Ciemna strona mocy - uniwersum Star Wars

+

Ciemna strona mocy - uniwersum Star Wars

  • Luke Skywalker

    Votes: 22 11.9%
  • Yoda

    Votes: 64 34.6%
  • Palpatine

    Votes: 5 2.7%
  • Obi-Wan Kenobi

    Votes: 29 15.7%
  • Qui-Gon Jinn

    Votes: 5 2.7%
  • Darth Vader

    Votes: 37 20.0%
  • Hrabia Dooku

    Votes: 3 1.6%
  • Mace Windu

    Votes: 20 10.8%

  • Total voters
    185
Faktycznie, była taka bzdurka. W takim razie zostaje gra-usługa, która się nie kończy :p

Aczkolwiek jest jedna rzecz tego typu, którą bym przyjął - gra sieciowa w otwartym świecie na wzór GTA Online i Red Dead Online (będę jednak pisał na przykładzie GTA, bo RDO grałem tylko chwilę). Ten moduł do GTA V oferuje doświadczenie podobne do MMO, ale jest to znacznie mniejsza skala zarówno pod względem rozmiaru świata jak i ilości graczy, bo na serwerze spotyka się od kilku do kilkunastu osób zwykle, nie potykamy się więc o siebie na każdym kroku. GTA Online oferuje świat, w którym możemy się po prostu bawić tak samo jak w kampanii solowej z tą różnicą, że wśród mieszkańców są też inni gracze, z którymi możemy nawiązać współpracę albo stanąć do walki, ale równie dobrze możemy się też minąć na drodze i tyle. Poza tym, mamy całą masę aktywności, od trybów skupiających się na wyścigach i strzelaninach, poprzez specjalne wydarzenia pokroju odbijania towarów, a na prowadzeniu różnych nielegalnych biznesów kończąc. Do tego wszystkiego dochodzi też szereg fabularyzowanych misji do kooperacji, które możemy wykonywać na różne sposoby dzieląc zadania pomiędzy członków ekipy, całość ubarwiona jest przerywnikami filmowymi, dialogami itd.

Mogliby zrobić tutaj grę o łowcach nagród. Byłoby miejsce na swobodną eksplorację, różnorodne tryby z wyścigami i strzelaninami, a także większe, fabularyzowane misje polegające na łapaniu czy likwidowaniu konkretnych, dobrze chronionych celów. Coś takiego przyjąłbym z otwartymi ramionami, bo jak nie przepadam za grami sieciowymi, tak w GTA Online spędziłem mnóstwo czasu świetnie się bawiąc.

Jedyny problem jaki widzę w przypadku tego typu gry to skala świata. W GTA Online mieliśmy mapę znaną z kampanii solowej czyli jedno wielkie miasto + obrzeża z lasami, wioskami, polami itd. Świat Gwiezdnych Wojen to jednak kosmos z wieloma planetami więc zamykanie grupy łowców nagród na jednej planecie gdzie zawsze jest na kogo polować byłoby mało wiarygodne w kontekście całego uniwersum. Wyjściem byłoby tutaj użycie jednej wielkiej planety (np. Tatooine) jako głównego huba gdzie mamy swobodną eksplorację, różne wyzwania, wyścigi ścigaczy, handel oraz innych graczy, z którymi możemy wchodzić w interakcje (przyjazne lub wrogie) i pozostałe planety, księżyce, statki itd. jako miejsca wykonywania większych misji fabularnych, na które musimy się udać po wzięciu zlecenia. W GTA Online trochę tak to działa, bo te specjalne tryby i fabularyzowane wielkie napady rozgrywają się na prywatnych serwerach więc spotykamy tam tylko graczy biorących w tym udział. Różnica byłaby taka że w GTA Online wszystko rozgrywa się w Los Santos i okolicach czyli na tej samej mapie co reszta gry, a w Gwiezdnych Wojnach byłyby to całkiem inne miejscówki.

Już widzę oczami wyobraźni ekran przygotowania do misji :D



Podobnie jak w GTA Online, także i tutaj byłoby na co wydawać kasę. Uzbrojenie, opancerzenie i ciuchy, różne gadżety, plecaki rakietowe, kryjówki oraz oczywiście ścigacze i statki kosmiczne, do których dokupywałoby się ulepszenia. W GTA Online na wszystko można zarobić po prostu grając w grę, ale można też sięgnąć po portfel więc Electronic Arts byłoby zadowolone. System w grze Rockstara nie jest idealny, ale można się dobrze bawić bez płacenia prawdziwą walutą. Nie ma też sytuacji, że zasobny gracz będzie z automatu potężniejszy, bo lepszy sprzęt wymaga odpowiedniego poziomu doświadczenia więc i tak trzeba grać i używanie karty kredytowej tego nie zmienia.

Są w sumie dwie większe rzeczy, które bym zmienił względem GTA Online i Red Dead Online.

Po pierwsze, sensowniejsze dobieranie graczy do serwera, bo w grach Rockstara często zdarza się trafiać na osoby o znacznie wyższym poziomie doświadczenia, a co za tym idzie mających dostęp do znacznie lepszego sprzętu. W trybach i misjach to nie przeszkadza, ale może napsuć krwi podczas eksploracji w otwartym świecie.

Po drugie, wyznaczenie neutralnych, bezpiecznych stref w obrębie większych miasteczek, w których np. znajduje się siedziba gildii łowców. Gracze, których bawi psucie zabawy innym to zmora GTA Online i Red Dead Online. Jak się jakiś upierdliwiec przyczepi to ciężko nawet zrobić spokojnie zakupy, bo typ (albo cała banda) będzie cię ciągle atakował. Tutaj po prostu po wejściu do takiej bezpiecznej strefy, jeszcze kawałek przed pierwszymi budynkami miasteczka po prostu blokowałaby się broń i wszyscy obecni tam gracze stawaliby się nietykalni. Można by więc w spokoju przejść się po okolicy, zrobić zakupy, uzupełnić ekwipunek i rozejrzeć za zleceniami.

Taka gra miałaby potencjał na całe lata rozwoju podobnie jak w grach Rockstara (GTA V wyszło sześć lat temu, a moduł sieciowy jest ciągle rozwijany i ludzie wciąż grają). Nowe tryby, zlecenia, sprzęt, statki, ścigacze, wyzwania itd. Coś takiego mogłoby nawet nie posiadać żadnej kampanii dla pojedynczego gracza, a ja z przyjemnością sięgnąłbym już w dniu premiery.

Oczywiście to Electronic Arts więc mimo sukcesu Fallen Order, wciąż im nie ufam zwłaszcza, że podobną w pewnym stopniu grą był kompletnie zepsuty Anthem. Gdyby jednak zapowiedzieli Star Wars: Bounty Hunters Online to byłbym bardzo zainteresowany.

PS. Ależ się nakręciłem, a pewnie nic takiego nie dostanę :sneaky:
 
Właśnie wróciłem ze Skywalkera. Kiedy jechałem do kina to myślałem że po wyjściu napiszę coś w stylu "o ile po seansie Ostatniego Jedi miałem mieszane odczucia mimo iż wiele pomysłów mi siadło tak tutaj dostałem dokładnie to czego oczekiwałem, może nie jakiś wybitny film, ale porządne zamknięcie sagi". Otóż nie, otóż kuźwa nie.

Zanim jednak zacznę się pastwić to parę rzeczy pochwalę. Największym plusem jest strona wizualna, film jest po prostu piękny. Jedne kadry powodują opad szczęki, z innych wylewa się klimat, cudo. Sceny akcji też wypadają świetnie, szczególnie pojedynki. Żeby nie wchodzić w spoilery to odniosę się tylko do walki Rey i Kylo, której urywek widzieliśmy na zwiastunie. W całości miażdży cycki. Jest w niej coś z brudnych, emocjonalnych walk z oryginalnej trylogii jak i z prequelowych baletów, które osobiście bardzo lubię. Podobały mi się też niektóre smaczki z innych filmów. Aktorzy w większości dawali radę, widać było wreszcie jakąś chemię między główną trójcą.

I to tyle. Cały film to jeden wielki burdel na kółkach, który jeszcze bardziej pokazuje, że nie było tutaj żadnego pomysłu na całą trylogię. Cała masa wątków z tyłka i taniego fanserwisu żeby udobruchać fanów zniesmaczonych Ostatnim Jedi. Debilne zwroty akcji, próbujące naprostować nielubiane pomysły z poprzedniej części jednocześnie nie negując ich za bardzo. Może na papierze brzmiało to lepiej, a może problemem faktycznie było to co zrobił Rian Johnson, ale to co dostałem to jedno wielkie rozczarowanie. Ani to nie był dobry film, ani sensowne zamknięcie trylogii, ani tym bardziej satysfakcjonujące podsumowanie sagi tylko zawód roku.

Więcej napiszę jutro (a w zasadzie dzisiaj tylko później) i to już raczej ukryte w spoilerach, bo znacznie więcej elementów mnie tu bolało. Dobranoc.
 
Byłem wczoraj i szczerze, to wolę skrobnąć coś o "Historii Małżeńskiej" niż o tym, dlatego mini recki brak.
Dla mnie może nie gwałt na znanej i szanowanej marce, a takie smutne zakończenie, bo poziom tej trylogii nie zaczynał się wysoko, TLJ ją dobił, a to jest... no bo jest. Wiele (czy wszystkie to nie pamiętam) przecieków się potwierdziło, o czym jakiś czas temu tutaj sobie dyskutowaliśmy. I to jest najlepsze podsumowanie tego filmu.

W większości minusów zgadzam się z Huntem, aż takich plusów jak on jednak nie dostrzegam. Dla mnie nieodłącznym elementem scen akcji jest nie tylko ich strona techniczna, ale stawka i emocje - a bohaterowie tej trylogii emocji nie budzą we mnie żadnych. Tanich chwytów, by przenieść akcję o X do przodu i dzięki temu udawać, że bohaterowie są ze sobą zżyci, a wszystko co do tego prowadziło zadziało się poza kadrem, nie akceptuję.

Oczekiwań nie było żadnych, a i tak rozczarowanie - a to już jest jakiś wyczyn :)
 
Też wczoraj byłem. Nawet czekałem w naprawdę sporej kolejce przy sprawdzaniu biletów
A film... Jeszcze przed premierą miałem obawy, ale w końcu to ostatnia część. Zwieńczenie całości i jako fan serii musiałem zobaczyć ten film, bez względu na to jaki by był. Jeszcze przed seansem zdałem sobie sprawę, że ta część jaka by nie była to i tak nigdy nie spełni wszystkich oczekiwać (a przynajmniej nie każdego). A moje oczekiwania były takie, że chciałem aby nie było tak źle jak w TLJ. I w sumie nie było, ale mogło być lepiej.
Co mnie boli najbardziej? Chyba to, że wstawili sporo wątków, a żaden z nich nie był jakoś fajnie rozwinięty. Niektóre z nich mogły być ominięte, inaczej przedstawione i to pewnie wyszłoby na plus.
Tak jest właśnie z rycerzami Ren. Ich rola w filmie praktycznie zbędna.
Nie chcę się wiele rozpisywać na ten temat, bo moi przedmówcy też trochę już na ten temat napisali i mam podobne odczucia.
Oglądając tą część niestety ja oceniałem nie tylko ten film ale i całą nową trylogię, to raz, ale też trzeba pamiętać, że Sywaker. Odrodzenie to zwieńczenie wszystkich dotychczasowych filmów. I to jest to o czym pisałem na początku. Trochę żałuję, że nowa trylogia nie wyszła w całości spod jednych rąk. Może nie chciałbym, żeby robił to G. Lucas, choć chciałbym zobaczyć jakie on miał plany co do trylogii.
Żeby jednak nie było, film nie jest totalnym zawodem. Jest na swój sposób przeciętny, ale nadal jest w nim sporo frajdy. Jest tu sporo klimatu Gwiezdnych Wojen, mimo tego, że film jest dość mroczny.
Ciemna strona jest w S.O mocno wyczuwalna. W pewnym momencie miałem nawet wrażenie, że w tym całym wirze wydarzeń zatraciła się granica między ciemną a jasną stroną mocy.
Są też fajne gagi, dowcipy, które nie są na siłę i z wyczuciem.
Choć na sali pojawiały się również salwy śmiechu w sytuacjach, które miały być zwrotem akcji.
Przykład - dowiadujemy się, że Rey jest wnuczką Palpusia.
Były jeszcze dwa takie wydarzenia i to raczej nie jest na plus, bo chyba nie o tego typu reakcje chodziło w pierwotnym zamyśle (a może się mylę?).
Pojawiają się nawiązania do poprzednich części i to na swój sposób podkreśla to co było fajne nie tylko w poprzednich trylogiach, ale i w tej najnowszej. Jeżeli chodzi o efekty specjalne, choreografię i kreację lokacji i postaci to tu jest dobrze, a czasem nawet rewelacyjnie. I oczywiście muzyka, która dla mnie zawsze była rewelacyjna. W S.O pojawiają się znane motywy, jak i nowe a całość bardzo dobrze i spójnie buduje tło.
 
Last edited by a moderator:
Przykład - dowiadujemy się, że Rey jest wnuczką Palpusia.
Były jeszcze dwa takie wydarzenia i to raczej nie jest na plus, bo chyba nie o tego typu reakcje chodziło w pierwotnym zamyśle (a może się mylę?).

Nie mylisz się. Śmiechu zażenowania trudno było uniknąć.
 
Last edited by a moderator:
Miałem coś więcej pisać, ale na razie nie mam siły do tego filmu :p Odniosę się teraz tylko do jednej kwestii, mianowicie zmarnowanego potencjału pewnej sceny. Sporo tutaj mrugnięć okiem do wcześniejszych filmów, jedne wypadły lepiej, inne gorzej, ale jest taka scena, w której bardzo mi zabrakło mocniejszego nawiązania.

Chodzi o moment kiedy Rey komunikuje się z duchami Mocy. Słyszymy tam różne głosy i tyle. Wielka szkoda że nie ściągnęli na plan tych wszystkich aktorów żeby pojawili się faktycznie na ekranie i dosłownie otoczyli Rey. Ja wiem że byłoby to trochę tanie, ale to było coś co chciałem zobaczyć. Skoro przy Solo zadali sobie trud żeby na jedną scenę ściągnąć zarówno Ray'a Parka, który grał Maula w Mrocznym Widmie jak i Sama Witwera, który użyczał mu głosu w Wojnach Klonów to dlaczego nie w epizodzie dziewiątym? Myślę że wielu fanów chciałoby ponownie zobaczyć te wszystkie postacie, w tym Anakina.
 
Ja tutaj wyjdę cały na biało i powiem, że mi akurat Rise of the Skywalker się podobał :p
Ba, uważam go za godne zwieńczenie obecnej trylogii.
Może wynika to z tego, że nie spodziewałem się po tym filmie niczego, a dostałem film o poziomie niewiele niższym od Przebudzenia Mocy?
Średnio podoba mi się tu wprowadzenie Palpatina jako głównego złego który stał za wszystkim od samego początku, podobnie jak flota sithów wyciągnięta z tyłka razem z działami gwiazdy śmierci. No i mam wrażenie, że Ian McDiarmid w ogóle się na planie nie pojawił, a imperator był w całości w cgi. Podoba mi się za to sposób, w jaki sposób został pokonany, Mace Windu kiwa głową z uznaniem. Jednak można by tę scenę jeszcze polepszyć poprzez rozwiązanie wspominane przez Hunt: W momencie siłowania się na moc z Rey zza jej pleców mogli by zacząć pojawiać się duchy mocy wszystkich poprzednich Jedi: Anakina, Luka, Jody, Mace'a, Qui Gon Jina, Ashoki Tano, zabitych młodzików i wszyscy jednym głosem powiedzieć coś w stylu: "My wszyscy jesteśmy z nią. Ty nie masz nikogo Sheev." i wtedy uśmiercić Palpatina.
Średnio podoba mi się to, że Rey okazała się jego wnuczką, ale to że podkreślono to, że pochodzenie nie ma znaczenia i każdy ostatecznie sam wybiera kim się jest już tak. W efekcie rozwiązanie wątku Rey jak najbardziej mi pasuje. Wątki Bena, Finna i Poe też moim zdaniem dostają dobre zwieńczenie, choć wolałbym, aby między Last Jedi a tym filmem był jeszcze jeden, gdzie lepiej pokazano by wspólną relację Poe, Finna i Rey.
Ostatnim minusem tego filmu, jaki przychodzi mi do głowy (Poza tym jakim cudem ocalały jakiekolwiek szczątki z drugiej Gwiazdy Śmierci) to zachowanie mieszkańców galaktyki. Ta trylogia bardzo słabo przedstawia jak wygląda sytuacja w świecie przedstawionym, i poniekąd każe nam myśleć, że Ruch Oporu i Najwyższy Porządek to tylko dwie marginalne frakcje walczącego gdzieś na skraju galaktyki, a reszta galaktycznego społeczeństwa postanowiła po prostu siedzieć na czterech literach i nic nie robić, a dopiero teraz w finale pozbyć się irytujących terrorystów, jakim First Order w zasadzie był.
Tak więc koniec końców finał mi się podobał, stare postacie (Luke, Leia i Han) otrzymały moim zdanie godne pożegnanie, choć widać na pierwszy rzut oka że sceny z Carrie Fisher były nagrane wcześniej przy zupełnie innym kontekście.
Ostatecznie wyszedłem z kina zadowolony, lecz mam nadzieję, że Disney zostawi filmy z tej marki w spokoju na dłuższy czas.
 
Jeszcze odnośnie Rey.

Kylo Ren w epizodzie 8: Rey, twoi rodzice byli nikim. Sprzedali cię żeby mieć na chlanie.
Kylo Ren w epizodzie 9: Rey, twoi rodzice byli nikim... z wyboru. Sprzedali cię żeby cię chronić.

XD

Sam pomysł żeby jednak jej starzy byli kimś mi nie wadził, ale niepotrzebnie dodali do tego Palpatine'a. Mogli wykorzystać pomysł z Force Unleashed gdzie ojcem głównego bohatera był rycerz Jedi ukrywający się w czasie czystki. Tutaj mogłoby być podobnie. jeden z rycerzy, który uniknął śmierci z rąk żołnierzy-klonów, ukrył się na Jakku udając złomiarza, znalazł tam sobie kobietę i spłodził córkę. Reszta mogła potoczyć się podobnie jak w epizodzie dziewiątym tj. łowca Jedi wpadł na jego trop, ale zanim go pochwycił to ten wraz z małżonką zdążył ukryć córkę dla niepoznaki sprzedając ją miejscowemu handlarzowi złomem.

Wrażliwy na Moc ojciec by wystarczył żeby wyjaśnić potęgę Rey. Dodawanie do tego Palpatine'a nie było potrzebne, w samym filmie też niewiele z tego wynika poza próbą taniego szokowania. Nie dało się jednak powtórzyć wrażenia jakie robiło wyjawienie Luke'owi prawdy przez Vadera podczas pierwszego seansu Imperium Kontratakuje.

I tak właściwie jak to było z tym Palpatinem Juniorem? Też jakiś efekt eksperymentów jak Anakin* czy jednak tradycyjne poczęcie? Biorąc pod uwagę przedział czasowy to w tym drugim przypadku dzieciak urodziłby się już po zakończeniu Wojen Klonów, a więc kiedy imperator wyglądał jak Dracula z filmu Coppoli.



Ponoć każda potwora znajdzie swojego amatora, ale nawet nie chcę sobie tego wyobrażać :sneaky:

Sam wątek mógłby jednak być ciekawy gdyby go jakoś rozwinęli. Załóżmy, że imperator oprócz typowo sithowskiej żądzy władzy i potęgi miewał też typowo ludzkie potrzeby więc zdarzało mu się miewać kochanki. Jedna z nich mogła zajść w ciążę i uciec, a kiedy Palpatine się o tym dowiedział to zaczął szukać dzieciaka. W końcu go dopadł, a potem okazało się że ten w między czasie spłodził dziecko więc poszukiwania ciąg dalszy.

Druga opcja to świadome poczęcie gdyż dziecko miało posłużyć jako naczynie dla imperatora, ale syn poznał prawdę i uciekł. Generalnie coś z tego wątku można było wycisnąć skoro zdecydowali się już na to, ale podobnie jak wiele innych w tym filmie został potraktowany po łebkach.

Powtórzę to co pisałem wcześniej, gdyby wziąć najciekawsze pomysły i wątki z Ostatniego Jedi i Odrodzenia Skywalkera tworząc z nich środkową część trylogii to byłoby znacznie lepiej, bo wtedy zostałby jeszcze jeden film żeby wszystko domknąć. Zamiast tego po niezłym odświeżeniu marki w postaci Przebudzenia Mocy dostaliśmy częściowo kontynuację, a częściowo zbędny zapychacz, po którym brakło już czasu na sensowny finał.

*Info z kanonicznych komiksów. Swoją drogą, jeśli Palpatine był niejako ojcem Anakina (nie bezpośrednio, ale jednak), a także dziadkiem Rey to czyni z niej i Bena kuzynów? :p
 
Okropnie przykro mi to mówić, ale ten film jest po prostu koszmarny. Na razie nie chce mi się nawet tego komentować, chyba nigdy nie wyszłam z kina tak rozczarowana.
 
Spodziewałem się czegoś beznadziejnego, dostałem całkiem dobry film.

Pozytywy:

  • Rey Palpatine - jasne coś oczywistego i wydedukowanego przez fanów jeszcze przed startem trylogii. Jak dla mnie nie było to najlepsze rozwiązanie, tylko jedyne sensowne. Przypadek Luke'a i Lei udowodnił, że następne pokolenia mogą odziedziczać potencjał po swoich przodkach. Palpi był praktycznie awatarem ciemnej strony, więc absurdalny potencjał Rey ma sens. Nie wspominając o tym, że całość się zwyczajnie pięknie "rymuje".
  • Świetne pojedynki na miecze i sceny akcji.
  • Fajnie rozwiązana kwestia Lei.
  • Wrażliwość na moc Finna
  • Nie było udziwniania na siłę, by zaskoczyć widza. Palpatine stał za Snokiem, Rey jest jego wnuczką, powrót Luke'a jako ducha itd.
  • Fajnie zrealizowane cameo z poprzednimi generacjami Jedi.
  • Zdjęcia i efekty.

Negatywy:
  • Naprawdę nie w każdym filmie musi być coś co niszczy planetę.
  • Słabo wyjaśniony powrót Palpiego.
  • Ben umierający w filmie trzy razy.
  • Brak wytchnienia.
  • Za szybkie tempo.
  • Odtworzenie finału PJ, zgadza się nawet kontekst sceny, czyli protagonista kuszony przez Imperatora, a w tle niszczona Rebelia.
  • W sumie dalej nie wiadomo co dalej z Jedi.
  • Rey stojąca na tle dwóch słońc; subtelne jak cios łopata w potylicę.

Ten film z pewnością kończy erę. Myślę, ze teraz będzie tylko lepiej. Jesli spojrzeć z boku fani dość uniwersalnie lubią wszystko co autorskie i niepowiązane z sagą i jej głównymi bohaterami. Rogue One, Mandalorian, Rebels. Nowa era i nowe rozdanie filmów i seriali wolnych od gigantycznych oczekiwań i kontynuowania historii pierwszoplanowych, kultowych postaci powinna nam wszystkim wyjść na dobre.
 
Skończyłem dzisiaj serial Mandalorianin. Moim zdaniem świetny. Wyważony. Klimatyczny. Muzyka - motyw główny - genialny. Polski dubbing dobrze zrealizowany. Za takie VOD 28 zł warto wydać. Polecam.
 
Skończyłem dzisiaj serial Mandalorianin. Moim zdaniem świetny. Wyważony. Klimatyczny. Muzyka - motyw główny - genialny. Polski dubbing dobrze zrealizowany. Za takie VOD 28 zł warto wydać. Polecam.

Jak oglądałeś dubbing, skoro usługa u nas jeszcze nie dostępna?
Finał mega, zgadzam się. Teraz tylko czekać aż wyjdzie komiks/książka która powie kiedy
Gideon zabrał Bo darksabera.
 
Top Bottom