Wracam do Gwinta po pół rocznej przerwie i z gry, która cieszyła i sprawiała frajdę zrobiła się denerwująca i przegięta. Co to za dziadostwo w nowym dodatku wypuścili? Brązy robią więcej pkt niż Goldy... Karty echa to jakaś zmora, czy naprawdę były aż tak potrzebne? Wyciągać z decku 2 razy, to co się chce? A gdzie element RNG, który sprawiał, że każdy mógł wygrać z każdym... Teraz po prostu dobieramy kartę, którą potrzebujemy i finito. Desant to przegięcie po całości, Anseis na tarczy zbija mi jednostki 24 punktowe, NG to jakaś kpina z tym burdelem co to mi śmietnik w decku robi, Kolgrim? Nie no Kolgrim jest ok, a dwóch Kolgrimów? Po prostu cud malinka. Wij? Hahaha... Karty Lokalizacj... Wszystko ok, ale dlaczego Lokalizacja potworów, to jakaś kpina. Nie dość, że ich brązy robią mało pkt, to jeszcze rozkaz to jakiś żart. Chyba jakiś dowcipniś ją tworzył. Brązy ze Skelige robią minimum 16pkt z Lokalizacją, która ich uleczy (na adrenalinie 22). Skoczkowie (nie narciarscy) leśni
no skaczą lepiej niż zające po polu, z obrońcą i piastunką cały bord się rusza, i zioleno robi się jak w maju... KP i wiedźmini na tarczach, pyk młody wiedźmin i pyk mu tarczę, i pyk tarcza kolejna. Tarcze! Widzę tarcze... Na finiszera wchodzi Roegner, robi pyk, cały złom zdejmuje i ma pierdyliard punktów. O Syndykacie nie napiszę bo chyba nikt tym nie gra, na 30 rozegranych partii nie zagrałem na nich ani razu... Podejrzewam, że jakieś gówno dostali kolokwialnie mówiąc. Jedyna zmiana , która mi się podoba, to to, że scenariusze dostały fatum. Aaaaaa... Bym zapomniał o tej karcie co skacze, zadaje obrażenia po całym pierwszym rzędzie, wraca, buffuje cały rząd. Że co? Przecież tam jest w 3 ostatnich turach większy ruch niż podczas pielgrzymki mocherów na Jasną Górę. Tak owszem, są remuwale (ramówale? nie wiem, którapisownia poprawna), tylko nie każdy grą na wszystko remu(ó)wal. 42 liderów a spotykanych 5-8. Zastanawiam się po co jest 1k kart? 42 liderów, przecież i tak 80% kart i 70% liderów nie jest granych. Ubiegając Wasze przemyślenia, nie, nie lubie grać metowymi taiiami ani nie zależy mi na wbiciu Pro, chciałbym aby grało się miło i przyjemnie. Po drugie, nowi gracze nie będą grać wszystkimi frakcjami, ponieważ nie mają na początku zasobów aby tworzyć najlepsze decki. Będą grać jedną frakcja, którą skompletują, później następną i tak aż do końca. Tylko problem w tym, że granie w kółko jednym deckiem nudzi, po drugie jak już dojdą do niższych rang to ich irytacja będzie rosła w siłę. Jasne, można inwestować kasę w gę, tylko nie każdy to robi. I nie piszcie mi, że to gra nie dla mnie bo trzeba pomyśleć i na wszystko da się wygrać. Niestety tak nie jest, bo decki których używam są teraz o kant dupy rozbił. Panie i Panowie, to jest moja opinia po powrocie do gry. Wiadomo, że będzie dużo osób, które się nie zgodzą z tym co napisałem ale mają do tego prawo. Zastając taką sytuację w Gwincie raczej na pewno nie będę grał, jest wiele ciekawszych pozycji, które sprawiają, że można miło czas spędzić, a nie na irytacji. Pozdrawiam