capturing_phone_videocall
init_story_10
X-mass
- Jest już? Masz go? Odebrał?
- Jeszcze chwilka, mówił, że jak tylko zje kolację z nimi to zadzwoni. Łączę się.
- Babcia, masz gdzieś jeszcze karpia? Zjadłabym jeszcze trochę tego bez ości.
- Podaj mi proszę śledzika...
- Ale to nie był karpik, tylko filet.
- No już, starczy, jest wigilia, wyłączać mi już te brainłącza i zaraz śpiewamy kolędy.
- Ale tato, nooo! Jest X-mass, Halk05 i Mizia18 prowadzą celebration streamy, możemy wygrać nowe ulepszenia uszu! No! (>_<)
- Ja wam dam nowe ulepszenia uszu, po moim trupie. Jest Boże Narodzenie, a nie żaden X-mass i proszę mi się w tej chwili odłączyć.
- Babcia dobrze mówi.
- O Jessu...
- Halo, Werka? Nie mogę teraz, jeszcze nie skończyliśmy X-mass Meala.
- Wigilii, dziecko...
- Halo? Co do za harmider? Widzę rodzinka w komplecie.
- O, cześć Mareczku.
- Cześć mamo, tatko. Hejka wszystkim.
- Cisza teraz, połączyliśmy się już. Jest już Marek!
- Hejka.
- Czeeeeeść.
- No witaj, dziecko. Wszystkiego dobrego tam, wesołego Bożego Narodzenia.
- Dziękuję babciu.
- Która tam jest u was godzina, pewnie późno, a my przeszkadzamy.
- Nie, co ty, wujek. Dopiero wróciłem z firmowego X-mass Meala, takiej wigilii. Jest trzecia po południu, ale mogę jeszcze rozmawiać, spokojnie.
- Gdzie cię tam wywiało, dziecko drogie...
- Oj, babciu, już nie zaczynajmy. Nie płacz.
- No hej, tu mamuś znowu.
- No hej, co tam słuchać? Pokażesz mi wszystkich.
- No pewnie, już, tylko wyciągnę rękę. Jak tu w tym fonie jest kamera? O, masz.
- Ciociu, mogliśmy się połączyć mózgowo.
- Żadne mózgowo, ja też chcę go widzieć.
- Oj, babciu.
- Babcia dobrze mówi, Maniu. Poza tym chciałem was wszystkich zobaczyć z tej perspektywy. Ach, miło was zobaczyć.
- No, to opowiadaj synek, jak tam w tym Night City. Robisz już te gierki, co chciałeś?
- Robię, robię, mamuś. Trochę nie tak jak chciałem, ale robię, spokojnie się pnę po szczeblach kariery. Najpierw muszę pisać takie proste rzeczy, opisy przedmiotów, rozmowy przeciwników, rozumiesz, żeby się sprawdzić, a jak się sprawdzę to może i mnie dadzą do questów, czyli takich zadań w grze.
- No już nie rób z mamy głupiej, wiem, co to są questy. A to dobrze słyszeć, że ci się udaje synek. A jak mieszkanie. Jest ten twój kolega?
- Tak, jest, bardzo mi pomaga. Wiesz, wciąż to jest dla mnie nowość, inne obyczaje, kultura. Niby znamy z filmów, ale tak naprawdę to nic nie wiemy.
- Co on tam robi?
- Piszę fabułę babciu, jestem takim pisarzem, scenarzystą do gier na puszki.
- Na co?
- No na cybermózgi, babciuś. O esu.
- A ty cicho tam bądź, Mańka. Co to się porobiło? Za moich czasów to się grało na X-boxie albo Playstation, a nie na własnych mózgach. Jeszcze sobie wirusa jakiegoś wgracie, Jezu przenajświętszy, co to będzie?!
- Spokojnie, babciu, to jest rewolucyjna technologia, w pełni bezpieczna.
- No, no.
- Dobra, synek, opowiadaj jak tam w domu.
- A spokojnie, wracam z pracy... wiesz, trochę długo się pracuje w naszej branży, już ci mówiłem. Po dziesięć, dwanaście godzin, ale firma o nas dba, mamy posiłki, technika, psychologa. Co tydzień konserwują nam nasze cyberprotezy, żeby palce czasem nam się nie rozpadły w modelach przyspieszonego pisania i kodowania. Wiesz, bardzo dobrze to działa, bo tu opieka medyczna jest... trochę inna niż NFZ.
- Ale nie kłamiesz mnie?!
- Nie, oj mamuś. No. Poważnie mówię, oni dbają o swoich pracowników. Ostatnio byłem u technika, wszystko jest w najlepszym porządku, mam najnowszy firmware, a wkrótce wymienią mi nadgarstki na lepszy stop. Także spoko. I w domu też spoko. Co prawda mieszkamy we dwóch w jednym pokoju to wiesz, że mnie trochę nosi, bo lubię przestrzeń, ale przynajmniej mniej płacę, mogę jeszcze żyć i odłożyć coś na powrót. A wiesz, że chcę wrócić, mówiłem ci. Zaczepić się w Wawie albo we Wrocniu, N-Kraku. A jak zbiorę już doświadczenie, bo tłumaczyłem ci, że tu najszybciej się nauczę, to może otworzę własne studio indie a Calishu. Ale to wiesz...
- No wiem, wiem, synek. A jak język. Rozumiesz coś?
- A o to się nie martw, bo jak nawet coś nie rozumiem to mam słowniki w głowie, tłumaczy mi na bieżąco. Lepiej ci powiem, że spełniłem ostatnio swoje marzenie i pojechałem zwiedzić Seattle, i zachodnie wybrzeże, gdzie założyli wioskę inspirowaną Arcadia Bay. Nawet się kręci po nim cosplayerka Chloe, ale tak podobna, że aż szok.
- No to cieszę się dziecko. A my już odpakowaliśmy prezenty, Kasia dostała twoją Marcelinę, co jej wysłałeś, to tak się cieszyła, że aż podskakiwała na krześle, przesłaliśmy ci filmik.
- Widziałem już, widziałem. Kurczę, się cieszę.
- No, zaraz będziemy kolędy śpiewać, potem na pasterkę się wybieramy.
- A ksiądz nasz przestał psioczyć na ulepszonych?
- A no, nie wiesz, mamy nowego, bo tamtego usunęli właśnie za to.
- I dobrze, dobrze, bo każdy człowiek, czy to ulepszony czy nie, jest równy.
- No. A wy tam obchodzicie coś?
- A, kupiliśmy sobie lampki choinkowe, czterysta sztuk i rozwiesiliśmy po pokoju. A tak to nie mamuś, oni tu mają X-mass, świąteczne wyprzedaże upgrade’ów, śnieżne filmy w retro-kinie, trochę dyskotek, imprez, a tak to nic. Czasem jakieś sekty, bo tutaj kult to nasza sekta, a ich sekta, to takie jakby zgromadzenia legalne wiernych, no... i oni czczą sobie Osobliwość, CyberBoga albo DarthVadera, a tak to komercja, mówiłem ci już. No. Daj mi kogoś jeszcze, zaraz pójdę odespać, a chciałbym jeszcze zobaczyć ich.
- No to dam ci po kolei.
- Dobra, o hej babciu.
- No hej, życzę ci, żeby ci się tam powodziło, żeby się Pan Bóg narodził w twoim sercu i żebyś do nas wracał.
- Ach... dobrze babciu, trzymaj mi się tam, ok?
- No, pewnie wnusiu, no pewnie.
- Ale nie płacz, wszystko będzie dobrze. Oj, wujcio.
- No hej.
- No hej.
-...
-...
- Trzymasz się tam?
- Trzymam.
- Ale widzisz... powiedz mi, że co to za czasy, żeby wykształcony młody człowiek musiał wyjeżdżać z kraju, bo tu nie ma dla niego pracy i zarobków.
- No tak. Ale wiesz, to nie do końca tak, sam chciałem zobaczyć jak to jest, sprawdzić się w, jakby nie było, najlepszym mieście świata. Także wiesz.
- Ano tak, wiem. Ale widzisz, że jakby było lepiej, to byś nie musiał wyjeżdżać.
- No tak. No hej, kuzynka. Jak tam ci się podobała Marcelina?
- Super, super mi się podoba, hihi >.<. Kiedy przyjedziesz? Smutno mi trochę. Będziesz na moją komunię?
- Wiesz, nic nie obiecuję, ale będę się bardzo, baaardzo starał. Wiesz, jak już pracuję, to nie wiem czy mnie puszczą w trakcie projektu, ale będę wiercił dziurę w brzuchu szefowi i jak mu wytłumaczę, że w naszej kulturze to bardzo ważne, to mnie puści, myślę. Oni tu maja taki śmieszny przepis, że jak się powie, że to obowiązek religijny, to w imię Deklaracji Praw Wyznaniowych muszą cię puścić.
- No to dobrze.
- No, to trzymaj się i dużo przygód. No hej, Mańka.
- Hej kuzyn. Co tam?
- Ach, powolutku, robimy swoje. Wypatruj za rok, dwa, to będzie o mnie głośno w necie. Pobiję legendy Kojimy, Sudy i Myamoto.
- Ta akurat, już ci wierzę.
- Zobaczysz. A jak nie to napiszę myśloksiążkę lepszą od Paoliniego. Swoją drogą, ziomek się po
Eragonie odpalił z taką filozofią, że klękajcie narody. No, a słyszałaś o Ellen Page?
- Nooooo. Smuteg. ;-;
- ;-; Już nie obejrzymy żadnego filmu z nią, skończyła się nasza tradycja.
A ostatnio w remaku pani Doubtfire pobiła, moim zdaniem, swoje kreacje z
Juno,
Fragmentów Tracey,
Pułapki czy
Mój przyjaciel, Fanta. Ale porównywać z oryginałem i rolą Williamsa nie ma co, zresztą inne gatunki. Tu komedia, a tam cyberpunkowy dramat o genderyzmie i homoseksualności.
- Ta, szkoda mi.
- Mi też. Przynajmniej odeszła naturalnie.
- Musimy sobie teraz znaleźć inną aktorkę. Charlize Theron podobno szuka sposobu na pełną cyborgizację.
- Haha, też bym chciał, włożyłbym się w ciało młodej Japonki i nazwał Motoko.
- Cooooo? :O Weź przestań.
- Dobra, przestaję. Z tatkiem i dziadkiem się już widziałem to daj mi teraz Loczka.
- No hej, brat.
- No hejka. Co tam słychać na studiach?
- W żłobie leży...
- Poczekaj, przejdę do małego pokoju, bo już kolędują, nic nie słychać.
- No dobra.
- Na studiach dobrze. Wiesz, mówiła ci mama, że miałam być na matmie na UAMie, ale mama mi pokićkała w papierach i jestem na polibudzie na matmie, ale nie nauczycielskiej tylko programowanie. Jestem na nią taka zła!
- Mówiła mi. Ale wiesz, ja się cieszę, bez programowania to teraz jak bez ręki. Wyuczysz się, to jeszcze do mnie przyjedziesz, tu na każdym kroku potrzebują fixerów, techników, sieciarzy. Bardziej od quest designerów.
- A jak tam ci się wiedzie?
- Wiesz, nie narzekam, ale... nie chciałem mówić przy mamie. Jest średnio bardzo. Taki przemiał ludzi, jakbyśmy byli tylko cyferkami w kodzie. Piszesz, robisz po dwanaście, siedem dni w tygodniu, a jak nie wyrabiasz to cię wyrzucają i tyle. Na twoje miejsce jest stu kolejnych walących do tego miasta aspirujących artdesignerów, więc się nie liczysz. Ja też się cudem załapałem tylko przez tego kolegę. Ulubieniec szefa. Ale coś czuję, że dalej nie zajdę. Popiszę trochę fedexów i mnie wywalą.
- Nie mów tak, może właśnie się wybijesz.
- Nie widzę tego, siostra. Zupgradowali mnie, ale nie dali najlepszych części, czyli nie chcą we mnie inwestować. Po chuj się godziłem na to, jak wrócę to nigdzie nie znajdę doktora od protez. A wrócę, pewnie prędzej niż później, wiesz? Kultura się tu tak zjarała, że robimy trzykrotne remastery fabuł, wszystko się zużyło, nie można już opowiedzieć nic nowego, wszystkie wariacje wykorzystali. ;-; Nie wiem. Ale nieważne, nie smęćmy teraz na X-mass.
- No dobra. Ale jak wrócisz do nas, to zawsze możesz wbić do mnie, kontynuować swoje studia filologiczne, byśmy sobie razem mieszkali i studiowali.
- Hah, chciałbym, ale wiesz... kto dziś potrzebuje naiwnego filologa? Zresztą, nie wiem czy nadal kocham myśloksiążki. Wybacz za szczerość.
- Pewnie, że kochasz.