Nielogiczności w W3 i inne minusy

+
Witam.
Chciałbym podpiąć się pod temat, gdyż jedno pytanie nie zasługuje na nowy wątek, a być może jest związane z nielogicznościami gry.
Czy ostatecznie w grze jest powiedziane jak Geralt znalazł się w okolicach Kear Morhen na początku akcji Wiedźmina (1)? Samą chronologię znam, jednak fakt pojawienia się w tym miejscu (jak uciekł Dzikiemu Gonowi) nie został prze mnie rozstrzygnięty.

Pozdrawiam
Tak, wszystko zostało wytłumaczone : ) Gdy Geralt z Yennefer znaleźli się na wyspie jabłoni, pojawił się dziki gon chcąc porwać Ciri. Nie zastali jej tam jednak, zamiast tego porawli Yennefer. Geralt postanowił ich ścigać - tak powrócił na "wiedźmiński" świat i w swojej wędrówce spotkał Letho, Egana, Serita... Gdy dotarli pod "jakieśtam" drzewo, gdzie gon się zatrzymał Geralt desperacko poświęcił się za Yen, powierzając się w ręce Eredina. Ten wymazał mu pamięć, jednak Geralt został uratowany przez Ciri i wylądował w lesie koło Kaer Morhen. Wiedźmini zaalarmowani dziwnymi sygnałami jakimi były stada lejków itp itd postanowili iść sprawdzić co się stało. Tak znaleźli Geralta. : )))
 
Last edited:
Witam.
Chciałbym podpiąć się pod temat, gdyż jedno pytanie nie zasługuje na nowy wątek, a być może jest związane z nielogicznościami gry.
Czy ostatecznie w grze jest powiedziane jak Geralt znalazł się w okolicach Kear Morhen na początku akcji Wiedźmina (1)? Samą chronologię znam, jednak fakt pojawienia się w tym miejscu (jak uciekł Dzikiemu Gonowi) nie został prze mnie rozstrzygnięty.

Pozdrawiam
Tak. Ciri go tam przerzuciła, kiedy uwolniła go z łap Eredina.
Mówi o tym Avallac'h, podczas zadania "Czas i Przestrzeń" z tego co pamiętam.
 
Czy ostatecznie w grze jest powiedziane jak Geralt znalazł się w okolicach Kear Morhen na początku akcji Wiedźmina (1)? Samą chronologię znam, jednak fakt pojawienia się w tym miejscu (jak uciekł Dzikiemu Gonowi) nie został prze mnie rozstrzygnięty.

Tak, w rozmowie z Avalla'hem podczas jednego z głównych zadań pod koniec gry ;)


edit: Ups! Nie zauważyłem, że już masz odpowiedź. Chyba czas odpocząć od monitora, bo człowiek się ślepy robi ;/
 
Last edited:
Mnie tam i tak najbardziej wkurza zachowanie karczmarki z Białego Sadu. Nie dość, że jak w BS ratujemy jej tyłek, a raczej twarz, każe nam się "stąd wynosić", to jeszcze po występie Priscilli znów ma do nas jakieś wąty. Mówi, że wymordowaliśmy chłopów w Białym Sadzie, ale to przecież oni sami nas zaatakowali, bo ją uratowaliśmy. To jest tak nielogiczne, że chyba najbardziej spośród wszystkich "dziur" w fabule, rzuca się w oczy.
 
@Isharoth domyślam się, że ten motyw miał pokazać jak ludzie okazują wdzięczność wiedźminowi. Że nie zawsze mieszanie się w nie swoje sprawy spotka się z podziękowaniami. Jedyne czego żałuje, że tego typu akcje nie działy się częściej podczas gry, bo daje do myślenia
 
@Isharoth domyślam się, że ten motyw miał pokazać jak ludzie okazują wdzięczność wiedźminowi. Że nie zawsze mieszanie się w nie swoje sprawy spotka się z podziękowaniami. Jedyne czego żałuje, że tego typu akcje nie działy się częściej podczas gry, bo daje do myślenia

Wydaje mi się, że były takie momenty, w których ludzie są niewdzięczni, ale nie potrafię teraz żadnego przytoczyć. Tak czy siak ta jedna sytuacja jest strasznie nielogiczna i lekko irytuje, tym bardziej, że nie ma się żadnego wyboru podczas akcji w karczmie.
 
Wydaje mi się, że były takie momenty, w których ludzie są niewdzięczni, ale nie potrafię teraz żadnego przytoczyć. Tak czy siak ta jedna sytuacja jest strasznie nielogiczna i lekko irytuje, tym bardziej, że nie ma się żadnego wyboru podczas akcji w karczmie.
Przecież to jest niemalże bezpośrednie odwołanie do opowiadania "Mniejsze Zło", gdzie Geralta wygania ze swojej wsi stary kolega, bo wtrącił się w obronę Stregobora i wsi w dobrych intencjach. Za to przecież nazwali go "Rzeźnikiem z Blaviken".
Cały problem polega na tym, że wtrącenie się w obronę tej wieśniaczki, zamieniło sytuację, gdzie wkurzona dziewczyna ją pobiła, w sytuację, gdzie wnętrzności ludzi, których zapewne znała połowę życia przyozdobiły jej karczmę, a pod jej nogi potoczyła się odrąbana głowa.
Podobnie, jak próba obronienia Stregobora i potencjalnie Blaviken, zamieniła sytuację, gdzie Renfri po prostu by chwilowo odpuściła (bo na Stregoborze jej ultimatum nie zrobiło wrażenia) w totalną rzeź na środku miasta, gdzie Geralt brutalnie zaszlachtował kilku mężczyzn i dziewczynę.
 
"Podobna" sytuacja jest w tym DLC z wiedźminem ze szkoły kota. Jeśli przyznamy się ciotce dziewczynki, że to wiedźmin wymordował wioskę, to ta zaczyna nas wyklinać. Gdy chcemy jej jednak oddać dziecko to mówi, żeby lepiej została z nami, a jak jej damy pieniądze to już nas wychwala. Świetnie pokazana jest dwulicowość tych ludzi, no ale taki to już świat:p Albo po zejściu z Łysej Góry wieśniacy mimo, że uwolnieni od terroru wiedźm nie wiedzą co ze sobą zrobić. Świetnie się te wszystkie zachowania łączą w całość i budują niepowtarzalny klimat.
 
Wydaje mi się, że były takie momenty, w których ludzie są niewdzięczni, ale nie potrafię teraz żadnego przytoczyć.
Mnie się nasuwa spotkanie z elfką na ulicy w Novigradzie.

Tak czy siak ta jedna sytuacja jest strasznie nielogiczna i lekko irytuje, tym bardziej, że nie ma się żadnego wyboru podczas akcji w karczmie.
Sam skutek akurat pasuje do świata Wiedźmina, Tym, co boli jest właśnie brak wyboru w całym tym wątku - ani w karczmie, ani w Zimorodku. The linearity is strong with this one.
 
Ta nieścisłość bardziej pasuje do fabuły sagi niż samej gry, ale... Czemu Pavetta nie mogła być matką mściciela, który zniszczy stary świat, a na jego gruzach zbuduje nowy? Przecież jakby nie patrzeć, przed narodzinami Ciri była ostatnią dziedziczką starszej krwi z aktywnym genem Larry Dorren (czerwone jabłko). Pomijam fakt, że Emhyr nie zwrócił uwagę na to, że po spłodzeniu dziecka z kobietą władającą tym genem zamiast owego mściciela urodziła się po prostu kolejna dziewczynka i nie zorientował się, że, taki mściciel nigdy nie mógłby się urodzić( jeśli on miałby być jego ojcem). Sam fakt, że przez całą sagę w ogóle nie pomyślał o tym w ten sposób, powoduje, że nie widzę w nim żadnego zimnokrwistego tyrana, tylko zwykłego idiotę. Ale wracając do wątku: Czemu Ciri? Czemu do jasnej cholery nie mogła to być Pavetta skoro mogła dalej rodzić? Dziwi mnie tym bardziej postawa Vilgeforca, któremu też wcale do głowy nie przyszło, że gen starszej krwi można uzyskać od innej osoby, upierając się jak głupi na Ciri. Wiem, że po tym, jak przez jego debilizm Pavetta zginęła, nie miał już wyboru, ale do cholery! Czemu wcale nie pomyślał o wykorzystaniu Pavetty gdy ta żyła?
 
Czemu do jasnej cholery nie mogła to być Pavetta skoro mogła dalej rodzić? Dziwi mnie tym bardziej postawa Vilgeforca, któremu też wcale do głowy nie przyszło, że gen starszej krwi można uzyskać od innej osoby, upierając się jak głupi na Ciri. Wiem, że po tym, jak przez jego debilizm Pavetta zginęła, nie miał już wyboru, ale do cholery! Czemu wcale nie pomyślał o wykorzystaniu Pavetty gdy ta żyła?
Można to tłumaczyć przeznaczeniem, z którym walczyć się nie da. Przykładowo Pavetta już nie mogłaby już zajść w ciążę itd. Elastyczne tłumaczenie, aczkolwiek lekko naciągane, ale mimo to innego nie widzę. A jeżeli Pavetta nie zginęłaby na morzu to by pewnie ją piorun trzasnął i też "po problemie".
 
Czyli mam rozumieć że "Nie mogła bo przeznaczenie"? To chyba najgłupsze wytłumaczenie jakie kiedykolwiek słyszałem, równie dobrze mogłeś powiedzieć, że Vilgefortz szukał ciri ,bo tak. Jeśli nie ma na to żadnego racjonalnego wytłumaczenia, to tę lukę fabularną muszę uznać za najpoważniejszy błąd, jaki popełnił papa sapkowski pisząc sagę, w dodatku błąd, który strasznie mnie denerwuje.
 
Czemu Pavetta nie mogła być matką mściciela, który zniszczy stary świat, a na jego gruzach zbuduje nowy?

A kto wie co będzie z Ciri :p Historia tej postaci jak na razie w kanonie gier nie jest rozwinięta. Redzi coś mówili, że uniwersum nie porzucą, więc nie widzę przeszkód na dalszą kontynuację jej wątku.

Poza tym gra to gra, a książka to książka. Jak Sapkowski coś jeszcze napisze, to sporo może się wyjaśnić. Po Wiedźminie 1 też było dużo nielogiczności, które dopiero teraz nabierają koloru i można powiedzieć że tematy zostały w jakiś sposób domknięte, a na ich miejsce doszły nowe imo ciekawsze. Takie jak postać Avalla'ha, elfy Aen Elle i sama Cirilla. Jedyną nielogicznością może być wprowadzanie tych postaci bez pomysłu na kontynuację z nimi ;D
 
Mnie zastanawia populacja Skellige. Naród, który tak skutecznie uprzykrzał życie wielkiemu Nilfgaardowi jest w grze zaskakująco mało liczny. Tłumacze to sobie zawsze tym, że większość wojowników znajduję się obecnie na drakkarach i kopie rzyć cesarstwu. Nie zmienia to faktu, że taki srogi klan Dimun z Faroe musi liczyć max 30 wojowników, bo muszą się jakoś pomieścić w jednej wioseczce, a wątpię żeby się przykrywali plandeką i spali pod drzewem jak już wrócą z wojny. No chyba, że nie zamierzają wracać. Wiem, czepiam się:p
 
Czyli mam rozumieć że "Nie mogła bo przeznaczenie"? To chyba najgłupsze wytłumaczenie jakie kiedykolwiek słyszałem, równie dobrze mogłeś powiedzieć, że Vilgefortz szukał ciri ,bo tak. Jeśli nie ma na to żadnego racjonalnego wytłumaczenia, to tę lukę fabularną muszę uznać za najpoważniejszy błąd, jaki popełnił papa sapkowski pisząc sagę, w dodatku błąd, który strasznie mnie denerwuje.
Przecież dopiero u Ciri się skumulowały geny na tyle, że obudziła się w niej moc Lary i mogła przenosić się między czasami i miejscami.
Dlaczego? Bo ja wiem, może Emhyr był dodatkowym aktywatorem. Pochodził w prostej linii z czystej królewskiej rodziny, a Nilfgaardczycy ponoć są potomkami czarnych Seidhe (kimkolwiek oni byli).
 
Przecież dopiero u Ciri się skumulowały geny na tyle, że obudziła się w niej moc Lary
To już lepsze wytłumaczenie, choć nie wyjaśnia, z skąd Vilgefortz wiedział, że akurat u Ciri te geny się skumulowały. Poza tym, może się mylę, ale wydaje mi się że każdy nosiciel aktywnego genu Lary mógł przenosić się w czasie i przestrzeni, po prostu żaden przed Ciri tego nie próbował. Z resztą, w tą pamiętną noc w na zamku w Cintrze Pavettcie też obudziła się moc genu.
 
Poza tym, może się mylę, ale wydaje mi się że każdy nosiciel aktywnego genu Lary mógł przenosić się w czasie i przestrzeni, po prostu żaden przed Ciri tego nie próbował.

Avalla'h jak i sama Ciri wspominają że podróże wymagają sporego treningu by nie wylądować w środku wulkanu. Można mniemać że wcześniej po prostu posiadacze aktywnego genu nie potrafili sami z siebie się przenosić.
 
To już lepsze wytłumaczenie, choć nie wyjaśnia, z skąd Vilgefortz wiedział, że akurat u Ciri te geny się skumulowały. Poza tym, może się mylę, ale wydaje mi się że każdy nosiciel aktywnego genu Lary mógł przenosić się w czasie i przestrzeni, po prostu żaden przed Ciri tego nie próbował. Z resztą, w tą pamiętną noc w na zamku w Cintrze Pavettcie też obudziła się moc genu.
Nie, żadna moc genu, to tylko była zwykła magia. Ciri opanowała Hen Ichaer dopiero przy pomocy jednorożców. A gen potrzebował aktywatora, potem przenosił się prosto w linii żeńskiej. Vilgefortz znalazł dokumenty i genealogie, te same, które znalazł Fenn. Właściwie na pewno powiedział mu Emhyr, który jako pierwszy o wszystkim wiedział.
 
Last edited:
Top Bottom