad pięćdziesięciu lat jest maglowany przez kino na wszelkie możliwe sposoby. Kryterium wyboru powinno się ograniczać do umiejętności, charyzmy i prezencji aktora, a nie jego pochodzenia.

A tak w ogóle, to Thor była kobietą.

Zastanawiające jest też to, że Jake Gyllenhaal odgrywający persa, w adaptacji pewnej gry komputer jakoś nikogo nie bulwersował.
 
Top Bottom