Chcemy Wiedźmina 4?[ankieta]

+

Chcemy Wiedźmina 4?[ankieta]

  • Tak, Geralta nigdy za wiele

    Votes: 343 44.3%
  • Tak, ale z nowym, predefiniowanym bohaterem

    Votes: 206 26.6%
  • Tak, ale z bohaterem od podstaw tworzonym przez gracza

    Votes: 125 16.1%
  • Nie, lepiej by trylogia była zamkniętą całością, a Redzi zajęli się nowymi światami

    Votes: 100 12.9%

  • Total voters
    774
Tylko że w ostatniej części to właśnie świat stał się głównym bohaterem, a przynajmniej postacią pierwszoplanową. Przejście na openworld sprawiło, że Geralt i jego relacje z innymi postaciami stały się mniej istotne. Gracz jest zmuszony praktycznie do objeżdżania wszystkich zakątków przygotowanego terenu, jakby Geraltem kierowała nie potrzeba działania, a konieczność zdobycia harcerskiej odznaki. Redzi chwalą się stworzoną przestrzenią niczym przewodnik turystyczny wskazujący mijane przez autokar ruiny. Dlatego właśnie większym uznaniem cieszą się te "książkowe" scenariusze, jakby wyjęte z opowiadań, a nie główna linia fabularna, która jest bardzo growa. W takiej scenerii praktycznie nie ma potrzeby odwoływania się do sagi i można stworzyć jakiś tam kolejny świat fantasy z mniej lub bardziej ciekawymi bohaterami. Przecież redzi potrafią stworzyć wartościowych, wartych zapamiętania bohaterów. Zdecydowana większość graczy tak właśnie traktuje świat gry. Nie mają zielonego pojęcia o całym tle, o historii, o wzajemnych stosunkach itd. Nie wydaje mi się, by zrobiło im różnice albo jakoś zmieniło odbiór gry, gdyby Geralt był standardowym bezimiennym tworzonym w edytorze.
W grze właściwie nie ma nic, czego nie dałoby się zastąpić wymyślonymi bohaterami czy miejscami.
 
Last edited:
Ciri to gotowa i naturalna spadkobierczyni franczyzy. Zasługa W3.

Nie ma czegoś takiego jak naturalny spadkobierca, nawet gdyby, to w przypadku cyklu gier o wymownym tytule "Wiedźmin" nie byłaby nią postać wiedźminem nie będąca.
Pora najwyższa na kogoś nie obciążającego scenarzystów w żaden sposób. W przypadku Ciri problem nie do przeskoczenia stanowi potężny ładunek marysuizmu, tak silnie w niej zakorzeniony, że wręcz niemożliwy do wykorzenienia. Redzi mieli szansę coś z tym zrobić na etapie W3, niestety uczynili coś odwrotnego. Co za frajda z prowadzenia kogoś, kto teoretycznie może wszystko, kolejnego wybrańca jakich w grach mieliśmy aż nadto?

jest młoda, więc rozwój jej umiejętności na przestrzeni potencjalnie więcej niż jednej gry nie będzie powodował zgrzytu jak ma to miejsce u Geralta

Co z tego, że jest młoda?
Superpsioniczka, podróżniczka w czasie i przestrzeni, której umiejętności szermiercze po raptem jednym sezonie spędzonym w Kaer Morhen stały się niedorzecznie wysokie. Zrozumiałbym, gdyby szkolenie w siedliszczu trwało kilka lat, inna sprawa, ale w tej sytuacji? Jak powinien skończyć ktoś, kogo trening nie dobiegł końca pokazuje przykład Leo. Jeden bełt i do widzenia. Równie błyskawiczny co w przypadku Cirilli progres nie jest wiarygodny. Do tego dochodzi olbrzymi potencjał magiczny. Teoretycznie magii się wyrzekła, ale podobnie jak w przypadku szermierki marysuizm (bo jest wyjątkowa, bo przepowiednia) postaci w zasadzie załatwia sprawę.
Jak wspomniałem, Redzi, tylko rzecz pogorszyli czyniąc z całkowicie naturalnego zjawiska jakim jest zlodowacenie mityczne „zuo”, a z Ciri jedyną osobę zdolną kataklizm powstrzymać. Tym samym zdolności dziewczyny z poziomu „niewiarygodny” przesunięto na level „absurdalny”. Skoro ta młoda kobieta jest w stanie, gdy tylko wymaga tego scenariusz, z miejsca ocalić multiwersum przed nieuniknioną zagładą, to gdzie leżą granice jej możliwości? To już byt w zasadzie półboski, takowego limitu nie posiadający. Porównanie hismastersvoice'a do czarnej dziury, jakkolwiek kwieciste, jest w tym wypadku trafne.
Rozwój jak najbardziej będzie powodował zgrzyt, to nie jest postać nowa, z czystą kartą, zaczynająca niemal od zera, tylko bohaterka ukształtowana, dysponująca konkretnymi umiejętnościami, pod pewnymi względami potężniejsza niż jakikolwiek byt, jak wiedźminland długi i szeroki. W dodatku robić mieczem powinna nawet lepiej niż na etapie sagi, wszak minęło od tamtej pory kilka lat.

jest podobna do wiedźminów, więc nie trzeba robić rewolucji w mechanikach gry...

W czym? Nie przeszła mutacji, pod względem fizycznym jest zatem dokładnie taka jak inni ludzie (raczenie się eliksirami z miejsca zabije dziewczynę, więc alchemia odpada, chyba że odwołać się do marysuizmu jako ewentualnemu remedium na wszystko), co najwyżej sprawniejsza fizycznie aniżeli przeciętny żołdak czy grasant. Fakt, że zajmuje się odpłatnie zabijaniem potworów i tytułuje wiedźminką nie czyni zeń wiedźmina. Podobnie jak i inni wędrowni poskramiacze monstrów nimi nie są. Nie był nim Eyck, nie są błedni rycerze, ani rębacze. Nie bez mutacji, ich przetrwanie to podstawa, warunek konieczny, by faktycznie wiedźminem się stać.
Jedyne co księżniczka ma wspólnego z wiedźminami to to, że zaprzyjaźniła się z kilkoma, z których jeden został jej przybranym ojcem i że potrafi robić mieczem.
Żeby wpasować Ciri w dotychczasowe ramy rozgrywki należałoby obdarzyć ją odpornością na dekokty, co samo w sobie byłoby bardzo naciągane, definitywnie pozbawić możliwości posługiwania się bardziej zaawansowaną magią, odjąć zdolności psioniczne, pozbawić możliwości podróży między wymiarami, może nawet przyciąć wprawę w posługiwaniu się mieczem.
Tylko jak to zrobić w przypadku osoby, która dopiero co, nie wiadomo jak, powstrzymała mityczny kataklizm na skalę globalną, której potencjał jest praktycznie nieograniczony? Owszem, da się, jeśli się chce to wszystko się da, tyle że będzie to tak grubymi nićmi szyte, że jedynie co więksi fani Ciri i mało wymagający gracze to kupią.

Jedyna rzecz, która naprawdę stoi na przeszkodzie Jaskółki w staniu się nową protagonistką jest jej zdolność skakania między wymiarami, tudzież ogólny "wysoki poziom" pod koniec W3. Tu jednak przychodzi z pomocą zakończenie.

Właśnie takiego wytłumaczenia nie kupuję. Podobnie jak całego motywu z białym zimnem, który jest zwyczajnie durny i wyciągnięty nie wiadomo skąd, bo przeca musi być epicko. Najgorsze co CDP RED mogłoby w tej sytuacji zrobić, to w jakikolwiek sposób się tym najlichszym pośród motywów W3 podeprzeć.
No i pytanie po co w ogóle, skoro nowa, świeża postać stanowi zdecydowanie atrakcyjniejszą opcję, dającą Redom i graczom większe pole do popisu? Po co brać na plecy balast w postaci Ciri, której obsadzenie jedynie podzieli fanów na zachwyconych i zdegustowanych wyborem, w sytuacji, gdy można tego uniknąć?

Odnośnie potomka Ciri, to w większości jego/jej "atuty" pokrywają się z tymi co ma Jaskółka, dochodzi swoboda w kreacji postaci (brak narzuconej klasy, płci), ale odchodzi "zanurzenie" w lore i bogata przeszłość. Dlatego według mnie jest to drugi najlepszy wybór.

Nowa postać, ale nie taka. Skoro moc Ciri sięga w finale W3 absurdalnego poziomu, to czym winien dysponować jej potomek, w którym jak wiadomo, hiper ultra wszystko mogący gen, ma osiągnąć apogeum możliwości, rozbłysnąć pełnym blaskiem? Jednym słowem, nie.

Po pierwsze, nie wiem skąd wzięliście pomysł, że nie lubię Ciri.

Nie chcesz Ciri w grze = nie lubisz jej, chyba tak to działa.
Rozumiem, że można lubić księżniczkę do tego stopnia, by w zasadzie stanowiła jedyny sensowny, naturalny wręcz wybór. Można jednak lubić postać, a przy tym, z powodu tego w, jak odrealniony sposób jej rozwój poprowadził Sapkowski, czy tego, co Redzi zrobili w finale W3, uważać jej ewentualny awans na stanowisko naczelnej heroiny za nie mający racji bytu. Można darzyć sympatią i zarazem być zdania, że to postać zdecydowanie zbyt powerzasta, by na to miano się kwalifikowała.
Sam uwielbiam Regisa, co jednak nie przeszkodziło mi całkiem niedawno, zanim jeszcze ogłoszono udział wampira w dodatku stwierdzić, że wolałbym aby się w nim nie pojawił. Teraz, z jednej strony cieszę się, że będzie, z drugiej obawiam jak to wyjdzie.
Tutaj naprawdę nie chodzi o sympatię względem postaci, czy jej brak. Geralt był bohaterem, który miał niewątpliwy talent do mieszania się, co zresztą świetnie uchwycono w W1, gdzie nawet próba pozostania neutralnym, kończyła się uwikłaniem na całego i ubabraniem po łokcie. Nie był jednak przy tym kimś wokół którego wszystko się kręciło, po prostu tak wychodziło, że się angażował, mimo że nie zawsze tego chciał. I choć był mutantem posiadającym ekstraordynaryjne umiejętności w zakresie posługiwania się mieczem, to jednak pozostawał jakiś taki zwyczajny. Po prostu. Nie był wybrańcem, nie został przepowiedziany proroctwem, nie był potomkiem rodziny królewskiej, czy nawet szlachcicem.
Ot, normalny chłop z tym nieszczęsnym talentem do mieszania się.
Z Ciri jest inaczej, to wokół niej kręci się saga, podobnie jest w W3, gdzie rdzeń opowieści skupia się na niej i nie jest to niestety opowieść udana. Podobnie jak wiedźmiński cykl traci nieco na jakości, gdy motyw lwiątka wychodzi na pierwszy plan, tak i straciła gra, tyle że zdecydowanie bardziej.
Redzi wyłożyli się na głównym wątku, tam, gdzie do czasu pojawienia się Ciri gra błyszczała. Sapkowski również nie zawsze sobie z należytym prowadzeniem historii Jaskółki radził.
Bohater takiego kalibru, z miejsca naznaczony jako dziecię przepowiedni, ktoś, na którym to wszystko musi się skupić, który jeśli idzie o umiejętności pozostaje odrealniony, niewiarygodny, którego potencjał właściwie nie ma granic, to wybór bardzo zły, zdolny wręcz położyć grę.
Zgadzam się, że growa Ciri jest nieźle napisana i bardzo dobrze zagrana, że naprawdę daje się lubić, ale zarazem z całym swoim bagażem, który nie jest potencjałem, a młyńskim kamieniem u szyi, dużym problemem, na postać główną po prostu się nie nadaje. Nie znaczy to, że nie może się w ewentualnej kontynuacji pojawić, ale nie jako postać grająca pierwsze skrzypce.

Ja szczerze mówiąc nie mam żadnych własnych szczególnych oczekiwań co do bohatera kolejnej gry w wiedźmińskim świecie. Obstawiam jednak, że główną bohaterką będzie jednak Ciri.

Również nie mam specjalnych oczekiwań co do postaci. Z tym jednym jedynym wyjątkiem właśnie. Gdyby jednak, to takim układzie, zważywszy na rozczarowujący poziom głównego wątku w W3 odpuszczam, jako że niemal na pewno, to się nie uda i opowieść ponownie nie będzie grzeszyła jakością. Redzi za daleko zabrnęli, popełnili za dużo szczerbizmów, by to wypaliło.
Potrzebny jest nowy bohater i nowa opowieść. Dlatego każdy inny wariant będę pilnie śledził, ciekaw co z tego wyjdzie.
 
Last edited:
Zgadzam się, że growa Ciri jest nieźle napisana i bardzo dobrze zagrana, że naprawdę daje się lubić, ale zarazem z całym swoim bagażem, który nie jest potencjałem, a młyńskim kamieniem u szyi, na postać główną po prostu się nie nadaje.

Ja szczerze mówiąc nie mam żadnych własnych szczególnych oczekiwań co do bohatera kolejnej gry w wiedźmińskim świecie. Obstawiam jednak, że główną bohaterką będzie jednak Ciri. I ci wszyscy którym ta postać jako główny protagonista nie pasuje z różnych względów, będą musieli zagryźć zęby, albo zwyczajnie kolejną wizytę w Wiedźminlandzie sobie odpuścić. Jak to jednak będzie (i czy w ogóle), to okaże się za kilka lat. Ja wiem jedno, z chęcią do tego świata wrócę, niezależnie od tego, kto będzie bohaterem :).
 
nawet gdyby, to w przypadku cyklu gier o wymownym tytule "Wiedźmin" nie byłaby nią postać wiedźminem nie będąca.
To jest kwestia dyskusyjna, a w moim przekonaniu ten fragment pokazuje, że Ciri właśnie na miano wiedźminki zasługiwała
- Czy wszystkie opowieści o prawie Niespodzianki to legendy?
- Wszystkie. Przypadek trudno nazwać przeznaczeniem.
- Ale wy, wiedźmini, nie przestajecie szukać?
- Nie przestajemy. Ale to nie ma sensu. Nic nie ma sensu.
- Wierzycie, ze Dziecko Przeznaczenia przejdzie Próby bez ryzyka?
- Wierzymy, że takie dziecko nie będzie potrzebowało Prób.


Z Ciri jest inaczej, to wokół niej kręci się saga, podobnie jest w W3, gdzie rdzeń opowieści skupia się na niej i nie jest to niestety opowieść udana. Podobnie jak wiedźmiński cykl traci nieco na jakości, gdy motyw lwiątka wychodzi na pierwszy plan, tak i straciła gra, tyle że zdecydowanie bardziej.
Redzi wyłożyli się na głównym wątku, tam, gdzie do czasu pojawienia się Ciri gra błyszczała. Sapkowski również nie zawsze sobie z należytym prowadzeniem historii lwiątka radził.
Znaczy, zapomniałeś dodać - moim zdaniem :p Dla mnie, fragmenty z Ciri były bardzo udane i żałuję, że nie dostałam więcej.

Ciri jest zwyczajnie nieciekawa, nawet w porównaniu z Geraltem
Moim zdaniem jest szalenie interesującą postacią i chętnie zobaczyłabym, jak studio widzi jej dalsze losy.
 
To jest kwestia dyskusyjna, a w moim przekonaniu ten fragment pokazuje, że Ciri właśnie na miano wiedźminki zasługiwała

To, że wiedźmaki wierzą nie znaczy, że tak jest. W coś wierzyć trzeba, bo inaczej zwariować można. I lepiej by możliwe nie było, bo to byłby kolejny motyw Mary Sue (plus tani mistycyzm na dokładkę), postaci która może wszystko i nawet jeśli czegoś nie może, to może, bo tak, a takie są niefajne z definicji.

Dla mnie, fragmenty z Ciri były bardzo udane i żałuję, że nie dostałam więcej.

Nie twierdzę, że fragmenty są złe ino, że opowieść leży. Bo sama Ciri, jak już mowiłem, wcale nie jest źle napisana, a tym bardziej źle zagrana i jak najbardziej daje się lubić, ale to za duży kaliber jak na main heroinę, coby nie zrobiło się sztampowo, pompatycznie i ogólnie bioware'owsko (taki mój synonim słowa "zły" w odniesieniu do gier crpg). Nie wina Jaskółki i nie Redów, że Sapkowski skrewił, ale uczynił z dziewczyny wysoce niewygodną i niewiarygodną postać (względem umiejętności nie charakteru).
Gwoli ścisłości to zawsze jest wyłącznie moje zdanie, ale jako takie moje jest mojsze niż insze. Według mnie.
 
Nie ma czegoś takiego jak naturalny spadkobierca, nawet gdyby, to w przypadku cyklu gier o wymownym tytule "Wiedźmin" nie byłaby nią postać wiedźminem nie będąca.

Wielokrotnie wspomniałem, że kontynuacja z Ciri w roli głównej nie powinna mieć "Wiedźmina" w nazwie. "Lwica", "Starsza Krew", "Jaskółka"... łotewa, opcji jest naprawdę sporo.

Pora najwyższa na kogoś nie obciążającego scenarzystów w żaden sposób. W przypadku Ciri problem nie do przeskoczenia stanowi potężny ładunek marysuizmu, tak silnie w niej zakorzeniony, że wręcz niemożliwy do wykorzenienia. Redzi mieli szansę coś z tym zrobić na etapie W3, niestety uczynili coś odwrotnego. Co za frajda z prowadzenia kogoś, kto teoretycznie może wszystko, kolejnego wybrańca jakich w grach mieliśmy aż nadto?

Niezrozumiałe zawsze było jest i będzie dla mnie jak łatwo i szybko prominentnym kobiecym postaciom przyszywa się łatkę "marysuizmu", podczas gdy męscy głowni bohaterowie mogą wszystko i nikt nie ma z tym problemu. Od taki Geralt, spływa sobie tratwą i postanawia odbić dwie strzały, jedna po drugiej, choć nigdy wcześniej tego nie robił, nikt nie ma z tym problemu. Przypadkiem trafia w jaskini na kluczową dla fabuły informację, nikt go od ekwiwalentów Mary Sue nie wyzywa. Rzuca znaki, choć praktycznie nie ma "energii", gdy ma przetrąconą nogę trafia na osobę, która teleportuje go bezpośrednio do miejsca, dzięki któremu może uniknąć całkowitego kalectwa. Wpada na swoja matkę, gdy najbardziej tego potrzebuje, przypadkiem odnajduje Ciri w obejściu napotkanego chłopa, unika śmierci, bo cesarz zmienił zdanie...O grach nawet nie wspomnę.

W czym? Nie przeszła mutacji, pod względem fizycznym jest zatem dokładnie taka jak inni ludzie (raczenie się eliksirami z miejsca zabije dziewczynę, więc alchemia odpada, chyba że odwołać się do marysuizmu jako ewentualnemu remedium na wszystko), co najwyżej sprawniejsza fizycznie aniżeli przeciętny żołdak czy grasant.

Masz rację, to zupełnie normalna dziewczyna, nie efekt wielopokoleniowego kontrolowanego i niekontrolowanego eksperymentu. Dziewczyna,która nie była karmiona "sałatą" i pojona "wodą" w trakcie swojego treningu w KM.

Żeby wpasować Ciri w dotychczasowe ramy rozgrywki należałoby obdarzyć ją odpornością na dekokty, co samo w sobie byłoby bardzo naciągane, definitywnie pozbawić możliwości posługiwania się bardziej zaawansowaną magią, odjąć zdolności psioniczne, pozbawić możliwości podróży między wymiarami, może nawet przyciąć wprawę w posługiwaniu się mieczem.
Tylko jak to zrobić w przypadku osoby, która dopiero co, nie wiadomo jak, powstrzymała mityczny kataklizm na skalę globalną, której potencjał jest praktycznie nieograniczony? Owszem, da się, jeśli się chce to wszystko się da, tyle że będzie to tak grubymi nićmi szyte, że jedynie co więksi fani Ciri i mało wymagający gracze to kupią.

Da się ją wpasować szybko i naturalnie, bo filarem wszystkich gier było wiedźmińskie robienie mieczem. Z czysto mechanicznego punktu widzenia. I nie wiem, czemu chcesz z Ciri robić kalkę z wiedźminów, skoro zaznaczyłem, że jej inność jest jej atutem. To czy Redzi poza szermierką postanowią pójść w magię, psionikę, zdolności hymmm... genetyczne, czy coś innego zależy tylko od nich.

Możliwość znerfienia Ciri jak wspomniałem daje tak znienawidzony przez Ciebie motyw BZ.

No i pytanie po co w ogóle, skoro nowa, świeża postać stanowi zdecydowanie atrakcyjniejszą opcję, dającą Redom i graczom większe pole do popisu? Po co brać na plecy balast w postaci Ciri, której obsadzenie jedynie podzieli fanów na zachwyconych i zdegustowanych wyborem, w sytuacji, gdy można tego uniknąć?

Ciri jest generalnie chwalona przez recenzentów i graczy. Wystarczy poczytać recenzje jednych i drugich. Negatywnych opinii jak na lekarstwo, więc swój egzamin z popularności Jaskółka zdała bardzo dobrze..

Tutaj naprawdę nie chodzi o sympatię względem postaci, czy jej brak. Geralt był bohaterem, który miał niewątpliwy talent do mieszania się, co zresztą świetnie uchwycono w W1, gdzie nawet próba pozostania neutralnym, kończyła się uwikłaniem na całego i ubabraniem po łokcie. Nie był jednak przy tym kimś wokół którego wszystko się kręciło, po prostu tak wychodziło, że się angażował, mimo że nie zawsze tego chciał. I choć był mutantem posiadającym ekstraordynaryjne umiejętności w zakresie posługiwania się mieczem, to jednak pozostawał jakiś taki zwyczajny. Po prostu. Nie był wybrańcem, nie został przepowiedziany proroctwem, nie był potomkiem rodziny królewskiej, czy nawet szlachcicem.
Ot, normalny chłop z tym nieszczęsnym talentem do mieszania się.

Własnie trafiłeś w sedno czegoś z czym mam niesamowity problem. U Ciri mamy marysuizm, słabe rozwiązania fabularne, przekokszenie postaci itd. U Geralta identyczne zjawisko, to "talent do mieszania się". Co z tego, że wyborem miejsca do oddania moczu wpływa na losy świata, w końcu to swój chłop. Co z tego, że jest powiązany mitycznym przeznaczeniem z Ciri, co z tego, że jest postacią we Wiedźminlandzie legendarną, kimś o kim opowiada się bajki i snuje opowieści, mimowolnym motorem napędowym wydarzeń wpływających na losy świata. Grrrrrr.
 
Wielokrotnie wspomniałem, że kontynuacja z Ciri w roli głównej nie powinna mieć "Wiedźmina" w nazwie. "Lwica", "Starsza Krew", "Jaskółka"... łotewa, opcji jest naprawdę sporo.

Czyli już nie rozmawiamy o Wiedźminie 4?

Osobiście nie zgadzam się z określaniem Ciri jako Mary Sue, choćby tylko dlatego, że nie lubię wytrychów w postaci młota kowalskiego. Chciałby jedna zauważyć, że po pierwsze, odpowiadanie na krytykę za pośrednictwem 'inni też kradną!' to kiepska strategia; po drugie, Geralt scenariuszowo wypada najsłabiej właśnie wtedy kiedy strumieniem moczu zmienia bieg świata. 'Scena podsłuchana w piwnicy' to nie był najlotniejszy pomysł Sapkowskiego...

Tak trochę obok tematu, funkcją legendy o Białym Wilku nie jest 'pompowanie' Geralta jako herosa, tylko podkreślanie kontrastu między fantazją a rzeczywistością, czyli coś, co w prozie Sapkowskiego jest dość istotne.
 
Jakaś forma nazwy 'Wiedźmin' w tytule musi paść z marketingowego punktu widzenia. Jeśli będzie to 'Wiedźmin cokolwiek' albo 'Przygody Ciri - opowieści ze świata wiedźmina' to ludzie będą kojarzyć to z popularnym 'Dzikim Gonem'. Jeśli w tytule będzie 'Lwica' albo inne tego typu wymysły to już nie za bardzo.
 
Czyli już nie rozmawiamy o Wiedźminie 4?

Bo dana produkcja musi mieć ten sam tytuł, by rozgrywać się w tym samym świecie i współdzielić z poprzedniczkami enpeców? To jakaś zasada, o której nie wiem? :D

Rozumiem rzecz jasna argument "znajomości marki". W końcu Redzi wpompowali w wypromowanie "Wiedźmina" grube miliony. Jeśli jednak protagonistka miałby być Ciri nie uwazam by Łiczer był odpowiednim tytułem (rozwiązanie takie dodatkowo podkreśla fakt, że nie gramy już Geraltem). Przy odpowiednim Marketingu myślę, że byłby to możliwe. Psim targiem strawiłbym jakoś "wiedźmina" w podtytule jak to sugeruje HuntMocy.

Chciałby jedna zauważyć, że po pierwsze, odpowiadanie na krytykę za pośrednictwem 'inni też kradną!' to kiepska strategia

Znów misingujesz pointa. Meritum mojej wypowiedzi to: różne standardy oceny dla postaci, a nie "Ciri jest spoko, bo Geralt tez jest słaby".
 
Sprowadza się to do jednego - zamiast bronic Ciri w oparciu o wartość jej charakteryzacji, wyciągasz Geralta i udowadniasz jak to on robi to samo i wolny od krytyki jest. Tyle, że tego samego nie robi i krytykowany jest.

Więc nie, żaden niuans twojej wypowiedzi mi nie umyka, dziękuje bardzo.
 
Sprowadza się to do jednego - zamiast bronic Ciri w oparciu o wartość jej charakteryzacji, wyciągasz Geralta i udowadniasz jak to on robi to samo i wolny od krytyki jest. Tyle, że tego samego nie robi i krytykowany jest.

Więc nie, żaden niuans twojej wypowiedzi mi nie umyka, dziękuje bardzo

Strasznie cięzko dyskutować z kimś kto nagminnie i konsekwentnie stara się wypaczyć czyjąś wypowiedź. Odnosiłem się do zarzutu o marysuizm Ciri wystosowanego przez eustachego i w tym kontekście się wypowiedziałem. O wartości samej postaci wypowiadałem się (wielokrotnie) wcześniej.
 
Odniosłeś się do zarzutów wobec Ciri pokazując palcem na Geralta. Taka literacka wariacja tu quoque. Na to zwróciłem uwagę i uważam, że niczego w twojej wypowiedzi nie wypaczyłem, a tym bardziej nie 'nagminnie i konsekwentnie', zważywszy na to, że wymieniliśmy może trzy posty.

A wystarczyło zacytować ogólną definicje Mary Sue, żeby wyraźnie widać było, że Ciri ma z nią tyle wspólnego co Batman, czy Kapitan Ameryka.
 
Odniosłeś się do zarzutów wobec Ciri pokazując palcem na Geralta.

Dalej wypaczasz kontekst. Odniosłem się do Geralta, bo do niego odniósł się eustachy i to z nim polemizowałem. Z akapitem gdzie bezpośrednio porównuje Geralta z Ciri. Dlatego napisałem o Geralcie nie o Batmanie, Kapitanie Ameryce czy por. Borewiczu. Prościej ująć tego nie potrafię.
 
Dalej wypaczasz kontekst. Odniosłem się do Geralta, bo do niego odniósł się eustachy i to z nim polemizowałem. Z akapitem gdzie bezpośrednio porównuje Geralta z Ciri. Dlatego napisałem o Geralcie nie o Batmanie, Kapitanie Ameryce czy por. Borewiczu. Prościej ująć tego nie potrafię.

Taaa, to może odwołajmy się do słowa zapisanego, bo twoje przytyki zaczynają mnie powoli irytować.

Pora najwyższa na kogoś nie obciążającego scenarzystów w żaden sposób. W przypadku Ciri problem nie do przeskoczenia stanowi potężny ładunek marysuizmu, tak silnie w niej zakorzeniony, że wręcz niemożliwy do wykorzenienia. Redzi mieli szansę coś z tym zrobić na etapie W3, niestety uczynili coś odwrotnego. Co za frajda z prowadzenia kogoś, kto teoretycznie może wszystko, kolejnego wybrańca jakich w grach mieliśmy aż nadto?

Niezrozumiałe zawsze było jest i będzie dla mnie jak łatwo i szybko prominentnym kobiecym postaciom przyszywa się łatkę "marysuizmu", podczas gdy męscy głowni bohaterowie mogą wszystko i nikt nie ma z tym problemu. Od taki Geralt, spływa sobie tratwą i postanawia odbić dwie strzały, jedna po drugiej, choć nigdy wcześniej tego nie robił, nikt nie ma z tym problemu. Przypadkiem trafia w jaskini na kluczową dla fabuły informację, nikt go od ekwiwalentów Mary Sue nie wyzywa. Rzuca znaki, choć praktycznie nie ma "energii", gdy ma przetrąconą nogę trafia na osobę, która teleportuje go bezpośrednio do miejsca, dzięki któremu może uniknąć całkowitego kalectwa. Wpada na swoja matkę, gdy najbardziej tego potrzebuje, przypadkiem odnajduje Ciri w obejściu napotkanego chłopa, unika śmierci, bo cesarz zmienił zdanie...O grach nawet nie wspomnę.

U Eustachego zero o Geralcie, u ciebie wiedźmin pojawia się w drugim zdaniu i jedzie do końca fragmentu. Ciri ani widu, ani słychu, za to chochoł jak się patrzy.

Ale czekaj, może znajdźmy ten fragment gdzie Eustachy jednak mówi o Geralcie.

Tutaj naprawdę nie chodzi o sympatię względem postaci, czy jej brak. Geralt był bohaterem, który miał niewątpliwy talent do mieszania się, co zresztą świetnie uchwycono w W1, gdzie nawet próba pozostania neutralnym, kończyła się uwikłaniem na całego i ubabraniem po łokcie. Nie był jednak przy tym kimś wokół którego wszystko się kręciło, po prostu tak wychodziło, że się angażował, mimo że nie zawsze tego chciał. I choć był mutantem posiadającym ekstraordynaryjne umiejętności w zakresie posługiwania się mieczem, to jednak pozostawał jakiś taki zwyczajny. Po prostu. Nie był wybrańcem, nie został przepowiedziany proroctwem, nie był potomkiem rodziny królewskiej, czy nawet szlachcicem.
Ot, normalny chłop z tym nieszczęsnym talentem do mieszania się.

Szkoda, że wspomina o Ciri tylko pośrednio, i w sposób uzasadniony (wybrana, z proroctwa, księżniczka, oś fabularna etc). To nawet nie są zarzuty (bo te można znaleźć gdzie indziej), tylko zwyczajne opisanie postaci i jej funkcji w strukturze opowieści.

Twoja odpowiedź?

Własnie trafiłeś w sedno czegoś z czym mam niesamowity problem. U Ciri mamy marysuizm, słabe rozwiązania fabularne, przekokszenie postaci itd. U Geralta identyczne zjawisko, to "talent do mieszania się". Co z tego, że wyborem miejsca do oddania moczu wpływa na losy świata, w końcu to swój chłop. Co z tego, że jest powiązany mitycznym przeznaczeniem z Ciri, co z tego, że jest postacią we Wiedźminlandzie legendarną, kimś o kim opowiada się bajki i snuje opowieści, mimowolnym motorem napędowym wydarzeń wpływających na losy świata. Grrrrrr.

Zaczynasz od Ciri, może w końcu wywiedziesz ten argument przeciwko syndromowi Mary Sure, ale nie, jednak nie, kończysz na wykładzie o moczu Geralta. Dlaczego Ciri to jednak nie Mary Sue nadal nie wiemy.

I to niby ja 'wypaczam kontekst'?
 
Niezrozumiałe zawsze było jest i będzie dla mnie jak łatwo i szybko prominentnym kobiecym postaciom przyszywa się łatkę "marysuizmu", podczas gdy męscy głowni bohaterowie mogą wszystko i nikt nie ma z tym problemu. Od taki Geralt, spływa sobie tratwą i postanawia odbić dwie strzały, jedna po drugiej, choć nigdy wcześniej tego nie robił, nikt nie ma z tym problemu. Przypadkiem trafia w jaskini na kluczową dla fabuły informację, nikt go od ekwiwalentów Mary Sue nie wyzywa. Rzuca znaki, choć praktycznie nie ma "energii", gdy ma przetrąconą nogę trafia na osobę, która teleportuje go bezpośrednio do miejsca, dzięki któremu może uniknąć całkowitego kalectwa. Wpada na swoja matkę, gdy najbardziej tego potrzebuje, przypadkiem odnajduje Ciri w obejściu napotkanego chłopa, unika śmierci, bo cesarz zmienił zdanie...O grach nawet nie wspomnę.
Tylko dodam, że wytłuszczone przykłady imo kompletnie od czapy.

Jest chyba różnica między nadaniem bohaterowi przekokszonych zdolności, które czynią go niezniszczalnym, a uwikłaniem go w przypadkowe dla niego wydarzenia.
 
@hismastersvoice
Najwyraźniej przejawiam podobny brak czytania ze zrozumieniem, co @Nars, bo dla mnie post Eustachego jest jak najbardziej porównaniem Geralta i Ciri. Przy czym wszystkie deus ex machiny i marysuizmy w wykonaniu tego pierwszego są ok, a w przypadku Ciri nagle stanowią problem nie do przeskoczenia. A ponieważ odnoszę wrażenie, że dyskusja zaczyna zjadać własny ogon, czas mi się chyba z niej wycofać.
 
Najwyraźniej przejawiam podobny brak czytania ze zrozumieniem, co @Nars , bo dla mnie post Eustachego jest jak najbardziej porównaniem Geralta i Ciri.

Oczywiście, że Geral się pojawia w temacie, w końcu to on jest wzorcem do którego odnosimy potencjalnych następców. To nie znaczy, że cała krytyka Ciri jest zbudowana w oparciu o zestawienie jej konkretnie z postacią Geralta.

Przy czym wszystkie deus ex machiny i marysuizmy w wykonaniu tego pierwszego są ok, a w przypadku Ciri nagle stanowią problem nie do przeskoczenia.

Po pierwsze, ani Geralt, ani Ciri nie są przypadkami Mary Sue.

Po drugie, obojgu przydarzały się Deus Ex Machina, i jakoś nie przypominam sobie, żeby Jednorożce Ciri była traktowane inaczej niż 'piwniczna słuchalnica' Geralta.

Po trzecie, na przestrzeni kilku ostatnich stron krytyka Ciri jako potencjalnej postaci głównej kolejnej gry skupia się na jej pozycji w świecie opisanym, tak przez Sapkowskiego, jak i przez Redów. Nieszczęsna Mary Sue i bogorobne machiny nie mają z tym nic wspólnego.
 
Sapkowski również nie zawsze sobie z należytym prowadzeniem historii Jaskółki radził.

Bez urazy, ale nieco niepokoi mnie, gdy ktoś lekką ręką wydaje wyrok na twórczość pisarza tego formatu, co Andrzej Sapkowski.

W sprawie dyskusji o Ciri: również uważam, że spora część uroku opowieści z trylogii gier (oraz, oczywiście, sagi) leży w oglądaniu historii z boku. Geralt, owszem, jest uwikłany w te wszystkie wydarzenia i związany Przeznaczeniem z dzieckiem-niespodzianką, ale to Cirilla jest tym "Wybrańcem", którym zazwyczaj kieruje się w innych znanych grach RPG. Zupełnie nie rozumiem przytyków do rzekomego deus ex machina w Dzikim Gonie; dla mnie naturalne jest, że na zwieńczenie serii autorzy mogli sobie pozwolić na pokazanie prawdziwej siły genu Lary bez narażania się na wspominany tu wielokrotnie "marysue'izm". W końcu to jest fantastyka i nie wszystko musi się dziać z realistycznym prawdopodobieństwem.

Teraz wracając do tematu przewodniego: wszyscy się jakoś uczepili dziecka Cirilli, czyli Niszczyciela Światów. W moim poście kilka stron wcześniej postulowałem umieszczenie w roli głównego protagonisty dziecka LUB dalszego potomka Jaskółki. To by dało następujące korzyści:
1) czysta karta dla nowej postaci,
2) jakieś powiązanie z paczką bohaterów z Sagi,
3) magiczny potencjał genu Lary...
4) jednak nie obciążony przepowiednią Niszczyciela Światów, olbrzymią mocą etc.

Pozostaje zatem problem, kto czego oczekuje od kolejnej, hipotetycznej części "Wiedźmina". Przed chwilą czytałem spory, czy "Wiedźmin" będzie o wiedźminie (i kto zasługuje na to miano), czego chcą mało obeznani ze światem gracze (głównie z zagranicy), czy postać gracza ma być już znana, czy może jednak tworzona od nowa. Biorą pod uwagę, ile różnych opinii się pojawiło, dochodzę do jakże odkrywczego wniosku. że wszystkim się nie dogodzi. Po takim a nie innym zakończeniu Dzikiego Gonu CDPR musiałby pójść w którąś stronę, a tym samym zyskać poklask części fanów i każualowych graczy, a gwizdy drugiej części. Właśnie dlatego osobiście opowiadam się za zamknięciem historii Kontynentu wraz z premierą Krwi i Wina.

Przemawia za tym nie tylko powyższy wywód, ale fakt, że każda przeciągająca się zanadto seria filmów/książek/gier ostatecznie staje się coraz gorsza. Zupełnie nie trafia do mnie argument, że CD Projekt zainwestował masę pieniędzy w "budowanie marki". To co z tego? Zarobili, o ile dobrze pamiętam, ponad 300 mln złotych, ale nie mają obowiązku każdemu regularnie dostarczać więcej tego samego. Pewnie, zdanie fanów jest ważne. Byle tylko nie skończyło się tak jak seria AC. "Bo przecież to taka duża marka! Tak ją porzucić?"
 
Top Bottom