Yennefer

+
Przepraszam, ale jak można w ogóle dyskutować ze stwierdzeniem "nie szukałem cię, bo straciłem pamięć"? Znaczy wiem, że Yen może, ale nie dlatego, że to ma sens, tylko dlatego, że tej kobiecie łatwiej złapać d'jinna niż przyznać, że nie ma racji.

Podała mu szereg argumentów. Po pierwsze uważała, że dzięki mutacjom i odporności jego organizmu jego amnezja będzie dużo krótsza. Po drugie, sądziła ze będzie szukał pomocy u magików w odzyskaniu pamięci (tu w maliny wprowadziła go Triss), po trzecie wydawał się być szczęśliwy z Triss, a amnezja w takim wypadku robi za doskonała wymówkę. Po pewnym czasie Yen poznała jego wersję wydarzeń i utwierdziła się w przekonaniu, że ten dalej ją kocha tak jak wcześniej. Na starcie miała jednak solidne podstawy, by mieć wątpliwości.

Ahh zapomniałem, dopóki nie wróciła Ciri, siedziała u Emhyra w pierdlu

Dokładnie.
 
I właśnie dlatego jest to jeden z dwóch najlepszych NPCów w W3.
Przypomnij sobie sagę, było tak samo. Jak uciekła z Monteclavo do Skellige to nie raczyła dać znać Geraltowi o swoich planach, pomimo tego, że wiedziała, że on też szuka Ciri.
Ogólnie Yen jest w W3 dwuetapowa.
Pierwszy etap to przed znalezieniem Ciri, zimna z pozoru sucz z silnym instynktem macierzyńskim, która nie pozwoli, żeby ktokolwiek stanął jej na drodze do odnalezienia Ciri. Nawet Geralt czy jego sentymenty. Ona jak będzie trzeba to będzie dla Ciri, kraść, zabijać czy parać się czarną magią. Geraltowi mówi tyle ile musi wiedzieć, bo wie, że on w przeciwieństwie do niej ma sentymenty i rozterki moralne.
Drugi etap jest po znalezieniu Ciri, wtedy luzuje, pokazuje bardziej ludzką twarz. Jest czas na zazdrość i urażoną dumę (wyrzucenie łóżka, kłótnia z teleportacją) ale także na trochę czułości.

co do jej stosunku do Emhyra... Gracz może sobie z nim pokozaczyć... W grze. W sadze to wyglądało inaczej. Wiedźmin nie był z tych co się nikomu nie kłaniają, a Emhyr. Na jego rozkaz Geralt i Yen mieli nie tylko skakać wysoko, ale i popełnić samobójstwo na zamku Stygga. I to właśnie relacje z książki widać u Yen.

niestety, dobra kreacja Yen odbywa się mocno kosztem innych NPC.

Tylko, że gra toczy się po Pani Jeziora kiedy już ich uczucia były ustabilizowane, i obojgu zależało na utopijnym jak dla nich życiem normalnej rodziny. Ja wyczuwałem dystans między Yennefer a Geraltem jakby nie traktowała go poważnie. Ja wiem że jak najszybciej chciała znaleźć Ciri, ale chyba powinna znaleźć czasu na normalną rozmowę z Geraltem jak kobieta ze swoim mężczyzną i nie chodzi mi tu o grę wstępną. Ja w sadze miałem ich za osoby które bardzo siebie wzajemnie potrzebowały, bo oboje byli niespecjalnie lubiani w społeczeństwie a przy sobie czuli się dobrze, mogli się zachowywać swobodnie i sobie zwierzać(geralt nawet nie musiał mówić by się jej zwierzyć akurat ;p). W ogóle nie przypominała mi tej dziewczyny z tego fragmentu:
W mroku zalśniła gwiazda, zaskrzyła się, przykuła wzrok. Medalion na szyi wiedźmina drgnął. Geralt odruchowo rozszerzył źrenice, bez wysiłku przebił wzrokiem ciemność.

Kobieta nie była wieśniaczką. Wieśniaczki nie nosiły czarnych, aksamitnych płaszczy. Wieśniaczki, niesione lub ciągnięte przez mężczyzn w zarośla, krzyczały, chichotały, trzepotały i prężyły się jak pstrągi wytargiwane z wody. Żadna z nich nie sprawiała wrażenia, że to ona prowadzi w mrok wysokiego, jasnowłosego chłopaka w rozchełstanej koszuli.

Wieśniaczki nigdy nie nosiły na szyjach aksamitek i wysadzanych diamentami gwiazd z obsydianu.

— Yennefer.

Rozszerzone nagle, fiołkowe oczy płonące w bladej, trójkątnej twarzy.

— Geralt…

Puściła dłoń jasnowłosego cherubina o piersi połyskującej od potu jak miedziana blacha. Chłopak zachwiał się, zatoczył, upadł na kolana, wodził głową, rozglądał się, mrugał. Wstał powoli, powiódł po nich nie rozumiejącym, zakłopotanym spojrzeniem, po czym chwiejnym krokiem odszedł w stronę ognisk. Czarodziejka nawet nie spojrzała za nim. Patrzyła bacznie na wiedźmina, a jej ręka zacisnęła się mocno na brzegu płaszcza.

— Miło cię znowu widzieć — powiedział swobodnie. Natychmiast wyczuł, jak spada napięcie stężałe między nimi.

— I owszem — uśmiechnęła się. Zdawało mu się, ze było w tym uśmiechu coś wymuszonego, ale nie był pewien. - Całkiem miła niespodzianka, nie zaprzeczam. Co tu robisz, Geralt? Ach… Przepraszam, wybacz niezręczność. Oczywiście, robisz tu to samo, co ja. Przecież to Belleteyn. Tyle ze mnie złapałeś, że tak powiem, na gorącym uczynku.

— Przeszkodziłem ci.

— Przeżyję — zaśmiała się. - Noc trwa. Zechcę, zauroczę drugiego.

— Szkoda, ze ja tak nie potrafię — powiedział, z wielkim trudem udając obojętność. - Właśnie jedna zobaczyła w świetle moje oczy i uciekła.

— Nad ranem — powiedziała, uśmiechając się coraz bardziej sztucznie — gdy się porządnie rozszaleją, nie będą zwracać uwagi. Jeszcze sobie jakąś znajdziesz, zobaczysz…

— Yen… — dalsze słowa uwięzłymu w gardle. Patrzyli na siebie, długo, bardzo długo, a czerwony odblask ognia igrał na ich twarzach. Yennefer westchnęła nagle, zakrywając oczy rzęsami.

— Geralt, nie. Nie zaczynajmy…

— To Belleteyn — przerwał. - Zapomniałaś? Zbliżyła się powoli, położyła mu dłonie na ramionach, powoli i ostrożnie przytuliła się do niego, dotknęła czołem piersi. Głaskał jej kruczoczarne włosy rozsypane lokami krętymi jak węże.

— Wierz mi — szepnęła, unosząc głowę. - Nie zastanawiałabym się ani chwili, gdyby w grę wchodziło tylko…

Ale to nie ma sensu. Wszystko zacznie się na nowo i skończy tak, jak poprzednio. To nie ma sensu, żebyśmy…

— Czy wszystko musi mieć sens? To Belleteyn.

— Belleteyn — odwróciła głowę. - I co z tego? Przyciągnęło nas coś do tych ognisk, do tych rozbawionych ludzi. Mieliśmy zamiar tańczyć, szaleć, zamroczyć się z lekka i skorzystać z panującej tu dorocznej swobody obyczajów, nieodłącznie związanej ze świętem powtarzającego się cyklu natury. I proszę, wpadamy prosto na siebie po… Ile to minęło od… Rok?

— Rok, dwa miesiące i osiemnaście dni.

— Wzruszasz mnie. Celowo?

— Celowo. Yen…

— Geralt — przerwała mu, odsuwając się nagle, podrzucając głowę. - Postawmy sprawę jasno. Nie chcę.

Kiwnął głową na znak, że sprawa postawiona jest dostatecznie jasno.

Yennefer odrzuciła płaszcz na ramię. Pod płaszczem miała bardzo cienką, białą koszulę i czarną spódnicę ściągniętą paskiem ze srebrnych ogniwek.

— Nie chcę — powtórzyła — znowu zaczynać. A myśl o zrobieniu z tobą tego… co miałam zamiar zrobić z tamtym blondaskiem… Według takich samych reguł… Ta myśl, Geralt, wydaje mi się jakaś nieładna. Uwłaczająca tobie i mnie. Rozumiesz?

Ponownie kiwnął głową. Popatrzyła na niego spod opuszczonych rzęs.

— Nie odchodzisz?

— Nie.

Milczała chwilę, niespokojnie poruszyła ramionami.

— Jesteś zły?

— Nie.

— No, to chodź, usiądźmy gdzieś, dalej od tego zgiełku, porozmawiajmy chwilę. Bo, widzisz, cieszę się z tego spotkania. Naprawdę. Posiedźmy chwilę razem. Dobrze?

— Dobrze, Yen.

Odeszli w mrok, dalej na wrzosowisko, ku czarnej ścianie lasu, omijając posplatane w uściskach pary. By znaleźć miejsce tylko dla siebie, musieli odejść daleko. Suchy pagórek zaznaczony krzakiem jałowca, smukłym jak cyprys.

Czarodziejka rozpięła broszę płaszcza, strzepnęła nim, rozesłała na ziemi. Usiadł obok niej. Bardzo chciał ją objąć, ale przez przekorę nie zrobił tego. Yennefer poprawiła głęboko rozpiętą koszulę, popatrzyła na niego przenikliwie, westchnęła i objęła go. Mógł się spodziewać. Aby czytać myśli, musiała się wysilać, ale intencje wyczuwała odruchowo.

Milczeli.

— Ech, cholera — powiedziała nagle, odsuwając się. Uniosła rękę, wykrzyczała zaklęcie. Nad ich głowami wyfrunęły czerwone i zielone kule, rozrywając się wysoko w powietrzu, tworząc kolorowe, pierzaste kwiaty. Od strony ognisk przypłynęły śmiechy i radosne okrzyki.

— Belleteyn — powiedziała gorzko. - Noc Majowa… Cykl się powtarza. Niech się bawią… jeżeli mogą.

W okolicy byli jeszcze inni czarodzieje. Z oddali strzeliły w niebo trzy pomarańczowe błyskawice, a z drugiej strony, spod lasu, eksplodował istny gejzer tęczowych, wirujących meteorów. Ludzie przy ogniskach ochnęli głośno z podziwu, zakrzyczeli. Geralt, spięty, gładził loki Yennefer, wdychał zapach bzu i agrestu, jaki wydzielały. Jeśli zbyt mocno będę jej pragnął, pomyślał, wyczuje to i zrazi się. Nastroszy się, zjeży i odepchnie mnie. Zapytam spokojnie, co u niej słychać…

— Nic u mnie nie słychać — powiedziała, a w jej głosie coś zadrżało. - Nic, o czym warto by opowiadać.

— Nie rób mi tego, Yen. Nie czytaj mnie. To mnie peszy.

— Wybacz. To odruch. A u ciebie, Geralt, co nowego?

— Nic. Nic, o czym warto by opowiadać. Milczeli.

— Belleteyn! — warknęła nagle, poczuł, jak tężeje i pręży się jej ramię, przyciśnięte do jego piersi. - Bawią się. Świętują odwieczny cykl odradzającej się natury. A my? Co my tu robimy? My, relikty, skazane na wymarcie, na zagładę i niepamięć? Natura się odradza, cykl się powtarza. Ale nie my, Geralt. My nie możemy się powtarzać. Pozbawiono nas tej możliwości. Dano nam zdolność robienia z naturą rzeczy niezwykłych, niekiedy wręcz sprzecznych z nią. A jednocześnie zabrano nam to, co w naturze jest najprostsze i najnaturalniejsze. Cóż z tego,ze żyjemy dłużej niż oni? Po naszej zimie nie będzie wiosny, nie odrodzimy się, to, co się kończy, skończy się wraz z nami. Ale i ciebie, i mnie ciągnie do tych ognisk, chociaż nasza obecność tutaj to złośliwa i bluźniercza drwina z tego święta.

Milczał. Nie lubił, gdy popadała w taki nastrój, którego źródło znał aż za dobrze. Znowu, pomyślał, znowu zaczyna ją to dręczyć. Był czas, gdy wydawało się, ze zapomniała, ze pogodziła się jak inne. Objął ją, przytulił, kołysał leciutko jak dziecko. Pozwoliła. Nie zdziwił się Wiedział, że tego potrzebuje.

— Wiesz, Geralt — powiedziała nagle, już spokojna. - Najbardziej brakowało mi twojego milczenia.

Dotknął ustami jej włosów, ucha. Pragnę cię, Yen, pomyślał, pragnę cię, przecież wiesz. Przecież wiesz o tym, Yen.

— Wiem — szepnęła.

— Yen… Westchnęła znowu.

— Tylko dziś — powiedziała, patrząc na niego szeroko rozwartymi oczami. - Tylko ta noc, która zaraz przeminie. Niech to będzie nasze Belleteyn. Rano się rozstaniemy. Proszę, nie licz na więcej, nie mogę, nie mogłabym… Wybacz. Jeśli cię uraziłam, pocałuj mnie i odejdź.

— Jeśli cię pocałuję, nie odejdę.

— Liczyłam na to.

Przechyliła głowę. Dotknął ustami jej rozchylonych warg. Ostrożnie. Najpierw górnej, potem dolnej. Wplątał palce w kręte loki, dotknął jej ucha, jej brylantowego kolczyka, jej szyi. Yennefer, oddając pocałunek, przywarła do niego, a jej zręczne palce szybko i pewnie radziły sobie ze sprzączkami jego kurtki. Opadła na wznak na płaszcz rozpostarty na miękkim mchu. Przycisnął usta do jej piersi, poczuł, jak sutka twardnieje i zaznacza się pod cieniutką tkaniną koszuli. Oddychała niespokojnie.

— Yen…

— Nic nie mów… Proszę…

Dotyk jej nagiej, gładkiej, chłodnej skóry elektryzujący palce i wnętrze dłoni. Dreszcz wzdłuż pleców ukłutych jej paznokciami. Od strony ognisk krzyk, śpiew, gwizd, daleka, odległa kurzawa iskier w purpurowym dymie. Pieszczota i dotknięcie. Jej. Jego. Dreszcz. I niecierpliwość. Posuwiste dotknięcie jej smukłych ud, obejmujących biodra, zwierających się jak klamra.

Belleteyn!

Oddech, poszarpany na westchnienia. Błyski pod powiekami, zapach bzu i agrestu. Majowa Królowa i Majowy Król? Bluźniercza drwina? Niepamięć?

Belleteyn! Noc Majowa!

Jęk. Jej? Jego? Czarne loki na oczach, na ustach. Splecione palce rozedrganych dłoni. Krzyk. Jej? Czarne rzęsy. Mokre. Jęk. Jego?

Cisza. Cała wieczność w ciszy.

Belleteyn… Ognie aż po horyzont…

— Yen?

— Och, Geralt…

— Yen… Ty płaczesz?

— Nie!

— Yen…

— Obiecywałam sobie… Obiecywałam…

— Nic nie mów. Nie trzeba. Nie zimno ci?

— Zimno.

— A teraz?

— Cieplej.

Niebo jaśniało w zastraszającym tempie, czarna ściana lasu wyostrzyła kontury, wyłoniła z bezkształtnego mroku wyraźną, zębatą linię wierzchołków drzew. Wypełzająca zza niej błękitna zapowiedź świtu rozlała się wzdłuż horyzontu, gasząc lampki gwiazd. Zrobiło się chłodniej. Przytulił ją mocniej, okrył płaszczem.

— Geralt?

— Mhm?

— Będzie świtać.

— Wiem.

— Skrzywdziłam cię?

— Trochę.

— Zacznie się na nowo?

— Nigdy się nie skończyło.

— Proszę cię… Sprawiasz, że czuję się…

— Nic nie mów. Wszystko jest dobrze. Zapach dymu płożącego się wśród wrzosów. Zapach bzu i agrestu.

— Geralt?

— Tak?

— Pamiętasz nasze spotkanie w Pustulskich Górach? I tego złotego smoka… Jak on się nazywał?

— Trzy Kawki. Pamiętam.

— Powiedział nam…

— Pamiętam, Yen.

Pocałowała go w miejsce, gdzie szyja przechodziła w obojczyk, potem wcisnęła tam głowę, łaskocząc włosami.

— Jesteśmy stworzeni dla siebie — szepnęła. - Może przeznaczeni sobie? Ale przecież nic z tego nie będzie. Szkoda, ale gdy nastanie świt, rozstaniemy się. Nie może być inaczej. Musimy się rozstać, by się wzajemnie nie skrzywdzić. My, przeznaczeni sobie. Stworzeni dla siebie. Szkoda. Ten lub ci, którzy tworzyli nas dla siebie, powinni zadbać o coś więcej. Samo przeznaczenie nie wystarcza, to zbyt mało. Trzeba czegoś więcej. Wybacz mi. Musiałam ci to powiedzieć.

— Wiem.

— Wiedziałam, ze nie miało sensu, byśmy się kochali.

— Myliłaś się. Miało. Mimo wszystko.

— Jedźdo Cintry, Geralt.

— Co?

— Jedź do Cintry. Jedź tam i tym razem nie rezygnuj. Nie rób tego, co wtedy… Gdy tam byłeś…

— Skąd wiesz?

— Wiem o tobie wszystko. Zapomniałeś? Jedź do Cintry, jedź tam jak najprędzej. Nadchodzą złe czasy, Geralt. Bardzo złe. Musisz zdążyć…

— Yen…

— Nic nie mów, proszę.

Chłodniej. Coraz chłodniej. I coraz jaśniej.

— Nie odchodź jeszcze. Zaczekajmy do świtu…

— Zaczekajmy.

Mam nadzieję że ten wycinek nie łamie żadnych praw autorskich, a jeśli łamie to proszę o usunięcie spoilera wraz z zawartością.

W każdym razie, ona była wredna w trochę inny sposób niż jest to przedstawione w grze IMO. Teksty typu "Co tu robisz, Geralt? Ach… Przepraszam, wybacz niezręczność. Oczywiście, robisz tu to samo, co ja. Przecież to Belleteyn. Tyle ze mnie złapałeś, że tak powiem, na gorącym uczynku." Są bardzo celne i dobrze wiedziała że tym zrobi na złość Geraltowi i wzbudzi w nim zazdrość. Powiedziałbym, że była bardziej złośliwa niż wredna. Przy okazji widać, że Geralt to też nie taki żigolo jak w grze.

Oczywiście wiem, że na rozmowę podobną do Belleteyn nie było sposobności, bo teraz łączą ich trochę inne relacje, ale na pewno dało się wymyślić jakiś fajny dialog w ten deseń. Być może jest i wtedy zwracam honor, i go przegapiłem bo się zniecierpliwiłem gdy nie doświadczyłem żadnej bliskości poza seksem a wydawało mi się że byłem już dość daleko w grze(i byłem).

BTW co do sceny w której Geralt i Yen mają popełnić samobójstwo w wannie, to Emhyr fajnie to zaaranżował. Geralt i Yen byli za mali na cesarza i wiedzieli, że lepiej w tej sytuacji umrzeć nie mogą. A co do Emhyra to książkowy nie traktował Geralta tak pogardliwie, w pewnym momencie przyznał wręcz, że Geralt jest ojcem Ciri. No i Emhyr był dużo lepszym dyplomatą(i o wiele bardziej złożoną osobowością niż ten z gry).
 
Last edited:
Podała mu szereg argumentów.

Czyli de facto sprowadzało się to do tego, że mu nie ufała. Co, jak już ustaliliśmy, jest charakterystyczna cechą Yen i nijak się ma do tego czy amnezja jest realną okolicznością łagodzącą czy nie.

Ot, taka jej natura. Przyjmiesz z dobrodziejstwem inwentarza albo szukaj szczęścia gdzie indziej.
 
Wiesz gdyby byli ze wszystkim zgodni to by się tak nie przyciągali wzajemnie tylko sobą znudzili.

co do Emhyra, to w W3 jest on dla mnie jednym z najsłabszych NPC w grze, całkiem innym niż ten książkowy.

---------- Zaktualizowano 14:46 ----------

Przepraszam, ale jak można w ogóle dyskutować ze stwierdzeniem "nie szukałem cię, bo straciłem pamięć"? Znaczy wiem, że Yen może, ale nie dlatego, że to ma sens, tylko dlatego, że tej kobiecie łatwiej złapać d'jinna niż przyznać, że nie ma racji.
Cała książkowa Janeczka właśnie ;)


Do dziś pozostaje dla mnie nieodgadniona zagadką jakim cudem związała się z kimś o kim ma tak niskie mniemanie. Ten d'jinn potężny był, że hej!

Nie do końca wiem czy w tym fragmencie przebijało niskie mniemanie, czy podziw pomieszany z szyderą. Bo co do tego fragmentu rąbania co popadnie, to Yen go podziwiała i jako jedna z pierwszych wiedziała, że niewiele go powstrzyma. Jeżeli chodzi o dawanie się zabić, to wieści na temat jego śmierci dostawała bardzo często, jak wiadomo, niesprawdzone.
A planowanie, wątpliwości i błądzenie bez celu? Jak pokazała saga, to tutaj miała całkowitą rację :p Dlatego nie dziwię się, że W3 planuje sama, nie pozwalając Geraltowi na kiełkowanie wątpliwości.
 
Nie do końca wiem czy w tym fragmencie przebijało niskie mniemanie

To był żart. Yen nigdy nie domawiała sobie okazji to wbicia szpili Geraltowi. Kto się czubi, ten się lubi, jak o tym dobitnie świadczy stosunek Lamberta do Yen :p

Chociaż dyskusja o tym dlaczego tak lubiła kąsać wiedźmina, to już inna para kaloszy.
 
hismastersvoice said:
Do dziś pozostaje dla mnie nieodgadniona zagadką jakim cudem związała się z kimś o kim ma tak niskie mniemanie.

To nie jest niskie mniemanie o Geralcie per se. To jest niskie mniemanie o jego zdolnościach do załatwiania skomplikowanych spraw. Jest to wada, dość dobrze udokumentowana przez sagę. Yen kocha wiedźmina będąc świadoma jego wad, tak jak on kocha ją, z całym dobrodziejstwem inwentarza. Nie ma w tej sytuacji nic szczególnie dziwnego.

Czyli de facto sprowadzało się to do tego, że mu nie ufała. Co, jak już ustaliliśmy, jest charakterystyczna cechą Yen i nijak się ma do tego czy amnezja jest realną okolicznością łagodzącą czy nie.

Yen ufała mu bezgranicznie. Janeczka nie była zwyczajnie pewna, czy to ten sam Geralt, który poświęcił się dla niej uwalniając ją z Gonu. Patrząc z jej perspektywy, był szereg faktów budzących wątpliwości. Geralt, którego znała poruszyłby góry by ją odnaleźć.
 
Last edited:
Patrząc z jej perspektywy, był szereg faktów budzących wątpliwości.

No ja myślę. Ale my to nie mówimy o korespondencji listownej między lochem Emhyra a sypialnią Triss, tylko rozmowie twarzą w twarz. Jeśli Geralt mówi, że miał amnezję, to wybory przed Yen stoją dwa. Zaufać wyjaśnieniu, albo nie. Jej odpowiedź sugeruje, że albo mu nie zaufała, albo zaufała ale nie jest w stanie tego przyznać. Jakoś nie widzę tu trzeciej opcji.

Pomijając kwestie sagi, a skupiając się na samej postaci w grze. Powiem wam, że to jest Janeczka, na którą czekałem przez 2 części

A mnie zostało odrobinę niedosytu. Jako fan książkowej Yen, miałem cichą nadzieję, że zobaczymy Yen z późniejszej części Sagi. Dostaliśmy wersję raczej z początków Sagi i opowiadań. Wiem dlaczego, to nawet ma sens z punktu widzenia fabuły, a jednak trochę zawodu jest.

No i poszarpany wątek związku emocjonalnego trochę zgrzyta, ale nie można mieć wszystkiego. Jakby Wiesiek Trzeci był grą idealną, to bym musiał robotę zmienić.
 
Last edited:
Która odpowiedź? Ta w Wizimie gdzie przemawia przez nią urażona duma, czy ta w Kaer Morhen gdzie wracają do tematu i stwierdza, że nie będzie mu tego wypominać?
 
Jeśli Geralt mówi, że miał amnezję, to wybory przed Yen stoją dwa. Zaufać wyjaśnieniu, albo nie. Jej odpowiedź sugeruje, że albo mu nie zaufała, albo zaufała ale nie jest w stanie tego przyznać.

No nie zgodzę się. To nie takie proste. O jego amnezji wiedziała jeszcze przed spotkaniem. Yen potrzebowała czasu, by się utwierdzić w przekonaniu, że to ten sam Geralt, który uratował ją z Gonu.
 
Yen potrzebowała czasu, by się utwierdzić w przekonaniu, że to ten sam Geralt, który uratował ją z Gonu.

Ale ja z tym akurat nie dyskutuje. To ma sens. Chodzi mi tę konkretną wymianę zdań, gdzie cierpkie uwagi na temat wymówek w żaden sposób nie przybliżają jej do ustalenia z jakim Geraltem ma do czynienia.

Po wydarzeniach ze Skellige, albo już wie, ufa mu, i zwyczajnie bawi się z nim jak kot z myszą; albo jeszcze nie jest pewna, a wiec naturalnie nie może mu w pełni zaufać, o czym świadczy jej odpowiedź.
 
Moment, a czy kolega nie mówi czasem o rozmowie w Karczmie na Skellige ?
Bo tam można pociągnąć też Yen za język. Ale tu wychodzi minus otwartego świata, bo tą rozmowę można odbyć zarówno przed ostatnim życzeniem i wtedy wychodzi wersja Narsa jak i po tej misji i wtedy wychodzi wersja hismastervoice. Problem jest taki, że tą rozmowę można odbyć także na koniec gry :/
Ta rozmowa jest opcjonalna. Na stałe są za to wpisane dwie rozmowy na ten temat, jedna w Wyzimie i druga w Kaer Morhen i tutaj nimi bym się bardziej kierował.
 
@Nars

Ha, wygląda na to, że to ja się pogubiłem. Byłem przekonany, że przed teleportem do jeziora Yen wspomniała coś o wymówkach. Ale jednak nie, tylko coś o cierpliwości. Mea culpa.
 
nie zmienia to faktu że Yen jest w 3 części na siłę wciskana w każdym momencie i nawet ludzie którzy wybrali Triss mają scen z jej udziałem jak na lekarstwo, natomiast Yenna pojawia się w każdym możliwym momencie. ( nie żeby mi to specjalnie przeszkadzało - czarne najlepsze ;) )
mnie swoją drogą najbardziej odrzuciła scena 1 spotkania jak i późniejsza tuż po audiencji u Emhyra, czuję lekki niedosyt związany z tymi 2 sytuacjami
 
W sumie jakby nie patrzeć to Yen w 2 poprzednich częściach nie było w ogóle. Kolejną sprawą jest to, że jest dla Ciri przybraną matką, więc chcąc nie chcąc Geralt będąc ojcem nie może zupełnie zerwać z nią kontaktów nawet jakby wybrał Triss. Jednak to nie zmienia faktu, że tej i tej jest zwyczajnie za mało powinno być ich o wiele więcej. A tu ani jakiejś sprzeczki, ani burdy między nimi, jakby nie patrzeć to Triss nieźle Yen zrobiła, zręcznie wykorzystała amnezję Geralta i dopóki nie zaczął się wypytywać nawet nie wspomniała o rywalce. Liczyłem, że się pogryzą, że Yen jej te rude kudły będzie chciała powyrywać :D, a tu tylko na łóżku się skończyło. No cóż dobre i to, zawsze redziachy mają jeszcze dlc na poprawki, patrząc na to jak o dwójkę dbali mam nadzieję, że usłuchają fanów.
 
Łooo , widzę, że nie jestem sam.
Jak zobaczyłem minę Triss w Kaer po pocałunku Yen, to wybrałem opcję niełatania murów przed atakiem Gonu, bo stwierdziłem, że jak się wiedźmy zgadają to i tak zostanie z murów tylko framuga bramy ;)
 
Last edited:

enk1

Forum veteran
To i ja dorzucę swoje trzy grosze do dyskusji :) bo niestety, oprócz tego, że ładnie wygląda, Yennefer jest chłodna, sarkastyczna i irytująca (nawet we śnie Geralta!). Nie jest to w żaden sposób uzasadnione fabularnie (nic tym nie osiąga) ani nie wynika z fabuły. Zupełny fabularny bezsens - ona tak się w sadze nie zachowywała. Geralt też nie zasłużył sobie niczym na takie traktowanie. Pamiętacie spotkanie czarodziejki z wiedźminem tuż przed wydarzeniami na Thanned. Geralt zebrał odpowiednią dawkę komplementów od Yen za Triss i potem był już spokój. A w grze Yen ucieka od konfrontacji, z Geraltem za to, że się puszczał, i z Triss (jeśli Geralt ją wybrał). To zupełnie nie w jej stylu, w grze zachowuje się jakby potrzebowała konsultacji z psychologiem ;) A mogłaby np. w czasie kiedy Geralt zabawiał się z Triss w dom, chcieć odreagować z kimś. To znacznie bardziej w jej stylu.

Ideałem byłoby dla mnie, gdyby Yen okazała się być bardziej bezwzględna, lawirująca na granicy zła, żeby było widać, że jest inteligentna i wyrachowana, żeby wybranie jej przez Geralta miało wpływ na stan fabuły. I nade wszystko, żeby wiadomo było, że jej jaka jest - czasami zgryźliwa, czasami nie do zniesienia, i tylko z przebłyskami słabości - bo chce ochronić Ciri i dla Geralta. Fabularnie da się to świetnie wyjaśnić - w sadze została wykiwana przez innych, reagowała tylko na wydarzenia, teraz mogłaby chcieć przejąć nad nimi kontrolę.

W opozycji do niej mogłaby stać Triss - pełna ciepła i dobra, a jednocześnie silna, jeśli potrzebują jej bliscy (taka jak teraz, tylko, żeby było jej więcej w 3 akcie i miała większy impakt na wydarzenia jeśli Geralt się na nią zdecyduje). I takie dwie drogi mogłyby doskonale zastąpić "rozterki" między Iorwethem i Rochem z drugiej części. W taką grę grałoby się przyjemnie nie tylko raz, do takiej gry wracałoby się wielokrotnie.
 
Last edited:
Śmieszą mnie ci, którzy teraz narzekają, że Yen była "na siłę wciśnięta wszędzie" bo miała kilka scen niezależnych od romansu. Wyobraźcie sobie jak się czuli ci, którzy wybrali Shani w W1 i musieli znosić Triss dosłownie wszędzie przez całego W2 ;)
 
Top Bottom