@zi3lona - to crossbreed z Toruviel i Kilim jednak Ci nie przeszkadza? Bo imo Tolkien by się przewrócił w grobie ;p
Podsumowując: uważam, że kiedy ktoś tworzy swojego bohatera, to nadaje mu takie cechy, jakie sam uważa za słuszne i ma ku temu powód. Ktokolwiek w tym potem miesza, niezależnie od intencji, to będzie to zawsze mieszanie, wtórne i nieprawdziwe. Próba ulepszenia oryginału, bo komuś się wydaje, że oryginał poprawić należy, bo tego wymagają współczesne czasy.
Ja nie wiem, nie przemawia do mnie to. Gdyby ktoś zekranizował Narnię i zrobił z Łucji Mulatkę, a całość przeniósł w XXI wiek, to by już po prostu nie była Ta Narnia, tylko czyjaś swobodna adaptacja starej i pięknej historii obliczona na świeży zysk.
Żebyż to jeszcze miało jakiś głębszy wymiar wszystko. No i w przypadku Bonda niby ma, bo idąc tropem Udowadniania, ciemnoskóry Bond ucieleśnia równość i tak dalej. Ale - jak dla mnie - to już nie są czasy, żeby to udowadniać. Każdy cywilizowany człowiek wie i rozumie, że Afroamerykanin nie jest podczłowiekiem. Obecność czarnoskórych w tego typu roszadach obsadowych zaczyna mi więc pomału przypominać parytet w jakimś sensie: "ok, w tym roku kręcimy 70 filmów, w co najmniej 25 bohaterami muszą być kobiety, w 40 - osoba ciemnoskóra, jak kobieta, to mamy idealne combo, jeszcze by się przydało, żeby w co 10 obrazie biały człowiek był ostatnią świnią i matołem, no i wsadźmy też facetów, co się znęcają nad rodziną, niech im ktoś obetnie jądra w 2/3 fabuły. To jest teraz na topie, to się sprzeda".
Ja nie mówię, że o problemach jw. nie należy opowiadać, ale to jest wszystko takie OCZYWISTE, takie grubymi nićmi szyte, takie wprost, na zamówienie odtąd dotąd. No ale ok, niech będzie. Nowe. Ale czemu przerabiać stare?
Szeroka analogia na deser: w rozmaitej maści tiwiszołach wygrywają coraz częściej półsieroty, samotnie wychowujące matki, osoby niedowidzące albo na wózku. Nie dlatego, że tak zadecydowali widzowie namiętnie ślący esemesy, tylko - bo tak jest ustawiony program. Oczywiście nie mam na to twardych dowodów, tylko "znajomy pracuje przy produkcji i tak powiedział", jednak często się to pokrywa z faktycznym finałem. W zasadzie już na początku można przewidzieć, kto wygra albo dojdzie wysoko.
To jest tak samo "prawdziwe", jak próby wciskania nowych, cywilizowanych reguł do starych ram, przepisując na nowo stare piosenki.
I ja tego nie rozumiem po prostu. Jak pisałam w wątku Hunta - jest zielone światło na kręcenie takich filmów, jakie kto chce, więc niech je robią, niech się nowe zwierciadło przechadza po drodze niczym w pozytywistycznej noweli, ale nie ruszajmy starych, bo to też jest ważne.