Kochane LEGO przyślijcie rodzice

+
Największa zmiana w polityce LEGO w ostatnich 20 latach to wprowadzenie na dużą skalę zestawów licencjonowanych. Wielu ludzi kręci na to nosem, ale klienci tego po prostu chcą. To są fakty poparte wynikami sprzedaży. Star Wars jest chyba najlepszym przykładem słuszności takiego podejścia do biznesu. Ale są też inne przesłanki. Kilka lat temu LEGO odpaliło program LEGO Cuusoo (później przemianowany na LEGO Ideas) - pojawiła się specjalna strona, na której można zgłaszać swoje własne zestawy. Po otrzymaniu odpowiedniej liczby głosów, projekt jest analizowany w firmie - jeśli spełni określone kryteria, przechodzi do seryjnej produkcji, a twórcy - oprócz nielichej satysfakcji - otrzymują procent od sprzedaży. Bardzo duża liczba zgłaszanych projektów to zestawy wykorzystujące znane licencje czy znaki firmowe. Na 13 zestawów wyprodukowanych w ramach LEGO Ideas aż 9 wykorzystuje własność intelektualną bądź jest repliką czegoś znanego. Mnóstwo projektów zostało odrzuconych właśnie ze względu na wykorzystanie licencji, które okazywały się bardzo drogie. Krótko mówiąc: najchętniej słuchamy piosenki, które już znamy. Zwrot w kierunku licencji jednak nie sprawił, że oryginalne serie zniknęły. Wręcz przeciwnie. Wciąż jest Technic (chyba najdłużej nieprzerwanie wydawany cykl), Castle, Creator, City, Classic (dawniej Basic). Rotacyjnie powracają serie przygodowe pod różnymi nazwami. Tak więc rzekłbym że dla każdego coś miłego.

Wolicie zestawy na licencjach czy oryginalne?
 
Last edited:
Oryginalne, bo te znam z dzieciństwa. Gwiezdne Wojny były chyba pierwszą licencjonowaną marką, a zestawy te zaczęły się pojawiać już u schyłku mojego zainteresowania zabawą klockami (końcówka lat '90, początek 2000). Pamiętam jeszcze Harry'ego Pottera aczkolwiek ani z tej serii ani z Gwiezdnych Wojen żadnego zestawu nie posiadałem, widziałem tylko w tych darmowych książeczkach, które rozdawali w sklepach zabawkarskich.

Dawniej po prostu rycerze byli rycerzami, piraci piratami, kosmonauci kosmonautami, a dzisiaj mamy zamiast tego Władcę Pierścieni, Piratów z Karaibów i Gwiezdne Wojny. Zmniejsza to moim zdaniem kreatywność, bo widząc na pudełku postacie, budynki czy pojazdy znane z kina, odruchowo budujemy właśnie to i tylko to co pokazuje instrukcja. Wiąże się to też z coraz większą ilością części przedstawiających konkretne rzeczy bez możliwości wykorzystania ich do budowy czegoś innego. Oczywiście mogę się mylić, bo jak już pisałem, swoją przygodę z Lego zakończyłem już dawno temu (wracam tylko do tych klocków, które mam z dzieciństwa kiedy przyjeżdża bratanek) i wiedzę mam dość mglistą, opartą na tym co mi czasem mignie w internecie. Tak jednak zapamiętałem Lego z tamtych lat:




M. in. z tych serii posiadałem (posiadam?) zestawy, nie konkretnie te przedstawione powyżej, ale powiązane.

To samo dotyczy też gier z serii Lego. Obecnie kolejne gry powstają wręcz hurtowo i wszystkie są robione na jedno kopyto, a różnią się tylko uniwersum, na którym bazują - oczywiście zawsze licencjonowanym. Dawniej mieliśmy wyścigi (miło wspominam), zręcznościówki, wreszcie gry sprowadzające się do budowy własnego świata.

Zgadzam się natomiast ze stwierdzeniem, że ludzie najbardziej lubią to co już znają. Dotyczy to w sumie wszystkiego, bo najlepiej sprzedają się sequele i remaki, a nie oryginalne pomysły.
 
Oryginalne, bo te znam z dzieciństwa.
Znaczy przemawia przez Ciebie sentyment. Nie jesteś jedyny.

Dawniej po prostu rycerze byli rycerzami, piraci piratami, kosmonauci kosmonautami, a dzisiaj mamy zamiast tego Władcę Pierścieni, Piratów z Karaibów i Gwiezdne Wojny.
No niezupełnie. Castle wciąż istnieje, Piraci też. Space nie ma. Przygodowych serii jest sporo i są różnorodne, przez co pojawiają się okresowo, czasem pod różnymi nazwami. Wyjątkiem jest chyba tylko Castle, które ukazuje się stale od dawna. Podobnie City - to jest kanon, z którego LEGO nigdy nie zrezygnuje. Policja, straż pożarna czy kolejka zawsze będzie popularna.

Zmniejsza to moim zdaniem kreatywność, bo widząc na pudełku postacie, budynki czy pojazdy znane z kina, odruchowo budujemy właśnie to i tylko to co pokazuje instrukcja.
Zawsze budujemy to, co jest w instrukcji. Zawsze w pierwszej kolejności. Natomiast nie zawsze idziemy dalej - to zależy od człowieka. Jedni poprzestają na domyślnej budowli, drudzy rozkładają i eksperymentują. Kiedyś na każdym pudełku LEGO były pokazane inne konstrukcje, które można zbudować na bazie tych samych klocków. Niektóre były ciekawe, inne - lekko naciągane. Ale były. Nie wiem, jak to teraz wygląda w większości przypadków, ale pamiętam, że seria Creator zachęca do modyfikacji: kupowałem żółty domek kilka lat temu na prezent - na pudełku i w instrukcji były 3 różne, bardzo dopracowane kreacje. Tak, myślę, że tematyka wpływa na kreatywność. Licencjonowana tematyka może ograniczyć nową kreację do tego samego uniwersum albo w najgorszym razie sprowadzić cały zestaw do modelu, który się stawia na półce. Z drugiej strony wiele też zależy od opiekunów, czy zachęcają dziecko do eksperymentów. Moim zdaniem najsmutniejsze, co może spotkać klocki (zaraz po zniszczeniu / zgubieniu), to postawienie na półce albo ukrycie gdzieś w piwnicy.

Wiąże się to też z coraz większą ilością części przedstawiających konkretne rzeczy bez możliwości wykorzystania ich do budowy czegoś innego.
Przejrzałem dzisiaj z ciekawości oficjalną stronę i muszę stwierdzić, że takich części jest trochę, ale ograniczają się one do konkretnych serii np. Bionicle czy Hero Factory (nigdy ich nie lubiłem, bo brzydkie okrutnie). Mają one dość wąskie zastosowanie, niemniej w skali całej dostępnej oferty to zjawisko marginalne. W XXI wieku wiele się w firmie zmieniło - LEGO zainteresowało się dorosłymi fanami klocków. Właśnie stąd pojawiły się duże, bardzo szczegółowe konstrukcje wykorzystujące zaawansowane techniki i trendy powstałe właśnie w środowisku dorosłych LEGO-maniaków (np. budowle modułowe). Tam nie ma żadnych kompromisów i za to też się słono płaci.

To samo dotyczy też gier z serii Lego. Obecnie kolejne gry powstają wręcz hurtowo i wszystkie są robione na jedno kopyto, a różnią się tylko uniwersum, na którym bazują - oczywiście zawsze licencjonowanym.
To jest swoją drogą kolejna przyczyna inwestowania w licencje. Tradycyjne zabawki walczą o przetrwanie z grami komputerowymi. Był czas że LEGO stało na skraju bankructwa. Stąd licencje - każda metoda zwrócenia uwagi klienta jest dobra. LEGO poszło dalej - udało im się połączyć dwa światy rozrywki swoją marką. Ostatnią LEGO-grą, w którą grałem, był LOTR. Bardzo dobrze wspominam co-op z dziećmi. :)

Dawniej mieliśmy wyścigi (miło wspominam), zręcznościówki, wreszcie gry sprowadzające się do budowy własnego świata.
A więc LEGO Worlds, jeśli zostanie dopracowane, może Ci się spodobać. Wygląda jak Minecraft, ale może być dużo, dużo lepszy. Na razie jest w Early Access.
 
O właśnie, irytuje mnie niemiłosiernie różnica kolorystyczna między zestawami licencjowanymi a zwykłymi. Te kremowe japy... łaj? :( :( :(
 
O właśnie, irytuje mnie niemiłosiernie różnica kolorystyczna między zestawami licencjowanymi a zwykłymi. Te kremowe japy... łaj? :( :( :(
A co w tym złego? Przecież jest wybór. Jeśli nie pasują komuś odcienie skóry, zawsze można je zastąpić głowami z innych zestawów (w dowolnych kolorach). Oczywiście najpierw trzeba je mieć. ;)
 
No właśnie niektóre nadruki są unikatowe dla kremowych/żółtych... wolałbym szczerze mówiąc, by albo wszystkie były żółte, albo wszystkie kremowe.
 
Top Bottom