Tak czy inaczej, jestem cholernie wkurzony, że zwierzak tak się wymęczył - zwłaszcza że ma u mnie ponad 9-letni kredyt zaufania, podczas którego nigdy nawet na mnie nie zawarczał. Człek dba o psa, zapewnia mu wszystko, co najlepsze (raz sam obiadu nie zjadłem, żeby kupić mu ulubioną karmę), a tu taka popieprzona sytuacja, do której nie musiało dojść. Przecież gdyby mi zdechł w ten sposób, to byłbym kaleką umysłowym do końca życia. Jeszcze się w pełni nie otrząsnąłem, chociaż pies wrócił do normy.