Cyberpunk 2077 - muzyka w ponurej przyszłości

+
👽 Siema wszystkim!
Zapraszam do sprawdzania undergroundowej ekipy z Krakowa.
Świeżo powstały cyberrap 🤖


Mogło by to hulać w 2077?
🛸 🛸
 
no i były osoby, które miały obawy, ale Redzi wyszli z tego obronną ręką. Jak dla mnie soundtrack 10/10.
 
Jestem pod wrażeniem muzyki w CP2077. Obok wątku głównego i samego Night City OST to najjaśniejszy punkt najnowszej produkcji Redów. Szczerze mówiąc utwory wypuszczane przed premierą jakoś niezbyt wpadały w ucho. W większości były ok i tyle. Jednak dopiero w połączeniu z grą muzyka zyskała ogromnie. Po kilkunastu godzinach spędzonych w Night City zdałem sobie sprawę jak dobra jest ta muzyka i jak wpada w ucho.


I to zarówno ta ambientowa, jak i utwory, które lecą w kilku stacjach radiowych. Duża część (a może wszystkie?) z nich została napisana specjalnie na potrzeby gry. Poszczególne piosenki tak świetnie wpasowują się w klimat gry, że nawet gdy utwór należał do gatunku, którego nie słucham na co dzień to i tak nie zmieniałem stacji. Dlatego dziwi mnie to, iż w sporej części recenzji nie wspomniano o muzyce albo wspomniano pobieżnie. Jak dla mnie większość tych utworów mogłaby hulać w prawdziwych stacjach radiowych, a część z nich mogłaby się znaleźć na listach przebojów. Fajne jest też to, że w świecie gry jest masa radioodbiorników, więc muzyka z radia towarzyszy nam nie tylko w trakcie jazdy autem czy motocyklem, ale również w trakcie wykonywania kontraktów czy zleceń NCPD, bo gangusy też lubią sobie dobrej muzy posłuchać.


Tak jak Vampire: the Masquerade - Bloodlines ma swoje "Swamped" zespołu Lacuna Coil w napisach końcowych, tak CP2077 ma "Never Fade Away":

 
Last edited:
Słowo recenzja po prostu się zdewaluowało po rewolucji internetowej. Jeśli chodzi o recenzje, nawet te branżowe, to bardziej można mówić o "wrażeniach". Skoro ktoś opisuje swoje wrażenia to ma prawo pominąć muzykę, soundtrack, udźwiękowienie. Prawdziwych recenzji już naprawdę nie ma (dotyczy to również branży filmowej). Nie dość tego w youtube jest wyścig na klikalność i bardzo dużo hmm monologów - ludzie którzy tworzą tam kontent nie są weryfikowani, w swoich materiałach nie konfrontują swoich poglądów, wiedzy, a za tym idzie następuje u nich umysłowa stagnacja :D
Nie dość tego prawdziwy recenzent powinien zagrać w grę (obejrzeć film, przesłuchać płytę), nawet tej której może nie lubić i starać się wydać solidny werdykt oparty na jakichś kryteriach. Czegoś takiego już nie ma, bo jak już napisałem, większość dzisiejszych recenzji to w moim odczuciu właśnie takie " wrażenia". Nie wymagajmy też od, często niewyedukowanych ludzi, tworzących filmiki na youtubie, aby w pełni rozumieli o co chodzi w robieniu recenzji - zresztą takie profesjonalne nie sprzedałyby się zbyt dobrze, nie ten czas. Tym bardziej trudno wymagać, żeby ktoś rzetelnie zrecenzował soundtrack, muzykę, do tego też trzeba mieć jakąś wiedzę, więc raczej, nawet gdyby ktoś się pokusił, też byłyby to 'wrażenia'.
 
Patrząc na pierwsze wpisy ludzi w tym wątku myślę że każdy jest zadowolony z muzyki w grze :)

Ale nie powiem ze 3 radia dodatkowe mogli by dodać dla umilenia rozgrywki.

Są miejsca dedykowane dla odpowiedniej muzyki.
chociażby wątek z Peralezami (nie wiem czy dobrze pisze :D) w ich mieszkaniu pięknie brzmiący fortepian... Muzyka Samuraia pobudza do buntu...
A wątki kiedy wróg nas zauważy lub też zwyczajnie w polu walki to poezja od razu adrenalina skacze.

Pobrałem dyskografię we flacu i w samochodzie kiedy włączy się muzyka z placu boju to modlę się by Policja z suszarkami nie stała :) i choć np. Jestem spóźniony do pracy to czekam aż kawałek się skończy dopiero mogę wyjść z samochodu ;)

Śmiało oceniam 10/10
 
Muzyka przyszłości ;)
https://www.youtube.com/watch?v=OGSjxe6AB0E
https://www.youtube.com/watch?v=PkHlU8nHTIE
https://www.youtube.com/watch?v=0kiU2P242S4
https://www.youtube.com/watch?v=gDfBcG8QAuA
 
Zmieniając lekko temat, co myślicie o soundtracku gry (zarówno ambientowym jak i radiowym)? Rozmawiałem z paroma osobami na ten temat i zauważyłem że większość rozmówców twierdzi iż CP77 nie ma własnej tożsamości oraz nie spełnia oczekiwań co do gatunku. Zdziwiło mnie to szczerze mówiąc ponieważ uważam OST za jednen z najlepiej wykonanych elementów gry.

I może trochę też rozszerzając pytanie. Czy myślicie że CP77 ma swoją własną tożsamość i jeżeli tak, to jaką? A jeżeli nie, dlaczego?

Pozwoliłem sobie pójść z dyskusją tam, gdzie Undomiel wskazała :D

W sumie z muzyką z CP mam podobnie jak i z samą grą, początkowo jakoś wielce mnie nie zachwycała, kiedy publikowano przedpremierowe kawałki. Z jednym wyjątkiem, Chippin' In w wersji z dema na E3 było czymś, co poruszyło moje mięśnie, duszę, ale okazało się potem, że utwór do gry nie trafi, zastąpi go wersja Refused, która niezbyt mi do gustu przypadła, więc trochę mój hype opadł... A jak już przy Refused jesteśmy, to utwory SAMURAI również jakoś do mnie nie trafiły. Ale tutaj się skończy marudzenie xD

Miałem trzy, a w zasadzie cztery, momenty, w których muzyka stała się dla mnie Cyberpunkiem, i bez niej gra straciłaby 50% uroku.
Primo, kiedy pierwszy raz wsiadłem do samochodu i odpaliłem jazzowe radio, a z głośników poleciało "You don't know what love is" Cheta Bakera. Genialny kawałek, ukochałem go od razu i bardzo się cieszyłem, że od niego zacząłem przygodę z radiem. Ale to nie koniec! Bo była to też piosenka, którą przygodę z radiem zakończyłem, w epilogu, z którego wylewały się emocje, te niepokojące, ale i nadzieja. Przecudna klamra i nie zazdroszczę jutuberom, którzy przez fakt, iż to licencjonowany kawałek, byli go pozbawieni :(
Po drugie, mózg mi oszalał, kiedy usłyszałem "got chrome in my bloodstream", i w rytm Chippin' In kierowałem się po raz pierwszy Johnnym ku scenie z Damianem Ukeje, tzn. Kerrym. Fantastyczne przeżycie, przecież miało nie być tego utworu! Niby mała rzecz, ale w ważnym dla całej opowieści fragmencie, przedstawieniu antybohatera. Ucieszyło mnie to osobiście ogromnie.
A ostatnie przeżycie, za które dziękuję muzyce, to napisy końcowe. Początkowy ambient i fenomenalny cover "Never Fade Away" wycisnęły ze mnie łzy niepewności tego, czy przyjaciele zdobyci po drodze będą mieli niedługo powody do radości czy do smutku z powodu stanu V. I tym "zagraniem" Cyberpunk stał się drugim w moim życiu wizualnym dziełem, które końcowym utworem w połączeniu ze statusem końcowym bohaterów zmusiły moje oczy do zwilgotnienia. Drugim był serial BoJack Horseman, który każdemu serdecznie polecam.

Nie znam się na muzyce totalnie, odbieram ją jedynie emocjonalnie, a ten aspekt udało się Cyberpunkowi, przynajmniej u mnie, zrobić fantastycznie. Trzy powyższe przykłady to jedynie krople w morzu, ale te najbardziej wyraziste, natomiast mniejszych pozytywów było więcej, jak choćby The Rebel Path, gitarka u Nomadów czy muzyka w scenach z blackwallem i Alt.

O ile w W3 utwory podobały mi się i przed graniem, i po, kiedy połączyłem je z miejscami i scenami, tak w CP dopiero przechodzenie gry odblokowało we mnie emocje, jakie te utwory mogą wywoływać. Jakaś taka zgniła, złowieszcza muzyka w połączeniu z molochami miasta wywoływała coraz większe poczucie niepokoju, a odsłuchiwaniu jej ponownie towarzyszy jednoczesne poczucie zachwytu oraz swoistego strachu, refleksji. Dlatego mimo tego, że Night City w aktywności nie obfituje, w historii mojego V odegrało jednak sporą rolę, przytłacza niesamowicie.
 
Pozwoliłem sobie pójść z dyskusją tam, gdzie Undomiel wskazała :D

W sumie z muzyką z CP mam podobnie jak i z samą grą, początkowo jakoś wielce mnie nie zachwycała, kiedy publikowano przedpremierowe kawałki. Z jednym wyjątkiem, Chippin' In w wersji z dema na E3 było czymś, co poruszyło moje mięśnie, duszę, ale okazało się potem, że utwór do gry nie trafi, zastąpi go wersja Refused, która niezbyt mi do gustu przypadła, więc trochę mój hype opadł... A jak już przy Refused jesteśmy, to utwory SAMURAI również jakoś do mnie nie trafiły. Ale tutaj się skończy marudzenie xD

Miałem trzy, a w zasadzie cztery, momenty, w których muzyka stała się dla mnie Cyberpunkiem, i bez niej gra straciłaby 50% uroku.
Primo, kiedy pierwszy raz wsiadłem do samochodu i odpaliłem jazzowe radio, a z głośników poleciało "You don't know what love is" Cheta Bakera. Genialny kawałek, ukochałem go od razu i bardzo się cieszyłem, że od niego zacząłem przygodę z radiem. Ale to nie koniec! Bo była to też piosenka, którą przygodę z radiem zakończyłem, w epilogu, z którego wylewały się emocje, te niepokojące, ale i nadzieja. Przecudna klamra i nie zazdroszczę jutuberom, którzy przez fakt, iż to licencjonowany kawałek, byli go pozbawieni :(
Po drugie, mózg mi oszalał, kiedy usłyszałem "got chrome in my bloodstream", i w rytm Chippin' In kierowałem się po raz pierwszy Johnnym ku scenie z Damianem Ukeje, tzn. Kerrym. Fantastyczne przeżycie, przecież miało nie być tego utworu! Niby mała rzecz, ale w ważnym dla całej opowieści fragmencie, przedstawieniu antybohatera. Ucieszyło mnie to osobiście ogromnie.
A ostatnie przeżycie, za które dziękuję muzyce, to napisy końcowe. Początkowy ambient i fenomenalny cover "Never Fade Away" wycisnęły ze mnie łzy niepewności tego, czy przyjaciele zdobyci po drodze będą mieli niedługo powody do radości czy do smutku z powodu stanu V. I tym "zagraniem" Cyberpunk stał się drugim w moim życiu wizualnym dziełem, które końcowym utworem w połączeniu ze statusem końcowym bohaterów zmusiły moje oczy do zwilgotnienia. Drugim był serial BoJack Horseman, który każdemu serdecznie polecam.

Nie znam się na muzyce totalnie, odbieram ją jedynie emocjonalnie, a ten aspekt udało się Cyberpunkowi, przynajmniej u mnie, zrobić fantastycznie. Trzy powyższe przykłady to jedynie krople w morzu, ale te najbardziej wyraziste, natomiast mniejszych pozytywów było więcej, jak choćby The Rebel Path, gitarka u Nomadów czy muzyka w scenach z blackwallem i Alt.

O ile w W3 utwory podobały mi się i przed graniem, i po, kiedy połączyłem je z miejscami i scenami, tak w CP dopiero przechodzenie gry odblokowało we mnie emocje, jakie te utwory mogą wywoływać. Jakaś taka zgniła, złowieszcza muzyka w połączeniu z molochami miasta wywoływała coraz większe poczucie niepokoju, a odsłuchiwaniu jej ponownie towarzyszy jednoczesne poczucie zachwytu oraz swoistego strachu, refleksji. Dlatego mimo tego, że Night City w aktywności nie obfituje, w historii mojego V odegrało jednak sporą rolę, przytłacza niesamowicie.

Nawiązując do mojego postu, właśnie włączenie do gry jazzu, british rocka itd było wskazywane jako jeden z głównych powodów dla którego ost CP nie ma własnej tożsamości. Większość osób uznała to za zbędną kopię innych otwartych światów oraz brak pomysłu na udźwiękowienie gry. Sam mam trochę inne zdanie, imo właśnie ich inkluzja spowodowała że zarys historyczny gry jest bardziej naturalny i tworzy obraz świata, który jest bardziej spójny z własną przeszłością.

Co do Refused to po premierze okazało się że Chippin' in jest ich najsłabszym utworem (a przynajmniej dla mnie),np. takie "A like supreme" o wiele lepiej pasuje do charakteru Samuraia.

Jednak największym zaskoczeniem dla mnie były utwory wyprodukowane przez Konrada OldMoney, każdy z jego kawałków okazał się dla mnie natychmiastowym hitem.

Jeśli masz ochotę rozpisać się o muzyce, to możesz nawet z jednym z twórców, o, tu.
A ogólny temat muzyczny znajdziesz tu.

Dzięki!

Od siebie dodam krótko, że uważam muzykę w grze za jedną z lepszych - i, tak, jest to niezły miks stylów i gatunków, więc nie dziwię się, że można to odbierać jako brak spójności i, w jakimś sensie, brak charakteru... jednolitego charakteru. Dla mnie jednak stanowi bardzo ważny element gry, ilustrując coś, co w tej grze jest właśnie bardzo fajne, czyli różnorodność.
Każdy gang ma swoje rytmy, więc i każda dzielnica dzięki temu się wyróżnia, co tworzy piękne tło, i bardzo prawdziwe.

Co do gangów to faktycznie, muzyka nadaje im sporo charakteru. Nie tylko jeżeli chodzi o ambient/combat tracki ale także tego co słuchają w radiu.

Abstrahując od gustów, muzyka chyba ogólnie wpisała się w klimat gry: mnóstwo "punkoli", ściany wymazane grafitti, plakaciory o buntowniczym wydźwięku - pasuje. Ogólnie jest też dość różnorodnie i chwilami rzeczywiście futurystycznie (w przypadku elektronicznych brzmień lub mieszanek elektroniczno-rockowych). Trudno tu było uzyskać taką bardzo wyraźną, 100% tożsamość, bo to różnokulturowa aglomeracja, na dodatek czerpiąca z całego dotychczasowego dorobku muzycznego.
Mnie jednak osobiście przede wszystkim intrygowały kawałki, które brzmiały bardziej "obco", a tych było jakby trochę mniej. Nawet ten, nielubiany chyba, "Ponpon Shit" wydał mi się bardziej "świeży" i "futurystyczny" niż metalowe kawałki w tej grze ;) . Z drugiej strony, "wszystko już było"...

Osoby z którymi rozmawiałem właśnie skarżyły się na braki futurystycznych brzmień, chociaż ciężko im było wyjaśnić o co im chodziło.

Takiej próby nie przeszła muzyka z Deus Ex Human Revolution, która grając wydawała mi się najlepszą muzyką jaką umieszczono w grze, natomiast bez gry już jakoś tak nie brzmi.

Co do Nu Deus Exa, muszę przyznać że podczas gry nigdy nie zauważyłem soundtracku i trochę mnie to zdziwiło kiedy zacząłem słyszeć na jego temat pochwały.
 
Nawiązując do mojego postu, właśnie włączenie do gry jazzu, british rocka itd było wskazywane jako jeden z głównych powodów dla którego ost CP nie ma własnej tożsamości. Większość osób uznała to za zbędną kopię innych otwartych światów oraz brak pomysłu na udźwiękowienie gry. Sam mam trochę inne zdanie, imo właśnie ich inkluzja spowodowała że zarys historyczny gry jest bardziej naturalny i tworzy obraz świata, który jest bardziej spójny z własną przeszłością.
Pod względem muzyki, przynajmniej tej radiowej, to chyba musiało być tak zrobione. Tak jak napisałeś, jest jakieś tło historyczne, bo to nie jest świat zupełnie oderwany od naszego, bardziej "historia alternatywna", więc naleciałości kulturowe muszą się zazębiać jakoś z naszą "linią czasową". Wypada bardziej wiarygodnie dzięki temu. Dla mnie rocka jest w tej grze ciut za dużo, ale to po prostu gust, rozumiem decyzję twórców - koncepcyjnie pasuje (chociaż do tego wniosku musiałem "dojrzeć", początkowo denerwowało mnie, że najczęściej słyszę muzykę gitarową).
Osoby z którymi rozmawiałem właśnie skarżyły się na braki futurystycznych brzmień, chociaż ciężko im było wyjaśnić o co im chodziło.
Być może chodzi o wrażenie słuchania muzyki z epoki, która "jeszcze nie nadeszła" - ale właściwie trudno wskazać, co by to mogło być, bo w muzyce już tyle się zadziało, że nawet najbardziej odjechane i eksperymentalne brzmienia już dziś można znaleźć, i to nawet z tak "zamierzchłych" już czasów jak lata 70. lub 80. Tyle że może w grach i filmach takie rzeczy rzadziej się pojawiają.
Trochę dziwacznych elektronicznych kawałków zasłyszałem w Cyberpunku, czasem w radiu samochodowym, znacznie rzadziej w tych radyjkach rozrzuconych po mieście - tam głównie wybrzmiewał rock / metal; ale też nadal nie wszędzie w grze byłem. No i dochodzi taka sprawa, że gdyby mocno eksperymentalne brzmienia i kompozycje były trzonem ścieżki dźwiękowej, produkcja mogłaby się okazać ciężkostrawna i bardzo trudna w odbiorze. Tak przynajmniej ja to widzę. Więc znów: byłoby fajnie (przynajmniej dla mnie) posłuchać więcej tych dziwnych, "obcych" utworów, ale decyzje i wybory twórców są zrozumiałe.
 
Top Bottom