Całkiem inna krecha. Poprzednie są "suche". Nie mogę się wyzbyć tego przekonania w głowie, że wszystko musi być wyszlifowane na amen. Po prostu mam wrażenie, że nie może być niedokończone. I siędzę potem dziubiąc do granic możliwości. A na końcu, jak już pisałem, całe życie ulatuje, bo staje się to jakieś takie sztywne i martwe. Poprzedni ratuje światło, z którego jestem zadowolony. Ja to wszystko wiem, tylko muszę przestawić sobie tam w głowie jakieś zębatki
Tu było ciekawie, bo trzeba było zbudować głębię tylko z dwóch kolorów i kresek. Na pewno będzie więcej w takim stylu, tylko właśnie muszę się oswoić z kreską. Gdzie postawić, gdzie nie, pod jakim kątem, jak gęsto i tak dalej