Ja tym czasem wypowiem się wyjątkowo w temacie i opowiem trochę o serii anime, którą właśnie skończyłem oglądać (starsza animacja, ale wydana jakiś czas wstecz na Blu-ray; niestety oczywiście nie u nas).
Outlaw Star, bo o nim będzie mowa, został wydany w 1998 roku w formie 26 epizodów. Za produkcję odpowiadało studio Sunrise, czyli studio znane chociażby z serii Cowboy Bebop (powstałej zresztą w tym samym roku co omawiane anime).
A o czym jest omawiany serial?
Outlaw Star ukazuje nam świat w przyszłości, gdzie ludzie podbili i z grubsza skolonizowali kosmos. Pojawiły się nowe możliwości ale też nieznane zagrożenia. Rasy przyjaźnie i wrogo nastawione do siebie, konflikty interesów oraz oczywiście... piraci (kosmiczni, aby nie było niedomówień ale zasada jest taka sama). Są też tak zwani "banici" (
outlaws), którzy identyfikują się jako niezależna grupa, dbająca o własne interesy.
Historię poznajemy z perspektywy Gena Starwind'a, młodego zawadiaki (łowcy nagród), wolnego strzelca oraz kobieciarza. Towarzyszy mu jedenastoletni partner James "Jim" Hawking, ekspert od elektroniki (trochę taki męski odpowiednik Edwarda z Cowboy Bebop) i planowania. Duet razem zajmuje się praktycznie każdym zleceniem, od drobnych napraw sprzętu po zapewnianie ochrony.
Pewnego dnia zgłasza się do nich ponętna dama prosząca o eskortę oraz pomoc w naprawie. Zlecenie wydaje się być proste i, co najważniejsze, przyzwoicie płatne. Po uprzednim sprawdzeniu zleceniodawczyni (czym zajmuje się Jim), nasz zespół ochoczo wyrusza na misję. Szybko jednak okazuje się, że nie wszystko (w sumie to nawet nic) nie toczy się zgodnie z planem, a ich nowa towarzyszka okazuje się nie być tym za kogo się podawała. Hilda, bo tak brzmi jej prawdziwe nazwisko, jest "banitą" i podąża śladem zaginionego statku, który ma ją doprowadzić do niewyobrażalnego skarbu. Oczywiście po piętach depczą jej piraci, również mający chrapkę na "nieziemskie bogactwa".
Nasi bohaterowie zostają więc wciągnięci w intrygę, która komplikuje się niemal z każdym krokiem.
Po pierwsze muszą przeżyć i wraz z Hildą oraz tajemniczą dziewczyną, nie pamiętającej swojej przeszłości, udać się w kosmos. Co ciekawe sama wyprawa w przestrzeń będzie wiązała się również z przezwyciężeniem przez Gena fobii związanej z przebywaniem w międzygwiezdnej przestrzeni.
Po drodze do zespoły dołączają jeszcze dwie panie o dość skrajnych charakterach (wykalkulowana i spokojna, oraz nadpobudliwa i agresywna). Wbrew pozorom z powyższego zestawienia nie tworzy się nam, typowy dla japońskich animacji, "harem". Oczywiście zdarzają się sytuacje z lekkim fanserwisem ale widać, że serial nie na tym się skupia. Mamy tutaj sporo komedii, ale też czasem uderzenie w poważniejsze tony (ludzie potrafią tutaj zginąć, a czasem nawet los złoczyńcy może wywołać u nas odrobinę współczucia). Pod tym względem porównałbym Outlaw Star do serii Trigun (ale to tylko moje subiektywne odczucie).
Animacja stoi raczej na znośnym poziomie (jak na serial, a tym bardziej coś sprzed ponad dwóch dekad) i czasem jest ładnie, a caszem nieco gorzej (w scenach z ulic na przykład nie brakuje "statycznych" kadrów). Ogólnie jednak ogląda się przyjemnie i miło popatrzeć na coś co nie jest przesiąknięte komputerowymi wstawkami.
Muzyka też trzyma poziom ale jest raczej czymś stanowiącym tło scen, a nie ich dopełnienie (jak często mieliśmy chociażby we wspomnianym już Cowboy Bebop).
Opennig za to jest dynamiczny i raczej wpada w ucho:
Cóż mogę więcej powiedzieć?
Outlaw Star nie zawiódł moich oczekiwań, bo nie bardzo jakiekolwiek miałem, gdy podchodziłem do tej serii. Chciałem obejrzeć coś starszego, a sam temat mnie zainteresował i chyba nieświadomie trafiłem na jakiś tytuł "większego kalibru".
Seria podobno miała w planach kontynuację (dzisiaj powiedzielibyśmy "drugi sezon"

), ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Co chyba też coś o powyższym tytule mówi...
Mnie się podobał, może bez jakiegoś większego szału ale miło się oglądało.