Cyberpunk 2077 - Dyskusja ogólna

+
Postaram się unikać nużącej maniery ulicznej wiedzącej przepełnionej absolutnie niezłomną pewnością znajomości zjawisk, rzeczy i spraw, o których nie ma zielonego pojęcia. Tak, byłam napromieniowana CP77 w stopniu zapewniającym swobodne poruszanie się po domu i jego piwnicach w bezksiężycowe noce. Jednak którejś z nich, spędzonej w Night City, przywaliłam dużym palcem o nogę krzesła w drodze po herbatkę a duszyczka Yen, którą trzymam pod skórą, roześmiała się głośno, po czym szepnęła coś o połowicznym czasie rozpadu. Niestety, aura CP77 przybladła znacząco kiedy moje plany na stanie się dziarską Solo zderzyły się z martwymi statystykami, które w zamyśle "stwórców" miały wspomagać mnie w wirtualnym odczuwaniu stawania się rzeczoną Solo. Z tej "radości" wzięłam figurkę Geralta i wywaliłam ją ze złością przez okno na znaczną odległość. Nie podejrzewałam się o zdolność do rzutu na taką odległość. Jak każdy twórca wpatrywałam się w swoje dzieło powoli zatracając zdolność widzenia istotnych szczegółów. Zalewała mnie fala emocji przypominających wyrwanie z głębokiego snu. Przyszły kolejne zderzenia z meblami i wiele czasu spędzonego na tropieniu wątków, również na tym forum. Nie mam ochoty na spekulacje ani ambicji na bycie ciocią "dobra rada". Nie jestem też jamnikiem, który bardzo chciał wystartować i wystartował w Wielkiej Pardubickiej a po wypadku na pierwszej przeszkodzie ze zdziwieniem przekazał właścicielowi komunikat: no nie wiem, co się stało. CP77 nie pozwolił mi nawet wystartować, a precyzyjniej, zanurzyć się w nim. Night City wypluło mnie do podmiejskiego motelu. A kto, kurwa, buduje i zatrzymuję się w takich miejscach? - pyta Srebrna Ręka. Czytam, że wiecie, rozumiecie, doszukujecie się... Ja nie wiem. Nie znajduję w sobie ochoty do zrozumienia i "żal mi sensu" na poszukiwania. Każdy świat ma wiele wad. Wszechmogąca Pani Aktualizacja niech buduje CP77 świat i mojej V absolutnie nie chodzi o to aby był bez wad. Wychowała się na tych ulicach i wystarczy, że nie będzie ściemy, paździerza i walenia z nią w bambus. A jak tego już nie będzie to niech już nie będzie i graj muzyko. Taką mam, choć wątłą, nadzieję. Wątłą, bo folwarki mają to do siebie... Oj, mało brakowało a moja początkowa deklaracja obróciłaby się w Cyber-Deklarację.
 
Last edited:
A myślałem, że to ja mam dziwną manierę pokrętnego składania wyrazów.
Może to była ta papierowa. U mnie cały czas stoi sobie na półce papierowy Geralt w towarzystwie papierowego ghula czy co to tam przedstawia.
 
nie no! to już jest przesada! :facepalm:
No i co zrobisz, jak nic nie zrobisz, to co zrobisz? Poleciałaaa... i szlak, co mnie zalewał, zaczął się wycofywać. Wcześniej poszłoby mawaszi i po ptokach ale już latka nie te, no i dzieciaki spały.
Post automatically merged:

A myślałem, że to ja mam dziwną manierę pokrętnego składania wyrazów.
Może to była ta papierowa. U mnie cały czas stoi sobie na półce papierowy Geralt w towarzystwie papierowego ghula czy co to tam przedstawia.
Pokrętnie... mówisz? Ani papierowa, ani plastikowa - wirtualna. Taka metafora - łapiesz? ;)
 

Guest 4470908

Guest
Dużo słów, fajne do poczytania ale ciężko zrozumieć przekaz, albo to ja mam tylko jakieś zaćmienie chwilowe, a może jednak nie mam. Ale...
i szlak, co mnie zalewał
Szlak nie zalewa, krew zalewa, szlakiem się wędruje między innymi, aż szlag trafi.
 
Dużo słów, fajne do poczytania ale ciężko zrozumieć przekaz, albo to ja mam tylko jakieś zaćmienie chwilowe, a może jednak nie mam. Ale...

Szlak nie zalewa, krew zalewa, szlakiem się wędruje między innymi, aż szlag trafi.
Urocze. A może tędy lub tędy albo tamtędy? Nie będę zalewać - samo jakoś tak fajnie wyszło, wypłynęło, przywędrowało. Spontan bez ąę--edytki. Nie poddawaj się. Może za trzecim, czwartym razem... przekaz dojdzie, przywędruje, trafi. ;)
 
Wpadła mi w oko wiadomość, że jeden z największych hitów growych ostatniego czasu, czyli Ghost of Tsushima, został ukończony przez około 50% graczy i że jest to wynik prawie że rekordowy w swej kategorii. Z ciekawości sprawdziłem, jak w tej konkurencji sprawuje się CP77 i wychodzi na to, że w zależności od platformy było to 20%-30% czyli z tego co pamiętam, porównywalnie z W3, o którym się pisało, że gracze go porzucali, bo był za długi i ponoć był to jeden z powodów, dla których CP77 stał się bardziej zwarty (czytaj - jest krótszy). I się tak zastanawiam, jak krótka wobec tego musiałby być ta gra, by zechciało ją ukończyć choćby te 50% zainteresowanych. Przecież przy tylu nabywcach, to wychodzi, że pewnie z dziesięć milionów porzuciło rozgrywkę i już do gry nie wróciło. I to jest standard, a nie wyjątek. Czy ludzie kupują też w ten sposób na przykład książki albo bilety do kina i 70% z nich wychodzi z seansu po pół godzinie?
 
I się tak zastanawiam, jak krótka wobec tego musiałby być ta gra, by zechciało ją ukończyć choćby te 50% zainteresowanych.
Wydaje mi się że jakby była skończona to by większej ilości chciało się to dokończyć, bo ja od m/w połowy gry już niespecjalnie czerpałem przyjemność z grania, chciałem tylko fabułę dokończyć.
Post automatically merged:

Czy ludzie kupują też w ten sposób na przykład książki albo bilety do kina i 70% z nich wychodzi z seansu po pół godzinie?
Miałem tak z ostatnią częścią hobbita w kinie, po dwudziestu paru minutach uznałem że jest to w mojej opinii tak słabe że mi szkoda na to czasu i wolę go spędzić w inny sposób.
 
Last edited:

Guest 4470908

Guest
Na pewno część graczy, w której ja się między innymi znajduję, porzuciła grę w Bubelpunka, nie kończąc fabuły, przez jego niedoróbki. Część tej grupy czeka na doprowadzenie gry do przynajmniej akceptowalnego poziomu i druga część zapewne do gry nie wróci. Także statystki ukończenia Bubelpunka mogą być mylące, ta gra jest nie ukończona przez twórców, więc i gracze nie muszą jej kończyć.
 
Last edited by a moderator:
Miałem tak z ostatnią częścią hobbita w kinie, po dwudziestu paru minutach uznałem że jest to w mojej opinii tak słabe że mi szkoda na to czasu i wolę go spędzić w inny sposób.
Ale to znowu raczej wyjątek niż reguła, a w tym światku, jak łatwo sprawdzić, regułą jest to, że większości graczy, którzy kupią dany produkt, nie będzie się chciało doprowadzić swego bohatera do końca. Tutaj się chwalisz i cieszysz, jeśli połowa tych, którzy się na grę skusili, dotarła do finału, bo przeważnie jest to może jedna trzecia. Można się zastanawiać, z czego to wynika i jaki to ma wpływ na samo tworzenie gier tego typu, bo przecież te statystyki nie są tajemnicą i twórcy je znają. Można nawet założyć, że te liczby i wiedza o nich są samonakręcającym się mechanizmem, bo po co się starać i tworzyć gry dopracowane od początku do końca, skoro i tak mało kto ten koniec zobaczy. I choć zapewne braki techniczne i ogólne niedopracowanie jest tylko jednym z czynników, dla których gracze porzucają grę, to jednak cały czas to błędne koło się kręci. Jest moda i potrzeba na duże, rozbudowane gry, ale te gry, jak widać, po zakupie są odkładane na półkę i zaczyna się czekanie na kolejną taką grę. Wygląda na to, że gracze milionami chcą, kupują, a później stwierdzają, że jednak to nie to, co chcieli.

Interesująca byłaby też w sumie wiedza, jak duży procent zakupów gier przypada na wszelkiej maści portale technologiczne, jutuberów, tłiczerów i inne osoby, dla których zakup gry jest bardziej elementem pracy, a nie rozrywki. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby to były setki tysięcy egzemplarzy przy takiej dużej i nagłośnionej produkcji. Bo wiadomo, że obecnie gry się już tworzy pod widza, a nie pod gracza i jak najszybsze pokazanie się w kontakcie z grą jest ekonomiczną koniecznością w wyścigu na oglądalność.
 
Last edited:
Wpadła mi w oko wiadomość, że jeden z największych hitów growych ostatniego czasu, czyli Ghost of Tsushima, został ukończony przez około 50% graczy i że jest to wynik prawie że rekordowy w swej kategorii. Z ciekawości sprawdziłem, jak w tej konkurencji sprawuje się CP77 i wychodzi na to, że w zależności od platformy było to 20%-30% czyli z tego co pamiętam, porównywalnie z W3, o którym się pisało, że gracze go porzucali, bo był za długi i ponoć był to jeden z powodów, dla których CP77 stał się bardziej zwarty (czytaj - jest krótszy). I się tak zastanawiam, jak krótka wobec tego musiałby być ta gra, by zechciało ją ukończyć choćby te 50% zainteresowanych. Przecież przy tylu nabywcach, to wychodzi, że pewnie z dziesięć milionów porzuciło rozgrywkę i już do gry nie wróciło. I to jest standard, a nie wyjątek. Czy ludzie kupują też w ten sposób na przykład książki albo bilety do kina i 70% z nich wychodzi z seansu po pół godzinie?
Ciekawa obserwacja. Właśnie zerknęłam na moje osiągnięcia w CP77. I dla przykładu, opuszczenie Night City z Aldecaldos to 17.1 %. Inne osiągnięcia, raczej takie sobie, niewiele przekraczają 20 i 30 %. Tak sobie myślę, że to nie powinno być łączone ze zbyt długim wątkiem głównym. Mam wrażenie jakbym ciągle czytała, że powinno być dokładnie odwrotnie, czyli gra powinna być dłuższa - wątek główny - z całą pewnością. Upatruję przyczyn w nużącej kwestii jakości gry, tzw. rozkroku między bańką marketingową a produktem sprzedażowym. Festiwalem popierdułek na temat folwarcznego zarządzania, cyberataków i niemocy zdalnej siły roboczej nie ma ochoty się zajmować. Ktoś wspomniał o ogólnym problemie z koncentracją graczy, czy lenistwie intelektualnym itp. itd. Pozwól, że przypomnę mój przypadek, czyli niemożność utożsamienia się z postacią, w którą się wcieliłam ze względu na niedziałające mechanizmy statystyki ale też trochę na pierwszo-osobową perspektywę. Chyba ta ostatnia sprawa jest szczególnie niedoceniana w kontekście utraty graczy.
 
regułą jest to, że większości graczy, którzy kupią dany produkt, nie będzie się chciało doprowadzić swego bohatera do końca. Tutaj się chwalisz i cieszysz, jeśli połowa tych, którzy się na grę skusili, dotarła do finału, bo przeważnie jest to może jedna trzecia. Można się zastanawiać, z czego to wynika i jaki to ma wpływ na samo tworzenie gier tego typu, bo przecież te statystyki nie są tajemnicą i twórcy je znają. Można nawet założyć, że te liczby i wiedza o nich są samonakręcającym się mechanizmem, bo po co się starać i tworzyć gry dopracowane od początku do końca, skoro i tak mało kto ten koniec zobaczy.
Myślę, że to duża konkurencja sprawia że gdy pewnego dnia nie ma się ochoty zagrać w grę A bo woli się zagrać w B to już się do A nie wraca przez wiele miesięcy albo i nigdy, zwłaszcza jeśli była rozczarowująca. Kilkanaście lat temu jak kupiłem nową grę, albo od kogoś udało mi się pożyczyć to było małe święto, dziś mam w samej bibliotece steam mam ponad 200 gier i pewnie w 70% z nich nie spędziłem więcej czasu niż godzinę. Gdybym miał tylko jedną nową grę na miesiąc to pewnie bym więcej wybaczał grom, i przechodziłbym wszystkie, albo prawie wszystkie, ale teraz jest mnóstwo promocji, grę można kupić jednym kliknięciem, i tych gier jest tyle, że mniej się wybacza słabości gier i ma się mniejszą determinację by ją skończyć, bo przecież jak nie ta to następna.
 
Tak, tylko że zapewne większości tych twoich gier w normalnym trybie byś nawet nie kupił, a i za darmo wziąłeś, bo skoro dają, to trzeba brać, a tutaj mówimy o grze, która nie powinna stać w szeregu 'jak nie ta, to następna'. To powinna być właśnie ta gra odświętna, dla której odkłada się inne gry, jak najlepszy film czy serial, który nie pozwala ci odejść sprzed ekranu, aż nie zobaczysz wszystkiego do ostatniej minuty. Dlaczego więc nawet te topowe, świąteczne gry jak CP77 tak szybko tracą zainteresowanie graczy? W tym konkretnym przypadku niewątpliwie dochodzą niedoskonałości techniczne, ale ja strzelę, że dla większości kupujących gra jest czymś, co w danym momencie powinno się posiąść, kilka dni pograć, wrzucić o tym post na swoje konto i tyle. Taki element uczestnictwa w kulturze. Same gry i ich zawartość chyba przestają już być istotne. Co więcej, podejrzewam, że twórcy gier sobie z tego zdają sprawę, bo bardziej dbają o właściwe (czyli absurdalne) nagłośnienie swej produkcji, a nie o jej jakość. Gra, o której jest głośno i tak zostanie zakupiona dla samego faktu posiadania i jej stan nie będzie miał przełożenia na kolejne zakupy.
 
Last edited:
Wydaje mi się że jakby była skończona to by większej ilości chciało się to dokończyć, bo ja od m/w połowy gry już niespecjalnie czerpałem przyjemność z grania, chciałem tylko fabułę dokończyć.
Cyberpunka, procentowo ukończyło 30,8% graczy. Wiedźmina 3 ukończyło 26,5% graczy. I nie chodzi o długość wątku głównego, bo Yennefer "odnalazło" 67% graczy, Relic wykradło 71% graczy, jeżeli te dwa etapy można porównywać. A wydaje mi się, że wykradzenie Relica jest dużo bardziej czasochłonne. Także, rozumiem subiektywne odczucia, ale globalnie to jest lepiej niż z Wiedźminem 3.
To są statystki ze Steama, nie tworzę żadnej alternatywnej rzeczywistości.
 
Tak jak pisałem, w zależności od platformy 20-30%. Konsolowe wersje są bliżej tych 20%.
To znaczy to nie jest 20-30%, to jest 30,8 na Steamie, ponad 4% więcej od W3.
Większość kopii sprzedano na PC -ponoć jest to najlepsza wersja, Steam jest najpopularniejszą platformą, gdzie można porównać jak wypadła gra w stosunku do innych np. Wiedźmina.
Cyberpunka wypada o wiele lepiej jeśli chodzi o trzymanie gracza w grze, w porównaniu do W3.
Jeśli gdzieś są statystyki konsolowe odnośnie jaki procent graczy ukończył grę, to można to porównać również do konsolowej wersji W3 i wtedy wyciągnąć wnioski.
Liczby podlegają jakimś interpretacjom, ale są często doskonałym lekarstwem na subiektywne opinie, bo pytanie nasuwa się jedno: dlaczego W3 wciąga mniej jak Cyberpunk? Dlaczego tak wielu graczy odbija się od prologu W3? Bo jeśli mierzycie jakość gry tym jak wielu graczy ją ukończyło, to Cyberpunk jest lepszą grą od Wiedźmina 3.
 
Statystka obejmuje tez osoby ktore gre zwrocily?

Mysle ze w przypadku CP nie mozna tez nie brac pod uwage kwestii ze dla niektorych gra okazala sie zbyt wymagajaca sprzetowo i porzucili ja do czasu, az beda w stanie zagrac przynajmniej na 30 klatkach. Latwo z takich ogolnych statystyk wyciagnac bledne wnioski dlatego potrzeba jednak duzo wiecej danych zeby przeanalizowac zjawisko.
 
Statystka obejmuje tez osoby ktore gre zwrocily?

Mysle ze w przypadku CP nie mozna tez nie brac pod uwage kwestii ze dla niektorych gra okazala sie zbyt wymagajaca sprzetowo i porzucili ja do czasu, az beda w stanie zagrac przynajmniej na 30 klatkach. Latwo z takich ogolnych statystyk wyciagnac bledne wnioski dlatego potrzeba jednak duzo wiecej danych zeby przeanalizowac zjawisko.
Jaki jest związek pomiędzy możliwościami sprzętowymi niektórych graczy, a tym jak duży procent graczy wciagnął się w grę na tyle, żeby ją ukończyć?
 
Nie przesadzajmy znowu z tą niemożnością grania spowodowaną posiadaniem komputera sprzed piętnastu lat. Jeśli ktoś ma taki sprzęt, to nie kupuje najnowszych, najbardziej wymagających gier i nie oczekuje, że zobaczy coś więcej niż pokaz slajdów. Naprawdę ktoś kupuje gry, które w sposób oczywisty nie są przeznaczone pod zabytkowy zestaw, siada przed ekranem i z zaskoczeniem konkluduje, że coś nie bardzo to chce działać? W sumie może i nie powinienem się dziwić. Ale to samo można powiedzieć o każdej innej grze, że ktoś jej nie ukończył, bo się nagle zorientował, że gra na laptopie do przeglądania internetu, więc takie osoby są niejako ujęte w statystyce każdej gry.
 
Last edited:
Top Bottom