Dzisiaj ukończyłem grę i muszę przyznać, że czuję straszną pustkę.
Nie chodzi mi o to, że zakończenie było słabe. w Moim przypadku dostałem najlepszą wersję jaką tylko oczekiwałem, a nie posługiwałem się żadnym poradnikiem, ani nie wczytywałem save'a, kiedy czułem, że źle postąpiłem.
Moje zakończenie:
-Ciri jako wiedźminka na szlaku,
-Geralt prowadzi sielankowe życie w Kovirze wraz z Triss (zakończenie, którego wyczekiwałem. Geralt, który w końcu zaznaje spokoju z jedyną uczciwą czarodziejką)
-Radowid nie żyje,
-wygrywa Nilfgaard, jednak Temeria zostaje odbudowana,
-na Skellige rządzi Cerys,
Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, iż coś się skończyło. Kiedy czytałem książkę ciężko było dla mnie opuścić świat wiedźmina, zżyłem się z bohaterami. Z serią gry jestem od początku i kiedy kończyłem pierwszą oraz drugą część wiedziałem: "Coś się kończy, coś zaczyna". Wiedziałem, że przygody Białego Wilka będą kontynuowane, wiedziałem, że to jeszcze nie koniec. Teraz jest inaczej, pustka - zagrałem w najlepszą grę dekady, fabułę, która wywoływała na mnie prawdziwe emocje. Przechodzę przez to samo, co przy cyklu książek, nie potrafię zakończyć przygody - chcę więcej. Nie chodzi mi tutaj o DLC, ale o jeden znaczący problem. Nie miałem okazji się pożegnać. Gry z dobrą fabułą zazwyczaj gwarantowały rozmowę z bohaterami, jakąś aktywność po finalnym wydarzeniu, a tutaj zastajemy puste Kaer Morhen w którym możemy się poczuć, jakbyśmy ukończyli przygodę jako samotnik i niedołęga, smutne
Najbardziej szkoda mi Triss, ciężko mi się z nią jakoś pożegnać. Przez całą opowieść, czy w książkach czy w grze musiała zmagać się aby przyciągnąć do siebie Geralta. Jedyne co bym chciał, to usłyszeć: "Hej! Załatw wszystko co zostało, bo jutro wyjeżdżamy do Koviru" - nic więcej, trochę interakcji z bohaterami, coś na miarę rozmowy z Jaskrem na koniec pierwszej części.
Mam nadzieję, ze nie weźmiecie mnie za pierwszego lepszego psychola, po prostu zżywam się z bohaterami w bardzo łatwy sposób, ale ciężko mi ich opuścić.
Mam nadzieję, że nie jestem sam