Ukończyłem Detroit.
Gierka może niezbyt długa ale naprawdę fajna.
Po pierwsze twórcy bawią się z nami już od samego początku rozgrywki - w menu wita nas android, który nie tylko przeprowadza nas przez konfigurację samej gry (oraz opcje menu), ale też reaguje na nasze poczynania w całej historii (np.: "zastanawia się" czy podjęliśmy dobre decyzje, czy też "jest ciekaw" jakich wyborów dokonamy dzisiaj), zadaje bardziej personalne pytania (typu prośby wypełnienia ankiety związanej z technologią, robotyką czy wierzeniami albo pyta czy uważamy go - tak naprawdę JĄ - za przyjaciela) czy czasem wręcz stara się żartować (mówiąc, że nasze pliki z sejwami uległy uszkodzeniu, a później demaskując swój żart).
Cała historia oczywiście czerpie garściami z gatunku cyberpunk (i nie tylko). Stąd mamy dylematy co jest prawdziwie ludzkie (i gdzie, tak naprawdę, znajduje się granica człowieczeństwa), uzależnienie od technologii oraz zatracenie empatii przez homo sapiens. Dodajmy do tego całą resztę typowo ludzkich problemów, traum i braku tolerancji, a otrzymamy może znaną opowieść (która może mieć swoje odniesienie nie tylko do futurystycznej wizji ale też dnia poprzedniego jak i naszej przeszłości) ale sprawnie i ciekawie przestawioną.
Tym co jednak uderza nas już na samym początku jest oprawa graficzna. Niesamowita ilość detali, jakość tekstur, efekty oraz cudowne oświetlenia sprawiają, że grą z przyjemnością się ogląda. Jednak główną gwiazdą są tutaj wizualni aktorzy. To czego dokonali Francuzi jest wręcz niesamowite. Ilość detali na twarzy, gesty oraz mimika (odtworzona bezpośrednio z żywych aktorów odtwarzających role swoich wirtualnych odpowiedników) czy takie drobne szczegóły jak krople deszczu, śnieg albo łzy osiadające na modelach czy światło wchodzące w naturalną reakcję ze skórą (odbicia w suchej lub mokrej powierzchni czy prześwity oraz penetrowanie).
Oczywiście, trzeba mieć na uwadze, że wszystko jest tutaj raczej w skali mikro (czasem z krótkimi momentami wczytywania w danej sekcji), a przeciętny segment rozgrywki może trwać średnio (nawet) jedynie około 20 minut. Dzięki temu dało się jednak pchnąć technologię o ten krok dalej (w porównaniu do tego co widzimy - na niemłodej już - PS4). Mimo iż czasem widzimy pewne uroszczenia (niektóre efekty - zwłaszcza odbicia - oraz tekstury potrafią odstawiać od reszty - a nawet tego do czego przyzwyczaiła nas obecna generacja, co jeszcze bardziej widać na tle wspaniałej wizualnie reszty). Na szczęście są to nieliczne momenty i w całej rozgrywce (jak ta już na dobre nas wciągnie) zbytnio ich nie zauważamy.
Po stronie minusów można jeszcze wymienić pewne sekwencje, które w pełni zależą od śledzenia naszego ruchu gałkami pada czy też obszarem dotykowym. Tuta miewamy dziwne przełożenie akcji na to co widzimy na ekranie i pewne nienaturalne szarpanie/rwanie czynności, które gra ma zaprogramowane jako wykonywane płynnie (zakładając oczywiście, że robimy wszystko dobrze).
Czasem problematyczna może też być kamera (chociaż w większości przypadków możemy zmienić jej ustawienia albo wręcz kontrolować samodzielnie), zwłaszcza w momentach interakcji (gdzie musimy być ustawieni w odpowiednim miejscu i wykonać dany "gest" gałką do rozglądania się - bywa, że te dwie czynności się mieszają). Frustruje to przede wszystkim gdy zmuszeni jesteśmy do działania pod presją czasu, a takich momentów tutaj nie brakuje.
Dobrze, ale porozmawiajmy trochę o samej historii (nie wchodząc w niepotrzebne spoilery).
W Detroit kierujemy poczynaniami trzech androidów: Connor'a - policyjnego modelu przydzielonego do spraw śledczych (oraz negocjacyjnych) w sprawach związanych z androidami; Markus'a - opiekuna starego, bogatego artysty; Kara'ę - pomoc domową oraz opiekunkę dla samotnego ojca wychowującego młodą córkę.
Każda z postaci nie tylko znajduje się w góry odmiennym środowisku ale też ma oczywiście swoje własne mniemanie o ludziach (tak samo jak różnie sama jest oceniana przez tychże ludzi).
Tak więc Connor trafia do detektywa z nałogami i traumatyczną przeszłością oraz ogólną niechęcią do androidów (potem dowiadujemy się jakie są ku temu przesłanki). Kara znajduje się w posiadaniu człowieka praktycznie z marginesu społecznego - pogrążonego w nałogach życiowego nieudacznika, zwalającego winę za swoje niepowodzenia na najbliższych (małą córkę) oraz androidy (które rzekomo odebrały mu pracę). Markus jest natomiast w domu gdzie ma praktycznie wszystko, a jego właściciel traktuje go niczym syna i zachęca do szukania własnego ja oraz tożsamości.
W ciągu naszej rozgrywki wszystko oczywiście się zmienia. Chodzi tutaj zarówno o nastawienie ludzi względem naszych bohaterów, jak również ich samych względem ludzkiego społeczeństwa. Nie trzeba chyba dodawać, że większość z tych wyborów my kreujemy ale nie zawsze możemy przewidzieć konsekwencje naszych akcji.
Z resztą same wybory stanowią duży (jeśli nie główny) element Detroit. Po każdej sekwencji widzimy naszą ścieżkę (jak i inne możliwości wyboru - jednak bez zdradzania ich konsekwencji) w postaci "drzewka". Niektóre z tych wyborów mogą prowadzić do innego przebiegu dalszych wydarzeń czy dodatkowych opcji dialogowych, niektóre natomiast mają nam dać jedynie fałszywą ułudę wolności i realności przedstawionego świata. Co ciekawe (chyba) praktycznie wszystkie wybory (te złe jak o dobre) popychają historię dalej (w ten czy inny sposób). Nie spotkałem się z tym aby dana decyzja (czy zawalenie QTE) oznaczało koniec rozgrywki.
Przed chwilą wspomniałem o QTE, przejdźmy (płynnie) do samej rozgrywki. Mamy tutaj do czynienia z grą narracyjną naszpikowaną QTE, Stąd dużo chodzimy i w trakcie sekwencji naciskamy odpowiednie przyciski (możemy jednak tutaj zawodzić, jak pisałem w poprzednim akapicie). Okazjonalnie spotkamy jakieś proste zagadki czy będziemy musieli odnaleźć dane miejsce/przedmiot (nie będzie to jednak trudne, gdyż - jako android - dysponujemy specjalnym rodzajem wizji skanującej nasze otoczenie). Pod tym względem wyzwania więc nie będzie (stąd uważam, że grze poniekąd bliżej do wirtualnego interaktywnego filmu czy gatunku opowieści wizualnych [vizual novel]).
Wspomnę jeszcze o muzyce, która naprawdę mnie urzekła. Jest piękna, charakterystyczna i idealnie współgrająca z akcją rozgrywającą się na naszym ekranie. Bardzo często pomaga też budować atmosferę. Podobnie świetnie wypadają aktorzy (grałem w angielską wersję, więc nie wypowiem się o polskim dubbingu ale ten w demie brzmiał znośnie).
Tak więc warto zagrać?
Jak najbardziej - najlepiej jak sama gra stanieje, bo nie każdemu może spodobać się formuła oraz długość rozgrywki (chociaż liczne wybory zachęcają do więcej niż jednego podejścia).