[UWAGA! - SPOILERY] Serial Wiedźmin (Netflix) - wrażenia spoilerowe

+
Po prostu Lauren robi swoją wersję Wiedźmina i chyba nic/nikt nie przekona jej do zrobienia czegokolwiek inaczej niż to sobie zaplanowała. Szkoda, bo Sakharov już w GoT zrobił dobrą robotę, a z tego wywiadu wynika, że i w Wiedźminie mogło wyjść coś lepszego, gdyby dano mu pracować tak jak chciał.
Prawda jest taka , że reżyser na zachodzie nie ma nic do gadania o zmiany w serialu ( jeśli nie jest twórcą ) On odpowiada tylko za reżyserie danego odcinka . Lauren jest po prostu upartym dyktatorem i tyle .
 
A przed premierą serialu wiązałem właśnie nadzieje z tym panem. Raz, że miał naprawdę bogate doświadczenie a dwa, że pochodził z innego kręgu kulturowego (urodził się w sowieckim Taszkencie), dzięki czemu mógł lepiej wyczuwać ducha książek i przenieść go do serialu. Ale jak widać zwyciężyła wizja Lauren - choć nie wiem, czy to można nazwać wizją, bo to po prostu przypomina zawartość gara, do którego ktoś wrzucił najróżniejsze elementy z popkultury i doprawił "różnorodnością".
 
Już tu było mówione, że takie odrzutki trafiały do pracy w administracji czy sądownictwie. Węgorze to po prostu kolejny efekt radosnej twórczości scenarzystów.

To jest chyba najgorsza rzecz z Sezonu Burz jaką mogli przenieść i ją na szczęście zmienili. To już węgorze mają więcej sensu.
 
Taka rola showrunnera żeby trzymać projekt w ryzach i żaden z reżyserów nie odstawał stylem od reszty. A że trafiło na taką a nie inną showrunnerkę, która wbrew temu co sugerowały pierwsze wypowiedzi nie czuje tego klimatu ani materiału źródłowego to już inna sprawa.

Mało który serial nawet po bardzo dobrym debiucie może liczyć na drugi i trzeci sezon, a tu się robi film anime, prequel, i jescze jeden spin off?! Co jeszcze, może komiksy, książki i gry?

To jest chyba element nowej strategii Netflixa żeby od razu robić uniwersum. Poza wspomnianymi książkami i komiksami ze Stranger Things to ostatnio np. Altered Carbon doczekało się filmu animowanego (projekt co prawda nie wypalił i serial skasowali po drugim sezonie, ale plan na rozbudowę był). Jeszcze lepszym przykładem jest Army of the Dead Zacka Snydera. Film jeszcze nie miał swojej premiery ani nawet zwiastuna, ale już ma zapowiedziany pełnometrażowy prequel oraz serial animowany. Podobną drogą zapewne pójdzie niedawno zapowiedziany serial o Conanie, bo też była mowa o szeroko zakrojonych planach rozbudowy uniwersum więc zapewne rozważane są też filmy pełnometrażowe i animacje.

Ja generalnie lubię takie przenikanie się mediów dzięki czemu jeśli główny projekt mnie wciągnie to mogę zostać z tym światem i postaciami na dłużej sięgając po liczne produkty poboczne. A Netflixa raczej stać na takie zabawy żeby od razu ładować kasę w kilka powiązanych ze sobą tytułów. Obecnie dobijają już do 200 milionów subskrybentów na całym świecie co przy średnim pakiecie kosztującym 13 dolców daje im ponad dwa i pół miliarda dolarów w każdym miesiącu, a w skali roku to już 30 miliardów (o ile dobrze liczę, bo to są już tak duże kwoty, że mój mózg zaczyna się zawieszać i mogłem coś pochrzanić).

Oczywiście ktoś zaraz powie, że lepiej jakby produkowali mniej, ale lepiej, ale Netflix chce mieć po prostu ogromną i zróżnicowaną ofertę żeby przyciągnąć jak najwięcej ludzi. Strategia najwyraźniej się sprawdza, a że fanom danej marki jest przykro, że akurat na nich trafiło to trudno, takie życie.
 
Okropnie się to czyta. Jeszcze niedawno była wypowiedź Cavilla w wywiadzie odnośnie Enoli Holmes bodajże, że on sam jest bardzo zaangażowany w lore i przy ujęciach czasem kwestionuje "ale czy on potrafi to zrobić, czy on by to zrobił?", po czym dostaje info od producentów "po prostu to zrób". Oczywiście mówił to w kontekście humorystycznym, ale widząc jak wyszedł serial, oraz jak Henry w filmikach marketingowych stara się przybliżyć odbiorcom lore w miejscach, w których serial nie domaga, to ciężko mi się nie dopatrywać w tym drugiego dna. Ogólnie język serialu strasznie leży u obecnej załogi, bo zupełnie nie przekazali tego, co chcieli przekazać, bazując na wypowiedziach w making-ofach. Ich umiejętność przenoszenia zamiarów na ekran porównałbym do umiejętności Lucasa przy tworzeniu prequeli, które mi się strasznie podobają pod względem tego, jakie pomysły za nimi stały, ale kiepsko zostały w nich te pomysły wyeksponowane.
Może facet liczył na powrót do czegoś w stylu jego czasów w GoT, gdzie to właśnie postaci grały pierwsze skrzypce.

I jak to kontrastuje z wypowiedzią Lauren na temat walk w Sadze.
Sakharov - storylines and characters.
Lauren - trzeba będzie dodać walki z potworami w późniejszych sezonach, bo w książce było za mało.

Tak po ludzku mi smutno, że taki materiał, nieważne, czy ktoś go uważa za arcydzieło czy nie, który posiada ogromny potencjał w postaciach właśnie, zostaje spłycony, a bohaterowie na(d)pisani są w taki sposób, by było jak najefektowniej, a nie jak najlepiej/najlogiczniej.

Może to włodarze Netfliksa powiedzieli, "hej, weźmy jakieś w miarę znane IP fantasy i zróbmy widowisko", zupełnie nie zwracając uwagi na to, jak materiał źródłowy wygląda? Ale w przypadku, w którym zaczynamy dostawać seriale komiksowych superhero, które są naprawdę spoko napisane i często wcale nie robione pod efektowność, to taki wniosek wydawałby mi się śmieszny.

Jej, wszystko tu jest śmieszne. Po co adaptować materiał odzierając go z tożsamości i mocnych stron, starając się wrzucić swoje.

Sapkowski czyni z "impossible" - "probable" zbliżając nas do czarodziejek faktem, iż te słabe zostawały oddawane do kancelarii prawniczych. Piękne sprowadzenie elementu fantasy do przyziemnej rzeczywistości naszego świata. Lauren wprowadza dodatkowy element fantasy, magiczne węgorze, do już mocno charakterystycznego elementu tego gatunku, czyli czarodziejów. Czytając Wiedźmina mam wrażenie, że napotykając coś bardzo nierealistycznego otrzymam zaraz kontrę w postaci prześmiewczego lub emocjonalnego sprowadzenia mnie na ziemię. A nie, że dostanę basenik z magicznymi węgorzami albo teksty typu "control your chaos". Przyznam, bywały momenty w książkach, że coś brzmiało krindżowo, ale chyba ani razu nie było to związane z rozwiązaniami fabularnymi czy worldbuildingiem, raczej z rzuconym gdzieś niemrawym tekstem przy zwiesze weny autora, co paradoksalnie uwiarygadniało postaci.

Patrząc w jakim tempie mają iść wydarzenia według przecieków, to pewnie w sezonie 3 będzie już hanza. Jedyne co może dla mnie uratować ten serial na ten moment, to dobre kino drogi z tymi bohaterami. Ale może jakimś cudem drugi sezon mnie pozytywnie zaskoczy.

To jest chyba najgorsza rzecz z Sezonu Burz jaką mogli przenieść i ją na szczęście zmienili. To już węgorze mają więcej sensu.

To jest dla mnie najlepsza część lore, jaką dał nam Sezon Burz :D
 
To jest dla mnie najlepsza część lore, jaką dał nam Sezon Burz :D

W informacji o tym, że czarodzieje zostają prawnikami nie przeszkadza mi jej przyziemność, a brak logiki właśnie. Dlatego, że magowie odrzuty to ludzie często potencjalnie niebezpieczni, tacy jak Rience, nie potrafiący sobie znaleźć miejsca w społeczeństwie. Tacy, którzy nie do końca kontrolują swoje umiejętności. To stąd moim zdaniem wzięły się węgorze. Chodziło o to, żeby mieć kontrolę nad ludźmi, którzy nie do końca sami kontrolowali swoje umiejętności i mogli kogoś np. przez przypadek zamrozić ;)
Post automatically merged:

Redańscy sugerują, że postacie wokół Ciri to mogą być Lara Dorren i Cerro, więc kolejne wizje.

Niektórzy mówią, że ta z rudymi włosami to może być Triss ;)
 
Dlatego, że magowie odrzuty to ludzie często potencjalnie niebezpieczni, tacy jak Rience, nie potrafiący sobie znaleźć miejsca w społeczeństwie.

Magowie "nieodrzuty", to ludzie często potencjalnie niebezpieczni, tacy jak Vilgefortz, nie potrafiący zaspokoić swoich ambicji.

Ludzie są ludźmi, niektórzy popełniają zbrodnie, niektórzy pomagają innym. Rozwiązanie Sapka, jest nie tylko zwyczajniejsze, ale i logiczniejsze. Oddelegowywanie odrzutków do normalnej pracy, jest dużo ja wiem mniej... nienormalne? Niż w praktycznym sensie zabijanie każdego, kto nie zdał odpowiedniej liczby egzaminów.
 
Bo nie chodzi tutaj tylko o ilość zdanych egzaminów, ale o to, że te odrzuty mogły niechcący doprowadzić do jakiejś tragedii albo same zwariować, a bractwo samo chciało mieć kontrolę nad tym, kto i w jakim celu magii używa. A, że im samym się to w końcu wymknęło spod kontroli, to już inna sprawa. Moralnie też jest to nie do wybronienia oczywiście. Zresztą wydaje mi się, że Tissaia zrezygnuje z węgorzy w przyszłych sezonach ;)
 
że te odrzuty mogły niechcący doprowadzić do jakiejś tragedii albo same zwariować, a bractwo samo chciało mieć kontrolę nad tym, kto i w jakim celu magii używa.

Tylko, że nie. Te odrzuty w książkach, to byli ludzie o zbyt niskich umiejętnościach, za małym talencie, lub zbyt słabej inteligencji, by magiem zostać. To nie były niestabilne psychicznie chodzące potencjalne bomby magicznej energii (jak "niekontrolowane" źródła).

Rience nie został wyrzucony ze względu na niskie umiejętności, został wyrzucony bo został złapany na kradzieżach. Był przy tym sadystą, egoistą i materialistą, ale takie cechy nie były szczególnie powiązane z jego umiejętnościami magicznymi. Więc to nie te cechy były powodem, gdyby nie był kleptomanem, najprawdopodobniej zostałby magiem, a wtedy mgóby potencjalnie wywołać dużo więcej szkód.
 
Poza tym być może umiejętności magiczne tych odrzutów były w jakiś sposób neutralizowane? Chociaż nie wydaje mi się to możliwe, bo wtedy tym bardziej taki zabieg stosowano by wobec bardziej niebezpiecznych renegatów, a tak się przecież nie działo. Może więc po prostu Rada Czarodziejów miała na nich oko (choć kontrolowanie takiej liczby ludzi też wydaje się mało prawdopodobne).
 
Teraz, jak przypominałem sobie, że Lauren bardzo zależało na zekranizowaniu "Ziarna Prawdy" zaczynam podejrzewać, że w serialu mogą z Nivellenem podejść podobnie jak z Beornem w drugim Hobbicie: Czyli na dzień dobry Kudłacz rzuci się na Geralta, będą się bić dobre 10 minut, Ciri przerwie walkę, jakieś 5 minut rozmowy jeśli nie mniej, przeskok do Yennefer, potem na koniec odcinka Geralt orientujący się z nikąd że Veerena to wampirzyca (Albo Ciri sama na to wpadnie) walka z wampirzycą kolejne 10 minut, szybkie rozwiązanie akcji i gadka o ziarnu prawdu na koniec odcinka. Czyli opowiadanie perwnie zostanie potraktowane nie gorzej niż Strzyga, ale o tej fajnej gadce jaką Geralt miał z Nivellenem, ujawinającej jego historie i charakter możemy zapomnieć.
 
Tylko, że nie. Te odrzuty w książkach, to byli ludzie o zbyt niskich umiejętnościach, za małym talencie, lub zbyt słabej inteligencji, by magiem zostać. To nie były niestabilne psychicznie chodzące potencjalne bomby magicznej energii (jak "niekontrolowane" źródła).

Rience nie został wyrzucony ze względu na niskie umiejętności, został wyrzucony bo został złapany na kradzieżach.

W wypadku Rienca to niewiele zmienia, prawnik byłby z niego żaden. Istniały niestabilne psychicznie jednostki, jakieś wyrocznie, obłąkane wieszczki itp. tylko one raczej nie trafiały do szkoły. Tissaia wspomina o tym, tłumacząc dlaczego czarodziejki powinny być bezpłodne.

W serialu jest trochę inaczej. Tam Tissaia po prostu wyczuwa osoby, które mają magiczne zdolności i zabiera je, żeby dać im kontrolę nad tymi zdolnościami. Jeśli nie kontrolują tych zdolności wystarczająco, to im tą kontrolę odbiera definitywnie.

I dalej będę bronić tych węgorzy ;) bo nie kupuję po prostu bractwa czarodziejów jak dobrych belfrów z Hogwartu, gdzie nawet jak nie uda ci się kariera maga, to możesz sobie zostać kimś innym. To raczej są bezwzględni, wyzbyci skrupułów ludzie, którzy wymagają lojalności, posłuszeństwa i którzy porażki karają bardzo surowo.

Zresztą to dobrze pokazuje też jakie zmiany zachodzą w tej szkole na przestrzeni lat. Aretuza ze starych czasów, kiedy uczęszczała tam Yennefer, znacznie różni się od tego miejsca, do którego po latach wraca i do którego chce później wysłać Ciri, gdzie płaci się czesne i adeptkom niczego nie brakuje. Może nie ma też i węgorzy.

Ale jaki sens miałby konflikt Yennefer w serialu, gdyby miała inne wyjście i nie musiała decydować się na krok, którego potem przez całe życie będzie żałować?

A Calanthe, czemu stroni od bractwa i woli korzystać z pomocy druida? Podejrzewam, ze ma swoje powody, żeby im nie ufać.
 
I dalej będę bronić tych węgorzy ;) bo nie kupuję po prostu bractwa czarodziejów jak dobrych belfrów z Hogwartu, gdzie nawet jak nie uda ci się kariera maga, to możesz sobie zostać kimś innym. To raczej są bezwzględni, wyzbyci skrupułów ludzie, którzy wymagają lojalności, posłuszeństwa i którzy porażki karają bardzo surowo.
Wydaje mi się, że książki rozumiesz chyba równie dobrze co Netflixowa showrunnerka.

dobrych belfrów z Hogwartu
CircularWeeklyGannet-size_restricted.gif

giphy.gif

Dobre.

Ogólnie to masz jakiś dziwny obraz społeczności czarodziejskiej wiedźminlandu, jakby byli jakąś bandą psychopatów i sadystów eliminując bezwzględnie wszystko co stanie im na drodze, podczas gdy ja (I chyba nie tylko ja) miałem raczej obraz bractwa jako bezdusznej korporacji, dla której najważniejszy jest zysk i wizerunek, ale z drugiej strony nie mogącej za bardzo nadużywać swoich możliwość, by nie być uznawana za jakąś organizację przestępczą. Dla mnie to jest oczywiste, że wśród nich bywają normalni ludzie jak np. Dorregaray, jak i psychole tacy jak Vilgefortz, ale koniec końców to wciąż ludzie, dla których pozbywanie się nie dość dobrych studentów poprzez przemianę w węgorze nie zostałoby w żaden sposób uznane za normalne (Również dlatego że u Sapka nie tak pozyskuje się energię magiczną). Gdyby w książkach taki los czekałby nieudanych magów to mało kto w ogóle decydowałby się na zostanie magiem, podobnie ma się sprawa z Nilfgaardczykami. Ofiary z ludzi i węgorze to nic więcej jak nie przemyślany shock value, mający zadowolić przeciętnego widza, nic więcej.
Może nie ma też i węgorzy.
Na pewno będą :D Głupi ludzie mają to do siebie, że są uparci i rzadko rezygnują ze swoich pomysłów, węgorze musiałaby być równie jechane co zbroje czarnych, by scenarzyści chcieli coś w ich sprawie zmienić.
 
Last edited:
Ty naprawdę nie rozumiesz co miałam na myśli apropo tych belfrów czy tylko udajesz...?

Ogólnie to masz jakiś dziwny obraz społeczności czarodziejskiej wiedźminlandu, jakby byli jakąś bandą psychopatów i sadystów eliminując bezwzględnie wszystko co stanie im na drodze, podczas gdy ja (I chyba nie tylko ja) miałem raczej obraz bractwa jako bezdusznej korporacji, dla której najważniejszy jest zysk i wizerunek, ale z drugiej strony nie mogącej za bardzo nadużywać swoich możliwość, by nie być uznawana za jakąś organizację przestępczą. Dla mnie to jest oczywiste, że wśród nich bywają normalni ludzie jak np. Dorregaray, jak i psychole tacy jak Vilgefortz, ale koniec końców to wciąż ludzie, dla których pozbywanie się nie dość dobrych studentów poprzez przemianę w węgorze nie zostałoby w żaden sposób uznane za normalne (Również dlatego że u Sapka nie tak pozyskuje się energię magiczną). Gdyby w książkach taki los czekałby nieudanych magów to mało kto w ogóle decydowałby się na zostanie magiem, podobnie ma się sprawa z Nilfgaardczykami.

Nie psychopatów i sadystów, a raczej uprzywilejowaną, długowieczną grupą za kulisami, która pociąga za sznurki, doradza i broni światowego porządku. I zdolna jest zarówno do rzeczy dobrych (inaczej nie byłoby ich na Sodden) i złych. Socjopatami część z nich może być. Z punktu widzenia zwykłego człowieka ich decyzje mogą często wydawać się bezduszne. Tyle. Myślę też, że zwykli ludzie niewiele o nich wiedzą albo się ich boją. W sumie jest jakaś ironia w tym, że porównujesz ich do bezdusznej korporacji, a przeszkadza Ci mój punkt widzenia.

Magia u Sapkowskiego nigdy nie była jakoś super usystematyzowana czy opisana. I nigdy to nikomu nie przeszkadzało i nie było problemem. W serialu magowie mają pewien zasób energii (ten chaos) w sobie, który jeśli użyją go za dużo, może spowodować, że np. pójdzie im krew z nosa. Mają jakby ograniczoną manę, ale Ty się uczepiłeś tylko tych ofiar z ludzi.

Na pewno będą :D Głupi ludzie mają to do siebie, że są uparci i rzadko rezygnują ze swoich pomysłów, węgorze musiałaby być równie jechane co zbroje czarnych, by scenarzyści chcieli coś w ich sprawie zmienić.
Węgorze miały zniknąć, dlatego, że w tej historii zmieni się sytuacja na świecie i w samej szkole, a nie dlatego, że ludzie jęczą... Trochę szkoda, że nie da się porozmawiać, nie czytając przy każdym argumencie, że Hissrich jest głupia i nic nie rozumie, w związku z tym nic w tym serialu nie ma sensu ;) Tak to każdą dyskusję można zabić.
 
(...) Trochę szkoda, że nie da się porozmawiać, nie czytając przy każdym argumencie, że Hissrich jest głupia i nic nie rozumie, w związku z tym nic w tym serialu nie ma sensu ;) Tak to każdą dyskusję można zabić.
Ona nie jest głupia ale nieudolna jeśli tak dobry materiał potrafi zepsuć...
Artysta z kiepskiej książki zrobi świetny film, a z dobrej zrobi wybitny.
Kiepski rzemieślnik nawet jak dostanie świetny materiał, dużo kasy i dobrych aktorów nie stworzy nic ciekawego...
 
Ty naprawdę nie rozumiesz co miałam na myśli apropo tych belfrów czy tylko udajesz...?
Opisałaś kadrę nauczycielską Hogwartu jakby byli w niej sami mili i uczynni ludzie, zupełnie jakby nigdy nie było w niej ludzi wrednych, apodyktycznych, czy wręcz socjopatycznych. Pod tym względem jak dla mnie kadra Hogwartu niczym się nie różniła od kadry Aretuzy.
Z punktu widzenia zwykłego człowieka ich decyzje mogą często wydawać się bezduszne.
Bezduszni to by byli jakby wywalili każdego miernego ucznia bez zapowiedzi, każąc radzić sobie samemu. Zmienianie w węgorze określiłbym jako wyższą formę sadyzmu.
W sumie jest jakaś ironia w tym, że porównujesz ich do bezdusznej korporacji, a przeszkadza Ci mój punkt widzenia.
Twój punkt widzenia wydał mi się skrajnie inny od mojego, biorąc pod uwagę, że dla ciebie takie rzeczy jak zmienianie w węgorze czy ofiary z ludzi powinny być dla Bractwa czymś zupełnie normalnym, podczas gdy dla mnie jest to jak napisałem, wyższa forma sadyzmu, i nawet taka bezduszna korporacja uznała by takie czyny za głupie i bezsensowne, a wręcz szkodliwe, gdyby wieści o tym co się dzieje w murach uczelni wypłynęły do świata zewnętrznego.
Magia u Sapkowskiego nigdy nie była jakoś super usystematyzowana czy opisana.
Była wyjaśnione, że magowie czerpią energię z żywiołów czy miejsc mocy. Czerpanie energii z istot żywych jest zwyczajnie wzięte z dupy.
W serialu magowie mają pewien zasób energii (ten chaos) w sobie,
Jak dla mnie to ci ludzie nie zrozumieli tekstu Yennefer gdy ta tłumaczyła Ciri czym jest magia i nie kapnęli się że energia a chaos to dwie różne rzeczy.
Węgorze miały zniknąć, dlatego, że w tej historii zmieni się sytuacja na świecie i w samej szkole, a nie dlatego, że ludzie jęczą...
Tak zrobiła by każda osoba, która pisząc fabułę myśli o budowaniu świata, a showrunnerka z ekipą już wiele razy udowodniła, że w ogóle nie myśli, więc najpewniej wydaje się im, że węgorze to coś zupełnie normalnego i nic nie trzeba robić by miały zniknąć (Czytaj: Sytuacja na świecie nie będzie miała na to żadnego wpływu). Chyba że gdzieś masz potwierdzoną informacje co do tych węgorzy).
Trochę szkoda, że nie da się porozmawiać, nie czytając przy każdym argumencie, że Hissrich jest głupia i nic nie rozumie, w związku z tym nic w tym serialu nie ma sensu ;)
Nie widzę sensu w szukaniu logiki tam gdzie jej nie ma. Próbując uzasadnić to co się dzieje w serialu wkładasz więcej wysiłku w tworzeniu historii i budowaniu świata netflixowego wiedźmina niż showrunnerka i jej scenarzyści.
 
Ehh, coś czuję że w 2 sezonie dostaniemy jeszcze więcej "genialnych" pomysłów od scenarzystów. Po przemyśleniach, doszedłem do wniosku, że Serial powinien posiadać 11 odcinków i wyglądać w ten sposób:
Odcinek 1 to opowiadanie Wiedźmin. Sam wątek Geralta + Pokazanie trochę świata i jakieś małe objaśnienie jako prolog do serialu, trwający ok. 7 minut.
Odcinek 2 to w całości opowiadanie Kwestia Ceny, jako retrospekcja rannego Wiedźmina u Nenneke. (Geralt z opaską jako młodszy wiedźmin)
Odcinek 3 to opowiadanie Mniejsze zło. Bez innych wątków. Zaprezentowanie bliżej społeczności, lepsze ukazanie lokacji.
Odcinek 4 to Kraniec Świata. Wprowadzenie Jaskra. Cały odcinek skupia się tylko na tym opowiadaniu. Fajne ujęcia wioski i ogromnych pól, a nie jakieś pustkowia jak u netflixa (XD) W serialu z Żebrowskim pokazali to 100x lepiej.
Odcinek 5 to w całości opowiadanie Ostatnie życzenie. Wprowadzenie Yennefer do serialu.
Odcinek 6 to Okruch lodu (rozwinięcie relacji Geralt-Yennefer) plus opowiadanie Miecz Przeznaczenia.
Odcinek 7 To zakończenie opowiadania Miecz Przeznaczenia + Ziarno prawdy.
Odcinek 8 to Granica Możliwości + wątek Ciri w Cintrze
Odcinek 9 to opowiadanie Trochę poświęcenia + wątek Ciri i Nilfgaardu
Odcinek 10 to Najazd Nilfgaardu + plus Geralt zmierzający do Cintry. Końcówka odcinka to Geralt ratujący Yurge.
Odcinek 11 to opowiadanie Coś więcej. Epizod zaczyna się retrospekcją z Balleteyn. Fajne pokazanie tego święta, palących się ognisk, zabawy itp. Spotkanie Geralta z Yennefer. Nagle wiedźmin budzi się jadąc ranny na wozie. Koniec odcinka to Ciri tuląca się do Geralta, kamera oddala się powoli, pokazując całą wioskę.
 
Po przemyśleniach, doszedłem do wniosku, że Serial powinien posiadać 11 odcinków i wyglądać w ten sposób
Widzisz, nawet taka analiza od zwykłego fana uniwersum pokazuje jaki potencjał był w tej historii. Gdyby trzymali się fabuły i nie wymyślali swoich rzeczy to byłoby dużo lepiej. Twój opis fabuły tylko przypomniał mi jak bardzo spieprzyli świetną historię...
 
Henio w nowych ciuchach na oficjalnych fotkach.


Dobrze wygląda (bo jemu w ogóle we wszystkim dobrze) choć do wiedźmina pasuje mi średnio. Sam ciuch jednak bardzo fajny, coś takiego mogliby nosić Czarni, a nie te szajs, który mieli w pierwszym sezonie :sneaky:
 
Top Bottom