Anime i manga

+
czerpiąca inspiracje z filmów o Indianie Jonesie,
Akurat wydaje mi się że Stardust Crusaders bardziej inspirowało się Indiana Jonesem niż Battle Tendency. I tak, wolę jak fabuła jest jedną większą historią podzieloną na odcinki, niż pojedyńczymi epizodami, bo nie ważne co się będzie w nich dziać, odnoszę wrażenie że status quo się nie zmienia i wszystko zmierza donikąd.
Jonathan jako protagonista jest w porządku, ale tylko jeżeli czytało się mangę, ponieważ adaptacja wycięła lub kolokwialnie schrzaniła znaczną część jego charakteryzacji, stąd też w anime wypada on dość blado. Reszta obsady jest słabo rozwinięta i praktycznie robi za tło dla tej dwójki (chociaż trudno nie lubić Speedwagona, ale on też lepiej wypada w mandze).

Ciekawe, mi się wydawali w porządku. Trzeba będzie rzucić okiem na mangę.
 
Akurat wydaje mi się że Stardust Crusaders bardziej inspirowało się Indiana Jonesem niż Battle Tendency.
Powiedziałbym, że Stardust Crusaders Araki bardziej bazował na swoich własnych przeżyciach podczas wakacji w Egipcie (z wyłączeniem elementów nadprzyrodzonych oczywiście) :D. Ogólnie lubię atmosferę Stardust Crusaders z powodu właśnie tych wstawek, gdzie widać, że Araki faktycznie odwiedzał miejsca, w których osadził akcję swojej mangi i orientuje się w lokalnych zwyczajach oraz kulturze. Stwarza to chwile oddechu pomiędzy kolejnymi dziwacznymi przygodami bohaterów. Ogólnie Arakiego bardzo szanuję za to, że wychodzi poza strefę komfortu wielu twórców mangi i nie boi się osadzać swoich historii poza granicami Japonii oraz przedstawiać innych kultur (jedynie Diamond is Unbreakable w całości rozgrywa się w Japonii).

I tak, wolę jak fabuła jest jedną większą historią podzieloną na odcinki, niż pojedyńczymi epizodami, bo nie ważne co się będzie w nich dziać, odnoszę wrażenie że status quo się nie zmienia i wszystko zmierza donikąd.
Vento Aureo, najnowszy sezon anime, pomimo tego, że zachowuje bardziej epizodyczny charakter, ma znacznie większą ciągłość fabularną niż część 3 i 4. Większość przeciwników zostaje wprowadzona wcześniej i mają bardziej złożoną motywację, cele bohaterów i oni sami zmieniają się z czasem, retrospekcje głównych postaci są bardziej rozłożone w czasie i wiążą się z wydarzeniami danego odcinka, status quo też ulega zmianom. Nie powiem, że Ci się na pewno spodoba, ale myślę, iż jest na to szansa bazując na tym co piszesz.
 
Nie mam pojęcia co to, ale wygląda intrygująco.


23 marca na Netflixie.

Nic nie wiadomo o fabule, ale ma być to pierwsze "ręcznie rysowane" anime w pełnym 4k i HDR. Więc jest to jakiś technologiczny przełom. Straszna ironia, że idzie od Netflixa, który zmasakrował tak wiele marek i historii, wrzucając wszędzie swoje ohydne "3D".

Żeby było jeszcze śmieszniej, za anime stoi ten sam duet (I.G, Netflix) który dał nam to:
 
Straszna ironia, że idzie od Netflixa, który zmasakrował tak wiele marek i historii, wrzucając wszędzie swoje ohydne "3D".

Pytanie tylko czy to było polecenie od Netflixa żeby iść 3D-syf po taniości czy raczej decyzja konkretnych twórców, a Netflix po prostu wyciągnął rękę po potencjalnie ciekawe projekty. Obstawiam, że jednak to drugie patrząc po tym jak dzisiaj wygląda większość japońskich animacji bez względu na to czy idą na streaming, do telewizji czy kina.

Netflix stawia na różnorodność więc znajdziemy tam zarówno tradycyjną animację jak i 3D czy różne eksperymenty żeby każdy znalazł coś dla siebie i chyba jest to dobra droga, bo faktycznie są ludzie, którym taki styl się podoba o czym przekonałem się patrząc na komentarze pod nowym podejściem do Transformerów.


Dla mnie to wygląda okropnie (ta sama ekipa, która zrobiła trylogię Godzilli), ale widziałem też pozytywne opinie. Szkoda tylko że w większości interesujące mnie tytuły tak wyglądają, ale cóż, mówi się trudno.
 
i chyba jest to dobra droga, bo faktycznie są ludzie, którym taki styl się podoba o czym przekonałem się patrząc na komentarze pod nowym podejściem do Transformerów.

Transformers jest jedną z nielicznych marek, do których taki styl pasuje (szczególnie gdy akcja dzieje się na Cybertronie), więc pozytywne komentarze mnie nie dziwą.

Pytanie tylko czy to było polecenie od Netflixa żeby iść 3D-syf po taniości czy raczej decyzja konkretnych twórców, a Netflix po prostu wyciągnął rękę po potencjalnie ciekawe projekty. Obstawiam, że jednak to drugie patrząc po tym jak dzisiaj wygląda większość japońskich animacji bez względu na to czy idą na streaming, do telewizji czy kina.

Jest powód, dla którego wersje "3D" wyrastają jak grzyby po deszczu. Tym powodem jest kasa, łatwa względem "2D" produkcja i czas. Nie bez przyczyny, w tym ohydnym stylu produkowane są anime, niemal wyłącznie na podstawie istniejących już franczyz. To jest myślenie na zasadzie, istniejący fani i tak obejrzą, bo twórcy doskonale zdają sobie sprawę, jaką niechęć budzi ta technologia i estetyka.

Motywem, dla którego ten styl animacji jest tak powszechny u Netflixa, nie jest "wyciąganie ręki", tylko łatwa kasa.
 
Takie małe wtrącenie z mojej strony - odnośnie animacji 3D.

Pamiętam jeszcze takie coś jak Beast Wars, czyli serial Transformers 3D (jak sprawdziłem w Wiki, druga połowa lat 90-tych - 1996-1999). I tam, moi drodzy, była dopiero uboga animacja. Bo poza postaciami (wyglądającymi w miarę jak na swój czas) nie było tam w sumie niemal nic godnego uwagi. Wizualnie seria śmieszyła mnie już w czasie swojej emisji.
Tła oraz efekty wyglądały bardzo ubogo, nawet jak pamiętało się, że to serial.


P.S. Wiem, że podane powyżej Transformers to nie anime.
 
No spoko, ale witamy dwie dekady później :p

Za dzieciaka Beast Wars mi się bardzo podobało, ale dzisiaj jak na to patrzę to mam ochotę wydłubać sobie oczy. 3D-syf, którym nas teraz karmią wygląda lepiej, ale to wciąż 3D-syf. Dotyczy to zarówno kreskówek amerykańskich jak i japońskich.
 
Netflix znowu atakuje w dziale chińskich porno bajek. Na platformę wleciały dwa tytuły z przepastnego uniwersum Gundama (Iron-Blooded Orphans i UC) i pewnie na tym się nie skończy.

Ponad to, Netflix nawiązał współpracę z grupą japońskich artystów w celu tworzenia kolejnych oryginalnych treści specjalnie na ich platformę. Więcej w linku poniżej:

 
Właśnie na Netflixie sprawdzałem Zemstę Mewtwo: Ewolucję. Wstrzeliłem się idealnie w pokolenie ludzi, którzy poznali Pokemony przez anime z 1997, więc oryginalna Zemsta zdecydowanie jest filmem mojego dzieciństwa, mimo że samej marki nie darzę sentymentem, z mojego obecnego punktu widzenia to czysta komercha. Zaś oglądając ten remake odczuwam te same wrażenie, jakie ma się oglądając te wszystkie aktorskie remaki Disneya: Ten dziwny dyskomfort, że niby to samo, ale jest pełno tych drobnych, zbędnych różnic. Film ma polski dubbing, i tym dziwniej się to ogląda, bo Asha, Misty, Jamesa i Miała (Nie wiem jak się to pisze) grają ci sami aktorzy, niektórzy brzmią niemal tak samo, innym głos się trochę zmienił (W sumie ciekawe co myślą o tym, że po latach grają w zasadzie tym samym filmie?) a innych grają zupełnie inni aktorzy, co słychać szczególnie u Mewtwo, który z oczywistych powodów nie mówi już głosem Hagrida. Ogółem, jakiemuś dzieciakowi który jest za młody by kojarzyć oryginał ta produkcja może się spodobać, bo jest całkiem graficznie ładna i zaanimowana, dla mnie to jest trochę za dziwne, bym miał ochotę obejrzeć całość.

Jeszcze co do Netflixa: Ten odwala coś dziwnego z Jojo, miało ono pojawić się dzisiaj, a na razie nic.
 
Sprawdziłem i jest tak jak piszesz. Dziwne, czyżby serial miał nie być dostępny w naszym kraju z jakiegoś powodu?
 
Dziwne, czyżby serial miał nie być dostępny w naszym kraju z jakiegoś powodu?
Może robią dubbing XD.
W ogóle to się zdziwiłem jakie produkcje są, a właściwie, jakich nie ma na polskim Netflixie. Zmieniłem język na japoński i przez przypadek odkryłem, że jest tam np. Kinówka Lupin III: Castle of Cagliostro.
 
Zmieniłem język na japoński i przez przypadek odkryłem, że jest tam np. Kinówka Lupin III: Castle of Cagliostro

To akurat jest na polskim Netflixie wraz z polskimi napisami ;)

ed.

Ludzie na fanpage'u Netflixa dopytują i pojawiła się odpowiedź, że problemy techniczne więc chyba im wcięło polskie napisy xD
 
Podejrzewam, że ma to związek z osobą reżysera, którym był Hayao Miyazaki. Film co prawda nie powstał dla Ghibli (sama wytwórnia zresztą wtedy nie istniała), ale w jakimś stopniu miał swój udział w położeniu podwalin pod jego powstanie i być może kupując prawa do dystrybucji filmów tej wytwórni zdobyli też do tego filmu. Nie wiem czy Zamek Cagliostro pojawił się na Netflixie teraz czy był już wcześniej dostępny więc tylko sobie gdybam.
 
Trochę poszperałem, potem przejrzałem parę odcinków i nie mogę uwierzyć w to co widzę. Netflix dorwał telewizyjną, ocenzurowaną wersję Jojo i jest to chyba cenzura w najgorszym możliwym wydaniu - tam gdzie kontrowersja, tam czarna plama. Poniżej dwa przykłady z moich własnych poszukiwań (a z tego co wiem to jest tego od groma):

1) Można się lać po mordach, ale zabity piesek? Nope.



2) Można palić, no chyba że jesteś niepełnoletni.



Przeszła mi już ochota na seans, bo nie znoszę cenzurowania wytworów kultury i popkultury. Poza tym, przeglądając odcinki fragmentami dotarło do mnie że kompletnie nie leży mi stylistyka tej serii. To mi przypomniało, że lata temu, kiedy ruszyła animowana wersja to zrobiłem podejście zachęcony pozytywnymi opiniami w sieci i się odbiłem właśnie ze względu na stronę wizualną, a potem kompletnie o tym zapomniałem :p No cóż.
 
Teraz dopiero się o tym dowiedziałem, nawet nie wiedziałem że Jojo było cenzurowane, w dodatku w tak głupi sposób. Przypomniało mi się One Piece od 4Kids. Najlepsze jest to, że w tej wersji Jojo ocenzurowano gore, krew czy takie debilizmy jak nastolatek palący papierosy, ale takie rzeczy jak orangutan o mało nie gwałcący małej dziewczynki pod prysznicem już poszło bez problemu. Ach, ci cenzorzy :p
Poza tym, przeglądając odcinki fragmentami dotarło do mnie że kompletnie nie leży mi stylistyka tej serii.
Marny to trochę dla mnie argument, z czegoś takiego wielu ludzi porzuciło naprawdę dobre serie. ja jestem jakimś dziwnym człowiekiem, dla którego stylistyka wspomnianego One Piece'a głównie przyciągnęła do serii, ale zniechęcała do takiego Naruto. Temu ostatniemu dałem szansę, i nawet dobrze się oglądało, dopóki nie zaczęto ciągnąć fabuły w nieskończoność.
Ogółem masa dobrych tytułów by mnie omineła, gdybym miała mnie odrzucać stylistyka, trochę dziwi mnie czytając coś takiego od ciebie.
 
Last edited:
Top Bottom