Nie wiem, czy ten temat był poruszany wcześniej w tym wątku, filmik z yt prezentujący "despecialized edition" ma już prawie 2 lata, więc może rozgrzebuję.
Słowem wstępu: nigdy nie byłem jednym z tych uberfanów hejtujących ile wlezie Edycję Specjalną (tzn z poprawionymi efektami). Może dlatego, że się na niej w sumie wychowałem - choć pierwszy raz oglądałem SW przed 97 rokiem, to i tak tego za bardzo nie pamiętam. No więc kiedy już ES stała się wg Lucasa "jedyną" wersją SW, niespecjalnie się tym przejmowałem, stopniowo ta wersja zastąpiła w mojej głowie tę "oryginalną". Faktem jest jednak, że kolejne wprowadzane zmiany już po 97 roku przy kolejnych wydaniach na co nowszych nośnikach zaczęły mnie dosyć irytować. Jeszcze przymknąłem oko na wklejoną głowę Christensena w wersji z DVD AD 2004 (którą zresztą posiadam), ale miarka przebrała się przy wydaniu BR, w której Ben jest wrzeszczącym wariatem, nie mówiąc już o zastosowaniu niczym nieusprawiedliwionego "kopiuj-wklej"
NOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO! w scenie śmierci Imperatora.
Chryste, Lucas, weź zostaw :|
Nigdy też jakoś specjalnie nie ekscytowałem się limitowaną wersją "kinową", gdyż była de facto perfidnym ripem z laser diska z roku 93, słowem - masakra. Jeśli mam wybierać między świetnie oczyszczoną wersją poprawioną a tym szkaradztwem, wybierałem zawsze to pierwsze (w dodatku nawet lubię prequele, co czyni mnie heretykiem i noobem, tak wiem).
Przechodząc do sedna: ostatnio dowiedziałem się o fanowskim projekcie "Despecialized Edition". I mój pogląd uległ całkowitej zmianie.
O cholera, chłopy się postarały, serio robi to wrażenie. I sprawia, że ekipa z Lucasfilm wygląda przy nich jak banda nieudaczników.
Ponieważ jest to projekt "półlegalny" i posiadam całkowicie legalnie nabyte DVD, nie będzie mi wstyd przyznać, że dotarłem tej wersji Ep. IV (rzecz jasna nie podam źródła) i jestem zmuszony przyznać rację tym cholernym hejterom. Han serio strzelał pierwszy i było to lepsze.
Po obejrzeniu muszę przyznać, że największym grzechem Lucasa było nałożenie nowych efektów mieczy świetlnych i zmiana ich odcieni. No popatrzcie tylko na to, do jasnej cholery. Czy miecze o grubszym promieniu nie wyglądają po prostu lepiej (największe wrażenie robi na mnie zresztą pierwsze odpalenie miecza w pustelni Obi-Wana - niby błąd i ten wygląd kompletnie nie przystaje do całej reszty filmów, ale jednak jest najbardziej efektowny).
P.S.: nadal jednak daleki jestem od całkowitego wyparcia Edycji Specjalnych. Mimo wszystko jest to wersja reżyserska (czy może bardziej "rewizyjna wersja autorska") i uznaję jej istnienie. Moja rewizja poglądów polega na przyznaniu racji hejterom w tym względzie, że obie wersje - specjalna i kinowa - powinny być wydawane jako dwa osobne filmy w jednym opakowaniu i ktoś w końcu powinien zająć się OFICJALNYM wydaniem porządnie odrestaurowanych wersji kinowych. I'm talkin' to you, Disney...