Obejrzałem niedawno trzeciego Hobbita i bardzo mile zostałem zaskoczony. Poprzednie dwie części uważam za średnie łamane przez niezłe, ale dłużyzny strasznie męczyły, do tego masa głupot. O Bitwie Pięciu Armii nasłuchałem się już tylu negatywnych opinii, że nastawiałem się na totalną kupę, a tymczasem wyszło na to że trójka podobała mi się najbardziej z całej trylogii. Ta część była moim zdaniem najbardziej podobna do Władcy Pierścieni (mówię oczywiście o filmach), najmniej głupawych gagów i dziecinady, a jednocześnie najwięcej epickich starć. No i drużyna krasnali w końcu rzuca się w wir walki z przeważającymi siłami wroga jak na bohaterów przystało, a nie jak w jedynce gdzie chowali się po krzakach czy na drzewach lejąc w gacie ze strachu (ja wiem że tak było w książce, ale film stawiał na nieco inny klimat). Dłużyzn w ogóle tutaj nie odczuwałem, romans Tauriel z Kilim nie był aż tak wyeksponowany żeby drażnić, generalnie film na plus. Nadal stoi o wiele niżej niż Władca Pierścieni, ale z trylogii Hobbita był najfajniejszy.
W sumie to chętnie bym wrócił jeszcze kiedyś do Śródziemia w filmowym wydaniu. Hobbity zarobiły tyle kasy, że Jackson pewnie mógłby sobie kupić na własność całą Nową Zelandię co powinno być jasnym sygnałem, że ludzie chcą więcej. Mamy Silmarilliona, Niedokończone Opowieści, Dzieci Húrina, można by z tego skleić materiał na niejeden film jak i serial (albo jedno i drugie). Prawa do Władcy Pierścieni i Hobbita sprzedał jeszcze Tolkien za życia, a obecne stanowisko jego spadkobierców jest takie, że filmowe wersje im się nie podobały więc mogą nie chcieć sprzedać praw. W rzeczywistości jednak pewnie chodzi o to że z obu trylogii nic im nie wpadło do kieszeni więc jakby ktoś sypnął teraz złotem to może by się dali przekonać