Pomysły wakacyjne i podróże

+
@Lotherien nie byłem w Berlinie, ale mam zamiar się wybrać, być może jeszcze w tym roku. Wszyscy mówią, że Berlin jest po prostu brzydki i można się rozczarować. To wreszcie jak to jest? :)

Ja byłem parę miesięcy temu i bardzo mi się podobał :p tylko kierowcy nie umieją jeździć, przez parę dni widzieliśmy co najmniej 10 (prawie) wypadków ;)
 
@Lotherien nie byłem w Berlinie, ale mam zamiar się wybrać, być może jeszcze w tym roku. Wszyscy mówią, że Berlin jest po prostu brzydki i można się rozczarować. To wreszcie jak to jest? :)

Jaki tam brzydki o_O
Znów się wybieram, tak mi się spodobało ;P
Ok, dawny wschodni... miejscami... Ale zachodni jest bardzo fajny. Dużo uliczek, ciekawych fasad, przyjemnych kafejek. Fajne miejsca do focenia, zwłaszcza wiadukty kolejowe. Ale ja w centrum, z buta i kolejkami dolną i górną, przedmieści nie znam.
 
@Lotherien nie byłem w Berlinie, ale mam zamiar się wybrać, być może jeszcze w tym roku. Wszyscy mówią, że Berlin jest po prostu brzydki i można się rozczarować. To wreszcie jak to jest?
Zależy, jak chciałbyś zdefiniować brzydki ;)
Berlin jest na tyle olbrzymią aglomeracją, iż ma więcej twarzy, niż można na początku zauważyć. Zapytałam ostatnio lokalnego mieszkańca w wieku lat 50, czy możliwe jest w ogóle poznanie miasta w całości, nawet pobieżne. Stwierdził, że nie ma na to szans, ponieważ miasto jest po prostu za duże. Coś w tym jest.
Wracając do tematu - nie wyobrażam sobie, aby w Berlinie się nudzić. Jest wyspa muzeów, parki botaniczne, olbrzymie zoo, parlament z osławioną kopułą do zwiedzenia, wieża telewizyjna ( tak, ta :)), od zatrzęsienia galerii, klubów, restauracji, festiwali, koncertów. Nie ma opcji, że ktoś nie znajdzie czegoś dla siebie.
O centrach handlowych nie wspomnę.
Wszystko zależy od tego, na co człowiek się nastawi i co chce zobaczyć.

tylko kierowcy nie umieją jeździć, przez parę dni widzieliśmy co najmniej 10 (prawie) wypadków
Też byłam w szoku. Byłam w zeszłym miesiącu i tak mi się wydawało, iż czerwone światło jest dla nich jako wskazówka i do niczego nie zobowiązuje :p
 
Last edited:
(...) wieża telewizyjna ( tak, ta :)),
O, właśnie gdzieś w okolicach tej wieży trafiliśmy ze znajomym na jedną uliczkę całkiem jak z Pottera, było tam kilka knajp, w tym fantastyczna pizzeria. No ale to trzeba mieć chwilę na łażenie :D
I nie wiem, czy też tak masz, ale ja się niespecjalnie czułam na Dworcu Zoo. Często się tam przesiadaliśmy z dołu na górę, ale cały czas miałam z tyłu głowy słynną książkę Christiane F., i jakoś tak wszędzie widziałam podejrzane sceny :D
 
O, właśnie gdzieś w okolicach tej wieży trafiliśmy ze znajomym na jedną uliczkę całkiem jak z Pottera, było tam kilka knajp, w tym fantastyczna pizzeria. No ale to trzeba mieć chwilę na łażenie
Oo dokładnie tak. Sam Alexanderplatz zajmuje turyście właściwie cały dzień. Mi przynajmniej zajął. Oglądać jest również co, a knajpek, pubów i klubów bez liku.
Proszzz ...

View attachment 11848

View attachment 11849

View attachment 11850

Na ostatnim zdjęciu widać Frankfurter Allee, jedną z najważniejszych i najstarszych arterii miasta. Samo przejechanie jej zajmuje około 15 minut samochodem o_o
Jest niesamowita pod względem, nazwałabym to niemiecko - PRLowskiej architektury. Większość budynków została oddana w latach 50tych zeszłego stulecia i niesamowicie odnowiona na na początku obecnego. Wzdłuż ulicy ciągną się oryginalne, stare lampy gazowe - we mgle robią niesamowite wrażenie. Zdjęć nie posiadam, gdyż zdecydowanie ciężko prowadzić i pstrykać foty (w szczególnośći w stolicy, gdzie zaraz cię otrobią z każdej strony za nieprzejechanie na czerwonym :p ).
Jest tyle wspaniałych miejscówek w Berlinie, że chętnie tam wracam. I włóczę się ponownie. Przyznam, iż większość moich wizyt miało związek z największą masówką, jaką Niemcy widziały poza Oktoberfestem, czyli imprezą sylwestrową pod Bramą Brandenburską. Nigdy nie wyjdę z podziwu, jak sprytnie i dobrze można zorganizować coś takiego. Mają zapewne chrzest bojowy w postaci Love Parade.
@undomiel9 - moje pierwsze wrażenie berlińskie sięga 10 lat wstecz i ma związek z Dworcem Wschodnim. Chciało mnie tam obrabować dwóch Polaków. Jakże przykre, ale niestety prawdziwe. Rozmyślili się po usłyszeniu soczystego kur*** z mojej strony. Ech. :(
 

Attachments

  • IMG_3955.jpg
    IMG_3955.jpg
    461.6 KB · Views: 37
  • IMG_0236.jpg
    IMG_0236.jpg
    405.1 KB · Views: 29
  • IMG_3958.jpg
    IMG_3958.jpg
    423.8 KB · Views: 29
Last edited:
Może to nie do końca w temacie, ale odwiedziłem wystawę Pompeje - w cieniu wulkanu i chciałbym się podzielić wrażeniami. Wystawa jest rzeczywiście nowoczesna, na sporej liczbie ekranów prezentowane są budowle z Pompei i Herkulanum w formie jaką mają obecnie i jaką miały za czasów świetności tych miast. Kilka technik przy tym użytych robi wrażenie jak np. imitacja brodzenia w baseniku wyłożonym mozaiką, czy też obserwacja odbudowy jednego z budynków w miarę jak po imitacji mozaiki wchodzimy do pomieszczenia. Możemy też odwiedzić lupanar, wstęp od 18 lat :). Wrażenie robi również opowieść o wybuchu wulkanu w 3D i z narracją Piotra Fronczewskiego. Niestety trochę mi zabrakło okrasy w postaci rzeczywistych eksponatów (te które są można policzyć na palcach jednej ręki), nie zdecydowałem się też na wypożyczenie audioprzewodnika (koszt kolejnych 8 zł, chyba że ktoś ma telefon z androidem wtedy 2 zł) dzięki czemu być może wrażenia byłyby pełniejsze. Podsumowując, to jak na wydarzenie które zostało uznane za najważniejsze w ostatnich 40 latach istnienia British Museum spodziewałem się jednak sporo więcej. Cena 45 zł wydaje się być w tym przypadku ceną trochę zawyżoną. Za te 30-35 zł poleciłbym w ciemno, a tak to rzecz warta polecenia pasjonatom historii i kultury. Mieliśmy też z żoną wrażenie, że jednym z głównych celów tej wystawy jest zachęcenie ludzi do tego, żeby przyjechali do Włoch i zobaczyli jak to się prezentuje teraz, bo obrazów z teraźniejszości na wystawie jest najmniej zdecydowanie. W naszym przypadku ten cel akurat został osiągnięty :). I patrząc od tej strony, to jeśli ktoś będzie w Warszawie, to może jednak warto :).
 

Yngh

Forum veteran
I po majówce. Maturzyści pewnie drżą przed nadchodzącym Dniem Sądu Ostatecznego, podczas gdy cała reszta użytkowników kończy swoje urlopy lub marudzi na ich brak ;). Jako iż sam jestem w drodze powrotnej z Helu, zdam krótką relację. Już przed nadejściem majówki prognozy pogody nie dawały szans na fajny piątek, więc ten dzień odpuściłem całkowicie i na dobrą sprawę majówka przestała być majówką, a stała się po prostu kolejnym weekendem. Miałem ogromną ochotę przepłynąć się gdzieś statkiem i ten Hel chodził mi po głowie od kilku dni. Niestety, podczas sobotniego pobytu w Gdańsku okazało się, że rejsów o 13:10 nie ma, za to pani w kasie zaproponowała mi Gdynię o 13:00. Była 12:35...... Nędza. I nauczka na przyszłość, by dzwonić wcześniej i upewniać się na 100%, co jest aktualne na dany dzień. Na szczęście w zanadrzu miałem jednak plan B, więc sobota nie została zmarnowana, Hel zaś przesunął się na niedzielę, czyli na dzień dzisiejszy. Jako iż byłem naprawdę zdeterminowany, by tam popłynąć, przygotowałem się na każdą ewentualność, wyrażając gotowość do wypłynięcia z Gdańska, Gdyni albo Sopotu w godzinach przedpołudniowych. Jeszcze z pociągu ok. 7:40 zadzwoniłem do kasy Tramwaju Wodnego i upewniłem się, że połączenie Gdańsk-Hel o 8:30 jest aktualne. Po przyjeździe na dworzec czasu za dużo nie było, więc na ostatniej prostej do statku musiałem przerzucić się na sprint, ale udało się ;D. I bardzo się z tego cieszę, gdyż podróż "Opalem" oraz pobyt na Helu to była sama przyjemność!
Stateczek zabiera nas prawie spod samego Żurawia ("prawie" to jednak kilkaset metrów, co boleśnie się odczuwa podczas sprintu), którego niedługo niektórzy będą mogli okazję podziwiać w Wiedźminie 3 ;). Samo wypłynięcie z miasta trwa jakieś ~25-30 minut i mijając te wszystkie żurawie oraz zacumowane statki handlowe można się przekonać, jak rozległy, za sprawą swego portu i przemysłu stoczniowego, jest Gdańsk. Przed wejściem w Zatokę żegna nas dobrze wszystkim znany pomnik na Westerplatte, a potem jest już tylko morze... Morze i masa pięknych widoków! Sopockie molo i plaża, klif orłowski, Gdynia ze swoim Bulwarem Nadmorskim i charakterystycznymi Sea Towers (widać je nawet z nabrzeża na Westerplatte, tak BTW), a do tego bonusy związane z dużymi wycieczkowcami, żaglówkami i motorówkami, gdyż każdy korzysta z pięknej pogody jak może :). Muszę przyznać, że przy takiej aurze silny powiew świeżego morskiego powietrza jest czymś doprawdy fantastycznym. Im bliżej celu, tym wyraźniejszy jest zarys Półwyspu Helskiego na horyzoncie, aż w końcu można sobie nawet pstrykać fotki z latarnią i cyplem w tle, o co poprosili mnie niektórzy z moich towarzyszy podróży. 2-godzinny rejs wprawił mnie w dobry humor i ochoczo rozpocząłem zwiedzanie miasteczka i okolic. Jak na w sumie niewielki obszar, znajduje się tu sporo atrakcji. Jest fokarium, jest latarnia morska, jest mały, lecz fajny deptaczek, jest plaża, są porozrzucane wszędzie ruiny dawnych fortyfikacji, no i jest Muzeum Obrony Wybrzeża. Samo Muzeum jest niczego sobie i zapewnia rozrywkę na parę godzin, także czas upływa tutaj szybko i trudno się nudzić. Zresztą, jeśli lubicie militarne i postmilitarne obiekty, to na Helu nudy raczej nie zaznacie ;D. Dla dopełnienia klimatu polecam zamiast smażonych ryb uraczyć się żołnierską grochówką sprzedawaną we wspominanym Muzeum.
W kwestii fokarium - warto się wbić na 11:00 lub 14:00, gdy foki są karmione i odbywa się ich trening. To bardzo pocieszne zwierzęta i zawsze fajnie się obserwuje różnicę między ich niemrawym zachowaniem na lądzie oraz zwinnością w wodzie. W samym obiekcie jest też dostępne małe muzeum, gdzie można sobie trochę poczytać o populacji płetwonogich na Bałtyku oraz ich ochronie, a także obejrzeć filmik informacyjny. Cała taka wizyta w fokarium kosztuje zawrotne 6 zł. Dla porównania, Akwarium Gdyńskie to cztery razy tyle.
Widoki z latarni morskiej są ładne, ale niestety nie można wejść na taras latarni, więc las, plażę i morze podziwiamy przez dużą, ale jednak szybę. Jako łowca widoczków nie mogłem sobie tego odpuścić tak czy siak, lecz warto o tym wiedzieć zawczasu. Od latarni do plażowego helskiego cypla jest już niedaleko, więc warto to zaliczyć za jednym zamachem. A co tu dużo mówić, po grochówce i całym dniu chodzenia, rozłożenie się na środku tej plaży, w towarzystwie szumu morza, to doznanie wręcz magiczne, potęgowane dodatkowo przez świadomość, że jesteśmy na krańcu Półwyspu. Odpoczywając na cyplu i kontemplując krwawą historię Helu związaną z okresem II wojny światowej naprawdę cieszyłem się, że to miejsce należy do Polski, gdyż jest ono wyjątkowe. Jeśli będziecie w okolicach Trójmiasta i traficie na ładną pogodę, aż żal byłoby nie skorzystać z okazji. Zwłaszcza, że podróż na Hel tramwajem wodnym w jedną stronę kosztuje 35 zł, stosunek ceny do jakości wypada więc zdecydowanie korzystnie. Wrócić zaś można nawet koleją i osobiście polecam tę opcję, ponieważ także ta podróż wiąże się z unikalnymi widokami, czego nie można powiedzieć o każdym połączeniu kolejowym w Polsce.
 
Fajny opis, dzięki :)
A jak długo się jedzie z Helu kolejką? Bo rozumiem, że wracałeś do 3city?;p

(Potwierdzam, że Hel jest przyjemny, ale uwaga na letni sezon, ludź na ludziu, autem się nie ma co pchać, no i drogo jest. Mówię teraz o całym półwyspie, sam Hel z tego najprzyjemniejszy i foki faktycznie pocieszne ;))

W sumie to dobry pomysł na zażycie morza w takim trochę combosie; jw. pchanie się na półwysep jest dla kamikadze, ale opcja z Gdańska jako bazy wypadowej brzmi całkiem fajnie.
 

Yngh

Forum veteran
A jak długo się jedzie z Helu kolejką?
Do Gdyni Głównej ponad 1,5 godziny Przewozami Regionalnymi. Tabor przyzwoity, lepszy niż wiele pociągów TLK :).

Ach, zdradzę Wam sekret. Wiecie, ile zapłaciłem za następujące podróże kolejowe tego weekendu?
1) podróż Elbląg-Gdańsk
2) podróż Gdańsk-Sopot
3) podróż Sopot-Elbląg
4) drugą podróż Elbląg-Gdańsk
5) podróż Hel-Gdynia
6) podróż Gdynia-Elbląg

No, ile? A?

....

39 zł. Minibilet turystyczny for the win! Naprawdę warto się orientować w różnych ofertach, bo nasza kolej też miewa dobrą ;).
 
Słuchajcie, moja dziewczyna ma w maju urodziny no i robię jej niespodziankę wyjazdem na 2 dni do Gdańska. Z Lublina do WWA autem a potem Ryanair za 18zł za osobę w obie strony do GDA. Wcześniej myślałem o Pendolino, ale jednak samolot wyszedł taniej ;)

No i teraz wiadomo, Gdańsk jest piękny i samo spacerowanie w centrum daje wiele frajdy. Liczę na ładną pogodę, więc na pewno nad morze pójdziemy posiedzieć, poleżeć, połazić. Ale co jeszcze proponujecie? :) Mam prawie 2 pełne dni od rana do wieczora.

Myślałem nad Fokarium na Helu, jak tam dostać się*najłatwiej z centrum Gdańska?
 
Last edited:

Yngh

Forum veteran
Jeśli nie przeszkadzają Ci zatłoczone autobusy i ~40 minut jazdy w jedną stronę, możesz przejechać się na Westerplatte. Wyjdzie tanio, bilet jednorazowy 3 zł w jedną stronę. Droższa ale wygodniejsza opcja to tramwaj wodny spod Żurawia - 30 zł w jedną stronę (kompletnie nieopłacalne) albo 40 zł w dwie strony. Na samej Starówce warto zaliczyć jakiś punkt widokowy, np. wieżę ratuszową. Mnie osobiście podobało się też Muzeum Bursztynu.

Wg mnie nie ma co się jednak ograniczać do Gdańska. Szkoda czasu, jeśli już jest się w Trójmieście, tj. lepiej je traktować jako całość. Gdy znudzi Ci się spacerowanie po Starówce, wsiądź w SKM (jeżdżą co 15 minut) i przejedź się do Sopotu na molo lub do Gdyni na Bulwar Nadmorski. Sopot to wiadomo - Monciak, kurortowe życie. W sezonie letnim tłuuuuuuummyyyyy, a nawet teraz, na majówce, było tam od groma ludzi. W Gdyni turystyka kręci się wokół Bulwaru, Skweru Kościuszki i Molo Południowego - wszystko w zasięgu 20-30 minut spacerkiem. Na molo gdyńskim masz Akwarium Gdyńskie (drogie, ale całkiem fajne), Dar Pomorza i Błyskawicę do zwiedzenia, zależnie od czasu, kasy i ochoty ;). Jeśli wybierasz się na Błyskawicę, to od razu możesz też iść do Muzeum Marynarki Wojennej (niedaleko Bulwaru), bo mają tańszą wersję łączonego biletu.
 
Last edited:
Wakacyjnie - Polecamy :)

Hej,

Mamy jakiś Fanów , mieszkających nad morzem ?:)

Szukamy lokalizacji na urlop od 1 sierpnia :)
jakiś domek, lub mieszkanie z aneksem kuchennym :)
jak coś wiecie - możecie polecić -, piszcie na PRIV


Z góry dzięki
KolekcjonerX
 
Jeśli jest coś, czego żałuję, to chyba to, że nie udało mi się trafić w latach durnej i chmurnej młodości na społeczność "freaków", z którymi można było razem się wyprawiać na rozmaite wariactwa. Zatem ile razy nawiedzam tereny festiwalu reggae czy inne takie miejscówy, w których wszyscy zdają się świetnie znać i mówić swoim specjalnym językiem, to wzdycham zazdrośnie, że nie mam już 18 lat ;)

Dziś znów miałam okazję pozazdrościć: trafiłam w okolice Grunwaldu, gdzie już za parę dni odbędzie się - jak co roku - inscenizacja "największej bitwy średniowiecznej Europy", a tymczasem jeszcze nie ma większego tłoku i można sobie połazić w miarę swobodnie. Fantastyczna sprawa i niezmiernie mnie kręcąca... ekipy rozkładają repliki namiotów z epoki, uczestnicy chodzą poprzebierani, rozpalają obozowe ogniska, karmią konie, łopoczą chorągwie, w słońcu lśnią miecze, można się potknąć o kopie, postrzelać z łuku. Freaki, mówiłam. Lubię xD
Za wcześnie się wybrałam i nie udało mi się nabyć giezła, a po to głównie jechałam, bo potrzebuję spodniej lub wierzchniej sukni z XV wieku "od ręki", ale nie mam tam bardzo daleko i kopsnę się jeszcze w środę, czwartek, wtedy powinny się pojawić kramy z dobrem wszelakim. Nietanim zapewne, no ale rękodzieło w końcu. Bo sama inscenizacja to w zasadzie finał, po drodze odbywają się rycerskie turnieje i inne takie.

Pachnie sianem, dymem z ogniska, świeżo rzezanym drewnem, kurczę, naprawdę fajna sprawa.

Jeden znajomy chyba wciąż jeszcze siedzi w Bractwie Rycerskim Zamku Olsztyn, musowo wystawią chorągiew do bitwy i turniejów, jak co roku - na co dzień poważny pracownik i mąż, a w takie dni nakłada nogawice, kaptur i co się wybawi, to jego.

Jakoś mnie w życiu ominęły LARPopodobne okoliczności, szkoda. Sobie w Wiedźmina pogram i tyle mojego ;)

Ktoś z Was spędza w taki sposób wakacje?
 
Sobie w Wiedźmina pogram i tyle mojego ;)
Ktoś z Was spędza w taki sposób wakacje?

Spokojnie ... też będę grał w Wiedźmina w wakacje :p

A jeśli chodzi o bractwa rycerskie maści wszelakiej, to od zawsze chciałem się do takiego zapisać. Ale zawsze jakoś się z nim rozmijałem, a teraz na głowie poważniejsze wydatki niż półtorak i pełna płytowa.
 
Spokojnie ... też będę grał w Wiedźmina w wakacje :p

A jeśli chodzi o bractwa rycerskie maści wszelakiej, to od zawsze chciałem się do takiego zapisać. Ale zawsze jakoś się z nim rozmijałem, a teraz na głowie poważniejsze wydatki niż półtorak i pełna płytowa.

Wiedziałam :p

No ja się już rozmijam wiekowo, co jest zdecydowanie trudniejsze do przeskoczenia, Ty jeszcze zdążysz się zapisać i wyglądać jak ze swojej bajki :> W ogóle mam wrażenie, że teraz jest łatwiej ludziom - kiedyś to byli naprawdę pasjonaci-outsiderzy, a dziś może nie tyle jest to modne, co wszechobecne i "normalsze." jakieś. Czytałam o ekipie rekonstruującej Hogwart gdzieś w Polsce, wspomniani rastamani nikogo nie dziwią na ulicy... Byle mieć czas i faktycznie trochę grosza na podstawy.
 
No ja się już rozmijam wiekowo, co jest zdecydowanie trudniejsze do przeskoczenia,
Hmm... Czemu w sumie? Mają jakieś regulaminy? Bo, dajmy na to, nauczyć się strzelać z łuku to można i po pięćdziesiątce ;].
 
Hmm... Czemu w sumie? Mają jakieś regulaminy? Bo, dajmy na to, nauczyć się strzelać z łuku to można i po pięćdziesiątce ;].
Nie wiem w sumie, jakoś mi się zawsze wydawało, że to jest zabawa dla młodzieży, starsi tam nie pasują.
 
E, w moim znajomym bractwie wikińskim byli ludzie w okolicach pięćdziesiątki oraz ksiądz. Choć nie mam już z nimi kontaktu, bo część mi znajoma się porozjeżdżała po świecie i nastąpiła zmiana warty.
 
Top Bottom