[UWAGA! - SPOILERY] Serial Wiedźmin (Netflix) - wrażenia spoilerowe

+
Nie ma to nic wspólnego z wiarą, więc nie musisz się wyzłośliwiać.

Nie wyzłośliwiam się, raczej zadroszczę (dziwię się), że cały czas, mimo posiadanej wiedzy, która pozwalała jednak zauważyć objawy i wyciągnąć wnioski, ty do końca, do samego wręcz końca, starałeś się przyjmować serial z czystym umysłem, bez nakładki zwątpienia. Ja tak nie potrafię, nawet przy filmach czy grach, co do których nie mam tak osobistego stosunku. Sam przecież początkowo szukałem pozytywów, z radością przyjmowałem informacje o rozpoczęciu zdjęć, o aktorach itd. Tylko że im dalej było w las, tym gorszy się z tego wyłaniał widok, nawet jeśli tak naprawdę nie był on zarejestrowany, a jedynie interpolowany na podstawie tych fragmentów, przecieków i spekulacji.
Mimo wszystko to twoje '...wydarzył się ósmy odcinek.' powinno przyjść znacznie wcześniej, albo wcale.
 
Mimo wszystko to twoje '...wydarzył się ósmy odcinek.' powinno przyjść znacznie wcześniej, albo wcale.

Pozwól, że trochę "pobanalizuje".

Każdy jest inny, każdy ma inną tolerancję na różne elementy (czy całość) adaptacji lubianego dzieła. Mnie może boleć coś, co Ciebie niekoniecznie i odwrotnie. I to jest całkiem spoko.

Swoje wrażenia i to dlaczego myślę co myślę do danego momentu w opowiadanej historii napisałem wyżej. Więc z całym szacunkiem i sympatią sam pozwolę sobie definiować co powinienem i kiedy. :D

Z mojej strony eot.
 
Wygląda na to, że Jodhi May ma już tradycję, żeby ratować się samobójstwem przed torturami/pojmaniem w swoich rolach ;)
Post automatically merged:

W sumie największe zastrzeżenie to brak spotkania Geralta z Ciri w środku serialu i przez to ostatnia scena.
Wydaje mi się, biorąc pod uwagę, że w serialu oni wcześniej w sumie się nie spotykają, nie miałaby sensu taka klasyczna scena spotkania z opowiadań. Oni jeszcze się nawet nie zdążyli poznać, dziwnie by było gdyby w wielkich emocjach rzucili się sobie w ramiona. Wygląda na to, że jakakolwiek relacja między nimi zacznie się budować dopiero w Kaer Morhen. Bo chyba mogę założyć, że tak wydarzenia się potoczą.

Ciekawa jestem co zrobią w drugim sezonie, wydaje się, że tutaj już wydarzenia powinny iść bardziej chronologiczne. Chociaż konstrukcja pierwszego sezonu bardzo mi się podoba.
 
Last edited:
Wygląda na to, że Jodhi May ma już tradycję, żeby ratować się samobójstwem przed torturami/pojmaniem w swoich rolach ;)
Post automatically merged:


Wydaje mi się, biorąc pod uwagę, że w serialu oni wcześniej w sumie się nie spotykają, nie miałaby sensu taka klasyczna scena spotkania z opowiadań. Oni jeszcze się nawet nie zdążyli poznać, dziwnie by było gdyby w wielkich emocjach rzucili się sobie w ramiona. Wygląda na to, że jakakolwiek relacja między nimi zacznie się budować dopiero w Kaer Morhen. Bo chyba mogę założyć, że tak wydarzenia się potoczą.

Ciekawa jestem co zrobią w drugim sezonie, wydaje się, że tutaj już wydarzenia powinny iść bardziej chronologiczne. Chociaż konstrukcja pierwszego sezonu bardzo mi się podoba.
Wieść gminna niesie , że ma być w drugim sezonie ziarno prawdy . Geralt z Ciri natkną się na Nivellena w drodze do Kear Morhen . Kto wie czy oni jeszcze w ten sposób nie adoptują innego opowiadania ?
 
Mnie też dziwi Twoja reakcja na ostatni odcinek @Nars, bo IMO nic tam nie szokuje bardziej, niż szokowało w poprzednich epizodach. Są to rzeczy do przełknięcia patrząc na całość.

Vilgefortz - Myślę że jego potyczka to mogła być szopka, a nawet jeśli nie to dla mnie ta scena to błahostka przy tym, co zrobili z Cahirem i jego motywacjami
Fringilla vs Tissaia - Podstępny atak dwimerytem, jestem w stanie to zaakceptować
Yennefer w finale - Tego się można było spodziewać, bo jest główną bohaterką i musiała mieć "swój moment" w tej bitwie.
Dobrze, że nie rozwaliła całej armii ot tak, bo była potężna, a dlatego, że podjęła duże ryzyko (korzystając z magii ognia) i przypłaciła to swoim zdrowiem. A przynajmniej tak podejrzewam że przypłaciła, pewnie wyjaśnią że właśnie od tego ataku straciła wzrok albo stało jej się coś innego.

Nie uważam by były to rzeczy, które niszczą całą dalszą część historii z sagi. Punkt wyjścia jest mniej więcej taki sam jak w opowiadaniach, schrzanili tylko Cahira (smutek wielki) i będą budować relację Geralt-Ciri od podstaw inaczej, w drodze do Kaer Morhen i podczas zimowania.
 
Vilgefortz - Myślę że jego potyczka to mogła być szopka, a nawet jeśli nie to dla mnie ta scena to błahostka przy tym, co zrobili z Cahirem i jego motywacjami
Fringilla vs Tissaia - Podstępny atak dwimerytem, jestem w stanie to zaakceptować
Yennefer w finale - Tego się można było spodziewać, bo jest główną bohaterką i musiała mieć "swój moment" w tej bitwie.
Dobrze, że nie rozwaliła całej armii ot tak, bo była potężna, a dlatego, że podjęła duże ryzyko (korzystając z magii ognia) i przypłaciła to swoim zdrowiem. A przynajmniej tak podejrzewam że przypłaciła, pewnie wyjaśnią że właśnie od tego ataku straciła wzrok albo stało jej się coś innego.

Vilgefortz stracił przytomność, będąc na łasce Cahira, który go nie zabił bo plot armor. Ten fakt zabija teorię o celowej szopce. Potem jeszcze zabija randomowego "swojego" maga, by pokazać widowni, ze jednak jest zły.

Tissaia, w książkach to najprawdopodobniej najsilniejszy mag na kontynencie. Jest to magiczka, która - przypominam - w książeczkach dezaktywowała dwimeryt i magiczne zaklęcie tłumiące magię machnięciem ręki. W serialu nie pokazała nic, została pokonana przez "zwykłą" czarodziejkę i zrobiła się zupełnie a-książkowo strasznie emocjonalna i wrażliwa.

Yennefer musiałaby mieć swój moment w typowym fantasy. Yennefer musiałby być najzdolniejsza uczennicą Tissai (Filippa przewraca się na łóżku), w cliché'owej opowiastce. Przecież ucieczka od ogranych motywów, zabawa nimi czy wręcz parodiowanie owych jest cechą charakterystyczną sagi.
 
Vilgefortz stracił przytomność, będąc na łasce Cahira, który go nie zabił bo plot armor. Ten fakt zabija teorię o celowej szopce. Potem jeszcze zabija randomowego "swojego" maga, by pokazać widowni, ze jednak jest zły.

Tissaia, w książkach to najprawdopodobniej najsilniejszy mag na kontynencie. Jest to magiczka, która - przypominam - w książeczkach dezaktywowała dwimeryt i magiczne zaklęcie tłumiące magię machnięciem ręki.
To najwyraźniej mamy w serialu nie tak potężną Tissaię i nie tak potężnego Vilgefortza. Znerfieni. Wciąż są to dla mnie zmiany do przełknięcia w porównaniu z innymi.
 
W końcu udało mi się obejrzeć wszystkie odcinki i mogę się podzielić spostrzeżeniami.
Sezon jest zdecydowanie za krótki a scenarzyści chcieli ugryźć więcej niż mogli połknąć, przez co fabuła pędzi po łebkach, masakrując po drodze wątki, rysy postaci, wydarzenia itd. Skala uproszczeń, odstępstw od materiału jest niekiedy porażająca. Właściwie od początku było wiadomo, że nie będzie to wierna adaptacja, ale nie spodziewałem się czegoś takiego. Pominięcie wielu ważnych dla zrozumienia historii wątków, spłycenie postaci, ich zachowań, motywacji sprawia, że ogląda się to jak typową komercyjną papkę na amerykański rynek.
Co do spraw technicznych, to nie ma się za bardzo do czego przyczepić. Oświetlenie wypada bardzo dobrze, miejscówki w większości też. Potwory też nie źle. Kostiumy (pomijając mosznowe zbroje) w większości pasują do epoki i jakościowo wyglądają w porządku. Muzyka poprawnie, mało wybitnie słowiańskiego, europejskiego klimatu ale w większości pasuje do wydarzeń. Choreografia walk to kawał dobrej roboty. Jest gore, styl, czuć ciężar miecza, możliwe, że za sprawą audio designu, który też stoi na bardzo wysokim poziomie.
Jeśli chodzi o postacie, to Henry po prostu rządzi. Ton głosu, mimika, przygotowanie fizyczne. Bałem się, że będzie jednowymiarowy jak supermen ale tu wszystko zatrybiło. Anya, Freya też zagrały świetnie. Dywersyfikacja rasowa niestety zrobiona na siłę, przez co serial traci swój średniowieczny europejski sznyt i urok.
Podsumowując, dla kogoś, kto nie znał twórczości Sapkowskiego i udało mu się nadążyć za fabułą, zrozumieć zawiłości i przeskoki w czasie, będzie to miło spędzony czas na obejrzeniu niestety generycznego fantasy. Nie wywoła raczej w nim głębszej refleksji, tak jak robiły to niejednokrotnie książki.
Dla fana prozy Sapkowskiego pozostaje niedosyt i poczucie zmarnowanej szansy na pokazanie tego świata w sposób na jaki zasługuje. Pozostaje mieś nadzieję, że scenarzyści wezmą sobie do serca uwagi widzów i następny sezon poprowadzą zdecydowanie lepiej. Jeśli już miałbym ocenić, to daję 6/10 z nadzieją poprawy w następnym sezonie.
Szkoda, że przyjdzie na niego czekać ponad rok.
 
Wydaje mi się, biorąc pod uwagę, że w serialu oni wcześniej w sumie się nie spotykają, nie miałaby sensu taka klasyczna scena spotkania z opowiadań. Oni jeszcze się nawet nie zdążyli poznać, dziwnie by było gdyby w wielkich emocjach rzucili się sobie w ramiona.

Właśnie o to mi chodzi. W tym momencie mamy zero relacji, przez co potencjał tej sceny jest niewykorzystany. Ale bardziej niż to rozłożyło mnie to, co mówią... Geralt powtarzaną mantrę z całego sezonu o przeznaczeniu, a Ciri pyta kim jest z Yennefer. Powinna najpierw zapytać kim jest Geralt, bo zna go tyle co i zna Yen. Nie no oczywiście nie powinna pytać o nikogo, bo to po prostu pasuje tu jak pięść do nosa, według mnie.

Info, że będzie Ziarno Prawdy i będzie to fragment podróży z Ciri do Kaer Morhen napawa mnie optymizmem, że jednak coś z tej relacji będzie zanim dotrze do twierdzy. Relacja Geralta i Yen podobała mi się bardzo, więc ufam, że i Geralt-Ciri zagra.
 
Vilgefortz stracił przytomność, będąc na łasce Cahira, który go nie zabił bo plot armor. Ten fakt zabija teorię o celowej szopce. Potem jeszcze zabija randomowego "swojego" maga, by pokazać widowni, ze jednak jest zły.
Trudno tu wymyślić jakąś sensowną teorię tłumaczącą zachowanie Vilgefortza. Do momentu zabicia tego maga robi przecież wszystko, by doprowadzić do obrony Ogrodzieńca.

Teoria pierwsza. Vilgefortz chce tam zebrać tylu magów Północy ilu tylko zdoła i wydać ich na pastwę Nilfgaardu by osłabić Królestwa Północne. Wersja puczu w czasie zjazdu na Thanedd. Nie wiadomo, co planował zrobić później, ale skoro aktywnie udzielał się w walce, to chyba brał pod uwagę, że będzie ktoś, kto zda relację z bitwy, a nie chciał do siebie zrażać pozostałych magów. To jest właściwie ten sam problem, który się pojawia przy pytaniu, co w książkach Vilgefortz robił na Wzgórzu, bo sytuacja jest identyczna. Jego atak na obóz Nilfgaardczyków mógł być częścią tego maskowania, tylko że plan się nie bardzo udał, bo nasz dzielny mag trafił na doskonałego fechmistrza, generała armii, zabójcę narodów i niszczyciela planet w jednym czyli Mocarnego Cahira. Czytelnicy znają go być może jako młodego oficera wywiadu, dowódcę jednej z kilku grup poszukiwawczych. Tak więc Vilgefortz dostaje oklep od herosa, stacza się po drabinie sukcesu oraz zboczu wzgórza, wali łbem o kamień czy inny pustak i traci zmysły. Cahir postanawia go zignorować, co jest szczęśliwym rozwiązaniem dla Vilgefortza, bo chwilowo nic nie może, a wraz z utratą życia wszystkie jego plany by wzięły w łeb. Po otrząśnięciu się z zamroczenia Vilgefortz wraca i po drodze rozwala głowę koledze, co u widza wywołać powinno szok i niedowierzanie.
Ta teoria ma kilka dziur. Po pierwsze, Vilgefortz nie musiał się tak narażać, bo udawać to on mógł i z murów Ogrodzieńca, a po nieuniknionym przełamaniu obrony jego teleportacja w bezpieczne miejsce nie byłaby podejrzana. Po drugie Cahir, mimo swej wyjątkowej pozycji, nic o Vilgefortzie nie wiedział i vice versa. Po trzecie, jak już wspomniano, Cahir (ten serialowy oczywiście) by takiego maga zwyczajnie zabił by mu później nie bruździł, albo wysłał po niego kilku żołnierzy. Pozostaje jeszcze pytanie, dlaczego Vilgefortz rozłupał czaszkę rannego maga. Przypuszczalnie się lekko zdenerwował rozwojem sytuacji, bo nie tak to miało wyglądać i przestało mu już zależeć na pozorach. Można mu wybaczyć, bo w takich sytuacjach każdego ponosi.

Teoria druga. Vilgefortz dąży do starcia, bo chce się wykazać, bo nie czuje się doceniany. Jest nawet wyśmiewany, że biega z mieczem i nosi ten głupi pancerz jak jakiś halabardnik na bramie. A jest wyśmiewany, bo faktycznie jest gorszym magiem niż wojownikiem. A jak wiemy, wojownikiem też nie jest wyśmienitym, bo uległ pierwszemu przeciwnikowi, z jakim skrzyżował ostrza. Fakt, pechowym dla niego zrządzeniem losu trafił najgorzej jak mógł, bo na Cahira, ale trzeba też przyznać, że wyraźnie odstawał. Mocarny aczkolwiek Miłosierny Cahir dawał mu kilka razy szansę na wycofanie się albo poddanie. O tym, że jest kiepskim magiem, świadczy też jego brak kontroli nad zasobem Mocy (czyli serialowego Chaosu), o czym sam się przekonał, gdy uświadomił sobie, że na przywołanie kolejnego miecza już mu zabrakło paliwa w baku. Po przegranej walce Vilgefortz się stacza itd. Cahir go nie zabija bo nie chce mu się schodzić w te krzaki, nie ma czasu ani żołnierzy w zasięgu głosu. A dlaczego Vilgefortz rozłupał czaszkę rannego maga. To proste. Po zderzeniu z przeszkodą doznał pomieszania zmysłów i z dobrego czarodzieja, takiego do rany przyłóż, stał się złym czarodziejem, takim co zjada dzieci. Ta teoria stoi też bliżej podejrzeń, że to Fringilla ma być głównym złolem, bo z takim głupkiem to Emhyr by się nie zadawał.
 
Last edited:
Obejrzałem serial na raty, pierwsze 4 odcinki na raz i 5 jeszcze tego samego dnia przed snem, i nie potrafiłem tego ocenić, podobało się, ale... Coś było nie tak. Po obejrzeniu pozostałych odcinków uznałem, że ten serial mnie zawiódł. Oglądalny z fajnymi momentami jest najlepszym określeniem tego serialu.

Ale jako fana opowiadań, sagi i gier, absolutnie mnie to nie satysfakcjonuję, prędzej irytuje. Na dzień dobry zniszczyli wiele ulubionych przeze mnie postaci:
Foltest- z ciekawego króla, który wzbudzał u mnie sympatię, który nie był posągiem króla, tylko był Foltestem, kimś charakterystycznym. Jest, jakimś głupim królem. W ostatniej rozmowie z Geraltem był już zbliżony do oryginału jednak jako całokształt nie. To, co z nim zrobiono absolutnie się nie broni.
Triss- Ona w serialu jest żadna. Co im dało zabranie jej bycia 14 ze wzgórza? Ooo patrzcie Yen jest potężna, za to inne czarodziejki przez to, są zbędne w tej bitwie. Lepiej gdyby jej nie pokazali, wyszłoby lepiej.
Cahir- Zbrodnia wojenna, nie wiem, oni czytali sagę? Ja wiem, adaptacja nie ekranizacja, ale to kolejna postać, która była dobrze rozbudowana, a musieli zrobić inaczej i to zepsuli.
Eyck- Ja nie wiem, co to miało być, miało być śmiesznie? Sapkowski oczywiście też trochę sparodiował postać błędnego rycerza, ale też pokazał jego drugą stronę, mógł gardzić Geraltem, ale go uratował, bo tak trzeba. A tu zawzięte cięcie martwego stwora xd. I smierć przy sraniu, która po prostu była.

To dziwne, bo wiele postaci była dobrze oddana np. główna trójka, Tissaia, Renfri i wiele innych.

Format serialu: nie przekonali mnie do tej formy, spotkanie Geralta i Cirii wyszło nienaturalnie, głupio. Mogli nakręcić opowiadania, a resztę postaci rozbudować albo później, albo w formie krótkich retrospekcji. Mieszanie czasem, wyszło źle, można było się pogubić, zwłaszcza gdy ktoś ogląda serial np. raz na tydzień. Spłycili praktycznie wszystkie opowiadania, bo musieli pokazać w każdym odcinku 3 postacie. No nie mogli pokazać ich tylko w stylu: o Ciri jeszcze żyje, dobra wracamy do Geralta. Tylko każda musiała mieć 1/3 odcinka, przez co Ciri cały czas się włóczy, zaprawdy interesujące.

Nieludzie: xd

Magia: zrozumiałem, że magia nie jest z niczego, za pierwszym razem, nie trzeba mi tego przypominać. Nawigacja z flaków po zjedzeniu skóry Calanthe... Co to jakiś horror klasy D? Poświęcanie maga na jakąś kulę ognia, która i tak nic nie robi. Co? Żołnierze są od zwyciężanie nie od umierania, zwłaszcza ci specjalni. Motyw ładowania świątyni słabszymi adeptkami, gdyby zamienili to na poświęcenie dla sprawy np. przez "emerytowane" czarodziejki, to fajnie, a tak, mnie to nie kupiło.

Dużo ponarzekałem, nie jest tak źle, jednak to co najwyżej dobry średniak. Najbardziej boli to, że zniszczył lub pominął praktycznie wszystkie moje ulubione wątki.
 
Ja oczekiwałem, bo z krasnoludami nie ma to nic wspólnego. Jest jakiś metr pięćdziesiąt z adhd z dodatkiem przedstawicieli. I jeśli komukolwiek podczas oglądania tego przyszła na myśl banda Yarpena, to gratuluję bogatej wyobraźni.

O ile uważam, że niepotrzebnie wymyślają koło na nowo bo Jackson pokazał jak powinno się kręcić krasnali to jednak sam Yarpen moim zdaniem się w serialu obronił. Drugi z krasnali jeszcze też bo obaj swoją budową ciała przypominali krasnoludów zwizualizowanych przez Jacksona. Natomiast zupełnie nie rozumiem angażu pozostałej dwójki która mogłaby co najwyżej grać hobbitów. Mam wrażenie, że tu niestety zwyciężyła polityczna poprawność i nie bardzo mieli jak skreślić dwóch za małych karłów jeśli na tle innych wypadli na castingu lepiej. Szkoda.
Post automatically merged:

Vilguś przegrywa z Cahirem w pojedynku

Jedna z kolejnych scen w której Vilg zabija jednego z rannych magów Północy moim zdaniem tłumaczy sprawnie tą sytuacje. Vilg był już wtedy zdrajcą na usługach Nilfgaardu i porażkę z Cahirem miał zaplanowaną choć niekoniecznie miał o tym świadomość Cahir (pewnie w 2 sezonie się okaże).

Fringilla wygrywa z Tissaią

Załatwiła ją z zaskoczenia obsypując pyłem dwimerytowym. Moim zdaniem w momencie gdy Lauren przyjęła wizję gdzie Fringilla jest najpotężniejszym z magów Nilfgaardu scena się broni. Zwłaszcza, że minęło około 40 lat od ukończenia przez Frin nauki w Arteuzie więc miała sporo czasu by swoje umiejętności doprowadzić do bardzo wysokiego poziomu. Zwłaszcza gdy studiowała nieuznawane na Północy oblicza magii.

Yen sama kończy bitwę pod Sodden...

Słowo klucz "kończy". Ona jej w pojedynkę nie wygrała, a jedynie jako jedna z ostatnich magów (bo było pokazane, że jeszcze kilku nadal walczy z żołnierzami Nilfgaardu) postawiła kropkę nad i w spektakularny sposób by widz dowiedział się, że Yen to będzie najpotężniejsza czarodziejka w uniwersum. I swoją drogą czemu tak nie miałoby być? Nie pamiętam by gdzieś w książkach była jakakolwiek informacja jak ta bitwa się toczyła minuta po minucie, a ktoś tą kropkę nad i musiał postawić.
Post automatically merged:

Yennefer w finale - Tego się można było spodziewać, bo jest główną bohaterką i musiała mieć "swój moment" w tej bitwie.
Dobrze, że nie rozwaliła całej armii ot tak, bo była potężna, a dlatego, że podjęła duże ryzyko (korzystając z magii ognia) i przypłaciła to swoim zdrowiem. A przynajmniej tak podejrzewam że przypłaciła, pewnie wyjaśnią że właśnie od tego ataku straciła wzrok albo stało jej się coś innego.

Też podejrzewam, że jeszcze się dowiemy ile kosztowały Yen te miotacze płomieni na kilkaset metrów. Nieprzypadkowo jej po tym wydarzeniu nie widać i nie odpowiada na wołania Tisaii choć to może była tylko wizja Ciri bo przeplatała się z nawoływaniami Geralta które nie miały w rzeczywistości miejsca. Tak czy owak coś tam się jednak z nią stało skoro taką scenę przygotowano by widz do drugiego sezonu czekał z tlącym się w głowie pytaniem "co się stało z Yen".
Post automatically merged:

Vilgefortz stracił przytomność, będąc na łasce Cahira, który go nie zabił bo plot armor. Ten fakt zabija teorię o celowej szopce. Potem jeszcze zabija randomowego "swojego" maga, by pokazać widowni, ze jednak jest zły.

Bitwa się toczy, a Cahir miał biec w dół zbocza za nieprzytomnym magiem? Po co?

Tissaia, w książkach to najprawdopodobniej najsilniejszy mag na kontynencie. Jest to magiczka, która - przypominam - w książeczkach dezaktywowała dwimeryt i magiczne zaklęcie tłumiące magię machnięciem ręki. W serialu nie pokazała nic, została pokonana przez "zwykłą" czarodziejkę i zrobiła się zupełnie a-książkowo strasznie emocjonalna i wrażliwa.

Fringilla jest kreowana na najpotężniejszą czarodziejkę Nilfgaardu. Miała co najmniej 40-lat czasu na rozwijanie swoich magicznych zdolności. W dodatku Tissaia została pokonana podstępem, a właściwie nawet nie pokonana bo jak późniejsze sceny pokazały była na tyle potężna by po chwili zebrać się w sobie i dalej walczyć choć każdego innego maga takie zaczadzenie pyłem dwimerytowym dawno wyłączyłoby z gry.
Post automatically merged:

Właśnie o to mi chodzi. W tym momencie mamy zero relacji, przez co potencjał tej sceny jest niewykorzystany. Ale bardziej niż to rozłożyło mnie to, co mówią... Geralt powtarzaną mantrę z całego sezonu o przeznaczeniu, a Ciri pyta kim jest z Yennefer. Powinna najpierw zapytać kim jest Geralt, bo zna go tyle co i zna Yen. Nie no oczywiście nie powinna pytać o nikogo, bo to po prostu pasuje tu jak pięść do nosa, według mnie.

A mi te ostatnie jej zdanie pasuje tutaj idealnie jako zwieńczenie całego sezonu. Zwłaszcza, że przez wywalenia wcześniejszego zbudowania więzi między Ciri i Geraltem na wymianę zdań z Coś więcej nie było szans. Nie pytała o to kim jest Geralt bo go rozpoznała ze swoich wizji które miała kilkanaście/dziesiąt minut wcześniej. Szukała go kawał czasu przeżywajac masę raczej mało przyjemnych przygód wiec nic dziwnego, że w momencie gdy go w końcu zobaczyła rzuciła mu się w ramiona. Cavil natomiast świetnie to odegrał nie odwzajemniając tego uścisku od razu, a wręcz odgrywając zaskoczenie takim zachowaniem Ciri. W końcu on ją widział ledwie raz i to przelotnie. Pytanie o Yen również zasadne. Wszak przed momentem Ciri miała sen w którym poraz pierwszy zobaczyła Geralta który na dodatek wzywał Yen. Jak najbardziej w takim momencie to pytanie jest w punkt bo Ciri będąc dzieckiem ma prawo być zainteresowana kogo w jej śnie szukał Geralt (bo przecież powinien szukać jej). Jest to też świetna scena korespondująca z brakiem pokazania Yen na koniec bitwy o Sodden. Bardzo dobra zajawka przed 2 sezonem.
Post automatically merged:

A jak wiemy, wojownikiem też nie jest wyśmienitym, bo uległ pierwszemu przeciwnikowi, z jakim skrzyżował ostrza. Fakt, pechowym dla niego zrządzeniem losu trafił najgorzej jak mógł, bo na Cahira, ale trzeba też przyznać, że wyraźnie odstawał.

Polecam drugi raz obejrzenie tego odcinka bo co jak co, ale Vilg najpierw porządne przerzedzenie w szeregach Nilfgaardu swoim mieczem robi. Dopiero na Cahirze się zatrzymał gdy już wybił cały jego oddział.
 
Last edited:
Okej, wreszcie obejrzane.
Ogółem jest dokładnie tak jak podejrzewaliśmy z Deymosem od pół roku. Dla kogoś zupełnie obcego to jest typowe bardzo średnie serialidło, niewyróżniające się niczym na tle innych seriali.
Zaś pod względem to jak to dobra jest to adaptacja książek Sapkowskiego, to:
bandicam 2019-12-22 07-56-03-003.jpg

Miałem zamiar omówić każdy odcinek z osobna, co było dobre a co nie, ale za dużo by tego było. Powiem więc krótko:
Pierwszy odcinek.
Doskonale sobie sprawę, że nie da się zrobić ekranizacji czegokolwiek dokładnie tak samo jak w oryginale, dlatego fabułę pierwszego odcinka oceniam jako dość wierną Mniejszemu Złu. Tyle że odnoszę wrażenie, że przedstawiona w serialu historia nie daje nawet połowy impactu emocjonalnego, jakie dawało opowiadanie lub choćby komiks Polcha. Wydaje mi się to wynikać z wycięcia tych fragmentów powieści, które showrunnerce zapewne wydały się nieistotne. Renfri nie wydaje się być tak istotną dla Geralta i widza jak powinna. Głównie dlatego, bo podjęto kardynalny błąd nie pokazywania jej backstory (Choć wiadomo że było ono nakręcone) no i usunięto całkowicie wątek o Tridamskim rozwiązaniu. Jest to chyba też pierwsza adaptacja tego opowiadania, w którym nie padają ostatnie słowa Renfri (Zimno mi.. Obejmij mnie…)). Bardzo brakuje mi też tu postaci wójta Caldemeyna, z którym od wielu lat Geralt był najwyraźniej zaprzyjaźniony. To właśnie przez ten fakt ostanie jego słowa w opowiadaniu dawały tak mocne wrażenie. Zamiast tego na jego miejsce dostajemy jego córkę Marilkę, którą główną rolą w opowiadaniu było to, że miała 4 lata i truła tyłek ojca, by ten ją zabrał na jarmark. To jest właśnie jedna z zmian, nad którą mam ochotę cytować Katarzynę Łaniewską:
bandicam 2019-12-21 15-13-09-857.jpg

Tą sentencję często sobie powtarzałem oglądając całość, bo odnosiłem wrażenie, że niektóre zmiany są wprowadzone tylko po to bo tak.
Naprawdę zdaniem naszej showunnerki za mało jest w wiedźminie kobiecych postaci więc trzeba dowalać kolejną? Koniec końców jest to moim zdaniem lekkie zmarnowanie potencjału opowadania. Co do wątku Ciri: Z grubsza mamy to co było w książce, więc bez zaskoczeń. Aktorka Calanthe w ogóle do niej nie pasuje, ani z wyglądu, ani ogółem, widać, że tutaj postawiono lachę na to postać i wybrano byle kogo. Spore zmarnowanie postaci Eista, bo o ile chłop spoko wygląda i gra nieźle, to za cholerę nie przypomina tego ze Skellige. Naprawdę można było lepiej dobrać do niego kostiumy i charakteryzację. Freyę oceniam takie mech, podobnie Musiała. Nilfgaardczycy wypadają całkiem nieźle, pod warunkiem że są pokazywani z oddali i nie widać szczegółów ich wyglądu. Bitwa to jakiś żart pod każdym względem, łącznie z rozmową Calanthe i Eista w trakcie niej. Normalnie ustawka kiboli w śmiesznych strojach, z Cahirem spokojnie strzelającym do kogo popadnie ze szczytu wzgórza.
Drugi Odcinek:
Kompletna masakra Krańca Świata. Nasza wspaniała showrunnerka nieraz powtarzała jak to chce zachować "słowiański" i "polski" klimat książek, po czym gdy trafia jej się opowiadanie idealne do tego co ona z tym robi? Wywala 80% historii i zostawia jakieś resztki XD Tak samo z Granicą Możliwości. Chyba nie muszę mówić, że teraz widać jak na tacy, że w wielu sprawach Lauren zwyczajne kłamała a wielu użytkowników tego forum naiwnie wierzyło w każde jej słowo.
Teraz też rozumiem jej zdziwienie, kiedy Bagiński starał się prostować jej wypowiedź po jak stwierdziła że Geralt nie uważa Jaskra za przyjaciela. Batey stara się jak może odgrywać postać barda, ale Cavillowy Geralt przez cały czas traktuje go jak gówno które przykleiło mu się do buta i nie chciało odpaść. Ani przez moment nie widać, by darzył go jakąkolwiek sympatią, nawet akcja po ataku dżina wypada bardziej śmiesznie niż dramatycznie. Widać dla Lauren Jaskier to ten typowy wkurzający sidekick znany z większości amerykańskich filmów, a nie oddany przyjaciel i druh Białego Wilka. Znaczy, Pankrac też w książkach bywał głupi, irytujący, trzeba go było ratować, ale no bez przesady.
Trzeci odcinek:
Kompletna masakra pierwszego opowiadania. Jedyne co się w nim miarę zgadza to walka ze strzygą. Reszta, łącznie z Foltestem do zaorania.
Czwarty Odcinek:
Chyba najlepszy, ale tylko dlatego bo siłą rzeczy musiał być wierny opowiadaniu (Na szczęście Lauren nie przyszło do głowy, by z Calanthe robić matkę Ciri)
Piąty odcinek:
Meh, widać teraz, że nie mogliśmy mieć pierwszorzędnego dżina i niszczenia Rinde, bo trzeba było robić wątki młodej Yennefer i Ciri. Tych wątków dodam, w ogóle nie oglądałem, bo tak jak zapowiadałem wiele miesięcy temu, przewijałem je. Uważam, że nic na tym nie straciłem, a sam serial tylko by zyskał na ich usunięciu.
Szósty Odcinek: Kompletna Masakra, za to że związek Geraltai Yen potoczył się tutaj kompletne na odwrót niż w opowiadaniu, za to jak Geralt potraktował Jaskra na koniec i za całokształt zaczynam życzyć ekipie scenarzystów z showrunnerką na czele jak najgorzej.
Siódmy Odcinek: Mech, zapychacze, wydarzenia których prawie nie było, większość do przewinięcia.
Ósmy Odcinek: No mamy trochę z Coś więcej, więc lepszy niż poprzedni, ale za samo zakończenie, fakt że Geralt wcale Ciri wcześniej nie spotkał, i zakończenie na: "Kim jest Yennefer?" zamiast na: "Jestem twoim przeznaczeniem" "Jesteś czymś więcej Ciri. Czymś więcej" życzę ekipie i Lauren jak najgorzej. Choć teraz nawet jakby Netflix zmienił showrunnera to wiele to nie da, szkoda już się dokonała. Patrząc co zrobiono z opowiadaniami, a wywalono z nich praktycznie 80% tego co było w nich dobre, to sagę też zapewne czeka masakra.
Najlepsze jest to, że z Deymosem od pół oku domyślaliśmy się że tak będzie, ale większość użytkowników tego forum uparcie twierdziła, że nie można oceniać produkcji po zdjęciach z planu, trailerach, bo dopiero o obejrzeniu można wyrobić swoje zdanie. Cóż, ten serial, będący koszmarną adaptacją i marnym serialem, który może tylko śnić o takim sukcesie jak Gra o Tron, stał się kolejnym przykładem że można, a wręcz powinno się takie produkcje mieszać z błotem jeszcze przed ich ukończeniem. A ci, którzy się z tym nie zgadzają, mogą, cytując Trochę Poświęcenia:''Całować psa w rzyć"
 
Last edited:
Teraz też rozumiem jej zdziwienie, kiedy Bagiński starał się prostować jej wypowiedź po jak stwierdziła że Geralt nie uważa Jaskra za przyjaciela. Batey stara się jak może odgrywać postać barda, ale Cavillowy Geralt przez cały czas traktuje go jak gówno które przykleiło mu się do buta i nie chciało odpaść. Ani przez moment nie widać, by darzył go jakąkolwiek sympatią, nawet akcja po ataku dżina wypada bardziej śmiesznie niż dramatycznie. Widać dla Lauren Jaskier to ten typowy wkurzający sidekick znany z większości amerykańskich filmów, a nie oddany przyjaciel i druh Białego Wilka. Znaczy, Pankrac też w książkach bywał głupi, irytujący, trzeba go było ratować, ale no bez przesady.

Odniosę się tylko do relacji Geralta z Jaskrem bo uważam, że została oddana w serialu bardzo dobrze pomimo zmiany masy scen włącznie z ich zapoznaniem. Było go również więcej niż w opowiadaniach co również uważam za sensowną decyzję Lauren. Reszty nie będę komentował bo niczego innego po Tobie się nie spodziewałem. Od dawna pisałeś, że Ci się serial nie będzie podobał to i się nie podoba. Nic nowego rzekłbym ;) Wracając do Geralta i Jaskra to nie rozumiem jak można pisać, że w serialu Geralt nie traktował go jak przyjaciela. W opowiadaniu są dwa wyraźne sygnały, że tak właśnie było. Pierwszy w ekranizacji Kwestia Ceny gdzie za darmo postanawia robić za ochroniarza Jaskra z czego sumiennie się wywiązuje. Drugi w ekranizacji Ostatnie życzenie gdzie nie tylko na złamanie karku szuka ratunku dla Jaskra, ale potem w rozmowie z Yen potwierdza, że Jaskier jest jego przyjacielem choć z racji jego charakteru przychodzi mu to z trudem i moim zdaniem jest to świetne zobrazowanie książkowego Geralta który do wylewnych osób nie należał i nie przypominam sobie by w opowiadaniach podkreślał gdzieś swoją oddaną przyjaźń do Jaskra choć taka właśnie była co też pokazano w serialu.
 
Serial jest nierówny. Właściwie napisałbym, że im wierniej podążali za książkami tym korzystniej to wyglądało. Całości pomaga pomieszana chronologia wątków głównych bohaterów, piszę serio, choć wiele osób odbiera to za wadę. Im bliżej było końca i wątki się schodziły tym gorzej to wyglądało. Szósty odcinek trochę zepsuł moje wrażenie, przez kiczowate CGI (nie było złe od strony technicznej po prostu kiczowate). Osobiście najbardziej podobały mi się odcinki 3,4,5 (tutaj moje zainteresowanie szczytowało). Dobrze to wyglądało jako szli w kierunku horroru (powiedziałbym, że bardzo dobrze i to im najlepiej wyszło) albo bardziej kameralnych historii ( coś jak odcinek 5), gorzej przy "epickich" wątkach i elementach przygodowych, brakowało tutaj czegoś. Widać, że bardziej odpowiada mi styl z opowiadań.Za dużo też chcieli upchnąć w jeden sezon.
Na plusy na pewno strona techniczna, choreografia walk, kostiumy ( z wyjątkiem słynnych pancerzy) i częściowo aktorstwo.
Jeśli chodzi o fabułę to tak jak pisałem im bliżej trzymali się Sapkowskiego tym było ciekawiej. Problemem jest jednak, że znam opowiadania i sagę, ciężko mnie było czymś zaskoczyć. Zauważyłem, że odcinki zrealizowane najlepiej od strony technicznej (moim zdaniem) i z największą pomysłowością najbardziej mi się podobały. Poza tym nie ukrywam, że opowiadania są dla mnie dużo lepsze niż saga, a można powiedzieć, że spotkanie Gerlata z Ciri to koniec opowiadań i jakoś nie patrzę z ciekawością na sezon 2. Chyba, że coś wymyślą. Ten wątek błądzącego Geralta i zagubionej w świecie Ciri zawsze mnie denerwował w książkach i nie inaczej jest w serialu. Kwestia gustu.
 
Jedna z kolejnych scen w której Vilg zabija jednego z rannych magów Północy moim zdaniem tłumaczy sprawnie tą sytuacje. Vilg był już wtedy zdrajcą na usługach Nilfgaardu i porażkę z Cahirem miał zaplanowaną choć niekoniecznie miał o tym świadomość Cahir (pewnie w 2 sezonie się okaże).

Bitwa się toczy, a Cahir miał biec w dół zbocza za nieprzytomnym magiem? Po co?

Jak to po co? Ma nieprzytomnego maga za liniami armii, a a magowie - co cały epizod dosadnie udowadnia - potrafią w pojedynkę niesamowicie namieszać. To jest taktyczny idiotyzm epickich rozmiarów.

Na chwilę zakładając, że cała akcja była zaplanowana przez Vilgusia, znów postać staje się wręcz absurdalnie głupia. Chłop postanowił przegrać, autentycznie pozwolić pozbawić się przytomności i cały plan, intrygę i swoje życie oprzeć na założeniu, że go Cahir z jakiegoś powodu nie dobije?

Załatwiła ją z zaskoczenia obsypując pyłem dwimerytowym. Moim zdaniem w momencie gdy Lauren przyjęła wizję gdzie Fringilla jest najpotężniejszym z magów Nilfgaardu scena się broni. Zwłaszcza, że minęło około 40 lat od ukończenia przez Frin nauki w Arteuzie więc miała sporo czasu by swoje umiejętności doprowadzić do bardzo wysokiego poziomu. Zwłaszcza gdy studiowała nieuznawane na Północy oblicza magii.

Trafiłeś w sedno, bo Lauren założyła w tym epizodzie dużo rzeczy totalnie rozwalając książkowy status quo. Teraz główni gracze z książek zostali znerfieni do granic możliwości, drugoplanowe postacie dostały absurdalnego boosta do znaczenia, siły i możliwości. A niektóre kluczowe zostały zupełnie pominięte (kto będzie stał za przewrotem i lożą, bez Filippy?)

Sam pojedynek pokazuje, że rektorkę szkoły dla dziewczyn i mistrzynie magii da się pokonać dmuchnięciem. Nie kupuje zupełnie tego "zaskoczenia" to nie był skrytobójczy atak w plecy, to był pierwszy przeciwnika w pojedynku 1v1.

Słowo klucz "kończy". Ona jej w pojedynkę nie wygrała, a jedynie jako jedna z ostatnich magów (bo było pokazane, że jeszcze kilku nadal walczy z żołnierzami Nilfgaardu) postawiła kropkę nad i w spektakularny sposób by widz dowiedział się, że Yen to będzie najpotężniejsza czarodziejka w uniwersum. I swoją drogą czemu tak nie miałoby być? Nie pamiętam by gdzieś w książkach była jakakolwiek informacja jak ta bitwa się toczyła minuta po minucie, a ktoś tą kropkę nad i musiał postawić.

Słowo klucz "pokonuje". Nie walczyła z niedobitkami, tylko totalnie wygrała w pojedynkę, przegraną bitwę z przeważającymi siłami wroga jednym zaklęciem. Reszty magów mogłoby tam nie być.

Fringilla jest kreowana na najpotężniejszą czarodziejkę Nilfgaardu. Miała co najmniej 40-lat czasu na rozwijanie swoich magicznych zdolności. W dodatku Tissaia została pokonana podstępem, a właściwie nawet nie pokonana bo jak późniejsze sceny pokazały była na tyle potężna by po chwili zebrać się w sobie i dalej walczyć choć każdego innego maga takie zaczadzenie pyłem dwimerytowym dawno wyłączyłoby z gry.

I znów absolutna zgoda. Fringillę wbrew jakiejkolwiek logice wykreowano na jedna z najpotężniejszych magiczek kontynentu. Pokonała, a wręcz upokorzyła swoją dawna nauczycielkę, pokonując ją jak jakąś nie wartą spojrzenia glistę nie używszy choćby odrobiny magii.
 
Ja w przeciwieństwie do wielu osób w tym temacie nie jestem przekonany do rozwinięcia wątku Yennefer. Z której strony by nie patrzeć, całą jej historia to banalne i sztampowe od zera do bohater - od popychadła, które we wszystkim jest najgorsze, każdy czar opanowuje na samym końcu i w ogóle jest łamagą do osoby, która ratuję sytuację na Wzgórzu Sodden podpalając całą Nilfgaardzką armię. No kurczę, sorry, nie kupuję tego, tym bardziej że na poczet tego banału w drugim odcinku zmasakrowano Koniec Świata.

Naprawdę trzeba było z Yen robić taką ofiarę? Jasne, w pewnym momencie okazuje się, że jej intencje nie są aż tak czyste, ale nie zmienia to faktu, że cała historia jest już tak przemielona przez niezliczoną liczbę dzieł kultury, że można było sobie to chyba odpuścić.

Jeśli chodzi o resztę serialu... Cóż, żadna to adaptacja, to po prostu serial na motywach - i tyle. Są lepsze i gorsze odcinki, kilka rozwiązań fabularnych jest dziwnych (choćby scena na koniec sezonu jest bez sensu w momencie gdy Geralt i Ciri nie widzieli się wcześniej w Brokilonie) - nie będę się tutaj rozpisywał nad wszystkim, bo nie ma to sensu. Najważniejsze dla mnie, że Geralt, Ciri i Yen (w większości odcinków) wypadli przekonująco i dobrze. Cavill dla mnie to strzał w dziesiątkę, już w czasie trwania pierwszego odcinka przestałem widzieć siwego Supermana. Szkoda jednak, że Cahir i Triss (co oni z nimi zrobili...) nie mieli takiego szczęścia.

Sama realizacja jest ok, strona wizualna w większości jest na wysokim poziomie (choć są sceny gdzie wali taniością na kilometr), całość ma mimo wszystko potencjał na bycie znacznie lepszym serialem w drugim sezonie, ale muszą nastąpić konkretne zmiany w opowiadaniu historii i rozpisaniu pewnych postaci, bo na tę chwilę największym problemem jest po prostu scenariusz. Pytanie jaka będzie reakcja po opiniach za pierwszy sezon, bo przy takim poziomie jak teraz drugi może być ostatnim.
 
Last edited:
Obejrzalam 6 odcinkow. Dwa zostawilam sobie na deser po świętach. Oceniam calosc na 7/10. I teraz, zanim sie rozpiszę czuje, ze potrzebuje małego banalnego wstepu, bo zaraz mi ktoś zarzucil, ze jak śmiem być zadowolona z tego co dostalismy. Otoz moi drodzy, wszystko zależy od oczekiwań. Ja serialowi kibicowalam mocno, ale w ogole nie oczekiwalam tego, ze dostane cos chociaz w 60 % zgodnego z moim wyobrazeniem, z tego prostego powodu, ze to tylko i wylacznie moje wyobrazenie i absoultnie niemozliwe jest zeby ktokolwiek z drugiego konca swiata wszedl do mojej glowy i wyciagnal z niej Wiedzmina jakiego widzialam oczyma wyobrazni przez te kilkanascie lat. I wcale tego nie chcialam, bo dzieki temu moja wizja nigdy sie nie zmieni, zadna aktorka swoim wygladem nie zastapi mojego wyobrazenia postaci. I tutaj dostalam dokladnie to czego oczekiwalam, a do tego dosyc sporo scen wprost wyjetych z ksiazek, co bylo dla mnie milym zaskoczeniem. Chcialam dostac dobry rozrywkowy serial, ktory trzyma sie szkieletu powiesci, zachowuje jej ramy, postaci i relacje miedzy nimi, pewna os fabularna, a to jak do pewnych rozwiazan prowadzi, jest mi wsio jedno, bo nie chce na ekranie po raz kolejny ogladac tego co znam na pamiec z ksiazek. No i tu sie rowniez nie zawiodlam. Mam dwa duze minusy, ktore stanowia te 30% negatywnej oceny:
- Brokilon. Skopali totalnie, mogli to wywalic, bo watek Ciri i bez tego byl wystarczajaco nudny. Nie za bardzo rozumiem jaki jest cel przerabiania pieknego, naturalnego otoczenia zeby wygladalo tak jak krecone na fototapecie w studio. Jakies biedne cztery driady na krzyz siedzace na konarach, no nie, daliby sobie spokoj i przeznaczyli budzet na cos lepszego. Z radoscia odpuscilabym watek Ciri na te dwa odcinki bo i tak byl najslabszy.
- Nilfgaard. Mam wrazenie, ze tutaj moze byc jakies niezrozumienie fantastyki, albo roznica kulturowa. Kij z mosznozbrojami, ale dlaczego zrobili z nich jakichs mrocznych nekromantow wrozacych z jelit? No to zabolalo i to mocno.
Nie skupiam sie na malych minusach jak drewniana gra aktorska Anny Schaffer (ktora wygladala pieknie, tylko grac nie potrafi) bo to detale i postaci trzecioplanowe a szkoda na to miejsca w poscie.

Neutralnie oceniam Yennefer, bo mam z ta postacia problemy. To fajna postac, swietnie zagrana, ale to nie Yennefer. Ile razy moze gadac o tym ze chce dziecko? Dlaczego opowiada obcej babie w karocy o swoich problemach? Anya robi co moze, ale po prostu nie wyglada jak Yenn i to nie z wlasnej winy, bo urode ma kapitalna, ale te fryzury i stroje po prostu sprawiaja, ze nie odbieram jej jako tej postaci. Jej relacja z Geraltem tez troche skopana, jakas za lagodna ta Yennefer, za malo pieprzu. No i bal w Aretuzie. Jezu ale to bylo zle. Z drugiej strony mamy swietna scene jej kapieli z Geraltem, piekny watek garbuski, ktora juz wtedy pokazuje rogi, a nie jest niewinna ofiara no i jej pyskowki z Jaskrem- zloto.

No i plusy:
-Walka ze strzyga. Swietna, tak to sobie zawsze wyobrazalam. Tak jak rozmowe ze Stregoborem czy uczte z Kwestii Ceny. Gdyby nie powtarzali sto razy "destiny" to czwarty odcinek jak dla mnie perfetto.
-Ogolnie duzo dobrych zdjec, ciezko sie oglada z napisami, bo az ciezko oderwac sie na sekunde od ekranu
-Geralt. Henry i te jego usmieszki, pomruki, kurwy. Cos pieknego. To jak sie odwraca usmiechajac pod nosem, kiedy Yen wchodzi do wanny, to jest zloto.
-Jaskier. Inaczej go sobie wyobrazalam i tak zostanie, ale byl dobrze napisany i dobrze zagrany. "Tego ciasteczka nie smarowalem" wchodzi na stale do mojego slownika :D
-Przedstawienie magii. Bardzo podoba mi sie motyw "cos za cos", bardzo podoba mi sie CGI, teleporty, to ze czasem nawet jej do konca nie widac, ale wiemy ze jest. Samego CGI nie oceniam na plus bo czasem Aretuza wygladala jak z Xeny :D
-Casting, w wiekszosci nie zawiodl. Wszyscy dobrze zagrali, na bazie tego co dostali w scenariuszu. W ogole to serial broni sie dobrymi postaciami, nawet jak ktos pojawia sie na chwile, to zazwyczaj jest ciekawy- Kalis skradla moje serce, ktos kto ja stworzyl, ma naprawde mega potencjal.

Cala reszta jest mi kompletnie obojetna, lub nie przeszkadzaja mi zmiany (np. tak wkurzajacy niektorych Foltest- dla mnie ta postac jest tak bez znaczenia, ze nawet po przeczytaniu sagi nie potrafilam nigdy nic na jego temat powiedziec). Z tego co zauwazylam serial najbardziej podobal sie ludziom, ktorzy z saga nie mieli nigdy do czynienia. Takie osoby (z moich znajomych) chwala go sobie za wciagajaca fabule i efekty wizualne. Absolutnie nikt nie mial problemu z liniami czasowymi (naprawde, ladowali nam do gardla tyle wskazowek, ze trzeba byc idiota zeby sie nie polapac).Bardzo mnie bawi, jak ludzie znajacy sage wypowiadaja sie za osoby, ktore z ksiazkami nigdy nie mialy do czynienia (ze konfudujace, za duzo informacji, ze sredniawa), bo wszyscy ktorych znam bardzo sobie ten serial chwalili, wliczajac w to mojego bylego, ktorego przez 10 lat nie moglam przekonac do przeczytania sagi, a serial polknal za jednym zamachem i mowi, ze super. Mysle ze jezeli wyciagna wnioski z problemow, ktore pojawily sie w pierwszym sezonie i beda nadal sie trzymac sagi jako szkieletu, to drugi sezon dostanie ode mnie wyzsza note.
 
Od dawna pisałeś, że Ci się serial nie będzie podobał to i się nie podoba. Nic nowego rzekłbym
Za to ty zapewne oczekiwałeś typowego Netflicowego średniaka olewającego mocno materiał na który jest oparty i ledwo ma coś wspólnego z wiedźminem? To pewnie jesteś z seansu zadowolony.
Mi osobiście podobał się Cavill, Batey, Myszowór i Eist. Muzyka jest spoko, ale daleko jej poziomem do soundtracku Skorupy, czy charakteru Ciechowskiego. Jedyne utwory jakie po tym kojarzę to motyw główny i Toss a coin to the witcher, który uważam za najlepszy utwór w całym serialu. Podobała mi się iluzja w wieży Stregobora, walka z Renfri, z Strzygą, krasnoludy z Yarpenem na czele i to w zasadzie tyle. Czyli coś mi się w tym podobało, ale wiele tego nie jest.
 
Last edited:
Jak to po co? Ma nieprzytomnego maga za liniami armii, a a magowie - co cały epizod dosadnie udowadnia - potrafią w pojedynkę niesamowicie namieszać. To jest taktyczny idiotyzm epickich rozmiarów.

Na chwilę zakładając, że cała akcja była zaplanowana przez Vilgusia, znów postać staje się wręcz absurdalnie głupia. Chłop postanowił przegrać, autentycznie pozwolić pozbawić się przytomności i cały plan, intrygę i swoje życie oprzeć na założeniu, że go Cahir z jakiegoś powodu nie dobije?

Na całej linii frontu jego żołnierze są pokonywani przez magów północy więc dla mnie nic dziwnego, że pognał dalej kierować atakiem zamiast łazić za nieprzytomnym Vilgiem którego zresztą mógł uznać za martwego jeśli widział jak przydzwonił głową w pień. Moim zdaniem jednak ta scena ma drugie dno co ujawni się w 2 sezonie. Vilg na pewno był już wówczas w zmowie z Nilfgaardem co pokazuje scena z zabiciem maga. Zrobił to na dużej złości więc można przypuszczać, że sytuacja nie idzie po jego myśli. Tylko czemu skoro wszystko wskazuje na to, że Nilfgaard zaraz wygra bitwę i on na pewno był tego świadomy bo Yen rozpaczliwie informowała o tym? Moim zdaniem on się z Cahirem zna i ich walka miała mieć inny przebieg. Możliwe, że zgodnie z planem miał w nim przegrać, ale nie w taki sposób. Ja w każdym razie czekam na rozwinięcie wątku Vilga w 2 sezonie z zainteresowaniem.

Trafiłeś w sedno, bo Lauren założyła w tym epizodzie dużo rzeczy totalnie rozwalając książkowy status quo. Teraz główni gracze z książek zostali znerfieni do granic możliwości, drugoplanowe postacie dostały absurdalnego boosta do znaczenia, siły i możliwości. A niektóre kluczowe zostały zupełnie pominięte (kto będzie stał za przewrotem i lożą, bez Filippy?)

Tak jak napisałem w innym wpisie ta ekranizacja to jedynie luźna adaptacja opowiadań Sapkowskiego. Nie podobają mi się te zmiany w lore, ale akceptuję że tak to zostało zrobione i patrzę na te zmiany przez pryzmat tego czy w ramach samego serialu się bronią. Często tak niestety nie jest, ale akurat to, że niektóre uczennice Tissaii stają się potężnymi czarodziejkami, może nawet potężniejszymi niż ona się broni. Tissaia od pierwszego odcinka w którym się ukazała jest kreowana na takiego zwykłego belfra. Na spotkaniach rady magów w kółko ją przegłosowują co pokazuje, że niewiele magów ma za sobą i niewielu liczy się z jej zdaniem. W decydującym momencie z masy magów na spotkaniu popiera ją ledwo garstka. Kulminacyjnym momentem jednak dla mnie pokazania, że Tissaia jest zwykłym belfrem jest błaganie Yen by jej pomogła co dla mnie było takim wskazaniem, że uważa ją za potężną czarodziejkę którą warto mieć u swojego boku w czasie bitwy. Dopiero sama bitwa pokazała, że to jednak jest potężna czarodziejka.
A co do Fillipy to jej brak w bitwie mnie bardzo dziwi biorąc pod uwagę, że pokazali tam z imienia Koral i Atlana (a może jeszcze kogoś tylko mi umknęło).

Sam pojedynek pokazuje, że rektorkę szkoły dla dziewczyn i mistrzynie magii da się pokonać dmuchnięciem. Nie kupuje zupełnie tego "zaskoczenia" to nie był skrytobójczy atak w plecy, to był pierwszy przeciwnika w pojedynku 1v1.

A ja kupuję bo wiele scen wskazywało, że swoim najzdolniejszym uczennicą matkowała. Tak też raczej było z Fringillą. Nic dziwnego, że liczyła iż przekona Frin do zmiany stron oraz, że nie spodziewała się skrytego ataku na nią z jej strony.

Słowo klucz "pokonuje". Nie walczyła z niedobitkami, tylko totalnie wygrała w pojedynkę, przegraną bitwę z przeważającymi siłami wroga jednym zaklęciem. Reszty magów mogłoby tam nie być.

Chyba widzieliśmy dwie różne ekranizacje tej bitwy :) Ja widziałem tam garstkę Nilfgaardczyków (Yen i Tissaia jakby nigdy nic łazi sobie po polu bitwy nie napotykając za wielu Nilfgardczyków, Triss poparzona leży przy bramie której nikt nie szturmuje) którzy zaraz zdobędą ruiny zamku bo obrońców zdolnych do walki zostało jeszcze mniej. Czy tak rzeczywiście nie mogło być? Wszak z opowiadań wiemy, że Yen straciła wzrok w tej bitwie co świetnie koresponduje z całą teorią dotyczącą używania magii przedstawioną w serialu. Użyła najpotężniejszego z czarów jakie zostały użyte w tej bitwie i co najmniej straciła przytomność choć znając opowiadania możemy przypuszczać, że straciła dużo więcej.

I znów absolutna zgoda. Fringillę wbrew jakiejkolwiek logice wykreowano na jedna z najpotężniejszych magiczek kontynentu. Pokonała, a wręcz upokorzyła swoją dawna nauczycielkę, pokonując ją jak jakąś nie wartą spojrzenia glistę nie używszy choćby odrobiny magii.

Zdecydowanie nie wbrew logice. W serialu to się broni bo Tissaię nie wykreowali na najpotężniejsza czarodziejkę. Na taką kreują zdecydowanie Yen. Fringilla będzie jej trochę słabszym odpowiednikiem w Nilfgaardzie. Jestem ciekaw jak w tej hierarchii planują umieścić Sabrinę bo w okresie szkolenia w Arteuzie wykreowali ją na prymuskę.
Post automatically merged:

Naprawdę trzeba było z Yen robić taką ofiarę? Jasne, w pewnym momencie okazuje się, że jej intencje nie są aż tak czyste, ale nie zmienia to faktu, że cała historia jest już tak przemielona przez niezliczoną liczbę dzieł kultury, że można było sobie to chyba odpuścić.

No właśnie. Tylu już ten motyw przedstawiało, że to już jest tak ograna płyta, że nie ma sensu kolejny raz jej grać. Czort z tym, że to jest akurat zgodne ze stworzonym przez Sapkowskiego lore u którego Yen właśnie była takim "od zera do bohatera" co w jego wydaniu było od "kaleki do, powierzchownie, wrednej suki, a skrycie, czułej kobiety".
Post automatically merged:

Za to ty zapewne oczekiwałeś typowego Netflicowego średniaka olewającego mocno materiał na który jest oparty i ledwo ma coś wspólnego z wiedźminem? To pewnie jesteś z seansu zadowolony.

Napisałem co myślę o senasie. Dla mnie to 7/10 przy czym ta strata do 10/10 wynika głównie ze zmian jakie wprowadziła Lauren bo często są nielogiczne (np. Renfri biegająca po lesie za Geraltem chyba tylko po to by go namówić by wrócił do Blaviken i ją zabił) i zachowanie oryginalnych scen z książki wypadłoby lepiej. Dla mnie to jedynie luźna adaptacja, a spodziewałem się czegoś innego. Sam serial jednak broni się na tyle by te 7/10 ode mnie otrzymać bo to co Ty przewijałeś moim zdaniem wypadło w serialu bardzo dobrze (może poza wepchniętym na siłę Brokilonem na zasadzie "musimy pokazać gdzieś driady"). Nie uznaję też wszystkiego co zostało zmienione za funta kłaków nie warte. Np. bardzo lubię postać Triss i w serialu została przedstawiona kompletnie inaczej. To praktycznie dwie zupełnie inne postacie. Nie zmienia to jednak tego, że w samym serialu ta postać jest odegrana aktorsko bardzo dobrze, a i jej kreacja pasuje do całości.

krasnoludy z Yarpenem na czele i to w zasadzie tyle. Czyli coś i się w tym podobało, ale wiele tego nie jest.

Poważnie cała czwórka Ci się podobała? Bo o ile do kreacji samego Yarpena i jeszcze jednego z krasnali nie mam zastrzeżeń to pozostała dwójka to jakiś błąd w wymaganiach castingowych (brak minimalnego wzrostu dla osób cierpiących na karłowatość) który przegrał z polityczną poprawnością.
 
Last edited:
Top Bottom