Anime i manga

+
Trochę poszperałem, potem przejrzałem parę odcinków i nie mogę uwierzyć w to co widzę. Netflix dorwał telewizyjną, ocenzurowaną wersję Jojo i jest to chyba cenzura w najgorszym możliwym wydaniu - tam gdzie kontrowersja, tam czarna plama. Poniżej dwa przykłady z moich własnych poszukiwań (a z tego co wiem to jest tego od groma):

1) Można się lać po mordach, ale zabity piesek? Nope.



2) Można palić, no chyba że jesteś niepełnoletni.



Przeszła mi już ochota na seans, bo nie znoszę cenzurowania wytworów kultury i popkultury. Poza tym, przeglądając odcinki fragmentami dotarło do mnie że kompletnie nie leży mi stylistyka tej serii. To mi przypomniało, że lata temu, kiedy ruszyła animowana wersja to zrobiłem podejście zachęcony pozytywnymi opiniami w sieci i się odbiłem właśnie ze względu na stronę wizualną, a potem kompletnie o tym zapomniałem :p No cóż.
Akurat z cenzurą Jojo nie miałem specjalnego problemu, ponieważ niby są te czarne plamy, ale w rzeczywistości nie zasłaniają prawie nic (poza jednym odcinkiem z polowaniem na szczura). I tak pod kątem przemocy i przedstawianych treści twórcom anime pozwolono na więcej niż w praktycznie każdym innym shounenie z dwóch ostatnich dekad.
 
Najlepsze jest to, że w tej wersji Jojo ocenzurowano gore, krew czy takie debilizmy jak nastolatek palący papierosy, ale takie rzeczy jak orangutan o mało nie gwałcący małej dziewczynki pod prysznicem już poszło bez problemu. Ach, ci cenzorzy :p

Kompletnie inne podejście niż np. w USA, bo tam z kolei hardkorowa przemoc czy używki bardzo często przechodzą, ale już nagość i seks nie. W Jojo jednak postawili na najgorszy typ cenzury, lepiej byłoby już dokonać jakiejś zmiany, może wymazać fajki czy coś w ten deseń. Wciąż kiepsko, ale przynajmniej jakoś by to wyglądało. Taka sytuacja miała miejsce w Łowcach Dusz gdzie oryginalnie jeden z bohaterów popala papierosa, ale w anime zmienili to na żucie patyczka. Oglądając za dzieciaka w ogóle mi to nie przeszkadzało, ot koleś łobuzersko trzymał patyczek w ustach i dopiero po latach poznałem oryginał. Co ciekawe, w nowej adaptacji tej mangi ów bohater palił.

Z kolei w najnowszej adaptacji Berserka (tej, która wygląda jak kupsztal) wymazano sporo krwawych rzeczy, a kobiety pozbawiono sutków. W wydaniu BD dodali/naprawili to i owo, a przy okazji podrasowali animację. Serial dalej wygląda odpychająco, ale przynajmniej nie jest już tak pocięty.

Swoją drogą, sprawdziłem też z ciekawości jak to wygląda z Jojo na Crunchyrollu i jest to dokładnie ta sama wersja.



Marny to trochę dla mnie argument, z czegoś takiego wielu ludzi porzuciło naprawdę dobre serie.

Zdaję sobie z tego sprawę i faktycznie czasem mnie fajne rzeczy omijały. Mam jednak straszne uczulenie na współczesne animacje, jest w nich coś takiego co mnie odrzuca. Sto razy bardziej wolę starocie z lat '80 czy wczesnych '90, które też niejednokrotnie mogą uchodzić za paskudne, a jednak do mnie trafiają. Nie wiem, może po prostu podświadomie bardziej doceniam wkład rysowników kiedy wiem że wszystko robili ręcznie, a może to kwestia tego, że wychowywałem się na animacjach (nie tylko japońskich) z tamtego okresu więc z automatu działa siła nostalgii na wszystko co wygląda podobnie?

I tak pod kątem przemocy i przedstawianych treści twórcom anime pozwolono na więcej niż w praktycznie każdym innym shounenie z dwóch ostatnich dekad.

W ostatnich latach zaszła jakaś dziwna zmiana, szczególnie w seriach dla młodzieży choć nie tylko. Weźmy takiego Dragon Balla, który debiutował w latach '80 i co dostaniemy? Goliznę płci obojga, żarty z podtekstem seksualnym i dość sporą dawkę krwi. Odświeżona wersja sprzed kilku lat była już mocno ocenzurowana, a najnowsza seria w ogóle nie ma krwi, a humor mocno stonowany.

Zastanawiam się czy to w samych Japończykach zaszła jakaś zmiana kulturowa czy może problemem jest zachód gdzie anime stały się niesamowicie popularne, ale dystrybutorzy zawsze urabiali się po pachy usuwając niewygodne treści. Może Japończycy postanowili wyjść kolegom na przeciw? Bardzo mnie to ciekawi.
 
Zastanawiam się czy to w samych Japończykach zaszła jakaś zmiana kulturowa czy może problemem jest zachód gdzie anime stały się niesamowicie popularne, ale dystrybutorzy zawsze urabiali się po pachy usuwając niewygodne treści. Może Japończycy postanowili wyjść kolegom na przeciw? Bardzo mnie to ciekawi.
Z tego co kiedyś mówił już niedziałający youtuber Buki w japońskim społeczeństwie zaszły spore zmiany na to, co można pokazywać a co nie. Jakoś po dwutysięcznym roku weszły przepisy, że np, anime emitowane w późnych porach mogą sonie pozwolić na więcej, bo założeniu mają być kierowane dla starszych odbiorców, a te nadawane rano i w porze największej oglądalności muszą być mocno stonowane. Głównie dlatego Dragon Ball Super był taki ugrzeczniony. Zdarzają się czasem wyjątki, np. taki One Piece może sobie pozwolić na krew, przemoc i częściową nagość, ale podobno wynika to z tego, że zaczęło ono powstawać w 1999 i trwa do dzisiaj, a umowa na jego powstawanie nadal zobowiązuje. Inna sprawa, że Toei od zawsze lekko cenzurowała One Piece'a, np w mandze jakiś koleś postrzelił konia, w anime tylko złapał w siatkę. W ogóle to jest dziwne na co czasami pozwalają, a na co nie.
A przyczyny zmian są prawdopodobnie dwie: ruchy feministyczne, plus Japonia trochę "zachodzieje" pod względem obyczajów. A sami producenci anime pewnie zdają sobie sprawę, że na rynku coraz trudniej się utrzymać, więcej biorą pod uwagę od początku, by eksportować produkcję za granicę i starać się przy tym robić jak najmniej problemów z dystrybucją.
 
Castlevania jest amerykańską kreskówką stylizowaną na anime, więc podzielę się wrażeniami z trzeciego sezonu tutaj :cool:

Imo najlepszy z dotychczasowych, mimo, że w większości jest raczej prologiem do wielkich wydarzeń i konfliktów.

Duża część sezonu to rozwój postaci Hektora i Izaaka. Bohaterowie, którzy byli dla mnie najsłabszą częścią wcześniejszych epizodów tutaj błyszczą, zwłaszcza Izaak. Fajnie, że najpierw skupiono się na ich losie, jeszcze przed zarysowaniem konfliktu między tą dwójką.
To samo z Carmillą i jej siostrami, ich plany są wciąż na etapie wczesnych szkiców, akcja zacznie się dopiero w przyszłych sezonach, ale jest przez to czas na te postaci i wybrzmienie ich motywacji.
Zastanawiam się, czy serial dotrze tak daleko, że przedstawi nam postać Simona - możliwe, skoro poświecono czas na związek Syphy i Trevora.
Ostatni duży setup to wskrzeszenie Draculi. Bałem się, że na jego śmierci historia dużo straci, na szczęście niepotrzebnie.
Animacja, wydawało mi się, na ciut wyższym poziomie niż wcześniej. Nie są to wyżyny sztuki animacji, ale ogląda się przyjemnie, reżyseria walk i starć w punkt. Podobały mi się dialogi, zwłaszcza że były niespieszne - co mnie bardzo zaskoczyło. Twórcy absolutnie nie bali się poświęcać czasu na pracę z bohaterami i to w wielu sytuacjach czuć, w czym bardzo pomagają świetni aktorzy głosowi.
Jak drugi sezon trochę mnie rozczarował, tak trzeci wydaje się bardziej spójny i sprawniej zrealizowany, jakby ekipa produkcyjna znalazła formułę, którą może z dużym komfortem podążać. Został lekki niedosyt i chęć na więcej.
 
Właśnie skończyłem trzeci sezon Castlevanii i nie pozostaje mi nic innego jak zapytać: kiedy do cholery sezon czwarty?!



Jestem pod wrażeniem tego jak to się pięknie rozwinęło. Zaczęli od małego testu czy w ogóle chwyci i każdy następny sezon był większy i ciekawszy. Jeśli utrzymają tempo to kolejny sezon będzie gruby.

Ciekawe jak długo przyjdzie poczekać na ciąg dalszy zwłaszcza że twórca* serialu pracuje obecnie nad kilkoma innymi projektami dla Netflixa, m. in. Assassin's Creed i Devil May Cry**. Poza tym, trwają prace nad animowaną adaptacją Diablo, także dla Netflixa. Nie wyobrażam sobie jednak żeby zrezygnowali z Castlevanii, bo to jest istny killer. Drugi i trzeci sezon mają obecnie 100% pozytywnych recenzji na pomidorkach co sprawia, że jest to najlepsza adaptacja gry wideo w historii. Oczywiście niska oglądalność mogłaby skłonić Netflixa do zatrzymania produkcji, ale chyba jest dobrze. Są już gdzieś jakieś statystyki odnośnie trzeciego sezonu, choćby szczątkowe?

*Jakiś czas temu facet przebąkiwał też coś że miałby ochotę zabrać się za Berserka i po trzech sezonach Castlevanii byłbym bardzo zadowolony gdyby do tego doszło. Może zamiast takiego syfu:



Wyszłoby coś takiego:



Ale w odcinkach więc z lepiej rozwiniętą fabułą, bo cięcia, skróty i uproszczenia zabiły trylogię Złotego Wieku.

**Devil May Cry miał już animowaną adaptację robioną przez Japończyków, ale niestety wyszła tak sobie. Wizualnie i muzycznie było bardzo spoko, ale fabuła w ogóle nie wciągała i brakowało konkretnej, przegiętej akcji rodem z gier.

 
Wygląda bardzo źle, ale tego się spodziewałem już po pierwszych fotkach. Szkoda, bo fabuła pewnie będzie kiepska, a tak film mógłby chociaż cieszyć oko oprawą wizualną.

Zaskoczyło mnie jednak że to japoński będzie językiem domyślnym, bo całość jest powiązana z amerykańskim serialem.
 
Pytanko, można gdzieś legalnie obejrzeć Claymore w możliwie jak najlepszej jakości? Przeszukałem chyba wszędzie ale nigdzie nie widzę, nawet na Crunchyroll nie wyświetla mi się lista odcinków. Pozycja niby jest ale odcinków nie widać. Chyba, że trzeba być zalogowanym żeby zobaczyć listę odcinków? Jedynie chyba tylko zostaje płyta ale to jest ostateczność.
 
Jest na Amazon Prime, ale sam nie mam tam konta więc musiałby potwierdzić ktoś kto ma :p

ed.

Chociaż nie, widzę że aktualnie figuruje jako niedostępny. Skoro więc nie ma ani tam ani na Crunchyrollu to widocznie coś się zadziało z prawami. Pewnie prędzej czy później wróci albo licencję przejmie inny gracz, może HBO Max, który startuje w maju?
 
Może będę nie dzisiejszy ale na Netflix jest już Beastar.

Będzie co oglądać jak mi robotę zamkną z powodu epidemii (a na to niestety się kroi, tylko nie wiadomo jeszcze kiedy ten fakt nastąpi).

P.S. Obecnie zgłębiam trzeci sezon Castlevani.
 
Tak sobie teraz myślę że gdyby Adi Shankar nie dostał możliwości zaadaptowania Berserka to może sięgnąłby po serię gier mocno inspirowanych Berserkiem czyli Dark Souls? Łykałbym.

 
Nie wiem czy ktoś tu z was jest fanem Tite Kubo i Bleach'a, ale anime w końcu dostanie epilog w postaci ostatniego arka.
Mam nadzieję że z domkniętymi wątkami i walkami, które w mandze w połowie się urwały, bo chciał szybko skończyć.
Pamiętam jak lata temu miałem sny że w końcu wznowili anime, i po tylu latach, to się w końcu naprawdę dzieje. Premiera w 2021 roku ;D Będzie co oglądać po tym jak AoT się skończy.
Do tego jego inna manga, Burn the Witch dostanie film i oficjalną kontynuację latem.
 
Ja tam liczę, że doczekam się zwieńczenia nowego Evangeliona.
Poprzednia odsłona pojawiła się prawie osiem lat temu, a w tym roku (w końcu) ma być ponoć finał.

Oby... serię ciągną w końcu od 2007 roku (to już 13 lat - tyle ile ma growa seria o Wiedźminie :giggle: ).

Na trzeciej części trochę się zawiodłem, ale wciąż chce zobaczyć jak to teraz się zakończy.
 
Im więcej materiałów oglądam tym bardziej mi się nie podoba, a już po pierwszym byłem zniesmaczony :sneaky:


To może być fajna historia, ale nie wiem czy dam radę przełknąć tę plastikową stylistykę.

Nie wiem czy ktoś tu z was jest fanem Tite Kubo i Bleach'a, ale anime w końcu dostanie epilog w postaci ostatniego arka.

Kiedyś lubiłem Bleacha, ale mangę przerwałem właśnie w trakcie tego ostatniego wątku, bo nie dało się już tego czytać (anime przerwałem jakoś w trakcie wyprawy do Hueco Mundo). Sam pomysł na wątek wielkiej wojny między Shinigami a Quincy wydawał się interesujący, ale z każdym rozdziałem coraz bardziej miałem dość. Kiedy wyjdzie anime to pewnie sprawdzę, ale musieliby tam sporo zmienić i poprawić żebym dobrnął do końca. Wolałbym już chyba drugi film aktorski, bo ten pierwszy mimo wielu niedoróbek i przeładowania wątkami oglądało mi się całkiem przyjemnie. No, ale ja lubię te japońskie live action :p



Teraz bardzo czekam na dwa nowe aktorskie Kenshiny, Ach, gdyby tak Netflix wykupił :love:
 
Obejrzałem Altered Carbon: Resleeved i jestem dość miło zaskoczony. Spodziewałem się takiego ścierwa, że podczas seansu będę rozważał wydłubanie sobie oczu, a następnie potraktowanie mózgu wiertarką udarową, a tymczasem seans był w miarę bezbolesny.

Fabuła początkowo zapowiada się na nudną i schematyczną, ale z czasem serwuje parę zwrotów akcji dzięki czemu całość robi lepsze wrażenie. Nie jest to oczywiście żadne arcydzieło, sporo tutaj głupot i wkurzających elementów, ale dostałem więcej niż zakładałem więc w ogólnym rozrachunku na plus.

Jeśli zaś chodzi o animację to da się do niej przyzwyczaić i dzięki temu cieszyć scenami akcji. Animacja jest bardzo płynna co niestety nie jest normą w produkcjach tworzonych taką techniką. Walki są świetnie zainscenizowane, bardzo efekciarskie i niesamowicie brutalne. Ani bohaterowie ani ich przeciwnicy nie miłują się tutaj w tańcu, oj nie miłują.

Jedyne co mi bardzo zgrzytało to wątek poboczny związany z tożsamością jednej z postaci. Znalazł się w filmie całkowicie po nic i do tego kłóci się z wydarzeniami z pierwszego sezonu (akcja Resleeved rozgrywa się na długo przed śmiercią Bancrofta).

Ostatnia scena otwiera furtkę do kontynuacji i jeśli takowa powstanie to na pewno rzucę okiem.
 
Odnośnie Netflix'owej Castlevani - sezon trzeci był jakby otwarciem (może otwarciem i rozwinięciem) nowej opowieści i zapewne sezon 4 (tak samo jak drugi) będzie jej zwieńczeniem.

Nie spoilerując, w początku trzeciego sezonu, nasi bohaterowie podążali w jakimś kierunku albo mieli jakieś plany (lub ich brak). Pod koniec najnowszej serii ich wizje się wyklarowały lub poglądy zmieniły, a cel znalazł się na wyciągnięcie ręki.
Zabrakło tego ostatniego kroku, lub pchnięcia sprawy we właściwym (dla danej postaci) kierunku.
I to zapewne uświadczymy w czwartym sezonie.

Dodatkowo muszę powiedzieć, że trzecia część przypadła mi do gustu głównie z jednego powodu. Mianowicie kluczowe postacie dostały nieco więcej czasu abyśmy mogli zgłębić i lepiej zrozumieć ich motywacje, jak również charaktery.
Muszę też pochwalić niektóre dialogi, które wydawały się takie oczywiste - jeśli spojrzymy na nie w kontekście "życiowym", czy nawet "normalnego" filmu.
Dla animacji jest to jednak rzadkość, tym lepiej iż tutaj się znalazły.
 
Top Bottom