Całkiem nowe przygody Geralda

+
Całkiem nowe przygody Geralda

Zbieżność imion oraz miejsc jest przypadkowa które powstały w umyśle jej autora .
Gerald i wiedźmińskie tajemnice .

Rozdział I : Chwila spokoju .
Kaer Morchen ... Kilka miesięcy po tym jak Gerald i jego przyjaciele odparli atak dzikiego gonu z siedziby szkoły wilka . Niestety wiedźmini zapłacili najwyższą cenę tracąc swego przyjaciela i nauczyciela Wesenira . Który oddał swe życie by ocalić Ciri . Ta wpadając w gniew i wściekłość widząc jak bezwładne ciało usuwa się na ziemię . Budząc w sobie moce których nie mogła wstanie kontrolować . Jedynie Avallach elfi czarodziej który był wyczerpany po zdjęciu klątwy którą złamano za pomocą Yennefer oraz wiedźmińskich mutagenów zmieniających ludzi w wiedźminów . Często pozyskiwano dzieci porzucone na traktach lub przez umowę "co pierwsze zastaniesz w domu po powrocie ..." często takie umowy trwały latami aż dziecko podrosło wiekiem . Zabierano je od rodziców na mocy umowy i poddawano je przemianą w której zmieniano fizjologię i umysł . W czasie przemian ginęło dziewięcioro dzieci na dziesięć . Tylko nieliczne dzieci przeżywały przemianę i szkolenie . Bo nikt nie zagwarantował im spokojnej starości . Takie jest życie pogromców potworów, ciężkie wręcz śmiertelne niebezpieczne .
Czas w Kaer Morhen leciał szybko . Pogoda zmieniała się z dnia na dzień nadciągało zimne powietrze . Lasy stały się gołe bezlistne , strumienie powoi zamarzały zamykając dostęp do ryb niedźwiedzią . Szczyty gór było przykryte śnieżną kołdrą . Trakty stały się nieprzejezdne przez kupieckie karawany .Śmiałkowie którzy się odważyli często tracili życie oraz dobytek stając się ofiarami pogody i bandytów oraz czyhających w lasach komand wiewiórek i wygłodniałych potworów .
Wkrótce nastała pełna zima . Mieszkańcy Kaer Morhen zimowali w spokoju czekając na wiosnę . Gerald , Eskel oraz Lambert oddawali się głównie drobnym przyjemnością graniem w gwinta i krasnoludzkie kości oczywiście za pieniądze które im zostały z ostatnich zleceń . Tak wyglądały ich zimowe wieczory przy kominku . Od czasu do czasu popijając krasnoludzki spirytus czasami doprawiany białą mewą dla większego kopa . Często przyjaciele rozmawiali o ostatnich zleceniach . Gerald jak to było z żabim księciem . Zapytała Ciri która często im towarzyszyła . To było dziwne zlecenie . Musiałem odszukać nie jakiego Olgierda von Everec to od niego się wszystko zaczęło . Jeszcze nie wiedziałem wtedy że będę miał do czynienia z klątwami i ciemnymi mocami oraz istotami z innego wymiaru . Na dodatek sam stałem się ofiarą klątwy którą musiałem wypełnić za sprawą Pana Lusterko który krył się pod tajemnym imieniem Gunter o'Dim . To własnie on mnie wynajął bym dokończył pewne jak to określił życzenia . Olgierd spotkał kiedyś Guntera a ten zażyczył siebie być niepokonany jak się okazało niemożna było go zabić . Eskel ...był nieśmiertelny . Można tak powiedzieć . Ciri ... co było dalej . Olgierd również miał życzenia które musiałem wypełnić . Lambrt ...
jakie . Pierwsze musiałem sprawić by jego martwy brat zabawił się jak za życia . Jego duch wstąpił w moje ciało no a potem to jakoś poszło . Drugie miałem zdobyć dom Borsodych , tu okazało się że muszę zabawić się we włamywacze . Trzecie było najtrudniejsze musiałem pozbyć się Klucznika istoty z innego wymiaru przysłanego by chronił rezydencję von Evereców . Musiałem sprawić by żona Olgierda oddała mi fioletową różę niestety ona już nie żyła . Była duchem który był uwięziony w dworku a róża stała się dla niej szpilą . Wraz z oddaniem mi róży świat w którym przebywała zaczął się rozpadać . Po wykonaniu zadań musiałem jeszcze jakoś zwabić Olgierda na księżyc . Lambert ...co takiego na księżyc ! Nie ten na niebie to tylko metafora . Żeby Olgierd znów stał się człowiekiem o'Dim musiał go zabrać na księżyc i tak się stało . Wkrótce po przybyciu Olgierda pojawił się o'Dim który chcąc zabrać duszę Olgierda jako zapłatę za bycie nieśmiertelnym . Wtedy sprzeciwiłem się takiej zapłacie i zaproponowałem swoją . I wygrałem mimo wielu problemów pokonałem o'Dima wypędzając go do swego wymiaru . Pestka . Ciri ... Chyba sobie żartujesz Gerald . No a co u was chłopaki jakie mieliście ostanie zlecenia . Lambert i Eskel popatrzeli ku sobie nie dowierzając tym co opowiedział Gerald . Wiesz nic specjalnego ja ubiłem Leszego który przepędzał ludzi z lasu a Lambert miał odszukać skradzionego wierzchowca i dać nauczkę złodziejowi . Ciri która często przebywała wraz ze swym wujostwem bo tak ich nazywała ze względu na to żyła z nimi od dzieciństwa . Z czasem gdy podrosła Wesenir oraz reszta wiedźminów nauczali Ciri w szermierce oraz przekazywali swą wiedzę o świeci i wiedzy tajemnej . W wolnych chwilach lubiła spędzać w bibliotece przeglądając zbiory książek , manuskryptów . Wiedza tajemna stała się bronią i tarczą w walce z potworami .
Gerald i Ciri często spacerowali razem po lasach podpatrując naturę z ukrycia stada wilków i jeleni . Po kilku miesiącach oczekiwania nastały cieplejsze dni w powietrzu było czuć budzący się do życia las oraz ic mieszkańców zimujące niedźwiedzie powolnie i ospale przechadzały się po lasach szukając resztek padliny .
MI no szybkiego metabolizmowi wiedźminom przybyło kilka kilogramów , więc w ramach powrotu do nie małej już sprawności fizycznej oraz tężyzny od dziś głównym zajęciem były wspólne walki oraz ćwiczenia szermierki . Ciri również towarzyszyła im podczas treningów. Eskel ćwiczył głównie z Lambertem a Ciri z Geraldem która lubiła wprowadzać do walki różne kombinacje mimo wszystko Gerald nie dawał się zaskoczyć . Lambert z Eskelem lubili się przyglądać tym wygibasom .Ciri ...zgłodniałam co jest na śniadanie ? Lambert ... niech pomyśle szytnaćce i kozi ser . Ciri ...mhm pycha . Garald tylko się lekko uśmiechnął .
Po powrocie do siedziby nasi przyjaciele nie przeczuwali jeszcze że ich losy będą zależeć od ich samych . To co przyjdzie nie będzie łatwym orzechem do zgryzienia . Ale to już inna część historii.
 
Eee.. czytałeś to zanim wrzuciłeś? Litości...

Kaer Morchen i Kaer Morhen
Gerald
Wesenir

WTF??
 
Popraw najpierw te błędy człowieku! Czemu niektórzy piszą Gerald zamiast Geralt przecież to nie jest trudne imię do napisania ech.....:facepalm2:
 
Jeśli nie jesteś pewien jak to pisać to wpisz w wyszukiwarce google i ona ci poprawi( np. wpisz Gerald i zobacz czy dobrze)View attachment 39240
 

Attachments

  • 1.png
    1.png
    8 KB · Views: 62
Nigdy nie sądziłem, że czytanie może boleć. Dodatkowo boleć tak mocno.

"Opowiadanie" to, z grubsza, nieudolne streszczenie (po łebkach) fabuły podstawowej gry oraz pierwszego dodatku.
Interpunkcja leży i kwiczy (gramatyka również miejscami niedomaga), a króluje nam chaos.
Dodatkowo - czemu dialogi nie są wyszczególnione, a pisane ciurkiem z resztą tekstu?

Całość stanowi luźny zlepek nieudolnie skonstruowanych zdań, bez krzty polotu czy umiejętności językowych (bardzo ubogie słownictwo, niekończące się powtórzenia oraz kiepski dobór wyrazów). Jeśli miałbym wymienić jakieś pozytywy, mógłbym (na siłę) wspomnieć o początku drugiego akapitu. Widać tam jakieś (niestety, w większości nieudolne) starania. I tyle.

Mam nadzieję, że jeśli powstanie kolejny rozdział autor nad nim nieco przysiądzie i porządnie pomyśli zarówno nad formą jak i treścią (jednocześnie nie dając kiepskiego streszczenia Krwi i Wina).


Skisłem.

 
Myślę, że to jest jakaś postmodernistyczna prowokacja artystyczna. Taki literacki troll. Kropka na białym płótnie.
Jeśli pisałeś na serio, to cóż, doceniam chęci i nie mówię "nie", ale przed tobą jeszcze sporo pracy i szlifowania warsztatu.
 
Pojawiłem się tutaj z nadzieją poczytania sobie czegoś, jak zapowiada tytuł, nowego o przygodach Białego Wilka. Tytuł wątku - e, tam... Literówka. Idziemy dalej... Cóż, mam nadzieję, że Fantazjel się nie myli, bo tekst jest, oględnie mówiąc, kiepski. Kuleje wszystko - interpunkcja, ortografia, składnia. Lepiej by było przygotować materiał w jakimś edytorze i załączyć go (wyłapałby niektóre błędy). I na koniec, mimo tego, co sugerował tytuł, nic nowego o przygodach Geralta zwanego Geraldem względnie Żerardem się nie dowiedziałem.
 
Kiedyś spotkałem dawno nie widzianego znajomego, niezłego giganta. Po wymianie uprzejmości zarzuciłem mu pytanie:
- Co tam słychać u twojej żony?
- Ech, jakby miała honor, to by sama odeszła...

Mniej więcej to samo można powiedzieć o tym opowiadaniu. Pozostawiając je na tym forum autor sprawia, że my nie kopiemy leżącego - my się o niego potykamy. Cóż więcej? Może lepiej resztę przemilczeć. Duży plus za chęci, ale reszta - cóż...
 
Last edited:
A tak poważnie mówiąc.
Wiecie jak to jest, kiedy za młodu postanawiacie sobie, że po raz pierwszy spiszecie swój genialny pomysł? Pisać nie umiemy, ale piszemy na gorąco, popełniając masę byków, ortografów, błędów składniowych i merytorycznych. A sam pomysł - ani on genialny, ani nawet twórczy nie jest. W zasadzie jest odtwórczy i strasznie grafomański, ale cieszy niezmiernie, bo jest nasz. Pomysł zmiksował się w naszej głowie, sami to spisaliśmy, to i publikujemy, czekając na aplauz.
I tu widzę to samo. Pierwsze, dosyć nieudolne próby, ale jednak próby. Wszyscy poprzednicy wyżej mają rację z poziomem tego tekstu. Nie znaczy to jednak, że masz drogi autorze zrezygnować. Coś tam się tli... Przeredaguj tekst, okiełznaj pisownię, trzymaj się sztywnych zasad ortografii, czytaj dużo (nie tylko jeden gatunek), chłoń kulturę, ćwicz, ćwicz, ćwicz.... wymyślaj, miksuj, eksperymentuj. Nie zrażaj się porażką.
Dużo determinacji, a z tej nieśmiałej próby może wyjść coś niezwykłego w przyszłości.

PS. Nie zrażajcie się za mój coach'owski ton (sumimasen gozaimasu!), ale na początku swojej drogi, oprócz krytyki, też chciałbym usłyszeć takie słowa.
 
A tak poważnie mówiąc.
Wiecie jak to jest, kiedy za młodu postanawiacie sobie, że po raz pierwszy spiszecie swój genialny pomysł? Pisać nie umiemy, ale piszemy na gorąco, popełniając masę byków, ortografów, błędów składniowych i merytorycznych. A sam pomysł - ani on genialny, ani nawet twórczy nie jest. W zasadzie jest odtwórczy i strasznie grafomański, ale cieszy niezmiernie, bo jest nasz. Pomysł zmiksował się w naszej głowie, sami to spisaliśmy, to i publikujemy, czekając na aplauz.
I tu widzę to samo. Pierwsze, dosyć nieudolne próby, ale jednak próby. Wszyscy poprzednicy wyżej mają rację z poziomem tego tekstu. Nie znaczy to jednak, że masz drogi autorze zrezygnować. Coś tam się tli... Przeredaguj tekst, okiełznaj pisownię, trzymaj się sztywnych zasad ortografii, czytaj dużo (nie tylko jeden gatunek), chłoń kulturę, ćwicz, ćwicz, ćwicz.... wymyślaj, miksuj, eksperymentuj. Nie zrażaj się porażką.
Dużo determinacji, a z tej nieśmiałej próby może wyjść coś niezwykłego w przyszłości.

PS. Nie zrażajcie się za mój coach'owski ton (sumimasen gozaimasu!), ale na początku swojej drogi, oprócz krytyki, też chciałbym usłyszeć takie słowa.

To lepiej to zachować dla siebie ew rodziny/przyjaciół... Internet nie ma litości dla tak podłej jakoś wypocin.
 
Internet nie ma litości, ale przeczuwam, że autor się raczej litością bądź jej brakiem nie przejmie, jako że pochodzę z trochę innej części internetu to najzwyczajniej w świecie przeczuwam, że to swoiste "prowo". :p
 
To lepiej to zachować dla siebie ew rodziny/przyjaciół... Internet nie ma litości dla tak podłej jakoś wypocin.
Zawsze jest to jakiś sprawdzian umiejętności, zamiast rodziny i przyjaciół, którzy głaszczą cię zazwyczaj po główce.

Internet nie ma litości, ale przeczuwam, że autor się raczej litością bądź jej brakiem nie przejmie, jako że pochodzę z trochę innej części internetu to najzwyczajniej w świecie przeczuwam, że to swoiste "prowo".
Tego też nie wykluczam jw.
:smiling2:
 
Last edited:
Jest też kwestia taka, że niektórzy nie powinni pisać i też trzeba mieć samokrytykę, by wiedzieć, czy możemy być lepsi i czy chcemy, czy może nie jest to ta forma kreatywności i przekazu, którą powinniśmy uprawiać.
Jak zaczynałam cokolwiek pisać, to też nie szło mi tak dobrze jak teraz (co nie oznacza, że nie może być lepiej, bo wiele mi brakuje jeszcze do dobrego pisania), no ale zanim się opublikuje gdzieś tekst, to się najpierw sprawdza w Wordzie podkreślone słowa w czymś, co nazywa się słownikiem. Poza tym sczytuje się tekst, czy on brzmi tak, by można było go zrozumieć. Jak zaczynałam pisać, to czytałam swój tekst najpierw dwa razy po napisaniu, poprawiałam i dopiero wysyłałam. Wiem, że jak się pisze, to wszystko wydaje się dobre, ale później można wyłapać własne niezgrabności stylistyczne i ortograficzne, tylko trzeba tekst sumiennie przeczytać :)
 
Top Bottom