Cyberpunk 2077 - Dyskusja ogólna

+
Momenty naturalnie są. Ale nie uwierzę, że pomimo nawet jakiegoś tam poziomu imersji nie wyczuwacie cięć fabularnych i kastrowania rozgrywki? Oczywiście mi też pewne aspekty się podobały. Nie jestem masochistą i nie ograłbym ponad 100 godzin jeśli byłoby całkowicie źle. Po prostu te wszystkie braki wybijały mnie ogólnego odbioru tej gry. I ostatecznie przeważyły. Za dużo zapchajdziur, a za mało "mięsa" :) Zwykle w grach jeśli są dobre to przestaję zwracać uwagę na kwestie poboczne i technikalia. Tak było ze wszystkimi grami redów do tej pory. No tutaj niestety z jakiej strony by nie podchodzić to ewidentnie coś nie pykło.
Zupełnie tego nie czułem, dla mnie historia „płynęła” naturalnym tempem i od pewnego punktu w całości była „momentem”. Jedyny zarzut, jaki mogę mieć to sposób w jaki urywają się dwa wątki poboczne - i sposób to tutaj słowo klucz, a nie samo urwanie per se - ale domyślam się że zostaną rozwinięte w DLC.
Żebyśmy mieli jasność, nie neguję absolutnie zasadności twojego odbioru historii, po prostu wrzucam swój głos z trochę innego punktu widzenia.
 
Sam model strzelania bardzo mi się podoba, widać ze włożono trochę pracy, czy to strzelanie z broni TECH/SMART/Power czy mielenie kataną, problem leży w balansie jesteśmy zbyt mocni (poziom trudności leży i kwiczy) jak i w inteligencji przeciwników której ,,, no nie ma,

Samo strzelanie jak na standardy gatunku jest bardzo dobre jak i walka wręcz, coś co wyglądało bardzo słabo na materiałach w praniu jest dobre, problem leży gdzie indziej.

No i brakuje mi jednej rzeczy z papierowego jeśli dobrze pamiętam - awaryjności cyberware
Uważam że bardzo by to wpłynęło na uatrakcyjnienie rozgrywki, tylko oczywiście trzeba by było to tak zbalansować aby wszczepy nie psuły się za często, ale sama obecność tego wyszła by bardzo na dobre.

Pociągnęło by to i inną zmianę podział cyberware na uliczny/korporacyjny/wojskowy co pięknie mogło by uzupełniać klasy postaci
 
Last edited:
Wiele rzeczy w cyberpunku jest zrobionych poniżej pewnego standardu gier AAA, ale to co z robili z wodą, to dramat.
Wygląda jak niemalże płaska matowa textura z dosłownie zerową fizyką.

5 lat developingu, ogromny budżet, dwa razy większy zespół niż w w3 i wydać grę tak okrojoną. Nie wiem co się tam działo, ale po drodze musieli napotkać gigantyczne problemy.
 
Sam model strzelania bardzo mi się podoba, widać ze włożono trochę pracy, czy to strzelanie z broni TECH/SMART/Power czy mielenie kataną, problem leży w balansie jesteśmy zbyt mocni (poziom trudności leży i kwiczy) jak i w inteligencji przeciwników której ,,, no nie ma,

Samo strzelanie jak na standardy gatunku jest bardzo dobre jak i walka wręcz, coś co wyglądało bardzo słabo na materiałach w praniu jest dobre, problem leży gdzie indziej.

No i brakuje mi jednej rzeczy z papierowego jeśli dobrze pamiętam - awaryjności cyberware
Uważam że bardzo by to wpłynęło na uatrakcyjnienie rozgrywki, tylko oczywiście trzeba by było to tak zbalansować aby wszczepy nie psuły się za często, ale sama obecność tego wyszła by bardzo na dobre.

Pociągnęło by to i inną zmianę podział cyberware na uliczny/korporacyjny/wojskowy co pięknie mogło by uzupełniać klasy postaci

A Tobie jaki quest z CP się najbardziej podobał? Jak oceniasz ich poziom?

Mi najbardziej rzucały się w oczy różnice w kwestii jakości storytellingu CP do innych gier, który może oddać takie porównanie. Przywołam taki przykład questu "Żyli długo i szczęśliwie" z dodatku Hearts of Stone z Wiedźmina. Dla mnie idealny przykład questu pełnokrwistego. Quest zaczyna się serią ciekawych dialogów z Olgierdem. Później zwiedzasz opuszczony dwór. Masz elementy śledztwa. Masz minibosa na początku (Klucznika). Masz gadające zwierzaki i mnóstwo ciekawych retrospekcji z życia Olgierda i Iris, które pojawiają się po interakcjach z przedmiotami, które bada wiedźmin. Geralt cały czas do siebie mówi i komentuje. Przechodzi przez obraz do zaklętego w nim świata. Masz tam kolejne elementy śledztwa i kolejne garści ciężkiego klimatu i opowieści z prawdziwym polotem. Jest nawet ten element naturalnego wyboru, pod tytułem jak należałoby postąpić z Iris na końcu. Potem oczywiście zakończenie i jakaś związana z tym seria dialogów i odniesień w późniejszej grze. No był prawdziwy quest, zbudowany i napisany po mistrzowsku... A to jest tylko jeden z dziesiątków genialnych questów w tamtej grze.

Niestety nie uświadczyłem nawet cienia tego poziomu w CP. Czy jakikolwiek quest w CP zbliża się chociażby do tego poziomu i posiada ten poziom opowiadania historii lub wielowarstwowej budowy? No moim zdaniem absolutnie nie. Ja wiem, że gra z pierwszej osoby to inny odbiór gry, ale mimo wszystko każdy następny quest nudził mnie coraz bardziej przywodząc na myśl te niesławne fetch-questy z dawnych rpgów (typu idź pogadaj, zbierz to czy tamto, zabij kilka/naście kukieł i jakiś mierny dialog na koniec). Dokładnie tak odbierałem CP. Wyjątki od tego poczucia były bardzo nieliczne.
 
Last edited:
Ciekawie się czyta powyższe opinie odnośnie słabości fabuły (zarówno w kontekście historii, decyzyjności etc.). Oczywiście rozumiem i szanuję podejście, w którym ktoś "nie czuje klimatu" albo gra zwyczajnie nie spełniła jego oczekiwań. Normalka. Gusty, guściki, gustka.

Zdaje mi się, że podobnie jak przedmówcy/przedmówczynie mam dość spore doświadczenie - blisko dwudziestoletnie - gracza. Od zawsze najbardziej kochałem RPG (wychowałem się w "Starym Obozie"! ;-) ). I - choć naprawdę trudno mi to w tak krótkim poście wyjaśnić - szczerze NIGDY nie byłem tak poruszony historią, jak tą którą poznałem w CP. V oraz różne relacje (choć tak krótkie!) które buduje on w CP poruszyły mnie dogłębnie. Postaci z którymi zapoznajemy się podczas różnych wydarzeń zostały napisane - moim zdaniem - rewelacyjnie. Ich osobowości tworzyły piękny obraz w połączeniu z ich przedstawieniem graficzno-dźwiękowym. Pamiętam, że jak ukończyłem wątek główny gry powiedziałem mojej narzeczonej, że ostatni raz taką pustkę czułem jak wtedy w kinie kiedy kończył się "Władca Pierścieni: Powrót króla". Brzmi to może infantylnie, niemniej tak po prostu było. Artyści/Artystki którzy pisali CP2077 poruszyli wszystkie moje neuronowe trybiki odpowiedzialne za emocje. Nie wiem, może się starzeję i patrzę już na niektóre rzeczy inaczej niż kiedyś, z przyjemnością pozwalam się wodzić za nos twórcom/twórczyniom, mniej we mnie skłonności do cynizmu, doszukiwania się irracjonalności, potknięć, lapsusów i frazesów. Nie jestem krytykiem ani recenzentem gier, kupuję produkt, który ma pobudzić we mnie emocje, zrelaksować mnie oraz skłonić do refleksji. Książkę, film, grę oceniam właśnie według tych trzech rzeczy. CDPR - w moim przypadku - w kontekście emocji oraz refleksji wykonał swoje zadanie w 100%.

Generalnie w powszechnym dyskursie nikt poważny nie neguje już stanowiska, że "gra" może być dziełem sztuki w pełnym tego słowa znaczeniu - tak jak film, książka etc. Cyberpunk jest jak genialna powieść napisana na nieco poszarpanym papierze.

Warto także wspomnieć o często pomijanym aspekcie, jakim jest muzyka. Moim zdaniem wspaniała, dobrana w punkt (i propsy za duży angaż dla polskich artystów). Idealnie komponowała się z obrazami oraz emocjami (fabułą!), które były nam dostarczane. Zdecydowanie - tak jak mówi się, że kompozytor John Williams swoją muzyką współreżyserował filmy - tak i muzyka z CP współtworzyła emocjonalną bombę, którą co jakiś czas obrywałem.

Nie chcę się rozwodzić, to żadna recenzja, raczej krótki komentarz będący wyrzuceniem z siebie zdziwienia nad dość srogą krytyką historii przedstawionej w CP. Tak jak napisałem wyżej, oczywiście szanuję powyższe opinie i krytyki (zwłaszcza te, które napisane zostały w spokojny, dojrzały, merytoryczny sposób). Niemniej jeżeli o mnie chodzi, to tak, uważam fabułę CP za arcydzieło. (proszę, nie rzucajcie kamieniami :D ).
 
Ciekawie się czyta powyższe opinie odnośnie słabości fabuły (zarówno w kontekście historii, decyzyjności etc.). Oczywiście rozumiem i szanuję podejście, w którym ktoś "nie czuje klimatu" albo gra zwyczajnie nie spełniła jego oczekiwań. Normalka. Gusty, guściki, gustka.

Zdaje mi się, że podobnie jak przedmówcy/przedmówczynie mam dość spore doświadczenie - blisko dwudziestoletnie - gracza. Od zawsze najbardziej kochałem RPG (wychowałem się w "Starym Obozie"! ;-) ). I - choć naprawdę trudno mi to w tak krótkim poście wyjaśnić - szczerze NIGDY nie byłem tak poruszony historią, jak tą którą poznałem w CP. V oraz różne relacje (choć tak krótkie!) które buduje on w CP poruszyły mnie dogłębnie. Postaci z którymi zapoznajemy się podczas różnych wydarzeń zostały napisane - moim zdaniem - rewelacyjnie. Ich osobowości tworzyły piękny obraz w połączeniu z ich przedstawieniem graficzno-dźwiękowym. Pamiętam, że jak ukończyłem wątek główny gry powiedziałem mojej narzeczonej, że ostatni raz taką pustkę czułem jak wtedy w kinie kiedy kończył się "Władca Pierścieni: Powrót króla". Brzmi to może infantylnie, niemniej tak po prostu było. Artyści/Artystki którzy pisali CP2077 poruszyli wszystkie moje neuronowe trybiki odpowiedzialne za emocje. Nie wiem, może się starzeję i patrzę już na niektóre rzeczy inaczej niż kiedyś, z przyjemnością pozwalam się wodzić za nos twórcom/twórczyniom, mniej we mnie skłonności do cynizmu, doszukiwania się irracjonalności, potknięć, lapsusów i frazesów. Nie jestem krytykiem ani recenzentem gier, kupuję produkt, który ma pobudzić we mnie emocje, zrelaksować mnie oraz skłonić do refleksji. Książkę, film, grę oceniam właśnie według tych trzech rzeczy. CDPR - w moim przypadku - w kontekście emocji oraz refleksji wykonał swoje zadanie w 100%.

Generalnie w powszechnym dyskursie nikt poważny nie neguje już stanowiska, że "gra" może być dziełem sztuki w pełnym tego słowa znaczeniu - tak jak film, książka etc. Cyberpunk jest jak genialna powieść napisana na nieco poszarpanym papierze.

Warto także wspomnieć o często pomijanym aspekcie, jakim jest muzyka. Moim zdaniem wspaniała, dobrana w punkt (i propsy za duży angaż dla polskich artystów). Idealnie komponowała się z obrazami oraz emocjami (fabułą!), które były nam dostarczane. Zdecydowanie - tak jak mówi się, że kompozytor John Williams swoją muzyką współreżyserował filmy - tak i muzyka z CP współtworzyła emocjonalną bombę, którą co jakiś czas obrywałem.

Nie chcę się rozwodzić, to żadna recenzja, raczej krótki komentarz będący wyrzuceniem z siebie zdziwienia nad dość srogą krytyką historii przedstawionej w CP. Tak jak napisałem wyżej, oczywiście szanuję powyższe opinie i krytyki (zwłaszcza te, które napisane zostały w spokojny, dojrzały, merytoryczny sposób). Niemniej jeżeli o mnie chodzi, to tak, uważam fabułę CP za arcydzieło. (proszę, nie rzucajcie kamieniami :D ).

E no, nikt kamieniami rzucał nie będzie ;) Tak jak napisałeś. Gusta i guściki. Jeśli chodzi o samego CP to ja klimat czerpałem akurat z surowej materii miasta, które moim zdaniem zostało zaprojektowane fenomenalnie. Ale niestety sposób narracji i jakość questów do mnie nie trafiły zupełnie. Coś w nich może i się tliło, ale będąc osobą oczytaną na wielowarstwowych historiach rodem z Neuromancera (itp.) bardzo cenię sobię w tym subgatunku pewną formę nieoczywistości. A tutaj trochę wszystko jest aż nazbyt oczywiste, żeby nie powiedzieć prymitywnie/przystępnie poprowadzone. A ogólnie od questów w action-adventure/rpg oczekuję questów zbudowanych nieco inaczej niż to ma miejsce w CP. Bardziej rozbudowanych na pewno. Te zdawkowe dialogi do mnie nie przemówiły. Podobnie jak i sposób prowadzenia większości questów (taki bardzo fetch-questowy niestety lub borderlandsowy jeśli ktoś woli) Za bardzo kojarzą mi się właśnie z tym czego nie lubię w storytellingu. Były wyjątki, ale nieliczne. Quest z Panam, wyścigi i bodajże pojedyńcze mini questy lub wydarzenia trochę się różniły i są wyjątkiem. Reszta już niestety na jedno kopyto w innej tylko nieco oprawie. W mojej ocenie tę grę ratuje głównie miasto, dźwięki i klimat który dzięki temu tworzy, ale cała reszta... no cóż ;)
 
Last edited:
E no, nikt kamieniami rzucał nie będzie ;) Tak jak napisałeś. Gusta i guściki. Jeśli chodzi o samego CP to ja klimat czerpałem akurat z surowej materii miasta, które moim zdaniem zostało zaprojektowane fenomenalnie. Ale niestety sposób narracji i jakość questów do mnie nie trafiły zupełnie. Coś w nich może i się tliło, ale będąc osobą oczytaną na wielowarstwowych historiach rodem z Neuromancera (itp.) bardzo cenię sobię w tym subgatunku pewną formę nieoczywistości. A tutaj trochę wszystko jest zbyt oczywiste. A ogólnie od questów w action-adventure/rpg oczekuję questów zbudowanych nieco inaczej niż to ma miejsce w CP. Jednak te zdawkowe dialogi do mnie nie przemówiły. Za bardzo kojarzą mi się właśnie z rzeczonymi fetch-questami.

Uff. ;) Wydaje mi się, że rozumiem co masz na myśli. Chociaż są różnego rodzaju dzieła, w których mniej znaczy więcej (mam tutaj na myśli "głębię" narracji). Osobiście wyczuwałem z CP sporo z egzystencjalno-duchowych rozkmin osób pokroju Michała Kicińskiego, które do mnie osobiście przemawiają, być może również dlatego CP złapał mnie jak świat koronawirusa. Jest w CP jakiś rodzaj - tak jak to trafnie ująłeś - surowości oraz swego rodzaju "mikromomentów", które w połączeniu treść-obraz-dźwięk oddziaływały na mnie wręcz kontemplacyjnie. No nic, w każdym razie mnie kupili, co tu będę filozofował. :D
 
A Tobie jaki quest z CP się najbardziej podobał? Jak oceniasz ich poziom?
Osobiście najbardziej dotknął mnie ciąg zadań związanych z Peralezami i ich nadpisywanie przez kogoś wyżej, a całość nadzorowana przez Mr. Bule Eyes (to tylko pionek od kogoś jeszcze wyżej) to było mocne, bo odkryłem wszystkie poszlaki, powiedziałem prawdę Peralezowi jak sytuacja wygląda.

Kolejne zadanie które bardzo mi się podobało to Chippin in bo spora część tego zadania to easter egg i jedno wielkie nawiązanie do "Smack my Bitch up" Prodigy - częśc graczy może pewno już nie kojarzyć tych nawiązań ale ja to miałem banana długi czas.

Cały ciąg zadań z Panam i Aldecaldos podobał mi się bardzo może dlatego że klimaty Nomadzkie bardzo mi podeszły tak naprawdę to jedyni "wolni" ludzie w CP

Zadania związane z RIverem i porwaniem jego siostrzeńca to było mocne i nieźle chore, psychopata w pełnej krasie, watek można uznać za jak najbardziej dobry, nawet bardzo.

I jeszcze jedno zadanie z zaginoną osobą którą trzeba było odszukać okazało się że nie żyje a zabiła ją własna siostra spotkana w piwnicy mieszkania - tu był ciężki klimat dobra historia.

Ja po ukończeniu CP żadnej pustki nie poczułem, tylko po prostu byłem szczęśliwy z ukazanego zakończenia, wyszło naprawdę dobre, rzekłbym że dla Nomada perfekcyjnie skrojone na miarę.
Poza tym czułem też że mam mocno podbite ciśnienie i nerw że to mogło być coś o wiele większego, a nie wykorzystano takiego potencjału, chyba najbardziej nie wykorzystane możliwości w historii, a już na pewno czołówka bo widać materiał na coś naprawdę wielkiego.
 
Last edited:
Osobiście najbardziej dotknął mnie ciąg zadań związanych z Peralezami i ich nadpisywanie przez kogoś wyżej, a całość nadzorowana przez Mr. Bule Eyes (to tylko pionek od kogoś jeszcze wyżej) to było mocne, bo odkryłem wszystkie poszlaki, powiedziałem prawdę Peralezowi jak sytuacja wygląda.

Kolejne zadanie które bardzo mi się podobało to Chippin in bo spora część tego zadania to easter egg i jedno wielkie nawiązanie do "Smack my Bitch up" Prodigy - częśc graczy może pewno już nie kojarzyć tych nawiązań ale ja to miałem banana długi czas.

Cały ciąg zadań z Panam i Aldecaldos podobał mi się bardzo może dlatego że klimaty Nomadzkie bardzo mi podeszły tak naprawdę to jedyni "wolni" ludzie w CP

Zadania związane z RIverem i porwaniem jego siostrzeńca to było mocne i nieźle chore, psychopata w pełnej krasie, watek można uznać za jak najbardziej dobry, nawet bardzo.

I jeszcze jedno zadanie z zaginoną osobą którą trzeba było odszukać okazało się że nie żyje a zabiła ją własna siostra spotkana w piwnicy mieszkania - tu był ciężki klimat dobra historia.

Ja po ukończeniu CP żadnej pustki nie poczułem, tylko po prostu byłem szczęśliwy z ukazanego zakończenia, wyszło naprawdę dobre, rzekłbym że dla Nomada perfekcyjnie skrojone na miarę.
Poza tym czułem też że mam mocno podbite ciśnienie i nerw że to mogło być coś o wiele większego, a nie wykorzystano takiego potencjału, chyba najbardziej nie wykorzystane możliwości w historii, a już na pewno czołówka bo widać materiał na coś naprawdę wielkiego.

Pozazdrościć ;) Sprawdź sobie z ciekawości wszystkie zakończenia, bo ogranie wszystkich 3 (+1 ukryte) to max. 2h na wszystkie, a i tak nie zapisują się nigdzie bo wracasz potem do punktu przed spotkaniem. Fajnie byłoby gdyby to wybory w grze do tego prowadziły, a nie prosty wybór przed misją, ale no cóż. Przynajmniej można sobie szybko ograć wszystkie dostępne zakończenia w grze.
 
Wiele rzeczy w cyberpunku jest zrobionych poniżej pewnego standardu gier AAA, ale to co z robili z wodą, to dramat.
Wygląda jak niemalże płaska matowa textura z dosłownie zerową fizyką.

5 lat developingu, ogromny budżet, dwa razy większy zespół niż w w3 i wydać grę tak okrojoną. Nie wiem co się tam działo, ale po drodze musieli napotkać gigantyczne problemy.


Woda i zachowanie NPC w pojazdach to jakaś marna prowokacja jakby to powiedział Stefan "Siara" Siarzewski. Nie mogę wyjść z negatywnego podziwu, że coś takiego zdecydowali się wypuścić. Wiadomym było, że gracze na różne sposoby będą testować taką grę i że będą badać każdy szczegół. Tak więc dziwie się Redom, że dali ludziom aż tyle argumentów do wyśmiewania etc.

Zresztą chyba wszyscy się zgodzą: ta gra jest po prostu nieukończona i niedopracowana. Elementy 10/10 przeplatają się z elementami 2/10. Mnie to psuje immersję, bo ciągle mam w głowie to idiotyczne zachowanie NPC, czy po prostu samą świadomość, że gram w taki nieoszlifowany diament co rodzi we mnie frustrację i wkurzenie na osoby decyzyjne u Redów, że spieprzyli coś z tak ogromnym potencjałem na grę generacji.
 
Skończyłem podróż po 171 godzinach. Ograłem jeszcze pozostałe zakończenia, żeby zdobyć 100% osiągnięć i ostatecznie wyszło 181 godzin. Cyberpunk 2077 jest jednocześnie genialną grą i wielkim rozczarowaniem. Liczyłem, że to będzie gra, której spokojnie dam 10/10, ostatecznie zastanawiam się nad 9 albo 9,5/10(z resztą 10/10 dalej chodzi mi po głowie, ale to byłoby to raczej trochę naciągane) z nadzieją, że dodatki będą o wiele lepsza niż podstawka. Może napiszę jeszcze jakieś dłuższe wrażenia, ale póki co nie jestem chyba nawet w stanie czegoś takiego zrobić.
313.png

Jeszcze tylko dodam, że polski dubbing jest zajebisty(oczywiście zdarzają się słabsze momenty) i zupełnie nie psuje mi odbioru, bo przecież "polski nie pasuje do amerykańskiego miasta". Żebrowski wg mnie wypadł lepiej niż Keanu, a Kamil Kula jako V przez zdecydowaną większość czasu był świetny.
Tak właśnie myślałem, że zbuntowany Delamain mówił głosem Geralta, napisy końcowe tylko mi to potwierdziły ukazując Jacka Rozenka w obsadzie.
 
Last edited:
Ja tam dałem sobie spokój z "acziwami" w tej chwili to niewykonalne (część się zbugowała, jak i kilka zadań w grze)
Dla mnie to ktoś kto podjął decyzje o płynnym systemie klas - zrobił niesamowitą krzywdę i nie potrafię tego zrozumieć dlaczego? w imię lepszej przystępności dla mas? nie tędy droga.

CP to jest niemal gulity pleasure na ten moment.
 
Liczyłem, że to będzie gra, której spokojnie dam 10/10, ostatecznie zastanawiam się nad 9 albo 9,5/10(z resztą 10/10 dalej chodzi mi po głowie, ale to byłoby to raczej trochę naciągane) z nadzieją, że dodatki będą o wiele lepsza niż podstawka.
U mnie 8,5/10 to maks co mogę dać i to nawet jeśli gra nie miałaby tylu bugów. Oczywiście z oceną wstrzymuję się do czasu aż grę skończę.
 
a ja jestem Ciekaw tych aktywności które mialy sie tu odbywać ( u Viktora w zakladzie) bo przestrzeń jest na samochód i pewnie jakaś początkowa baza wypadowa miała być
fikser.jpg

Post automatically merged:

Aha widzieliście już fajny smaczek w CP? Trochę spoiler wiec:



Ciekawe jak dlugi jeszcze bedą ludzie odkrywać takie smaczki
 
Last edited:
W pewnym sensie przypadek Cyberpunk 2077 przypomina mi inny tytuł jeśli idzie o pewne uproszczenia i zawód mianowicie Deus Ex Invisible War

Tam również w pierwotnych założeniach to był inny tytuł dużo bardziej złożony, tutaj część uproszczeń to decyzje projektowe, jak i wynika z samego pośpiechu/ braku czasu.

Gumowy młotek dla tego co przyklepał ostatecznie płynny system rozwoju postaci.

Oczywiście w Wiedźminie mieliśmy jasno z góry określoną profesje i umiejętności narzucone przez źródło

Tutaj również Nomad/Corpos/Street Kid powinni mieć narzucone swoje preferowane bardziej atrybuty/umiejętności/ekwipunek aby to było bardziej wyraziste miało swój charakter a nie takie rozwodnienie i w zasadzie każdy czuje że coś tu nie trybi za bardzo jak trzeba.

Domyślam się że w samym studiu musiały się toczyć zażarte boje o system rozwoju jak ma wyglądać w ogólnym zarysie -czy koncentrujemy się na specjalizacjach, czy dajemy wolną rękę i w zasadzie tworzymy miszmasz dla nikogo.

Gruntowne zmiany w rozwoju postaci to raczej nie materiał na patche czy dodatki, zbyt dużo testów i czasu potrzeba, więc zobaczyć ewentualne zmiany można by było dopiero w kontynuacji.
 
Gumowy młotek dla tego co przyklepał ostatecznie płynny system rozwoju postaci.
Ale co konkretnie jest nie tak z rozwojem postaci? Rozumiem, że wolałbyś system klasowy, ja właściwie też bym wolał, ale osobiste preferencje ciężko traktować jako merytoryczny argument za zmianami, tudzież konstruktywną krytykę. Patrząc na to, ile o wiele bardziej pilnych rzeczy jest grze potrzebnych, wolałbym, żeby roboczogodziny zostały jednak spożytkowane na poprawę AI, systemu policji, dodanie wyciętych mechanik i treści, a przede wszystkim naprawę błędów. I nie mówię tu tylko o czasie przyszłym, przeznaczonym na naprawę obecnej gry, ale i przeszłym, przed jej wydaniem.

Krótko mówiąc, nawet w kontekście już kolejnej gry, uważam że twórcy powinni się skupić na dopieszczeniu wszystkich powyższych elementów, a także zaimplementowaniu dłuższej i bardziej rozgałęzionej fabuły, a nie akurat klasowego rozwoju postaci.

Tutaj również Nomad/Corpos/Street Kid powinni mieć narzucone swoje preferowane bardziej atrybuty/umiejętności/ekwipunek aby to było bardziej wyraziste miało swój charakter a nie takie rozwodnienie i w zasadzie każdy czuje że coś tu nie trybi za bardzo jak trzeba.
A tu się kategorycznie nie zgadzam. Udziwnianie na siłę, skutkujące tym, że wybierałoby się pochodzenie specjalnie pod build, zamiast dowolności.
 
Skończone dwie postacie fabularne Nomad i Corp, skończone 6 możliwych finałów gry i skończone 100% misji fabularnych oraz około 90% misji pobocznych oraz innych zdarzeń losowych... to wszystko w 250 godzin gry.
To mało. W Wieska3 grałem jakieś 400 godzin, w Baldur's Gate (3 części) jakieś 600 godzin a w Skyrim jakieś 1200 godzin.
Chciało by się więcej grać i można by było gdyż świat jest olbrzymi wspaniale zbudowany, każdy zaułek każdy dom, piwnica czy dach może kryć coś interesującego... aż chciałoby się poznawać i odnajdywać wszystkie pourywane scenki, easter eggi czy też "znajdźki". Problem w tym że wali się co co chwilę i bug'uja się misje często fabularne uniemożliwiając kontynuację gry. Jedynym sposobem jest jak na razie cofanie się do poprzednich save'ów i rozgrywanie ponownie zbugowanych misji.

I tu jest właśnie ten dysonans poznawczy... z jednej strony bardzo bym chciał odkrywać i poznawać świat Night City z drugiej strony, nie można "odkładać" w czasie misji fabularnych, bo nigdy nie wiadomo kiedy i która misja się zbuguje i trzeba będzie ją powtarzać, więc najlepiej je przechodzić natychmiast jak się pojawiają... oczywiście kosztem poznawania reszty świata.

Fabularnie gra już ma niewiele do zaoferowania - po dwóch przejściach niewiele może mnie już zaskoczyć (może 7 typ zakończenia gry). Wydaje mi się że za trzecim razem po prostu zacznę grać bez "napinki" aby skończyć grę i zacznę się szwendać po mieście. Niestety błędy techniczne i zbugowane misje mocno nadwyrężają grywalność i grając obecnie trzeba zdecydować czy nastawiamy się na poznanie fabuły czy na poznanie miasta... albo zaczekać kilka miesięcy aż REDsi poprawią jakość gry. Póki co jestem skonfudowany że gra na którą tak długo czekałem i wiązałem z nią tak wielkie nadzieje, po 250 godzinach rozgrywki, mam dylemat czy w ogóle grać w nią dalej.
 
Boli mnie w tej grze brak misji, które byłyby niejednoznaczne moralnie, to się też zresztą wiąże z tym, że w wielu zadaniach nie możemy postąpić inaczej, niż zakłada to scenariusz. Mam wrażenie, że w przeciwieństwie do Wiedźmina CP2077 rzadko kiedy próbuje robić coś niestandardowego w kwestii pewnych archetypów postaci i zachowań. Rzeczywistość jest raczej czarno-biała niż szara. Są oczywiście wyjątki od tego, ale chyba niezbyt liczne w porównaniu do reszty. Może to taka specyfika uniwersum, nie wiem.
A może w sumie coś wspólnego z tym wrażeniem ma fakt, że większość fabularnego backgroundu do tych wszystkich kontraktów i mniej ważnych misji pobocznych dostajemy w formie SMSa? Dla Redów to pewnie było ułatwienie, ale ten sposób ekspozycji fabuły chyba się tej grze odbił.
A nawiązując do kontraktów, to dlaczego Regina Jones ma monopol na niemal większość z nich? I to niezależnie w sumie od tego, gdzie się znajdujemy. Wątek cyberpsychozy jest dość długi, ale i tak doszło tu do dość sporej dysproporcji.
 
A może w sumie coś wspólnego z tym wrażeniem ma fakt, że większość fabularnego backgroundu do tych wszystkich kontraktów i mniej ważnych misji pobocznych dostajemy w formie SMSa? Dla Redów to pewnie było ułatwienie, ale ten sposób ekspozycji fabuły chyba się tej grze odbił.
Śmieszne jest to, że w każdym z tego typu znaczników (czy to kontrakcie, czy zadaniu dla NCPD) znajdujemy mało interesującą notatkę, najczęściej zapis rozmowy, która niewiele wnosi a bardziej przypomina zapis z patostreama. Już wolałbym by nie było wcale tego typu "podłoża fabularnego". Mam już blisko 70 h i powoli gra zaczyna mnie męczyć. Gdy z satysfakcją spojrzałem na obszar który wyczyściłem z wszelkiego typu zadań, a potem oddaliłem mapę to złapałem się za głowę ile jeszcze tego jest. Od kilkudziesięciu godzin czuję się jakbym grał w krzyżówkę Borderlandsa z Far Cry'em.

Robię jeszcze te ważniejsze zadania poboczne, jeszcze parę kontraktów, spróbuję dobić do maksymalnego poziomu i kończę fabułę. Ewentualnie sprawdzę ile kasy do tego momentu zgromadzę i jak będę miał 2 mln to może wykupię wszystkie auta. Głupio, że nie można ich kupić przez internet, tylko trzeba jechać do znacznika.

A nawiązując do kontraktów, to dlaczego Regina Jones ma monopol na niemal większość z nich? I to niezależnie w sumie od tego, gdzie się znajdujemy. Wątek cyberpsychozy jest dość długi, ale i tak doszło tu do dość sporej dysproporcji.
Też to zauważyłem. Najczęściej robię zadania dla Reginy albo Wakako. Reszty fixerów praktycznie nie znam.
 
Last edited:
teoretycznie jest na to wyjaśnienie...

Powinniśmy najwięcej zleceń dostawać od Rough w Afterlife...

Ale dlatego że spieprzyliśmy pierwsze zlecenie z Dexem tłumaczą nam że się nie nadajemy do tych zadań i musimy walczyć solo...

Dlatego potem dostajemy tylko zadania od mało znaczących fixerów
 
Top Bottom