Sens życia, filozofia, polityka, gospodarka

+
Status
Not open for further replies.
W przypadku, kiedy ktoś napisał notkę/artykuł/posta na temat, który mnie interesuje i zgadzam się z jego zdaniem, nie widzę sensu w pisaniu tego samego raz jeszcze. Wolę odesłać do rzeczonej notki. Tobie to nie odpowiada, rozumiem. Kwestia sposobu prowadzenia dyskusji i tyle.

Wszystko już zostało powiedziane i napisane. Na każdy temat jest gdzieś jakaś notka, wpis, felieton, artykuł, czy opasłe tomiszcze. Właściwie to wszelkie dyskusje nie powinny mieć już miejsca, bo przecież wystarczy odsyłać do wypowiedzi innych. Dyskusje jednak ciągle się zawiązują, bo każdy jest przekonany, że to właśnie jemu uda się sformułować rzecz tak, że przekona swego oponenta. Nie ważne, że mądrzejszym od niego nie udało się to wcześniej. Tamten z opasłego tomiszcza pisał ogólnie, gdzieś do świata. W dyskusjach mamy konkretnych adwersarzy i powstające za każdym razem na nowo środowisko, kontekst tych dyskusji.

Jaki jest sens wymiany poglądów z punktu widzenia statystyki? Chyba żaden. Wałkuje się to samo, a ludzie utwierdzają się jedynie we własnych sądach.

Czy to oznacza, że ludzie mają zaprzestać rozmów na ważne tematy? Czy mają zaprzestać prób argumentowania własnymi słowami?
 
Książka potrafi być niebezpieczna. Zwłaszcza książka fantastyczna, w której można zgubić się w metaforach i łatwo dać się zamknąć w świecie działającym zgodnie z ideologią autora. Terry Pratchett jest mądry i zabawny, co nie znaczy, że nie wychowuje zwolenników Kongresu Nowej Prawicy. (...)

Hmm jeśli ktoś mądry (jak pisze autor) stara się przekazać w swych książkach idee, to nie warto własnie na takich ideach wychowywać nowe pokolenie. Czerpać z jego mądrości? Autor później nie raz chwalił jeszcze Pratchetta, więc nie sądzę by to stwierdzenie było ironią.
Lepiej żeby na nasze poglądy ideologiczne miały wpływ osoby głupie i nudne? Bo takie odniosłem wrażenie na koniec tego - czasami niezmiernie zabawnego - tekstu.
 
Na litość, jakie bzdury. To jest jeszcze bardziej oderwane od rzeczywistości, niż artykuliki o grach propagujących przemoc... https://archive.today/VqC8r
1. Sugerowanie, że ktoś po czytaniu Pratchetta poprze KNP jest głupie - ale z innego powodu. Potencjalny wyborca KNP nie zrozumie Pratchetta tak, jak sugeruje autor artykułu. Ba, zapewne wcale go nie zrozumie. To literatura zbyt dwuznaczna, niuansowa.

2. Natomiast co do roli niektórych pozycji polskiej fantastyki przełomu wieków w kształtowaniu poglądów - pełna zgoda! Ziemkiewicz jest oczywiście symbolem, ale można wymienić również Wolskiego (np. Alterland) czy Pilipiuka (nie tylko cykl o Kuzynkach, ale także Wędrowycz). Jakoś niedługo przed referendum akcesyjnym był nawet cały zbiór opowiadań i esejów różnych autorów (pt. PL +50. Historie przyszłości), oscylujący wokół scenariuszy przyszłości (mniej lub bardziej odjechanych), w większości pesymistycznych, a czasem wręcz jednoznacznie straszących Unią (ale nie wszystkich - zbiór jest zróżnicowany i warty lektury, szczególnie z dzisiejszej perspektywy). Było to często łopatologiczne, ale zarazem nieźle lub nawet świetnie napisane. Ba, nawet AS ma w dorobku coś z tego gatunku, czyli opowiadanko W leju po bombie (nie przypisuję tutaj Sapka do ww. towarzystwa, chodzi mi o podkreślenie, że takie wątki były w naszej fantastyce szalenie popularne).

Zauważmy zresztą, że wielu (nie wszyscy!) z wymienionych autorów dzisiaj działa z otwartą przyłbicą, popierając różne środowiska na prawej stronie naszej sceny politycznej - od pisowskich "smoleńszczan" (np. Wolski) poprzez KNP (wokół UPR i Korwina przewinęło i przewija się wiele nazwisk), po RN (Ziemkiewicz) czy nawet neopogan-rusofili (Regalica).
 
Last edited:
. Sugerowanie, że ktoś po czytaniu Pratchetta poprze KNP jest głupie - ale z innego powodu. Potencjalny wyborca KNP nie zrozumie Pratchetta tak, jak sugeruje autor artykułu. Ba, zapewne wcale go nie zrozumie. To literatura zbyt dwuznaczna, niuansowa.
Dlatego zrozumie go po swojemu, mało subtelnie. Mam takiego znajomego, więc przebijam anecdatą :p
 
http://mistycyzmpopkulturowy.blogspot.com/2014/12/literatura-jest-niebezpieczna.html

Do dziś przewraca mi się w żołądku na wspomnienie o apologii niewolnictwa wyrażonej explicite przez głównego bohatera Pana Lodowego Ogrodu Grzędowicza - a bynajmniej nie jest to ani wyjątek, ani nawet najbardziej obrzydliwa rzecz, na jaką się natknąłem w czasie moich zmagań z polską fantastyką.

Każda przedstawicielka płci pięknej w dwóch pierwszych tomach Pana Lodowego Ogrodu (nie wiem jak jest dalej, ale mocno powątpiewam w jakiś progres) albo rozkłada nogi przed którymś z dwóch głównych bohaterów (bo są dwaj, choć w sumie mógłby być jeden, ponieważ oba wątki sprowadzają się do tego samego, ale o tym za chwilę) albo to wredna zdradziecka zołza, wypisz-wymaluj – wstrętna feminazistka. (...) Pośród kandydatów jest też kobieta, która mimo spełnienia wymagań postawionych przez naszego herosa koniec końców i tak zostaje w domu – bo jej obecność mogłaby rozpraszać wszystkich samców w grupie.
Co za bełkot.

Jedną z moich ulubionych serii fantasy jest "War of the Spider Queen", opowiadająca o zmaganiach grupy mrocznych elfów, w których społeczeństwie kobiety pełnią nadrzędną rolę, a faceci są niższą rasą - lżoną i pogardzaną. Jakoś nigdy nie przeszło mi przez myśl, że w/w jest seksistowska, nawołuje do nienawiści, tudzież jest apologią czegośtam. Choć przyznaję bez bicia, że gdybym przeczytał serię po raz pierwszy dzisiaj, kiedy mój umysł zdążyli już skrzywić podobni bloggerzy, nie daję głowy, że nie wietrzyłbym spisku środowisk feministycznych.

Rozumiem, że nie wolno już napisać książki, w której jakaś szeroko rozumiana grupa jest poniżana albo przedstawiona w złym świetle, a system inny niż demokratyczny ukazany jako lepszy - nawet książki fantasy.:lol:



#Niechcęjużżyćnatejplanecie
 
Last edited:
Rozumiem, że nie wolno już napisać książki, w której jakaś szeroko rozumiana grupa jest poniżana albo przedstawiona w złym świetle, a system inny niż demokratyczny ukazany jako lepszy - nawet książki fantasy.

Zacytuję slwstra, który odparł podobny argument u mnie na FB słowami:

Zaraz, jednak mamy prawo przyjąć, że autor, gdy prezentuje coś jako "od siebie" to waloryzuje to moralnie pozytywnie, bo zasadniczo, w ealnym świecie, nikt siebie nie uznaje za przedstawiciela "sił zła".

No więc przedstawianie niewolnictwa/seksizmy/homofobii/czegokolwiek złego w książkach jest OK (vide, i dunno, Pieśń Lodu i Ognia?). Ale pochwalanie tego? To znaczy, że pochwala się małego literackiego hitlerka i nie rozumiem czego można nie rozumieć w potępianiu takich hitlerków.

EDIT:

A tak w ogóle, to jeśli chcecie się kłócić o mój tekst, to poczekajcie, aż przyniosę sobie chipsy.
 
jednak mamy prawo przyjąć, że autor, gdy prezentuje coś jako "od siebie" to waloryzuje to moralnie pozytywnie, bo zasadniczo, w ealnym świecie, nikt siebie nie uznaje za przedstawiciela "sił zła".
Dawno nie słyszałem czegoś równie absurdalnego. Ależ oczywiście, że autor korzystając ze swojej wolności chce być czasem zły czy xyz-stowski, sam lubię być zły pisząc opowiadania albo grając w eRPeGi - kraść, mordować i podpalać, chociaż nie pochwalam tego w realu. Traktowanie fikcji jako asumpt do krytykowania autora za jego postawę społeczną, to jakaś totalna abstrakcja. Idąc tym tokiem rozumowania, wszyscy autorzy hentaiowych doujinshi to gwałciciele i pedofile, którzy trzymają w piwnicach małe dziewczynki.
 
Ale od kiedy w sumie używanie literatury jako środek ekspresji własnych poglądów jest czymś niewłaściwym? Przecież to nie narodziło się z fantastyką, pisarze używali swych utworów jako środka przekazu od zarania dziejów literatury.
 
Dobra, chipsy są - możecie zaczynać.

Co do lonerunnera, to znowu odpowiem slwstrm (ale, przez szacunek dla forum, ocenzurowanym):

Ale przecie szitsztorm wokół arta mrw wziął się z faktu, ze się w ogóle zwraca uwagę na to, że:

1) wielu autorów PL fantastyki jednak jawnie wspiera nieładne ideolo

2) nawet nie-nieładni autorzy i nie-nieładna literatura bywa dezinterpretowana na nieładny sposób.

Nie wiedzę nic złego w pisaniu o tym. Co więcej, pisanie o tym jest jak myślę najlepszym sposobem by likwidować zjawisko nr 2, czyli nieładną dezinterpretację poza tym wcale niezłych autorów.
 
Last edited:
Jak jakaś książka mi się nie podoba, to jej po prostu nie czytam. Nie nawołuję w internetach do patrzenia dzieciom przez ręce.

...i kończysz z dwunastolatkiem grającym w Manhunta (albo czytającym któreś z krwawych Frazetta style fantasy), doskonały argument.
 
Ale przecie szitsztorm wokół arta mrw
Nie wiem, kto to jest slwstrm, mrw czy inny chj, nie bronię też poglądów autorów fantastyki - bronię fikcji jako wolnej przestrzeni, w której można mówić, co się chce.

Jeżeli chcesz piętnować "*** dezpinterpetację", to piętnuj *** dezinterpretację, a nie fikcję, bo rysuje jakąś sytuację społeczną, która nie przystaje do Twoich poglądów (typu kobiety są z reguły tępe i chętnie rozkładają nogi przed umięśnionym herosem). Żaden autor książki, filmu czy gry nie może brać odpowiedzialności za to, kto jest odbiorcą jego dzieł oraz jak je interpretuje.
 
Status
Not open for further replies.
Top Bottom