Jakby nie patrzeć są tylko dwie opcje. Albo prequel z Vesemirem, albo sequel z Ciri
Ciri, jak już gdzieś wspominałem, kładzie każdą fabułę
Oczywiście, można pójść za Twoją sugestią, że części umiejętności pozbawiło ją Białe Zimno, ale to naprawdę trzeba by było dobrze umotywować fabularnie, żeby świat gry nie rozlazł się w szwach. Straciła zdolność teleportacji, bo zmarzła?
Taki "reset" bohatera przyzwoicie wyszedł Sapkowskiemu (Geralt- złamana noga, Ciri wyrzeka się magii- co zresztą bardziej można uzasadnić blokadą psychiczną niż prawdziwym wyrzeczeniem). Ale jest wprost powiedziane, że teleportacja wynika z mocy Starszej Krwi, której wyrzec się nie można, więc trzeba by było wykombinować coś naprawdę oryginalnego.
Vesemir w prequelu? Raczej nie. Po pierwsze, wiadomo że Vesemir musi grę przeżyć
Po drugie - nie jest to postać jakoś skomplikowana psychologicznie. Po trzecie- rozwój postaci byłby taki sam jak rozwój Geralta (z jednym bardzo istotnym ograniczeniem- Vesemir był szermierzem, a nie mistrzem Znaków).
Najlepszy pomysł to wstawienie w świat wiedźmina postaci niezdefiniowanej- początkowo wszechstronnie uzdolnionej, którą można szkolić w kierunku klasycznego wojownika, wiedźmina, czarodzieja czy jaka "klasa" bohatera może nam przyjść do głowy. To w świecie Wiedźmina nic nowego- taką postacią była Ciri w Krwi Elfów, zanim jeszcze wyszły na jaw jej dodatkowe zdolności.
Oczywiście trzeba to też jakoś umocować fabularnie. Dziecko Ciri to zbyt oczywiste rozwiązanie, "cudownie odnalezione dziecko Ciri" trąci brazylijskim serialem, podobnie jak wykombinowanie nieślubnego potomka któregoś z pozostałych posiadaczy genu Starszej Krwi. Jeden Alvin wystarczy.
Podoba mi się jeszcze pomysł zakładający możliwość odbudowy szkoły wiedźmińskiej przez Eskela (i stworzenie swojego własnego wiedźmina). Geralt mógłby dołożyć cegiełkę i w jakiś sposób pomóc w tym Eskelowi.
No, nie. Już wiedza Vesemira była niewystarczająca, by przeprowadzić Próbę Traw i mutacje. Eskel nawet nie był ich świadkiem, o samodzielnym (nawet przy pomocy Triss lub Yennefer) ich przeprowadzeniu nie mógł nawet marzyć. Poza tym- w W3 wiedźmini mówią niemal wprost, co myślą o takich próbach. Oczywiście, można wykonać fabularny łamaniec- np. jedynie wiedźmin może uratować świat przed zagrożeniem ze strony X, zatem Eskel sciąga Geralta i Lamberta z zasłużonej emerytury, biorą do pomocy Triss i Yennefer, zbierają porzucone dzieci z gościńca i zaczynają eksperymenty. Pomijając dość oklepany schemat- jest to scenariusz psychologicznie nieprawdopodobny. Wiedźmini są osobami sfrustrowanymi, zmęczonymi i żyjącymi w poczuciu, że wraz z Próbami coś stracili bezpowrotnie. Że ilość ofiar nie uzasadniała tworzenia wiedźminów. Że historia szkół wiedźmińskich powoli dobiega końca i nie ma czego żałować.